Chodyka. Władysław Syrokomla

Читать онлайн книгу.

Chodyka - Władysław Syrokomla


Скачать книгу
miał niesprawnością popsuć polowanie —

      Dajem tutaj obławę wielkiemu Sapieże,

      Jest to hetman litewski – nie żarty mospanie!

      Czy masz w twoim obchodzie cóś z bujniejszych19 zwierzy?« —

      – »Są panie dwa kudłacze, przepyszne niedźwiadki« —

      »Otoż na przyszłą środę spraw się jak należy

      Wziąć obławę, osoczyć, urządzić połatki20,

      Bo pan hetman przybędzie, – staraj się a żwawo,

      Aby mu się źwierzyna pod strzał nawinęła;

      Ja przybędę mospanie kierować obławą,

      A tymczasem ty będziesz naczelnikiem dzieła.

      Masz tymfa21 na gorzałkę – i spraw mi się gracko22!

      Bo inaczej, Chodyko, ty znasz moją rękę!

      Ja nie umiem żartować z plecionką kozacką23,

      Dwieście! choćby sam szatan brał cię na porękę.

      Marsz! i spraw się!« (Pan łowczy sam nie bywał w lesie,

      Bo miał młodą małżonkę i bał się niedźwiedzi).

      Wyszedłem – mając tymfa, ej, pohulać chce się!

      Ot powiem szczérą prawdę jakby na spowiedzi:

      Trzy dni piłem gorzałkę – przyszedł dzień wskazany,

      At, myślę, wszak zwierzyna jakoś się osoczy,

      Ale niedźwiedź zrozumiał, że osocznik pijany,

      Szedł cichaczem z ostępu, uciekł w żywe oczy. —

      Ja milczę – aż we środę – mój Boże jedyny!

      Zebrała się obława, zjechały się pany,

      I pan hetman litewski, ze swojemi syny24;

      Strojno, dworno, hałaśnie. Mój domek drewniany

      Przemienił się na pałac – oświecono wrota.

      Jaki dwór! jaka służba zebrała się wcześnie!

      Jaka psiarnia doborna! – co srébra, co złota!

      To w bajce nie wygadać, ani przyśnić we śnie.

      Ruszyli do ostępu – ja wiem, co się święci —

      Ale nie zdradzam siebie mężnemi oczyma,

      Obława strzela, huka, trąbi bez pamięci,

      Pany ziębną w połatkach, a niedźwiedzia nié ma.

      Ot i słonko już zaszło – już się zmierzchać bierze25,

      Hetman się zniecierpliwił, jakby Bóg wié o co,

      Złajał pana łowczego, a zjadłszy wieczerzę,

      Kazał zwinąć swój obóz i ruszył przed nocą.

      Tutaj dopiéro łowczy, korzystając z pory,

      Rozkazał mię pochwycić, przywiązać do drzewa, —

      Bito mię harapami26, żelaznemi swory27. —

      Próżno człowiek krwią spłynął, daremnie omdléwa,

      Daremnie stary ojciec po ziemi się tarza,

      Daremnie żona płacze… ach ten jęk przewlekły

      Ponure, leśne echo słyszy i powtarza,

      Ale łowczy nie słyszał – tak był gniewem wściekły».

      V

      «Ot na koniec oprawcy zbitego puścili…

      Wyrwałem się… tu szatan szepnął mi nad uchem.

      Miałem topor za pasem, więc nie tracąc chwili,

      Ciąłem w głowę łowczego zamasznym28 obuchem,

      A potém w piersi ostrzem…..

                       Padł… krew mu lunęła…

      Trysnęła w moje oczy, zalała sukmanę;

      Ot jeszcze na odzieży pamięć mego dzieła!

      Czy widzisz mości książę plamy niezmazane?

