Nigdy nie pozwolę ci odejść. Katy Regnery
Читать онлайн книгу.być ci przykro. Wczoraj wypowiedziałaś jego imię, kiedy spałaś – warknął. Jego oczy były wąskie, a palce wbijały się w jej ciało. – Kto to, kurwa, jest?
Nigdy, ani razu w ciągu całego roku, kiedy z nim była, nie przydarzyła jej się taka sytuacja. Nie wypowiedziała imienia Holdena na głos od czasu, gdy szlochała na werandzie Caleba Fostera siedem lat temu. Zakopała to ukochane imię tak głęboko, że jej usta wiedziały, że jest słowem tabu, nawet kiedy była nieprzytomna. To ta wyprawa musiała sprawić, że wczoraj w nocy wypłynęło na powierzchnię. Zasypiała, rozmyślając o przytulających ją chudych ramionach, jego ustach przyciśniętych do jej włosów, palcach dotykających inicjałów wyrytych w ścianie. Holden. Jego imię było dla niej święte, a usłyszenie go z ust Jonaha było niczym bluźnierstwo. Jak profanacja.
Serce zaczęło jej walić w całkiem inny sposób niż zwykle – rozpoznała od razu to uczucie, o którym zdążyła już zapomnieć: furia. Narastała w niej, bulgocząc i wylewając się, jak lawa w środku wulkanu, czekająca na erupcję. Zdała sobie sprawę z czegoś jeszcze: właśnie teraz, w tym momencie, żadna jej cząstka nie bała się Jonaha.
Kto to, kurwa, jest?
– Nikt – odpowiedziała ostrzegawczym tonem, gdy odsuwała się od twarzy Jonaha. – Musi kimś być. Nigdy nie wypowiadasz mojego imienia we śnie. – Jego palce zacisnęły się na jej biodrze. Mówił drwiącym tonem. – Powiedz mi, kto to ten… Holden.
Jej złość przybierała na sile, gdy patrzyła na Jonaha ze śmiałą, nieustraszoną wściekłością, której nigdy wcześniej nie doświadczył.
U-u-uspokój się, Gris. U-u-uspokój się.
– Przestań wymawiać jego imię – warknęła, sięgając do jego nadgarstków i odpychając go z zadziwiającą siłą. Odsunęła się, żeby go nie dotykać, odwróciła na plecy i zaczęła gapić się w sufit.
Jonah parsknął, kompletnie zaskoczony.
– No proszę, proszę. Mały, słodki lizus chowa pazury pod tą warstwą mięciutkiego futerka. – Rozłożył jej nogi, złapał za brodę i zmusił ją, by na niego spojrzała. – Myślisz, że możesz nie odpowiadać na moje pytania? Przestanę, kiedy będę, kurwa, chciał, szmato. Holden… Holden… Holden… Kim on jest? Pieprzysz się z nim?
Widziała biel przed oczami. Wszędzie. Tam, gdzie przed chwilą widniała twarz Jonaha. Biała, dzika, brutalna wściekłość. Miała gdzieś to, że ją krzywdził, bił, pieprzył i wykorzystywał. Miała swoją granicę. Jedną. A Jonah właśnie ją przekroczył.
Przestań wymawiać jego imię!
Trzymając ręce na kołdrze i opierając głowę tak mocno, jak tylko się da o miękką poduszkę, użyła szyi niczym procy. Wystrzeliła do pozycji siedzącej i nabiła nos Jonaha na swoje czoło. Kiedy jęknął z bólu, wyrwała spod niego swoje ciało i zeszła z łóżka. Stała nad nim z rękami na biodrach, spoglądając, jak trzyma krwawiący nos dłońmi.
– Co ty odpierdalasz, Zelda?! – Pochylił twarz nad kolanami, a krople krwi skapywały na jego białe, nylonowe szorty do ćwiczeń. – Odjebało ci?
– Poprosiłam grzecznie – odparła przez zaciśnięte zęby, po czym otworzyła drzwi, wyszła z sypialni i skierowała się do największego pokoju. Stała przez chwilę na środku pomieszczenia i próbowała złapać oddech.
– Hej, Zel – zagaiła Tina z aneksu kuchennego. – Robię mojito… Chcesz?
Griselda poszła do kuchni, złapała otwartą butelkę rumu i podniosła ją do ust. Piła łapczywie przez kilka sekund, aż wreszcie odsunęła ją od ust i odstawiła z hukiem na blacie. Wycierając twarz dłonią, potrząsnęła głową.
