Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
Читать онлайн книгу.kocura łomotało tak głośno, że ledwie mógł zrozumieć słowa towarzyszy. Drżąc, wyjrzał poza krawędź klifu. Na dole woda huczała i kotłowała się między ścianami z litej skały, podobna do wściekłych burzowych chmur. To miejsce wyglądało jak rozorane przez monstrualny pazur w celu stworzenia kanału w poprzek wrzosowiska. Czy to właśnie tam Piaszczysty Kolec pomagał kopać tunele?
– Trzymaj się z dala od krawędzi urwiska – ostrzegła mentorka. – Gdy spadnie deszcz, będzie tu bardzo ślisko.
Wycofał się, wciąż z bijącym głośno sercem.
Żytnia Łapa szturchnęła go lekko nosem w łopatkę.
– Powinnam była cię ostrzec – szepnęła. – Zapomniałam, że jeszcze nie widziałeś rozpadliny.
Gdzieś w oddali, w dół rzeki i za krawędzią przepaści, dało się słyszeć głośne szczekanie.
Sierść zaniepokojonego Wysokiej Łapy zafalowała.
– Czy to pies?
Młoda kotka zastrzygła uszami.
– Bez obaw, jest na terytorium Klanu Rzeki, więc to nie nasz problem.
– Chodź. – Skowroni Plusk skinęła głową na uczennicę. – Sprawdzimy linię graniczną. Jeśli ten pies kręci się gdzieś w pobliżu, Wrzosowa Gwiazda będzie chciała o tym wiedzieć.
Żytnia Łapa wyciągnęła szyję i zaczęła badać powietrze.
– Towarzyszy mu Dwunożny.
– Bardzo niemądry Dwunożny. – Jej mentorka ruszyła w dół, wzdłuż krawędzi rozpadliny, w kierunku lasu. – Któż chciałby towarzystwa psa? Paskudne śliniące się bestie.
– Dwunożni są zawsze niemądrzy! – skomentowała Żytnia Łapa, ruszając za nią.
Gdy zniknęły, Wysoka Łapa odwrócił się do mentorki.
– Czy na wrzosowiskach jest dużo psów?
Świtająca Pręga rozglądała się przez chwilę.
– Chodzą z Dwunożnymi, zawsze jeden albo dwa naraz.
– A zbliżają się do jaru? – chciał wiedzieć kocur. Widział jedynie owce zapuszczające się w pobliże obozu.
– Nie mają na to szans. Zawsze narobią tyle hałasu, że zdążymy wysłać patrol, który je odciągnie – oznajmiła kotka. Nie brzmiała na zmartwioną. – A ich zęby to nic w porównaniu z pazurami wojowników. – Skinęła nosem w kierunku rozpadliny. – Zauważyłeś, gdzie ziemia staje się płaska i podmokła?
Zmrużył oczy, bo zza chmur właśnie wyjrzało słońce. Dalej, za skrajem wrzosowiska, rzeka opuszczała rozpadlinę. Tam poszerzała się i zwalniała bieg, ciągnąc się między nisko położonymi łąkami.
– To terytorium Klanu Rzeki. – Wskazała lasek po przeciwnej stronie srebrzystej wody. – A tam, pod tymi drzewami, śpi i poluje Klan Pioruna.
Wysoka Łapa zastanawiał się, jak to musi być pozostawać odciętym od nieba. Czy Klan Pioruna nie tęsknił za ciepłem słońca na futerku i wiatrem w uszach? Oni mieli więcej wspólnego z podkopkami niż wrzosowymi sprinterami!
Świtająca Pręga oddaliła się od rozpadliny i przemierzyła stok, podążając wzdłuż grani zwieńczonej wrzosem, wygiętej niczym niekończący się ogon, owinięty opiekuńczo wokół wrzosowiska. Nim zatrzymali się na szczycie ostrogi nad uskokiem, kocura bolały już łapy. Poniżej trawiasty stok wiódł ku gęstej linii drzew.
– Oto droga ku Czterem Drzewom – oznajmiła mentorka.
Wysoka Łapa przypatrywał się ciemnozielonej kopule z liści drżących na wietrze.
– A gdzie znajduje się Wielka Skała?
Próbował dostrzec między gałęziami choćby kawałek ogromnego głazu, o którym opowiadali członkowie klanu po powrotach ze zgromadzeń.
Kotka machnęła ogonem.
