Biografie ulic. Jacek Leociak
Читать онлайн книгу.roku Towarzystwo Udziałowe Specyjalnej Fabryki Armatur, produkujące armatury do kotłów parowych cukierni, gorzelni i wodociągów. W 1907 spółka zmieniła nazwę na Towarzystwo Udziałowe Specjalnej Fabryki Armatur i Motorów „Ursus”. Do 1910 fabryka spółki znajdowała się przy Siennej 15. Po przeniesieniu do nowych budynków przy Skierniewickiej na Woli część produkcji nadal odbywała się na Siennej. W 1922 utworzono Zakłady Mechaniczne „Ursus” SA i z fabryki wyjechały pierwsze traktory. Zakłady przeniosły się do Czechowic pod Warszawą (dziś to dzielnica Ursus). Do wybuchu wojny „Ursus” produkował także samochody ciężarowe, autobusy i motocykle, a po 1932 roku również czołgi. Po wojnie z kamienicy zostały wypalone mury, rozebrane pod budowę Pałacu Kultury i Nauki. Zakłady Mechaniczne „Ursus” przeżywały zaś w PRL lata świetności. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku rosnące zadłużenie doprowadziło fabrykę do powolnego upadku i wyprzedaży majątku.
Potężna kamienica wznosząca się przy Siennej 16 była najokazalszą budowlą na tej ulicy. Mieściły się tam różne organizacje i instytucje: Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe, Dom Handlowo-Przemysłowy K. Pawlikowskiego i St. Rachwała, Dom Handlowy Georges’a Golembiowskiego, Związek Buchalterów – Sekcja Związku Handlowców Chrześcijan, redakcja Biuletynu Centralnej Organizacji Związków Zawodowych Pracowników Umysłowych. Wybudowana została w 1912 roku z przeznaczeniem na siedzibę Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Pracowników Handlowych i Przemysłowych i to ono było jej właścicielem oraz głównym użytkownikiem. Jak podaje Jerzy S. Majewski, zaprojektował ją Teofil Wiśniowski, projekt zmodyfikował Apoloniusz Nieniewski, a roboty wykonała firma budowlana Franciszka Sokołowskiego. Powstanie gmachu umożliwiła darowizna kupca filantropa Edwarda Czabana, przekazana na rzecz Towarzystwa. Trzypiętrowy dom miał wystrój neorenesansowy, w środkowej partii budynku okna trzeciego piętra były ogromne, o półkolistym szczycie. Za nimi mieściła się sala balowa z jadalnią, bufetem i sceną. Na drugim piętrze znajdowały się pomieszczenia Towarzystwa, a pierwsze piętro i parter wynajmowano na mieszkania i biura. W podziemiach mieściła się kręgielnia. Rozkład pomieszczeń i urządzenie wnętrza gmachu okaże się istotne dla jego losów w okresie getta. Od jesieni 1941 do początków sierpnia 1942 roku ulokował się tam po przymusowej przeprowadzce Dom Sierot Korczaka.
Naprzeciwko siedziby Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Pracowników Handlowych i Przemysłowych, przy Siennej 17, stała trzypiętrowa kamienica z początku XX wieku. Jej właścicielem był Bank Gospodarstwa Krajowego. W latach 1924–1931 mieścił się tam Oddział Budowlany BGK. Jak podaje Mateusz Wierzbicki, Centrala BGK do chwili zbudowania nowej siedziby w Alejach Jerozolimskich 1 rozproszona była w trzech miejscach. Główną siedzibę zlokalizowano w czteropiętrowej kamienicy, wybudowanej w 1862 przy ulicy Królewskiej 5. W 1932 BGK sprzedał ją Polskiej Agencji Telegraficznej. Do 1926 BGK wynajmował też pomieszczenia w gmachu Towarzystwa Kredytowego Miejskiego przy ulicy Czackiego 23. Funkcjonował tam Wydział Kredytów Długoterminowych, przeniesiony następnie do pałacu Tyszkiewiczów (Potockich) na Krakowskim Przedmieściu 32. Wreszcie trzecia lokalizacja to kamienica przy Siennej 17. Mieścił się tam Oddział Budowlany BGK i kilka mieszkań służbowych. Na Siennej mieszkali dyrektorzy kierujący bankiem. W 1927 kamienicę nadbudowano o jedno piętro. W grudniu 1931 oddano do użytku nową siedzibę BGK w Alejach Jerozolimskich i bank najprawdopodobniej sprzedał kamienicę przy Siennej 17. W sąsiednim domu, przy Siennej 19, mieszkała w dzieciństwie Maria Kuncewiczowa. W wydanym w 1935 roku tomie wspomnień Dyliżans warszawski opisuje powrót na Sienną po ćwierćwieczu. Poznaje zapamiętane balkony rozpostarte na ogromnych ptasich skrzydłach, ale reszta zatarła się w pamięci bądź zniknęła. „Pamiętam tylko podwórze. Idę dalej… Gdzie ogródek ze sztachetami, gdzie altana? Nie ma ich”.
Kamienica Sienna 16. Rok 1914.
