Chamstwo. Kacper Pobłocki

Читать онлайн книгу.

Chamstwo - Kacper Pobłocki


Скачать книгу
głodowej, których przymuszano do wykańczającej pracy, perspektywa zaspokojenia fizycznych potrzeb nie wydawała się trywialna19. Nie chodziło jednak wyłącznie o napełnienie brzuchów. Legenda o krainie pieczonych gołąbków stanowiła punkt wyjścia do aspiracji poważniejszych: stworzenia takiego świata, w którym nie ma bogatych i biednych, głodnych i sytych, zaharowanych i próżnujących.

      Ludzie uprzywilejowani w dawnej Polsce, jak zauważył historyk, nie zastanawiali się, jak inaczej można by zorganizować społeczeństwo. Ówczesny porządek im sprzyjał, nie mieli więc powodów, by go wywracać – nawet za pomocą eksperymentów myślowych. „Nikłe zainteresowanie utopią elitarną kontrastowało ze znaczną popularnością utopii ludowej w jej różnorakich odmianach. Zainteresowanie nią było u nas nie tylko żywe, ale i w niektórych dziedzinach […] być może nawet wcześniejsze niż na zachodzie Europy”20. Pod koniec XVI wieku pojawił się ferment intelektualny, który wykształcił nową wersję mitu o kraju mlekiem i miodem płynącym: kraju, gdzie wszyscy zasiadają jak równy z równym przy wspólnym stole, a równość tę wyrażają gestem dzielenia się chlebem.

      Utopia ludowa była zarówno uniwersalna, jak i konkretna. Stanowiła marzenie o innym świecie, a jednocześnie wyrastała z opowieści o tym, jak faktycznie wyglądało życie na rubieżach ówczesnego świata. Z dala od stolic, folwarków i plantacji plebejscy zbiegowie zakładali własne, samorządne wspólnoty. Ukraińskie Dzikie Pola, gdzie uciekali chłopi polscy, karaibski Barbados – to właśnie na kresach państw możliwe było, choćby chwilowe, zrealizowanie ludowego postulatu świata bez głodu i bez przymusu pracy. Rosyjscy chłopi wyruszali na poszukiwanie Kraju Brodaczy, Zielonej Ziemi, Srebrnej Góry czy Białowodzia, które jeszcze w XIX wieku miało być rajem bez podatków i bez władzy, tak świeckiej, jak kościelnej21.

      Niektóre z tych krain były mityczne, inne faktyczne. Niektóre małe, jak górskie wioski na Jamajce czy haitańskie osady maroons, zbiegłych niewolników, którzy pielęgnowali etos niezależności i przez stulecia stanowili zagrożenie dla władzy plantatorów, a wypracowany przez nich model demokratycznego współżycia stał się potem punktem wyjścia do rewolucji haitańskiej22. Inne przeistoczyły się w odrębne państwa – jak Palmares, założone w 1605 roku na terytorium współczesnej Brazylii przez zbiegłych Afrykańczyków. „Ci barbarzyńcy – czytamy w portugalskim raporcie – zupełnie zapomnieli o swojej podległości”23. Władzom kolonialnym udało się zdusić Palmares dopiero w 1695 roku, a ścięta głowa przywódcy – Zumbiego, wystawiona została na widok publiczny, by „zabić legendę o jego nieśmiertelności”24.

      Lecz legenda ta żyła dalej, podobnie jak inne historie o ludowej niepodległości. Opowieści te, nawet jeśli mocno przerysowane, skłaniały do tego, by ruszyć w świat. „Idź każdy i zobacz na własne oczy” – takim wezwaniem kończyła się ta o Kraju Cockanyngen25. Podobne słowa można było usłyszeć w portowych tawernach, knajpach, karczmach i na jarmarkach. Miejsca te łączyła nieformalna sieć obiegu informacji między ludźmi biednymi i wykonującymi najbardziej podrzędne roboty: marynarzami i służącymi, tragarzami i kucharkami. Historie tam opowiadane i tam zasłyszane wędrowały dalej, niesione przez włóczęgów, handlarki i robotników imających się doraźnych zajęć. O możliwości bezpańskiego życia szeptano sobie w miejscach, gdzie pańskie oko i pańskie ucho nie sięgały.

      Ci, którzy postanowili takiego życia zasmakować, zaciągali się też na statki płynące do Ameryki. Rozczarowanie przychodziło jednak szybko: na transatlantyckich okrętach panowała surowa dyscyplina. Krnąbrni marynarze często zmawiali się pokątnie i podnosili bunt. Jeśli udało im się pozbyć despotycznego kapitana, przejmowali kontrolę i dołączali do łotrów, hultajów i nierobów zwanych piratami. Na pirackich łajbach panowała równość, a marynarze spod czarnej bandery zarządzali statkami tak, jak dziś prowadzi się spółdzielnie: decyzje podejmowali kolektywnie i równo dzielili się zyskami26. Albo wychodzili na ląd i tworzyli własne, niezależne wspólnoty, często przejmując styl życia rdzennej ludności, wchodząc z nią w alianse i stając się w ten sposób Białymi Indianami27.

      Czy to właśnie poszukiwanie krainy pieczonych gołąbków stanowiło impuls, by grupa mężczyzn obeznanych z obróbką drewna udała się w długą i niepewną podróż do Jamestown? Tego oczywiście nie wiemy. Wiadomo natomiast, że strajkujący w 1619 roku Poloniacy byli protestantami. Raczej mało prawdopodobne, że kalwinami, bo kalwinizm stał się wówczas religią zamożnej szlachty i magnaterii, luteranie z kolei rekrutowali się głównie z miejskiego patrycjatu28. Czyżby zatem wyznawali radykalny politycznie arianizm? Doktryna ta dokładnie wtedy przeżywała swój rozkwit, a tworzyli ją nie arystokraci, lecz, jak narzekano w 1582 roku, „chłopi, tokarze, strugarze, wrzeciennicy, płóciennicy, kapuściarze i insze drożdże narodu ludzkiego”29.

