Star Force. Tom 4. Podbój. B.V. Larson

Читать онлайн книгу.

Star Force. Tom 4. Podbój - B.V. Larson


Скачать книгу
– powiedział Crow. – To brzmi pięknie, ale się nie wydarzy. Z całą pewnością wiedzą już o minach i w jakiś sposób je usuwają. Nie przejdą na drugą stronę, dopóki nie zyskają pewności, że droga jest czysta.

      – Jasne. Nakaż swoim okrętom przy Wenus, by podleciały bliżej. Chciałbym zobaczyć obrazy tych wyłączonych min.

      Crow spojrzał uważnie.

      – Nie chcę tracić dwóch myśliwców. Mamy ich zbyt mało, w dodatku nie są w pełni uzbrojone. Właśnie miały być rotowane na Ziemię. W najbliższym czasie wyślę maszyny na zmianę, wyładowane minami.

      Potrząsnąłem głową.

      – Musimy wiedzieć, co oni robią. Nie rozumie pan tego, admirale?

      Wszyscy na niego spojrzeli. Crow miał uparty wyraz twarzy. Barrera podał mu kubek z kawą, a on upił łyk, nie odpowiadając. Zaczynałem żałować, że nie poczekałem kilku dni z wykopaniem go z tego biura. Nasza kłótnia mogła mieć tragiczne następstwa.

      Crow spojrzał na ekran i wypił kolejny łyk kawy.

      – No i? – spytałem.

      – Myślę.

      Wziął wolny, głęboki oddech. Obaj byliśmy w gorącej wodzie kąpani. Crow dał mi czas, bym rozważył to i owo, podczas gdy on pił kawę. Zastanawiałem się nad przeprosinami, a także zastrzeleniem go na miejscu. Myślałem o samodzielnym wydaniu polecenia okrętom, by zbliżyły się do Wenus, ale nie miałem pewności, czy mnie posłuchają. Flota była lojalna wobec Crowa. Bardzo się o to starał.

      – W porządku – warknąłem w końcu, gdy już nie mogłem wytrzymać. – Oddam ci to biuro i naprawię ten pomarańczowy dywan.

      Crow spojrzał na mnie. W jego oczach pojawiła się nuta triumfu, za co miałem ochotę mu przyłożyć.

      – To wielka hojność z twojej strony. Ale nigdy nie lubiłem pomarańczowego. Jednak ładnie wyglądał w katalogu. Sam jednak wolałbym zielony awokado. Wy, jankesi, lubicie ten kolor, prawda?

      – Taaa – mruknąłem przez zaciśnięte zęby.

      – W porządku, Siły Gwiezdne wybudują mi więc nowy budynek, z nowym biurem i zielonym dywanem. A wszystko to z części budżetu przeznaczonej dla marines.

      Moje pragnienie uderzenia go przerodziło się w konkretną chęć zabójstwa. Myślę, że Sandra i Barrera czuli podobnie.

      Wolno kiwnąłem głową. Wyciągnąłem dłoń do uścisku. Crow chwycił ją mocno.

      – Pamiętaj jednak, Crow – powiedziałem lodowatym tonem – nigdy więcej nie bierz mojego świata jako zakładnika przy załatwianiu własnej prywaty.

      – Nawet o tym nie myślałem, ziom.

      Uśmiechnął się.

      Rozdział 4

      Mijały godziny, w ciągu których rozbrajane były kolejne miny wokół Wenus. Jak dotąd, nikt nie wpadł na jakiekolwiek rozsądne wytłumaczenie. Okręty Crowa podeszły bliżej i dokonały dokładnego sprawdzenia, ale okazało się, że znikające miny znajdowały się wewnątrz atmosfery Wenus, która na pewno nie należała do przyjaznych planet. Górne warstwy atmosfery składały się z gęstych, kawowych chmur kwasu siarkowego. Chmury te gnały wokół planety z prędkością dwustu mil na godzinę. Pod nimi sytuacja przedstawiała się jeszcze gorzej. Temperatura powietrza wynosiła kilkaset stopni, a panujące ciśnienie mogłoby zgnieść okręt podwodny.

      Zarządziłem alarm w całej bazie, a do nadzorowania jego realizacji wyznaczyłem pułkownika Barrerę. Wyszedł z pomieszczenia i wkrótce rozległ się przeszywający dźwięk syreny.