Fot. VEDA
Po wojnie domy przy Siennej 15, 17 i 19, chociaż zniszczone, wciąż stały, lecz rozebrano je pod budowę Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Gmach Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Pracowników Handlowych i Przemysłowych Sienna 16 wyszedł z wojny w dobrym stanie, niestety, również padł ofiarą wznoszonego przez towarzyszy radzieckich daru dla Warszawy. Został zburzony wraz z szeregiem innych ocalałych kamienic, które znalazły się na terenie budowy.
Ocalała natomiast szczęśliwie grupa trzech domów po wschodniej stronie alei Jana Pawła II: 41, 43 i 45. W czasie powstania warszawskiego w tych kamienicach stacjonowało dowództwo Zgrupowania AK „Chrobry II”. Właścicielem czteropiętrowej kamienicy przy Siennej 41 był Józef Reichman. W 1930 roku dom kupiła Sekcja Mieszkaniowa Zrzeszenia Urzędników BGK dla pracowników Oddziału Głównego BGK. Kiedy dom znalazł się w obrębie getta, mieszkała w nim Mary Berg z rodzicami. Kamienica pod numerem 43, wzniesiona około 1937 roku, należała do Justyny Gliksmanowej. Była tam między innymi firma Deskol Abrahama Lindenbauma, zajmująca się sprzedażą drewna budowlanego i stolarskiego. W czasach getta mieszkali tam dwaj wysocy urzędnicy Judenratu, radcy Abram Sztolcman i Benjamin Zabłudowski. Ostatnia z zachowanych w tym rejonie kamienic nosi numer 45, również własność Gliksmanowej. Jak podaje varsavianista Jerzy S. Majewski – została zaprojektowana przez spółkę architektoniczno-budowlaną Wacław Heppen – Józef Napoleon Czerwiński, wzniesiono ją w 1910 roku. Na fasadzie widoczne są alegoryczne przedstawienia, a w bramie zachowały się ozdobne kafle. Od motywu dekoracyjnego kafli zwano ją Kamienicą pod Żaglowcem. Przed wojną funkcjonował tam między innymi Dom Handlowy Nauma Wolperta, natomiast inżynier S. Glücksman prowadził Skład Żelaza oraz Fabrykę Zwrotnic i Sygnalizacji. Pod tym adresem zarejestrowana była również Pracownia Batików N. Lewandowskiej. Czym jest tajemniczo brzmiący batik? Chodzi o szczególną technikę barwienia tkanin, najbardziej popularną w Indonezji i krajach azjatyckich. Na materiał nakłada się specjalnym pędzelkiem lub patyczkiem warstwy wosku według zaprojektowanego wzoru i wielokrotnie poddaje kąpieli w barwniku. Miejsca pokryte woskiem pozostają niezabarwione.
W nocy z 17 na 18 lutego 1890 roku zapalił się drewniany dom, usytuowany na wąskiej działce między ulicami Śliską a Sienną. O tym, co się stało i jakie były tego konsekwencje, dowiadujemy się od Stanisława Milewskiego, niestrudzonego tropiciela zagadek kryminalnych dawnej Warszawy. Dom spłonął doszczętnie, mieszkańcy zdołali uciec. Ktoś z gapiów krzyczał, że na poddaszu u Skublińskiej są małe dzieci. Nie było jednak szans na ratunek. Strażacy, przeszukując zgliszcza, wydobyli najpierw osiem ciał, a potem jeszcze sześć następnych. Sąsiedzi nie mieli wątpliwości – dzieci nie zginęły od pożaru, lecz zostały zamordowane. Dzięki pożarowi policja trafiła na ślad jednej z największych „fabryk aniołków”, Skublińską zaś prasa okrzyknęła najokrutniejszą „fabrykantką aniołków” w ówczesnej Warszawie.
Cała sprawa wiąże się z dramatycznym i przybierającym ogromne rozmiary problemem dzieci porzuconych, którego przyczyn należy szukać przede wszystkim w szeroko rozlewającej się nędzy i fatalnym, właściwie zerowym, poziomie elementarnej edukacji seksualnej. W tym kontekście trzeba rozpatrywać przypadki dzieciobójstwa, zawsze surowo karanego w dawnych prawodawstwach europejskich. Opinia publiczna, ukształtowana przez ultrakonserwatywne zasady wywiedzione z nauczania Kościoła katolickiego, traktowała problem podrzutków i dzieciobójstwa w kategoriach jedynie religijno-moralnych, bez zwracania uwagi na kontekst społeczny i ekonomiczny. Warto zdać sobie sprawę, że w XIX-wiecznej Europie spędzenie płodu było gwałtowniej potępiane niż zabicie niemowlęcia. Przestępcze zachowania matek przypisywano tzw. wstydowi niewieściemu: oto nieszczęsna matka podrzuca bądź w skrajnym przypadku zabija swoje nieślubne dziecko, aby pozbyć się „owocu grzechu”. Odpowiadano na tę sytuację aktami czynnego miłosierdzia. Powstawały przytułki wyposażone w specjalne urządzenie zwane kołem życia. Matka bez żadnych formalności i opłat mogła zostawić tam dziecko, którego nie była w stanie wyżywić i wychować. Takim właśnie Domem Podrzutków był zakład założony przez księdza Baudouina,