Nieśmiała. Sarah Morant
Читать онлайн книгу.skóra zrobiła się niebieska jak u Smerfa. Odsunęłam się nieco od stołu, ale oni rzucili się w moją stronę. Tata zaniósł mnie na kanapę, a Kyle wspiął się na siedzisko, żeby mnie połaskotać. Nie przestawali, dopóki nie wybuchnęłam śmiechem. Tata uśmiechnął się szczerze, co pomogło mi odzyskać dobry nastrój. Potem usiedliśmy do kolacji.
– Coś nie gra, kochanie?
– Czemu pytasz?
– Makaron z szynką – powiedział ponuro, jakby obwiniał to proste danie za całe zło tego świata.
Rzeczywiście, przygotowanie wspomnianej potrawy zajmowało mi ledwie osiem minut, dzięki czemu miałam więcej czasu na zamartwianie się w swoim kącie. I chociaż serwowałam ją coraz rzadziej, Kyle i tata nie zapomnieli, co tak naprawdę oznacza.
– To nic takiego – wydusiłam. Nie chciałam drążyć tego tematu.
– Problemy w szkole? Problemy z… chłopakami? – dodał takim tonem, jakby wątpił w taką ewentualność.
– Nie! Nie przejmuj się – powiedziałam na widok jego zagniewanej miny.
– Bo jeśli tak, to mogę z nim pogadać! Chyba nie zapomniałaś, że grałem kiedyś w rugby? Mógłbym rozprawić się z nim tak, że byś go nie poznała! Przypominałby Lady Gagę w tej kiecce z mięsa!
Mój ojciec należał do grona najłagodniejszych znanych mi osób. W dodatku był życzliwy, miły i kochający. I brakowało mu kwalifikacji do bicia „moich chłopaków”. Osławiona kariera rugbysty, o której wspomniał, ograniczała się do wakacyjnego stażu, którego nie ukończył, ponieważ już drugiego dnia złamał sobie obojczyk. To nie powstrzymałoby go jednak przed wzięciem wolnego dnia w pracy, żeby dorwać Jasona. Właściwie nie miałam pewności, który z nich dwóch skończyłby wówczas bardziej poobijany.
Kyle w milczeniu pokiwał głową, popierając tatę. Prawdopodobnie zamierzał mu towarzyszyć. Uwielbiał się bić. Ale który dziewięciolatek tego nie lubi? Czasem oddałabym wszystko za siostrę, która dodałaby mi otuchy kilkoma życzliwymi słowami. Tymczasem miałam Kyle’a, który uważał mnie za swoją księżniczkę wymagającą otaczania opieką. Lubił zwijać się w kłębek w moich ramionach, kiedy przyśnił mu się koszmar, ale oczekiwał ode mnie, że ja również będę szukała pocieszenia u niego. Ta sytuacja wydawała mi się na tyle dziwaczna, że początkowo go odpychałam. To nie Kyle miał nade mną czuwać, ale ja nad nim. Jednak w miarę, jak upływał czas, a my stawialiśmy czoło kolejnym ciężkim próbom, przekonałam się, że mój braciszek ma dwa różne oblicza: niewinnego malca i dorosłego faceta, który potrafi poprawić mi nastrój. W zasadzie, podobnie jak ja, pełnił podwójną funkcję.
– Powiedz, co jest nie tak, kochanie – nalegał tata, podczas gdy Kyle słuchał uważnie.
– To tylko… Brakuje mi ich, wiesz? – odparłam z wahaniem.
Natychmiast pożałowałam tych słów. Nie chciałam mówić o Jasonie, o docinkach Vanessy ani o moim szkolnym życiu. Ale czy dlatego musiałam wywlekać temat tabu par excellence?
Nie kłamałam. Brakowało mi ich. Brakowało mi jej. Ale na widok udręczonej miny taty poczułam się winna.
– Wiem, kochanie… Idź się położyć, a ja zajmę się Kyle’em – oznajmił znużonym głosem.
– Nie, daj spokój. I tak bez niego nie zasnę – przyznałam, ziewając.
Skinął głową i ucałował nas w czoła. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a ja pomyślałam, że istnieje taki rodzaj bólu, który zostaje z nami na zawsze. Miałam do siebie żal, że mu o tym przypomniałam.
– W takim razie zostaw naczynia. Ja się tym zajmę – uparł się, biorąc do ręki ścierkę.
