Dziennik 1953-1969. Witold Gombrowicz

Читать онлайн книгу.

Dziennik 1953-1969 - Witold  Gombrowicz


Скачать книгу
Jeżeli komunizm jest materializmem i poprzez zmianę warunków materialnych chce wpłynąć na ducha, dlaczegóż tyle prawicie mi o duchu a tak mało o tym, w jaki sposób byłoby możliwe owo przezwyciężenie materii? Dyskusja, która powinna się toczyć między specjalistami od produkcji i organizacji, przewekslowana została na tory ogólne, jak gdyby chodziło o jakąkolwiek zwykłą filozofię. Ale póki nie zostanie wyjaśniona możliwość techniczna komunizmu, wszelkie inne rozważania są tylko marzeniem.

      Lecz gdyby nawet czarno na białym z waszych kalkulacji wynikało, że system wasz podwoi czy też potroi ilość dóbr na głowę, wyzwalając człowieka z nędzy, to jednak ja osobiście nie byłbym zdolny sprawdzić tych obliczeń – gdyż ta sprawa techniczna wymaga technicznej wiedzy o świecie, której ja, nie będąc specjalistą, nie posiadam. Więc mógłbym jedynie uwierzyć wam – ale, równie dobrze, mógłbym uwierzyć innym specjalistom, których obliczenia wykazują coś wręcz przeciwnego. Mamże na tak kruchych podstawach oprzeć mój akces do rewolucji, która rujnuje całą dotychczasową organizację, stworzoną dla opanowania natury? Przełknąwszy gładko, na dodatek, wszystek gwałt, który tym poczynaniom towarzyszy?

      Czwartek

      Miałbym, na gruncie intelektualnym, wiele innych argumentów przeciw komunizmowi.

      Ale czy nie byłoby właściwsze z punktu widzenia mojej osobistej polityki, gdybym nie pisał o tym i nawet nie zastanawiał się nad tym?

      Artysta, który da się uwieść na tereny tych spekulacji mózgowych, jest zgubiony. My ludzie sztuki, ostatnio zbyt potulnie pozwoliliśmy, aby nas wodzili za nos filozofowie i inni naukowcy. Nie potrafiliśmy być dostatecznie odrębni. Nadmierne poszanowanie dla prawdy naukowej przysłoniło nam własną prawdę – w zbyt gorącej chęci zrozumienia rzeczywistości, zapomnieliśmy, że nie jesteśmy od rozumienia rzeczywistości, lecz tylko od jej wypowiadania – że my, sztuka, jesteśmy rzeczywistością. Sztuka to fakt, a nie komentarz doczepiony do faktu. Nie do nas należy tłumaczenie, wyjaśnienie, systematyzowanie, dowodzenie. Jesteśmy słowem, które stwierdza: to mnie boli – to mnie zachwyca – to lubię – tego nienawidzę – tego pożądam – tego nie chcę… Nauka pozostanie zawsze abstrakcyjna, lecz głos nasz to głos człowieka z krwi i kości, to głos indywidualny. Nie idea, lecz osobowość jest dla nas ważna. Nie urzeczywistniamy się w sferze pojęć, lecz w sferze osób. Jesteśmy i musimy pozostać osobami, rola nasza polega na tym, aby w świecie, coraz bardziej abstrakcyjnym, nie przestało rozlegać się żywe, ludzkie słowo. Myślę więc, że literatura zanadto poddała się w tym stuleciu profesorom i że my, artyści, będziemy musieli wywołać skandal aby zerwać te stosunki – będziemy zmuszeni zachować się wobec nauki bardzo arogancko i bezczelnie, aby odeszła nam ochota do niezdrowych flirtów z formułami naukowego rozumu. Nasz własny, indywidualny rozum, nasze osobiste życie i nasze uczucia trzeba będzie przeciwstawić w najostrzejszej formie prawdom laboratoryjnym.

      Może więc byłoby lepiej, abym nie usiłował zrozumieć marksizmu i pozwolił, aby to zjawisko przenikało mnie o tyle tylko, o ile jest ono w powietrzu, którym oddycham.

      Ale taka ucieczka intelektualna oznaczałaby, że nie jestem w stanie oprzeć się mu jako konkretna osoba. Raczej więc muszę wejść w to obce mi królestwo, ale jak najeźdźca, który proklamuje własne prawo. To muszę powiedzieć: mnie niewiele obchodzą argumenty i kontr-argumenty, ten kontredans, w którym mędrcy gubią się równie łatwo jak ostatni laik. Ale, mając bezpośrednie wyczucie człowieka, przyglądam się waszym twarzom, gdy mówicie, i widzę jak teoria wykrzywia wam twarz. Nie jestem powołany do stwierdzenia słuszności waszych racji – mnie o to idzie, aby wasza racja nie przemieniła wam twarzy w mordę, abyście pod jej wpływem nie stali się odstręczający, nienawistni i nie do przełknięcia. Nie jestem od kontrolowania idej, a tylko od bezpośredniego stwierdzenia jak idea wpływa na osobę. Artysta jest tym, który mówi: ten człowiek mądrze gada, ale on sam jest głupcem. Albo: najczystsza moralność płynie z ust tego człowieka, ale strzeżcie się, gdyż on sam, nie mogąc nastarczyć własnej moralności, staje się szują.