      W roku 1605 ukazał się Katechizm rakowski, dokument będący świadectwem debat prowadzonych wówczas w Rakowie, osadzie pod Sandomierzem założonej przez arian. Zwolennicy zwali ją Miastem Słońca, a przeciwnicy – Synagogą Łotrowską30. Stanowiła ona magnes dla utopistów, którzy otwarcie mówili o niezbywalnej równości i wolności ludzi, bez względu na stan, w jakim się urodzili. Katechizm, szybko przetłumaczony na łacinę oraz języki europejskie, to, jak podaje historyk, „jedyne dzieło polskie, które wywołało skandal za granicą tej miary, iż stało się przedmiotem debaty w parlamencie angielskim. Płonął on w Anglii, Niemczech i Niderlandach”31. Jednocześnie władze państwowe oraz kościelne w Polsce rozpoczynały ofensywę antyariańską. W 1611 roku sąd królewski skazał na śmierć mieszczanina Iwana Tyszkowica za to, że nazywając się bratem polskim, odmówił złożenia przysięgi na Świętą Trójcę. Identyczny los spotkał Piotra Franco, z pochodzenia Włocha, któremu za ariańskie herezje, jak czytamy w źródłach, „naprzód język wywlekli, ręce i nogi, a potym i głowę poobcinali, ściąwszy ćwiartowali, a potym spalili i proch on na wodę puścili”32.

      Choć ostatecznie sekta ariańska została zdominowana przez szlachtę, w pierwszych dekadach działalności to właśnie plebejusze, zwłaszcza drobni rzemieślnicy, nadawali jej ton33. Jednego z jej założycieli, Piotra z Goniądza, syna chłopskiego wykształconego na włoskich uniwersytetach, opisywano słowami „napirwszy u nas anarchita”34 – człowiek odrzucający wszelki przymus. Bracia polscy krytykowali władzę jako taką, uważali uczestniczenie w wojnach za niemoralne czy przekonywali, że nie należy piastować urzędów, płacić podatków ani tym bardziej żyć z cudzej pracy.

      Myśl ariańska wyrastała z odmowy uczestniczenia w świecie niesprawiedliwym, opartym na przemocy. Odmowa ta miała wymiar teologiczny, a jednocześnie wyrastała z praktyk ówczesnej klasy ludowej. Choć strajki kojarzą się raczej z wiekiem XIX i rozwojem fabryk, w dawnej Polsce były na porządku dziennym. „W XVI wieku strajki występowały w Krakowie i w innych miastach Polski bardzo często, a kończyły się zwykle ugodą – pisał historyk. – Są dowody, że czeladź cechowa usiłowała przetworzyć strajk w instytucję prawną. Walki toczą się nie tylko o lepszą płacę, ale też o skrócenie dnia pracy, o odpoczynek, o świętowanie,


Скачать книгу

<p>19</p>

Z. Rozanow, Treści literackie miniatur Graduału Olbrachta, „Pamiętnik Literacki” 1960, z. 3, s. 219.

<p>20</p>

J. Tazbir, Między marzeniem a rezygnacją. W kręgu utopijnych oraz biblijnych legend XVI wieku, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” 1979, t. 24, s. 44.

<p>21</p>

K. W. Czistow, Russkije narodnyje socjalno-utopiczeskije legiendy XVII–XVIII w., Moskwa 1967, s. 266, 280–291.

<p>22</p>

C. L. R. James, The Black Jacobins. Toussaint l’Ouverture and the San Domingo Revolutions, London 2001, s. 16–17.

<p>23</p>

R. K. Kent, Palmares: An African State in Brazil [w:] Maroon Societies. Rebel Slave Communities in the Americas, ed. R. Price, Baltimore 1996, s. 179.

<p>24</p>

Tamże, s. 187.

<p>25</p>

J. Krzyżanowski, Mądrej głowie dość dwie słowie, dz. cyt., t. 1, s. 222.

<p>26</p>

M. Rediker, Outlaws of the Atlantic. Sailors, Pirates, and Motley Crews in the Age of Sail, Boston 2014, s. 68–70.

<p>27</p>

P. Linebaugh, M. Rediker, The Many-Headed Hydra. Sailors, Slaves, Commoners, and the Hidden History of the Revolutionary Atlantic, London 2000, s. 120–127.

<p>28</p>

J. Tazbir, Społeczny i terytorialny zasięg polskiej reformacji, „Kwartalnik Historyczny” 1975, nr 4, s. 725–726.

<p>29</p>

H. Powodowski, Wędzidło na sprosne błędy a bluźnierstwa nowych arianow, Poznań 1582, s. 180.

<p>30</p>

Zob. J. Tazbir, Walka z braćmi polskimi w dobie kontrreformacji, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” 1956, t. 1, s. 192.

<p>31</p>

Z. Gołaszewski, Bracia polscy zwani arianami, Gdańsk 2018, s. 72.

<p>32</p>

Cyt. za: tamże, s. 78.

<p>33</p>

W. Urban, Chłopi wobec reformacji w Małopolsce w drugiej połowie XVI w., Kraków 1959, s. 51.

<p>34</p>

Sformułowanie Szymona Budnego, zob. tegoż, O urzędzie miecza używającym, Warszawa 1932, s. 18.