      Zbutwiała mi siermięga29, choć się raz w rok bierze,

      Straciła swoją barwę od czasu i słoty, —

      A ślady krwi niewinnéj… patrzcie, jakby świeże,

      Nie starły się aż dotąd jak pieczęć sromoty!…

      – »Uciekaj!« – któś mi szepnął, ujrzałem, że zginę,

      Bo strzelcy obces30 do mnie – ja z toporem w dłoni

      Poleciałem do lasu, skryłem się w gęstwinę,

      Ho! w lesie osocznika nie każdy dogoni!

      Ukryłem się przed ludźmi, zginąłem bez wieści,

      Żaden mię nie dośledził całe lat trzydzieści,

      Aż dzisiaj dobrowolnie z kryjówki wychodzę.

      Bo fraszka sądy ludzkie – tam w piersiach głęboko

      Gorszy sąd… gdzie sumienie władzę rozpostarło!

      Ząb za ząb trzeba oddać, a oko za oko,

      Skowajcie mię w łańcuchy, osądźcie na gardło31,

      Lecz póki kat nadejdzie – poważni sędziowie,

      Raczcie jeszcze posłuchać, radzi czy nieradzi! —

      Jam człowiek nieuczony, roił czasem w głowie,

      Że pokuta i praca moją winę zgładzi.

      Otoż, jam pokutował jak duch tajemniczy,

      Co jęczy w suchej wierzbie i wzdycha do nieba;

      Pracowałem ze łzami, jadłem chleb goryczy,

      Gdzie tam chleb?! co ja dałbym za kawałek chleba!

      Bo co to kawał chleba w rodzinnym zakątku…

      Co to chata! spokojność! i chleb na wieczerzę?!

      Bez chleba człek zapomniał, że jeszcze nie źwierzę,

      Lecz słuchajcie mię pany, słuchajcie z początku».

      VI

      «Darłem się przez gęstwinę, zmykając pogoni:

      Czy wiatr w zlodowaciałe gałęzie zadzwoni,

      Czy śnieg skrzypnie pod nogą, czy zawadzę o co,

      Czy puszczyki na dębach w skrzydła załopocą,

      Mnie się widzi tuż pogoń – pod piersią zdrętwiałą

      Sam w sobie niosłem pogoń, bo sumienie gnało.

      Gnała jakaś obawa, jakaś myśl źwierzęca,

      A tutaj wiatr ze śniegiem w gęstwinach się skręca,

      Zawiewa moje ślady – choć odzieżaСкачать книгу


<p>19</p>

bujny – tu: duży, rozrośnięty. [przypis edytorski]

<p>20</p>

połatka – siedzenie urządzone dla myśliwych w formie ławy (półeczki) między drzewami, służące do zaczajania się na zwierzę (dzika, niedźwiedzia) przywabionego jedzeniem zostawionym na przynętę. [przypis edytorski]

<p>21</p>

tymf a. tynf – pol. moneta srebrna; od nazwiska Andrzej Tymfa (właśc. Andreas Tümpe), żyjącego w XVII w., mincerza i zarządcy mennic koronnych za panowania Jana Kazimierza. [przypis edytorski]

<p>22</p>

gracko – zgrabnie. [przypis edytorski]

<p>23</p>

plecionka kozacka – nahaj, bicz. [przypis edytorski]

<p>24</p>

ze swojemi syny – dziś popr.: ze swoimi synami. [przypis edytorski]

<p>25</p>

brać się – zaczynać; zabierać się za coś. [przypis edytorski]

<p>26</p>

harap – bicz z krótkim trzonkiem i długim plecionym rzemieniem, używany głównie na psy myśliwskie. [przypis edytorski]

<p>27</p>

swor – tu: ćwiek (sworzeń). [przypis edytorski]

<p>28</p>

zamaszny – dziś popr.: zamaszysty. [przypis edytorski]

<p>29</p>

siermięga – strój chłopski z samodzielnie tkanego płótna. [przypis edytorski]

<p>30</p>

obces – tu: gwałtownie, natarczywie; dziś: obcesem. [przypis edytorski]

<p>31</p>

na gardło osądzić – skazać na śmierć. [przypis edytorski]