– Nie, dzięki.
Podeszła do drzwi, otworzyła je, a następnie zamknęła za sobą z trzaskiem.
Drzwi trzasnęły. Usłyszała, jak przesuwa się zasuwka. Jej ramiona opadły z ulgą, ponieważ dźwięk zasuwki oznaczał bezpieczeństwo… chociaż na chwilę. Oznaczało to, że była w piwnicy sama z Holdenem, przy odrobinie szczęścia aż do rana.
Przesunęła panel na bok i przeczołgała się po podłodze. W kącie pokoju, dzięki przyćmionemu światłu księżyca przebijającemu się przez mały otwór przy drzwiach, mogła dostrzec tuż przy ławeczce z narzędziami jego skuloną postać.
– Holden – odezwała się, drżąc, kiedy przed nim klękała, obejmując jego policzki. –Masz spuchnięte oko. Dlaczego to robisz? Dlaczego? Nigdy więcej tego nie rób. Nigdy.
– N-n-nie cierpię, kiedy nazywa cię R-R-Ruth. N-n-nie jesteś zła. N-n-nie jesteś! – wyszeptał w pośpiechu, wyrywając głowę z jej uścisku i pozwalając na to, by opadła do przodu. Widziała w jego oczach błyszczące łzy. Odkąd skończył trzynaście lat, czuł się niekomfortowo, gdy widziała, że płacze, więc nie podnosiła na siłę jego głowy do góry, by na nią spojrzał. Trzymał ją opuszczoną, a kolana kurczowo przyciągnął do klatki piersiowej.
– N-n-nie patrz na to. Nie cierpisz krwi.
Usiadła obok niego, naprzeciwko kamiennej ściany, pod stołem, nogi miała wyprostowane, a jej biodra dotykały jego.
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Już ci mówiłem – odpowiedział, z głową wciąż spoczywającą na kolanach, które tłumiły jego głos. – To, to n-n-nie jest twoje imię.
Griselda i Holden w całość złożyli historię młodszej siostry i brata mężczyzny, który ich porwał: bliźniaków – Ruth i Setha. Dowiedzieli się, że rodzeństwo miało romans. Ruth stała się „skalaną kusicielką”, a Seth „słaby na cielesne pokusy”. Z tego, co wiedzieli, mężczyzna porwał Holdena i Griseldę, ponieważ myślał, że są jego zaginionym rodzeństwem i był zdeterminowany, by ich naprawić… tym razem na dobre.
„Tym razem”, gdyż – czytając między wierszami z jego krzyków, które były nieprzewidywalne, ale częste – Griselda była prawie pewna, że mężczyzna zabił Ruth i Setha za ich grzechy. Oboje obawiali się, że pewnego dnia zdecyduje się odegrać tę część opowieści i zabije również ich.
Holden spojrzał na nią z twarzą pokrytą wyżłobionymi na jego brudnej skórze przez łzy rowkami.
– O-o-on jest szalony.
– Nie przeszkadza mi to, Holden – rzekła, kładąc głowę na jego ramieniu, z ulgą odczuwając lekki ucisk, gdy położył policzek na jej włosach. – Nie obchodzi mnie to, że nazywa mnie Ruth.
– Mi przeszkadza. Nie jesteś R-R-Ruth. Nie jesteś s-s-skalana. Jesteś p-p-piękna – zamilkł na dłuższą chwilę, zanim usiadł prosto i odwrócił się do niej. Miał pomarszczone brwi i zaciśnięte usta. – Któregoś dnia n-n-nas z-z-zabije, tak jak ich.
– Nie pozwolę na to – wyszeptała zawzięcie. – Obiecuję ci. Znajdę sposób, żeby nas stąd wydostać.
Dotknęła jego włosów szczęśliwa, że jej na to pozwolił.
– Ale musisz przestać pyskować. Musisz przestać walczyć – pociągnęła nosem. – Jest o wiele większy i silniejszy od ciebie. Zniszczy cię.
Holden odwrócił się do niej, skrzywił się, a jego usta zacisnęły się. Z nosa ciekły mu smarki, mieszając się z krwią.
– Zapytaj, czy jestem c-c-cały albo z-z-załamany, G-G-Griselda. No, proszę! Zapytaj. Zapytaj! –