– Mogę to zrobić jutro rano – odparłam, żeby oszczędzić mu tego przykrego obowiązku.
– Eleonore Cassidy Coop! Twój ojciec może jeszcze wykonać kilka prac domowych! Traktujesz mnie tak, jakbym był wątłym staruszkiem! Mam czterdzieści pięć lat, dwie sprawne nogi i dwie ręce, więc zostaw mi zmywanie – obruszył się na niby, odsyłając mnie do pokoju zdecydowanym ruchem ręki.
Wzięłam Kyle’a za rękę i przytuliłam ojca, który także objął mnie rękami. Usłyszałam, jak cicho wypowiada zdanie, które dodatkowo obciążyło moje sumienie.
– Nie jesteś nią, Elie. Jesteś młoda. Musisz myśleć o sobie. Twoja matka nie chciałaby, żebyś spychała własne życie na drugi plan z naszego powodu.
Nie odpowiedziałam. Bo niby co miałabym powiedzieć? Lubiłam zajmować się Kyle’em. Lubiłam z nim spać. Nie przeszkadzało mi wykonywanie kilku prac domowych. Właściwie to było minimum, które mogłam zrobić, aby wesprzeć własnego ojca. Ale wiedziałam, że nie uwierzyłby w ani jedno moje słowo. Jego zdaniem powinnam wychodzić i bawić się w każdy weekend. Miałam korzystać z życia, które czasami kończyło się zaskakująco szybko.
Nie byłam zaskoczona, kiedy Kyle przyszedł do mojego łóżka kilka chwil po tym, jak ułożyłam się wygodnie. Jak dorosły ujął moją głowę i ułożył ją sobie na drobnej piersi. Taki właśnie był ten mój maluch.
Zasnął przede mną. Przesunęłam go delikatnie, tak żeby jego głowa znalazła się na wysokości mojej. Leżąc na tej samej poduszce co on, powoli odpływałam, przyglądając się jego anielskiej twarzyczce. Nawet jeśli Kyle chciał mnie chronić, to nie była i nigdy nie miała być jego rola.
8
Jason wrócił do domu w podłym humorze. Głównie dlatego że tego popołudnia zjadł lunch w samotności. Nie wiedział nawet, o co chodziło Rudej. Ta dziewczyna była naprawdę nieprzewidywalna. Za każdym razem, kiedy sądził, że już ją ujarzmił, ona swoim niemądrym zachowaniem udowadniała, że się myli, całkiem inaczej niż w komediach romantycznych.
Resztę dnia spędził więc z Vanessą. Krytykowała różne biedaczki, żartowała ze swoją kliką popularnych dzieciaków i rozpoczęła wielką debatę o lakierach do paznokci. Po całym dniu znoszenia jej irytującego głosu Jason nie potrafił opędzić się od jej złotych myśli, które niosły się echem w jego głowie. I szczerze mówiąc, miał o to żal do Rudej.
Bo z nią byłoby inaczej. Naprawdę dobrze by się bawił. Może nie zawsze był z nią szczery, ale przy niej nigdy nie musiał silić się na uśmiech.
Z zaskoczeniem odkrył, że przy niej śmiał się częściej niż w towarzystwie swoich przyjaciół. No tak, „przyjaciół”… W końcu wszystko było rzeczą względną.
Dla Rudej zrobił więcej niż dla jakiejkolwiek innej dziewczyny. Mimo to ona się na niego dąsała, a on nie miał pojęcia dlaczego. Jego ego zostało zranione, a pewność siebie – nadwątlona, bo biegał za nią jak jakiś palant.
Przynajmniej do chwili, gdy zniknęła mu z oczu. Kapryśna panienka nawet na niego nie spojrzała. W pośpiechu opuściła stołówkę ze wzrokiem utkwionym w płytkach na podłodze, tak jak zawsze. Tymczasem Jason chciał ująć jej twarz w dłonie i zmusić ją, żeby bez lęku spojrzała na innych. Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo zależało jej na tym, aby stać się niewidzialną. A on, jak skończony idiota, sądził, że zaczął do niej docierać.
W zasadzie buntownik był niemal pewien, że się nie mylił. A ona rano to potwierdziła. Zauważył to nawet tamten nauczyciel.
Czemu więc potem został brutalnie odrzucony? Czuł się tak, jakby rozgrywał partię w dziwaczną grę planszową, w której trzeba było cofnąć się o jedno pole, jeśli wypadła niewłaściwa liczba oczek.
W historii