Krawędź wieczności. Ken Follett

Читать онлайн книгу.

Krawędź wieczności - Ken Follett


Скачать книгу
co miał na myśli. Biali nie rozumieli, co to takiego „włóczęgostwo”. Jakoś im umknęło, że w Alabamie aż do 1927 roku zsyłano Murzynów na przymusowe roboty. Jeśli zaczynała o tym mówić, przez chwilę robili smutne miny, a potem odwracali głowy i wiedziała, że w ich pojęciu przesadza. Czarni opowiadający o uprzedzeniach zanudzali białych tak jak chorzy, którzy wyliczają objawy swoich schorzeń.

      Ucieszyła się niezmiernie, kiedy znów spotkała George’a. Chętnie odszukałaby go od razu po przybyciu do Waszyngtonu, ale skromna dziewczyna nie ugania się za mężczyzną bez względu na to, jak bardzo jest czarujący. Poza tym nie wiedziała, co mu powiedzieć. George podobał jej się bardziej niż jakikolwiek inny facet od czasu, gdy przed dwoma laty zerwała z Frankiem Bakerem. Wyszłaby za Franka, gdyby ją poprosił, ale on zaproponował seks bez małżeństwa, ona zaś tę ofertę odrzuciła. Kiedy George odprowadził ją do pracy, była pewna, że zaprosi ją na randkę, i poczuła rozczarowanie, gdy tego nie zrobił.

      Zajmowała mieszkanie z dwiema czarnymi dziewczętami, lecz niewiele ją z nimi łączyło. Obie były sekretarkami i interesowały się głównie modą i kinem.

      Maria przywykła do swojej wyjątkowości. W college’u nie studiowało wiele czarnoskórych kobiet, a na studiach prawniczych była tylko ona. Teraz jako jedyna czarna kobieta pracowała w Białym Domu, jeśli nie liczyć sprzątaczek i kucharek. Nie narzekała, bo wszyscy traktowali ją życzliwie. Jednak czuła się osamotniona.

      Na drugi dzień po tym, jak spotkała George’a, uważnie czytała przemówienie wygłoszone przez Fidela Castro, wyszukując cenne okruchy, które biuro prasowe mogłoby wykorzystać, kiedy nagle zadzwonił telefon i ktoś powiedział:

      – Może poszlibyśmy popływać?

      Mężczyzna mówił ze znajomym bostońskim akcentem, lecz w pierwszej chwili nie zdołała go rozpoznać.

      – Z kim rozmawiam?

      – Z Dave’em.

      To był Dave Powers, osobisty doradca prezydenta, określany czasem mianem jego najlepszego przyjaciela. Maria rozmawiała z nim dwa lub trzy razy. Był miły i życzliwy tak jak większość personelu Białego Domu.

      Jego telefon zaskoczył Marię.

      – Ale gdzie? – spytała.

      Dave się roześmiał.

      – Tu, w Białym Domu, naturalnie.

      Przypomniała sobie, że w zachodniej galerii między Białym Domem a Zachodnim Skrzydłem jest basen. Nigdy go nie widziała, pamiętała jednak, że został zbudowany dla prezydenta Roosevelta. Słyszała, że prezydent Kennedy lubi sobie popływać przynajmniej raz dziennie, ponieważ woda łagodzi jego ból pleców.

      – Będą też inne dziewczęta – dodał Dave.

      Maria momentalnie pomyślała o włosach. Niemal wszystkie czarnoskóre kobiety wykonujące prace biurowe używały peruk. Zarówno czarni, jak i biali uważali, że mocno kręcone włosy nie przystają do powagi urzędów. Tego dnia Maria miała na głowie nakładkę starannie przypiętą do własnych włosów, które zostały wygładzone specjalnym preparatem tak, by całość przypominała proste fryzury białych kobiet. Nie stanowiło to żadnej tajemnicy: każda czarna kobieta zauważała perukę na pierwszy rzut oka. Jednak biały mężczyzna, na przykład Dave, niczego nie dostrzegał.

      Jak zatem Maria mogła pójść na pływalnię? Jeśli zmoczy włosy, fryzura się zmierzwi i nijak nie da się jej uratować.

      Była zbyt zakłopotana, by wyjaśnić, w czym problem, ale szybko znalazła wymówkę:

      – Nie mam kostiumu kąpielowego.

      – Ale my mamy – odpowiedział Dave. – Przyjdę po ciebie w południe. – Następnie odłożył słuchawkę.

