Schwytać szczęście. Dorota Milli
Читать онлайн книгу.porażek.
– Nie powiem, że wiedziałam, ale bardzo ci kibicowałam i nadal trzymam kciuki.
– Dziękuję, Liwio. Wiesz, bursztyn jest oznaką optymizmu, może jednak uda się schwytać szczęście? – wypowiedziała na głos to, co szeptała po cichu jak mantrę, nabierając nadziei, że właśnie tak będzie.
***
Zapadł mrok, gdy Hana z dwójką nowo poznanych współpracowników opuściła nowe miejsce pracy i skierowała się do najbliższej kawiarni. Poczuła się jak kiedyś na studiach, gdy z koleżankami miały do wykonania pracę zaliczeniową, nie chodziło o rywalizację, ale o zjednoczenie sił.
Nabrzeżem mijali przycumowane jednostki, zasłuchani w szum miasta i tłok głosów. Na żaglowcu rozbłysły światełka, niebo pokryło się gwiazdami, które co kilka chwil przysłaniały woale pary. W odcieniach zmierzchu uwagę przykuwało koło widokowe z tysiącem światełek. Obracało się zwolnionym tempie, nadając okolicy magii. Hana pokochała Gdynię określaną miastem morza i marzeń. Marzyła, by spełniło jej najskrytsze pragnienia.
Przeszli skwer Kościuszki i ulicę Jana Pawła, po czym weszli do karczmy i szybko znaleźli wolny boks z drewnianymi stołami i ławami. Hana chciała poznać Maję, która wydawała się wyciszona i skromna. Bartosz nie wykazywał zainteresowania, wciąż niespokojnie zerkając w stronę drzwi. Hana zamówiła każdemu taki sam koktajl z alkoholem, widząc, że oboje czują się zagubieni.
– Co powiecie o szefowej?
– Wydaje się miła – odrzekła Maja, poprawiając włosy.
Bartek tylko wzruszył ramionami.
– I chyba jest z wyższych sfer… Dlaczego nie chce, żebyśmy nikomu nie wspomniały o naszej pracy? – Hana potrzebowała informacji, Loretta rozbudziła jej ciekawość.
Bartek pokręcił głową i zajął się koktajlem.
– Może to przez tego mężczyznę, jej męża… – Maja zawahała się, ale nie dała długo się prosić. – W czasie mojej rozmowy o pracę do biura wpadł mężczyzna z awanturą. Szefowa kazała trzymać mu się swojej granicy i powiedziała, że nie da się przegonić jak starą miotłę. Była bardzo wzburzona. Zabroniła mu przychodzić.
– Nie wygląda to najlepiej, tym bardziej że to nowa firma i nie wiadomo, czy przetrwamy. – Hana poczuła niepokój, ale odpędziła smutki. Musiała tylko poczekać, zanim w Gdańsku zwolni się miejsce. Nie miała wątpliwości, że czeka właśnie na nią.
– Ta praca to mój ratunek, Hano. Nigdzie indziej nie miałam szansy się dostać. – Maja napiła się, a z każdym łykiem nabierała odwagi do zwierzeń.
Hana przyjrzała się dziewczynie, były mniej więcej w tym samym wieku, choć tamta wyglądała jak ona sama przed przemianą. Niewiele uwagi poświęcała wyglądowi.
– Gdzie pracowałaś wcześniej?
– W domu z dziećmi. Mieszkam z mamą w małym dwupokojowym mieszkaniu. Żyjemy z niskiej emerytury mamy i z zasiłków. Mam zawodowe wykształcenie, przez pewien czas po szkole pracowałam w szwalni, ale ją zamknęli. Udało mi się zatrudnić w małym zakładzie krawieckim, ale gdy na świat przyszło pierwsze dziecko, odeszłam. Mam dwójkę, mąż mnie zostawił. Teraz muszę iść do pracy, próbowałam na kasie w supermarkecie, ale z liczbami mi nie idzie. Łatwo mnie oszukać.
– To jesteśmy podobne, też łatwo mnie oszukać.
– Ty pięknie wyglądasz, Hano, i wszędzie znajdziesz pracę.
– To dzieło Loretty, a raczej Gustawa, jej przyjaciela fryzjera. Gdy przyszłam na rozmowę o pracę, wyglądałam gorzej od ciebie – pocieszała z uśmiechem.
