Cudzoziemiec oraz inne przypadki. Roman Staniek

Читать онлайн книгу.

Cudzoziemiec oraz inne przypadki - Roman Staniek


Скачать книгу
samochodu zadzwonił do pani Heleny.

      – Tomasz z tej strony. Trochę późno się zrobiło więc pomyślałem, że się u pani zamelduję i zapytam, czy wszystko w porządku. Bruno nie dokucza? – Pytał z grzeczności. Wiedział doskonale, że starsza pani traktowała psa jak swoje dziecko. Najchętniej zostawiłaby go u siebie na stałe.

      – O tak! Byliśmy akurat całą godzinę na spacerze. Oboje odpoczywamy w tej chwili. Bruno rozłożył się na leżance i śpi. Ale jak śpi! Zrobiłam zdjęcie i przesłałam ci. Musisz je koniecznie zobaczyć, to ujęcie jest jednorazowe.

      – Zaraz zaglądnę do mojej poczty. Dzwonię gdyż mam prośbę.

      – Jeżeli chodzi o Bruna – przerwała mu – to on oczywiście może u mnie zostać. Sam o tym dobrze wiesz, poza tym niechętnie chciałabym go teraz budzić. –

      Budzić?? No to teraz trochę przesadza, żeby tylko on się u niej nie za bardzo zadomowił.

      – To świetnie, bo wie pani, ja mam teraz taką małą randkę i trudno mi powiedzieć, o której wrócę.

      – Absolutnie niczym się nie przejmuj. Nam jest bardzo dobrze, a tobie życzę wiele przyjemności. Jest ładna?

      – Cudowna!

      – Pomimo tego pamiętaj o prezerwatywach. Dużo się teraz o różnych chorobach mówi.

      – Dobrze, dziękuję za radę pani Heleno. W samochodzie zawsze mam mały zapas, ale nie sądzę, że dzisiaj tak daleko zajdę. Zadzwonię później. Do usłyszenia.

      – Powodzenia!

      Otworzył zdjęcie, które przesłała pani Dworak. Bruno leżał na plecach. Tylne łapy miał rozłożone na boki, przednie przykurczone, tak jak gdyby aportował, głowa na poduszce, oczy lekko uchylone a z pyska wystawał język. Fotografia była imponująca. Postanowił, że da ją wywołać na płótnie i oprawi jak obraz w ramki.

*

      Po około dziesięciu minutach jazdy Manuela zatrzymała się przed okazałym domem z dwoma wejściami. Z obu stron znajdowały się garaże. Całość bardzo zadbana, wręcz luksusowa. Wysiadła i podeszła do Tomasza.

      – Zostaw, proszę, swój samochód na parkingu, jakieś pięćdziesiąt metrów za domem po prawej stronie. Ja wjadę do garażu i otworzę wejście, to pierwsze tutaj. – Pokazała mu ręką prawą stronę budynku.

      Drzwi były lekko uchylone. Wszedł bez pukania. Manuela czekała na niego za drzwiami. Prawą rękę położyła mu na ramieniu, lewą zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku. Ich twarze prawie dotykały się. Nie spuszczała go ani na sekundę z wzroku. Drugą ręką objęła jego głowę i delikatnie przysunęła do siebie. Pocałunek sparaliżował ich obojga. Pierwsza otrząsnęła się Manuela.

      – Coś mi się wydaje, że we mnie płynie polska krew. Jeszcze nigdy pocałunek nie smakował tak cudownie jak ten z tobą.

      Kłamie lub jest tak samo spragniona seksu jak ja.

      Fakt faktem, na nim zrobił on również wrażenie. Jeszcze większe świadomość, że na tym dzisiaj się nie skończy. Objął ją jeszcze raz, tym razem mocniej i przysunął do siebie. Jej piersi falowały na jego klatce piersiowej. Przez moment oddychali w tym samym rytmie, do chwili kiedy ich serca zaczęły dokładnie tak samo uderzać. Puls sto czterdzieści, ciśnienie dwieście na sto dwadzieścia.

      Cholera! Jak dzieci, które po raz pierwszy się całują. Dziwne uczucie.

      Odsunęła się na krok od niego.

      – Napijmy się kawy?! Jeszcze chwila i zaczniemy się tutaj rozbierać, a ja chciałam aby ten wieczór był bardziej romantyczny.