      Maria spojrzała na zegarek. Była za dziesięć dwunasta.

      Jak postąpić? Czy będzie mogła ostrożnie zanurzyć się w płytszej części basenu, tak by włosy pozostały suche?

      Naraz uświadomiła sobie, że stawia niewłaściwe pytania. Powinna wybadać, z jakiego powodu została zaproszona i czego się od niej oczekuje – a także czy będzie tam prezydent.

      Spojrzała na koleżankę. Nelly Fordham jako jedyna kobieta pracowała w Białym Domu od dziesięciu lat. Kiedyś aluzyjnie napomknęła, że przed laty doznała zawodu miłosnego. Od samego początku służyła Marii pomocą. Teraz spojrzała na nią z zaciekawieniem.

      – Nie mam kostiumu kąpielowego? – powtórzyła pytającym tonem.

      – Zaproszono mnie na prezydencki basen. Powinnam iść?

      – Oczywiście! Pod warunkiem że po powrocie wszystko mi opowiesz.

      – Zapowiedział, że będą tam inne dziewczęta – szepnęła Maria. – Myślisz, że prezydent także przyjdzie?

      Nelly rozejrzała się, ale nikt nie nadstawiał uszu.

      – Czy Jack Kennedy lubi sobie popływać w otoczeniu ładnych dziewcząt? To pytanie za zero punktów.

      Maria nadal nie miała pewności, czy powinna iść. Raptem przypomniała sobie, że Larry Mawhinney nazwał ją górą lodową. To ją dotknęło. Nie była zimna. W wieku dwudziestu pięciu lat pozostawała dziewicą, bo nie spotkała mężczyzny, któremu pragnęła się oddać ciałem i duszą. Ale nie była lodowata.

      W drzwiach stanął Dave Powers.

      – Idziesz?

      – A co tam, idę – odparła.

      Poprowadził ją pod arkadami biegnącymi wzdłuż skraju Ogrodu Różanego. Przy wejściu na basen pojawiły się jeszcze dwie dziewczyny. Maria już je widziała; zawsze trzymały się razem, były sekretarkami.

      – Poznaj Jennifer i Geraldine – rzekł Dave. – Nazywamy je Jenny i Jerry.

      Dziewczęta zaprowadziły Marię do przebieralni, w której na haczykach wisiał tuzin kostiumów kąpielowych. Szybko zrzuciły ubrania i Maria zauważyła, że mają doskonałe figury. Nieczęsto widywała nagie białe dziewczęta. Były blondynkami, lecz miały ciemne włosy łonowe przystrzyżone w równy trójkąt. Przyszło jej na myśl, że być może przycinają je nożyczkami. Nigdy na to nie wpadła.

      Wszystkie kostiumy były jednoczęściowe i uszyte z bawełny. Maria zrezygnowała z tych najefektowniejszych i wybrała skromny granatowy. Potem ruszyła za Jenny i Jerry w kierunku basenu.

      Ściany z trzech stron pomalowane były w karaibskie sceny z palmami i żaglówkami. Na czwartej umieszczono lustro i Maria mogła się przejrzeć. Nie jestem gruba, pomyślała, tylko tyłek mam za duży. Granatowy kolor dobrze się prezentował na tle jej ciemnobrązowej skóry.

      Zauważyła stolik z kanapkami i napojami, ale była zbyt rozdygotana, by się poczęstować.

      Dave usadowił się na krawędzi basenu z podwiniętymi nogawkami spodni i machał stopami w wodzie. Jenny i Jerry kręciły się w pobliżu, rozmawiając i śmiejąc się. Maria usiadła naprzeciwko Dave’a i opuściła nogi do wody. Woda była ciepła jak w wannie.

      Minutę później pojawił się prezydent i serce Marii zaczęło bić szybciej.

      Jak zwykle był ubrany w ciemny garnitur, białą koszulę i wąski krawat. Stanął obok basenu, uśmiechając się do dziewcząt. Maria wyczuła zapach wody kolońskiej 4711.

      – Mogę się przyłączyć? – zapytał, jakby basen należał do nich, a nie do niego.

      – Ależ prosimy! – odpowiedziała Jenny. Ona i jej koleżanka Jerry nie zdziwiły się na widok Kennedy’ego i Maria domyśliła się, że nie po raz pierwszy będą pływały z nim w basenie.

      Po


Скачать книгу