– Masz towarzyszyć szefowej w rozmowach z klientami, nic dziwnego, że o ciebie zadbała. Jakby mi to zaproponowała, też bym skorzystała.
Obie się zaśmiały, a Bartek nie odezwał się słowem.
– Mąż nie płaci ci alimentów?
– Teściowa przynosi mi od niego pieniądze. To nie są regularne wpłaty… – rzuciła zawstydzona. – Chodzi o to, że nie wiem, gdzie on jest, ona też, przynajmniej tak mnie zapewniała. Pewnego dnia po prostu nie przyszedł po pracy do domu. Nie mam z nim kontaktu, wciąż czekam na jego powrót.
– Zaginął?
– Od jego mamy wiem, że nic mu nie jest. Znudziło mu się bycie ojcem, troszczenie się o nas. Wypisał się.
– Przykro mi, Maju. – Hana nie wspomniała o swoich problemach przy Mai, nie były tak znaczące. – Powinnaś coś z tym zrobić, bo ile będziesz czekać?
– Niedługo minie rok. Miałam nadzieję, że zatęskni, ale chyba się oszukiwałam. Wystarczy – urwała, chcąc zmienić temat. – Dziś powinniśmy cieszyć się nową pracą. Może uda mi się w niej utrzymać.
– Wznieśmy toast za powodzenie. Bartek przyłączysz się?
– Ja też mam… potrzebuję pracy – wydusił speszony i szybko dokończył napój. – Przepraszam, muszę już iść.
– Do jutra – zawołała za nim Hana. A potem powiedziała do Mai: – Jest chyba bardzo wstydliwy.
– Przy mnie nie zamienił słowa. – Maja wzruszyła ramionami.
– Rozruszamy go. – Hana zaśmiała się, wierząc, że tak się stanie. – Ciekawe, co jutro nas czeka?
– Loretta przestrzegała mnie, że nasi klienci nie są typowi, że powinnam stawiać na oryginalność. Musiałam zdać test i coś uszyć. Dała mi wybór, miałam tylko ją zaskoczyć.
– Co to było? Co uszyłaś?
– Myślałam przez całą noc, nie mogłam zasnąć. Musiało być coś odważnego, wyjątkowego, nawet jak dla mnie. Rano się zdecydowałam. Bałam się, że zawalę. – Maja na nowo przeżywała stresujący moment. – Odetchnęłam, widząc uśmiech szefowej. Spodobało jej się. Nie sądziłam, że to potrafię.
– Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.
– Przepraszam, to był abażur z różowego materiału, plisowany, z wieloma cykoriami i kamieniami. Nie był przesadnie ozdobiony, ale delikatny i z klasą. Gdy rozpaliłam światło, zabłysnął, dając ciepłą poświatę. Szefowa zaniosła go do swojego biura.
– Będę musiała do niego zajrzeć, by się przekonać. – Zasłuchała się w opowieść Mai, która zaczęła mówić o swoich dzieciach. Pokazała zdjęcia z dwójką uśmiechniętych maluchów o jasnych włosach. Wyglądali na szczęśliwych i radosnych, aż trudno uwierzyć, że ojciec z nich zrezygnował. Hana nie znajdywała żadnego wytłumaczenia dla takiego człowieka.
Pożegnała się z Mają, jak z przyjaciółką, nie mogąc doczekać się wspólnej pracy i kolejnych opowieści. Hana przeczuwała, że gdy podzieli się z nią swoją smutną historią, zostanie zrozumiana i dostanie wsparcie, którym ciepła z natury Maja na pewno ją obdarzy.
Wracała na przynależny do wieżowca parking, gdzie zostawiła samochód. W domu czekało ją rozpakowanie toreb i mentalne przygotowanie się do pracy. Nie wiedziała, co ją czeka, musiała – tak jak w ostatnich dniach – zadać się na los.
Dźwięk telefonu wyrwał ją z przemyśleń, a zastrzeżony numer ją zaskoczył. Pomyślała, że to Grzegorz, może jednak chciał się wytłumaczyć.
– Słucham?
– Dobry wieczór.
– To pan? Poznaję po tym metalicznym pogłosie. Gdzie pan właściwie jest, w hali?
– Ja zadaję pytania, bo to pani potrzebuje pomocy, czy tak?
– Nie