– Stąd jest niewidoczna, ale wkrótce ją zobaczysz.
Serce kocura zadrżało. Zapomniał, że skoro jest teraz uczniem, będzie mógł uczestniczyć w zgromadzeniach. Czując z podekscytowania swędzenie w łapach, podążał za Świtającą Pręgą, gdy oprowadzała go po skraju wrzosowiska.
– A tam znajduje się terytorium Klanu Cienia – oznajmiła, gdy ją dogonił.
Podążył za jej spojrzeniem ku grupce sosen, które zdominowały krajobraz, zastępując jaśniejsze drzewa typowe dla terenu Klanu Pioruna. Goły szary pas oddzielał drzewa iglaste od reszty lasu, tworząc ścieżkę przypominającą rzekę, która przecinała okolicę. Odległy ryk zawibrował we włoskach ucha kocura. Dostrzegł niewielkie kształty poruszające się wzdłuż tego pasa, błyszczące niczym krople wody w słońcu.
– Czy to Droga Grzmotu?
– Tak – miauknęła mentorka. – Nauczysz się ją przekraczać, gdy będziesz chodził ku Wysokim Skałom.
Mówiła o wyprawie do Księżycowego Kamienia, gdzie koty dzieliły się językami z Klanem Gwiazdy. Sierść Wysokiej Łapy zafalowała i aż zakręciło mu się w głowie z wrażenia. Dopiero po chwili poczuł, że stoi na pewnych łapach.
Teren piął się i już wkrótce znów wędrowali przez gęste janowce.
– Oto Wysokie Wrzosowisko – wyjaśniła Świtająca Pręga. – Zbliżamy się do krawędzi terytorium klanu.
Krawędzi terytorium klanu? Wysoka Łapa stanął na tylnych nogach, próbując coś dostrzec. Jednakże trawiasty obszar przed nimi ustępował ziemi zrytej przez owce, a dalej widok blokował nieprzebrany kolcolist.
– Już wkrótce zobaczysz. – Mentorka skręciła w stronę króliczego traktu osłoniętego przez wrzosy.
Uczeń podążył za nią, czując nieprzyjemne łaskotanie roślin na ciele. Powietrze było duszne i parne. Wyobraź sobie, o ile gorszy byłby tunel – upomniał się w myślach. Wziął głęboki wdech i skupił wzrok na złocistym ogonie kotki, kołyszącym się przed nim.
Raptem poczuł wiatr na wąsach; gąszcz przeszedł w trawiasty pagórek. Na widok krótkiej trawy czesanej przez podmuchy Wysoka Łapa zamrugał z ulgą. Znów mógł oddychać! W dole widział Drogę Grzmotu, bladą i płaską, mocno odcinającą się od reszty krajobrazu. Teraz znajdowali się bliżej niej i uczeń sprinterki wzdrygnął się, gdy pomknął nią potwór, rycząc głośniej niż wichura. Po drugiej stronie kwadraty trawy oddzielone wąskimi liniami krzewów otaczały skupisko ciemnoszarych gwiazd Dwunożnych. Dalej zaś nieruchome wysokie klify stanowiły pierwszą linię szeregu wysokich, postrzępionych szczytów.
– Czy to są Wysokie Skały? – wyszeptał uczeń ze wzrokiem utkwionym w horyzont.
– Wysokie Skały to same klify – powiedziała Świtająca Pręga, zatrzymując się obok i kładąc uszy. – Wyprawisz się tam pewnego dnia, kiedy odwiedzisz Usta Matki i dotkniesz Księżycowego Kamienia.
Wysoka Łapa stał z rozwianym futrem i drżał. Każdy uczeń Klanu Wiatru dzielił się językami z Klanem Gwiazdy przy Księżycowym Kamieniu przed otrzymaniem imienia wojownika. Kocur przestąpił z łapy na łapę, starając się nie myśleć o ich bólu spowodowanym długą przechadzką wokół terytorium. Jak niby miał dotrzeć aż do Wysokich Skał?
– Uwaga! – dało się słyszeć spomiędzy wrzosów gdzieś z tyłu. – Błotna dziura! – dodał głos, w którym słychać było niepokój.
Uczeń podskoczył i odwrócił się w miejscu, by przepatrzeć roślinność dookoła.
– Co to było?
Jego mentorka popędziła ku króliczej norze na wpół skrytej