      Co o tyle jest, sądzę, wartościowe, że idea w oderwaniu od człowieka nie istnieje w pełni. Nie ma innych idej, jak ucieleśnione. Nie ma słowa, które by nie było ciałem.

      Poniedziałek

      Dramat Mascola i jemu podobnych…

      Ten proces duchowy, z którego on wynika – cóż za wspaniałość! Nic bardziej wstrząsającego niż widok zrywania przez ludzkość wszystkich kotwic w ciągu ostatnich dwóch stuleci, aby ze statyki przejść w absolutną dynamikę – od człowieka i świata danych do człowieka i świata podległych nieustannemu stwarzaniu się – niczym okręt wypływający z portu na pełne wody. Zburzywszy sobie niebo, zburzywszy w sobie wszelką stałość, sami sobie objawiliśmy się jako nieobliczalny żywioł, a nasza samotność i jedyność w kosmosie, to niesłychane rozpętanie się naszego człowieczeństwa w przestrzeni nie wypełnionej niczym, oprócz nas, może zdumiewać i przerażać. Śmiałość tego parcia nie ma paraleli. Ludzie, biorący udział w tym procesie, jak Mascolo, jak ja, jak cała prawie inteligencja europejska, słusznie mogliby doświadczać najokropniejszych lęków i skrupułów, gdyby rzecz nie miała charakteru czegoś nieuniknionego.

      A jeśli komunizm stał się dla wielu zjawiskiem tak fascynującym, to ponieważ stanowi on najsilniejszą, jak dotąd, materializację inteligencji – to tak jak gdyby zaklęcia najświatlejszych duchów wywołały w końcu z niebytu siłę społeczną, czyli z ludzi złożoną, zdolną do konkretnego działania. Ten wilk musiał być wywołany z lasu – teraz idzie o to, aby nas nie pożarł.

      W Mascolu uosabia się dramat inteligencji, która spłodziła komunizm, aby dać mu się pożreć. W całej tej myśli odkrywa się gra dwóch elementów, doprowadzonych do wielkiego natężenia, a wzajemnie się wykluczających: siły i słabości. I tu chyba kryje się klucz zagadki – dlaczego ta myśl wydaje się zarazem moralna i niemoralna, mądra i niedorzeczna, trzeźwa i pijana.

      Myśl ta, zburzywszy, jak się rzekło, stary porządek metafizyczny – ujrzała się sam na sam ze światem. I był to świat niezmiernie łatwy – zdawałoby się – do opanowania przez myśl ponieważ zniknęły wszystkie hamulce, które myśl hamowały, ponieważ stała się ona jedynym arbitrem rzeczywistości. Mascolo przeto poczuł się panem świata (stąd duma i poczucie potęgi, wiejące z tej książki). Ale, z drugiej strony, gdy Mascolo z wyżyn swoich ogarnął cały świat spojrzeniem, okazał się on czymś tak oszałamiająco wielkim w swoim zróżnicowaniu, nie dającym się wyczerpać w swoim ruchu, iż, zaprawdę, Mascolo, ów władca, poczuł się zgubiony w świecie, a myśl jego zaczęła mu dyszeć ciężko z przerażenia (stąd panika tej książki). Lecz z chwilą gdy Mascolo oderwał wzrok od świata, aby skonfrontować się z własną myślą, znalazł się w kleszczach tej samej sprzeczności. Oto, z jednej strony – ta myśl to jedyny i najwyższy sędzia, przewodnik ludzkości, organizator materii. Ale, z drugiej strony – rzecz nieczysta, uzależniona od bytu, poddana materii, coś co zaledwie może być nazwane „myślą” w dawniejszym znaczeniu tego słowa. Więc i na ten widok doznał on zarazem najwyższego upojenia mocą i najbardziej katastrofalnego poczucia przygniatającej niemocy. Cóż robić tedy? Czy uwierzyć w siłę myśli i porwać się z nią na świat? Czy też, nie ufając nadmiernie rozumowi, pozwolić światu aby sam się stwarzał? W tym drugim wypadku rozum już nie pyta, jaki ma być świat, a tylko zwężając pole swojego zasięgu: jak ja mam postępować w świecie? I staje się tym czym był od wieków, to jest narzędziem rozeznania jednostki, w skali życia indywidualnego. I w tej zredukowanej skali czuje się pewniejszy.

      Lecz Mascolo wybrał pierwszą z tych dróg. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że – na pozór – myśli, która uzależnia się od materii, nie pozostaje nic innego jak przetworzyć materię, że dla heglisty, który jest marksistą, nie ma po prostu innej drogi, jak tylko ta, która wiedzie do reformy warunków myślenia, a zatem do reformy świata. To jednak nie zdołałoby, samo przez się, skłonić myśli Mascola do tak szalonego skoku na świat cały, ta myśl


Скачать книгу