Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick
Читать онлайн книгу.Ale co?
– Zaufasz mi?
– Nie.
Uśmiechnął się szeroko.
– Co masz do stracenia?
– Życie, reputację, rozum?
Daniel zaśmiał się głośno.
– To wszystko? No chodź. Odstawię cię do akademika w jednym kawałku. Natomiast nie ręczę za reputację, skoro będziesz widziana w moim towarzystwie.
Lisanne westchnęła dramatycznie.
– Będę więc musiała żyć ze zszarganą reputacją.
Pół godziny później gapiła się przed siebie z szeroko rozdziawionymi ustami i walającą się gdzieś na ziemi szczęką.
Poważnie? Zabrał ją na automaty?!
– Ile ty masz lat, trzynaście? – zapytała ze szczerym niedowierzaniem.
– Nie, maleńka, jestem stuprocentowym dorosłym facetem – odparł z drwiącym uśmieszkiem i puścił do niej oczko. – Mam ci to udowodnić?
Lisanne skrzyżowała ręce na piersi i próbowała zachować surową pozę.
Daniel tylko śmiał się gromko.
– No chodź! Będzie super. Zjemy chipsy, napijemy się coli, trochę postrzelamy. Sama radość!
Złapał ją za rękę i wciągnął do środka. Jego entuzjazm okazał się zaraźliwy – zachowywał się jak mały chłopczyk z promieniejącymi oczami. Lisanne musiała przyznać, że spodobała jej się ta rozbrykana strona jego osobowości. Przez większość czasu był przecież taki poważny.
Rozmienił dziesięć dolarów na żetony i wręczył jej garstkę.
– Taa, na pewno. Popatrzę sobie, jak ty grasz.
Ruszył z uśmiechem do automatu o nazwie MotorStorm Apocalypse.
– Ta jest zajebista!
Grał w najróżniejsze gry przez niemal godzinę. Zachowywał się jak nadpobudliwy dzieciak, co szczerze rozbawiło Lisanne; przypominał jej brata. Za każdym razem, gdy wygrywał lub solidnie punktował, odwracał się do niej i uśmiechał od ucha do ucha. Namówił ją nawet na przejażdżkę w Project Gotham Racing, po czym dał jej popalić na wszystkich czterech miejskich torach.
Lisanne nie chciała stanąć do rewanżu i oddaliła się w poszukiwaniu obiecanych chipsów i coli z dziesięciodolarowym banknotem w dłoni, który – na skutek nalegań Daniela – wyjęła z jego portfela. Następnie zasiedli na plastikowych krzesłach i obserwowali, jak grupa gimnazjalistów ściga się w Ridge Racer.
Lisanne musiała przyznać, że nieco wbrew sobie świetnie się bawi. Niepokoiło ją tylko, że z taką łatwością zapomina o głuchocie Daniela. Kilka razy odezwała się do niego, gdy stał odwrócony plecami, i dopiero po chwili przypominała sobie, że musi klepnąć go w ramię.
Teraz doskonale już wiedziała, dlaczego wielu ludzi uważa go za gbura czy chłopaka ignorującego wszystkich dookoła. Po części rozumiała, dlaczego nie chce, żeby inni wiedzieli o jego problemie, ale z drugiej strony nie do końca pojmowała, dlaczego woli uchodzić za palanta. Przypomniała sobie o powiedzeniu, które wpajała jej mama: zanim ocenisz innego człowieka, musisz najpierw przejść kilometr w jego butach.
Westchnęła, zdawszy sobie sprawę, ile jeszcze musi nauczyć się o życiu.
W pewnym momencie zauważyła, że robi się późno, a przecież obiecała Kirsty, że wyjdą gdzieś razem tego wieczoru. Ogromna część niej pragnęła zostać dłużej z Danielem, ale obietnica to obietnica.
Zaproponował, że odwiezie ją do akademika, i z wdzięcznością przyjęła ofertę.
Lecz gdy schodziła z motocykla, na jego twarzy malował się niepokój.