      Około obiadu nasza grupa zrobiła sobie przerwę. Prawdę mówiąc, do czasu zdobycia większej ilości informacji i tak nie mieliśmy co robić. Siedząc sam w pokoju, dostałem wiadomość od recepcjonistki:

      – Jest tu młoda kobieta, która chce się z panem zobaczyć, pułkowniku. – Recepcjonistka nie należała do personelu znanego mi osobiście, ale jej głos brzmiał profesjonalnie.

      Nachyliłem się nad interkomem.

      – Kto to jest?

      – Mówi, że nazywa się Ping. Wygląda na bardzo zdenerwowaną.

      Skrzywiłem się, przypominając sobie dziewczynę. Czyżby Crow już zdążył złożyć jej propozycję? Kazałem przysłać ją na górę. Kiedy to zrobiłem, spojrzałem odruchowo we wnękę okienną, w której większość poranka spędziła Sandra. Zniknęła. Wzruszyłem ramionami. Przynajmniej nie musiałem martwić się nieporozumieniami.

      Kilka chwil później usłyszałem zamieszanie pod drzwiami. Z dłonią na broni podszedłem do mahoniowych drzwi i otworzyłem je szeroko. Stała tam Sandra, miała dziwny wyraz twarzy. W rękach trzymała coś, co z początku wyglądało jak zepsuta lalka. Po sekundzie rozpoznałem jednak ciało. Cofnąłem się. Sandra zrobiła kilka kroków. Wyglądała na wytrąconą z równowagi.

      Za jej plecami urzędniczki, które przetrwały poranną czystkę, kucały pod biurkami i szeptały między sobą. Trzasnąłem drzwiami i zwróciłem się do dziewczyny.

      – Coś ty zrobiła? – spytałem cicho.

      – Musiałam, Kyle. To okropne. Była taka młoda.

      Spojrzałem na Ping. Miała złamany kark, długie czarne włosy zwisały, zamiatając dywan. Przeniosłem wzrok na Sandrę. Przypominała kota, który przyniósł do domu złapanego wróbla, by się nim pochwalić. Ale w jej oczach widać było autentyczny żal, a nie dumę łowcy.

      – Sandra? – spytałem, starając się, by mój głos brzmiał łagodnie, choć w środku wszystko mi się gotowało. – Czy ty… czy nie mogłaś się powstrzymać?

      – Nie, nic w tym rodzaju. Widzisz to?

      Sandra uniosła koszulę dziewczyny. Pod spodem Azjatka miała pas z C4 i zapalnikiem. Wzdrygnąłem się.

      – Bez obaw, rozbroiłam – wyjaśniła Sandra. – Nic skomplikowanego.

      Patrzyłem na ciało i zapiętą wokół niego bombę.

      – Co to, do cholery, jest?

      – Nie chciałam jej zabić, ale nie mogłam pozwolić, by weszła do ciebie. Obserwowałam korytarz. Gdy ją zauważyłam, zareagowałam. Nie wiedziałam, czy jest znanityzowana, czy nie. Pierwsze uderzenie ją zabiło. Chciałam tylko zbić ją z nóg.

      Oczy Sandry były pełne łez.

      – Ping była zabójczynią? – spytałem, starając się ogarnąć całą sytuację. – Ale ja rozmawiałem z nią jeszcze dziś rano. Czy Crow mógł jej to nakazać?

      – A kto inny?

      Zacząłem przemierzać pokój szybkim krokiem.

      – Nie wiem. To mógł być też Kerr, albo chłopcy z Pentagonu wykonali kolejny ruch. W zeszłym roku próbowali przejąć Siły Gwiezdne. Może teraz próbują inaczej. Może uznali, że aby pozbyć się węża, wystarczy odciąć mu głowę.

      – Masz rację – stwierdziła Sandra. – To mogło być wiele osób. Skąd Crow miałby wiedzieć, że dziś będziesz chciał przejąć ten budynek? Zapisy wskazują, że dziewczyna została dopiero zatrudniona. Jak mógł tak szybko zrekrutować ją i wysłać przeciw tobie?

      – Nie mógłby – powiedziałem. – Takie rzeczy zazwyczaj wymagają szczegółowego planowania. Wydaje mi się, że Ping została zaskoczona naszym porannym osobistym spotkaniem i nie była gotowa do działania. Ale potem założyła bombę i próbowała wykonać zadanie. Musiała mieć wspólników,


Скачать книгу