      – Kawę…i jak masz dla mnie coś mocniejszego. Proszę.

      – Mogę ci zaproponować; Chantre`, Johny Walker, polską wódkę…

      – Chantre`. Po wódce nie chciałabyś mnie pocałować, chyba, że ty masz na nią ochotę?

      – Nie. Ja również napiję się koniaku. Coś do jedzenia? Nie mogę dopuścić do tego abyś mi tutaj zasłabł z wycieńczenia.

      Poczuł zimny dreszcz na plecach i ukłucie w żołądku.

      – Miło, że myślisz o moim zdrowiu. Jadłem obiad.

      – Gdzie chodzicie na obiady?

      – Przeważnie do „Chińczyka”. Obiady są tam naprawdę smaczne i tanie. Czasem zamawiamy coś u Greka „Mykonos”. A ty gdzie jadasz obiady?

      – Z reguły nie jem obiadów. Robię w domu kanapki i zabieram je do pracy. Dopiero gotuję sobie coś na kolację lub jem na mieście.

      – Do miasta masz stąd parę kilometrów. Może ty masz ochotę coś zjeść?

      – Tak, ciebie! Patrz jakie mam duże zęby. – Uśmiechnęła się.

      Czuli instynktownie, że pasują do siebie. Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. Wierzył w pożądanie od pierwszego spojrzenia. A może to jedno i to samo?

      – Masz piękne mieszkanie! – Dopiero w tej chwili dotarło to do niego. Rozglądnął się wokół siebie, zagwizdał cicho z podziwem. Manuela urosła jeszcze bardziej, wzięła go za rękę.

      – Chodź, pokażę ci mój dom…No, może nie cały dom. Tylko połowa należy do mnie, druga jest własnością mojej ciotki. Wujek nie żyje. Ona ma teraz przyjaciela, rzadko tutaj przebywają, więcej są na urlopie jak w domu. Co ja mówię na urlopie! Oboje są rencistami i mają cały czas urlop. Podróżują po świecie.

      Na dole, tak jak widzisz jest tylko duży pokój połączony z kuchnią. W przedpokoju jest toaleta dla gości. Z pokoju można wejść na taras, a właściwie ogród zimowy. Przy słonecznej pogodzie odsłaniam dach i opalam się nago.

      – Możesz mi to zademonstrować? – Manuela podeszła do monitora wbudowanego w ścianie. Domyślił się, że komputer steruje ogrzewaniem, wszystkimi funkcjami w mieszkaniu, pewnie jeszcze alarmem i kamerami naokoło budynku. – Ja myślałem o tym drugim.

      – Tylko jedno w głowie!

      – To ty mnie uwiodłaś! Sam ten parter ma chyba ze sto metrów kwadratowych!?

      – Trochę więcej. Górę pokażę ci później. Oj, kolego, z tej góry to tak szybko mi nie uciekniesz. – Uśmiechnęła się do siebie. – Teraz siadaj, zaraz podam kawę.

      Nawet nie zdążył się dobrze usadowić, a już kawa była gotowa.

      – Jak ją pijesz?

      – Czarną, bez cukru.

      – O, tak jak ja. – Postawiła filiżanki na ławie i podeszła do barku aby nalać koniaku.

      Zerknął na kawy. A gdyby ona coś mi wsypała do środka i zrobi ze mnie niewolnika. Szybko zamienił kawy.

      Co robisz idioto, za dużo czytasz tych głupich kryminałów!

      To było absurdalne. W witrynie widział jak nalewa Chantre`.

      Nic nie dosypała.

      Był tego pewny, jak również tego, że nerwy go opuszczają.

      – Zum Wohl!

      – Na zdrowie. – Powiedział po polsku.

      Koniakówki opróżnili jednym tchem. Błogie uczucie wypełniło mu żołądek. Nie jadł dzisiaj obiadu. Okłamał ją. Nie byłby w stanie przełknąć w tej chwili nawet kęska jedzenia. W pracy tak był przejęty nowym zadaniem, że nie miał czasu na posiłek.

      Kawy już nie dopili. Alkohol powoli zaczął działać. Błogie ciepło rozpływało się po całym ciele.


Скачать книгу