– Hej, Lisanne, nie powiesz nikomu, prawda?
– Nie, przyrzekam. Tak jak powiedziałam, to nie moja tajemnica – zapewniła go.
Dostrzegła, że odczuł ulgę.
– Powinniśmy chyba wyznaczyć nowy termin pracy nad projektem – przypomniała.
– Racja. Daj telefon, wpiszę ci mój numer.
Lisanne bez słowa wręczyła komórkę najgorętszemu chłopakowi na całym kampusie, starając się powstrzymać uśmiech, gdy wstukiwał numer do jej listy kontaktów.
– Tylko przypisz mi jakiś fajny dzwonek, okej? – powiedział z wesołością w oczach.
– Może dostaniesz Celine Dion, nigdy nie wiadomo – odparła.
Przez oblicze Danielu przemknęło niedowierzanie, a po chwili odchylił głowę i głośno się zaśmiał.
– Niezłe z ciebie ziółko, lubię to.
Po chwili dosiadł swojego motocykla i odjechał w kierunku ciemniejącego nieba.
Gdy rozanielona Lisanne biegła do swojego pokoju, jego ostatnie słowa wciąż pobrzmiewały jej w uszach.
Lubi mnie!
Zanim zdążyła wetknąć klucz do dziurki, drzwi szeroko się otwarły i Kirsty wciągnęła ją do środka.
– Tylko mi nie mów, że uczyłaś się przez pięć godzin z Panem Wysokim Czarnowłosym i Przepysznie Niebezpiecznym! – krzyknęła.
Lisanne zaśmiała się nerwowo.
– Tak jakby. Trochę się pouczyliśmy… – Bardzo krótką chwilę, dorzuciła w myślach. – Potem trochę posiedzieliśmy. Tyle.
– Och, proszę cię! Czyli co, to jakby randka? Pocałował cię? Języczki poszły w ruch? Opowiadaj!
ROZDZIAŁ 4
Niedziela ciągnęła się nieznośnie.
Lisanne siedziała w pokoju, zmagając się z morzem zaległego materiału, którym profesorowie uznali za stosowne zalać ją już w pierwszych dwóch tygodniach studiów.
Nawet Kirsty się przejęła i tkwiła przy biurku ze wzrokiem wpatrzonym w laptopa.
Lisanne przynajmniej miała w perspektywie próbę z Royem oraz resztą chłopaków z 32° North. Roy zaoferował nawet, że po nią podjedzie. Zastanowiła się nad tą propozycją, ale uznała, że wizyta dwóch groźnie wyglądających wytatuowanych facetów pod drzwiami jej akademika w jednym tygodniu mogłaby zaszkodzić nie tylko jej reputacji.
– Jeżeli zejdzie ci do późna, to zadzwoń i po ciebie przyjadę – zaproponowała uprzejmie Kirsty. – O której chcesz, byle nie po północy. Jeżeli próby trwałyby aż tak długo, to jutro pewnie w ogóle nie mogłabyś mówić!
Lisanne podziękowała z wdzięcznością i ruszyła na przystanek autobusowy.
Pukała do drzwi klubu dobre trzy minuty, zanim Roy w końcu otworzył.
– Przepraszam, dziecinko. Nie słyszałem cię. Mike podkręcił wzmacniacz na jedenastkę.
Zaśmiał się z własnego żartu. Lisanne odpowiedziała uśmiechem, a chwilę później znalazła się w jego miażdżącym żebra uścisku.
– Rozgrzejemy się kilkoma kawałkami Etty James, zanim przejdziemy do nowego materiału. Zawsze dobrze wpleść kilka klasyków, żeby rozkręcić publikę. Znasz Something’s Got A Hold On Me?
– Jasne, Christina Aguilera skowerowała to kilka lat temu, prawda?
Roy zmarszczył brwi.
– Taa, ale to wersja oryginalna jest fenomenalna. Hej, zrymowało się.
– Możemy spróbować Dirrty?
Roy