Wzlot Persopolis. James S.a. Corey

Читать онлайн книгу.

Wzlot Persopolis - James S.a. Corey


Скачать книгу
na przejście. Kod kontroli to... Kurwa! Przerwij, Ostre lądowanie! Nie przechodź!

      Nagły skok na krzywej bezpieczeństwa i status alarmu świecący na czerwono. Na panelu sterowania Medyny pojawiła się nowa sygnatura silnika, ze smugą wylotową mknącą przez bezgwiezdną czerń powolnej strefy.

      Dokonało się. Wszystko to zdarzyło się godziny temu, ale Drummer i tak poczuła, jak przyśpiesza jej tętno. Kontrola ruchu wrzeszczała do nowego statku z poleceniem identyfikacji, aktywując jednocześnie stanowiska dział szynowych. Jeśli wystrzelili, wszyscy na statku lecącym bez pozwolenia już nie żyli.

      Krzywa bezpieczeństwa opadła, zakłócenie wywołane masą i energią przelatującą przez pierścień gasło, aż zeszło poniżej progu. Intruz wykonał zwrot i lecąc z dużym ciągiem, przemknął przez inne wrota, ucieczką znowu podnosząc wartości krzywej.

      Kontrola ruchu klęła w kilku językach, wysyłając polecenia zatrzymania do trzech przylatujących statków. Ostre lądowanie się nie odzywało, ale strumień danych z ich systemu pokazywał boleśnie ostry ciąg, którym odrywali się w bok, schodząc z kursu na wrota Castilii.

      Opadła na oparcie fotela, czując powrót spokoju. Zuchwały dupek przeleciał z Freehold i skierował się na Auberon. No oczywiście. Resztkowe promieniowanie z wrót Auberonu zdradzało, że statek zdołał dotrzeć na drugą stronę. Choć leciał bardzo blisko granic krzywej bezpieczeństwa, nie przepadł. Z drugiej strony, gdyby Dzikie lądowanie przeszedł zgodnie z planem, jeden z tych statków lub oba zniknęłyby w objęciach tego, co połykało statki przy nieudanych przejściach.

      Na krótką metę oznaczało to przesunięcie Dzikiego lądowania na później. Trzeba będzie wprowadzić całe mnóstwo wymaganych modyfikacji. Pewnie kilkanaście jednostek zostanie zmuszonych do zmiany ciągu i skoordynowania nowych czasów przejść. Co nie było groźne, ale upierdliwe.

      I nie było dobrym precedensem.

      – Mam odpowiedzieć – zapytał Vaughn – czy woli pani załatwić tę sprawę osobiście?

      Bardzo dobre pytanie. Ustalanie zasad działało jak przekładnia z blokadą. Jeśli pociągnie za spust, jeśli rozkaże zniszczyć następny statek, który przeleci bez upoważnienia, nie będzie to coś, z czego zdoła się później wycofać. Ktoś dużo lepszy od niej w tę grę nauczył ją zachowywać bardzo dużą ostrożność przy robieniu czegoś, na czego zrobienie nie była gotowa za każdym razem od tej pory.

      Ale, Chryste, jak ją kusiło.

      – Niech Medyna zarejestruje przelot i doda pełny koszt do rachunków Freehold i Auberon, razem z karami za spowodowane przez nich opóźnienia – poleciła.

      – Tak, proszę pani – potwierdził Vaughn. – Coś jeszcze?

      Tak, pomyślała, ale jeszcze nie wiem co.

      * * *

      Salę konferencyjną zaprojektowano z myślą o tej chwili. Sklepiony sufit wyglądał dostojnie jak katedra. Sekretarz generalny Li z Ziemi stał na swoim podium, prezentując poważne, lecz zadowolone oblicze kamerom kilkunastu starannie dobranych kanałów informacyjnych. Drummer próbowała robić to samo.

      – Prezes Drummer! – zawołał jeden z dziennikarzy, unosząc dłoń dla zwrócenia uwagi tak samo, jak ludzie zapewne robili to jeszcze na forach w Rzymie. Ekran podium podpowiedział, że to Carlisle Hayyam z Ceres Munhwa Ilbo. Równocześnie jej uwagę próbowało zwrócić kilkanaście innych rąk.

      – Hayyam? – powiedziała z uśmiechem, a pozostali przycichli.

      Prawdę mówiąc, lubiła tę część. Lubiła przywoływać te dawno zapomniane emocje związane z występowaniem na scenie i było to jedno z nielicznych miejsc, gdzie czuła się, jakby faktycznie panowała nad sytuacją. Większość jej pracy kojarzyła się jej raczej z próbami wepchnięcia z powrotem powietrza do nieszczelnego balonu.

      – Co może pani odpowiedzieć na wyrażone przez Martina Karczeka wątpliwości dotyczące stacji transferowej?

      – Najpierw musiałabym je poznać – odpowiedziała. – Mój dzień ma ograniczoną liczbę godzin.

      Dziennikarze zaśmiali się i usłyszała ich złośliwą satysfakcję. Tak, otwierali pierwszą darowaną stację. Owszem, Ziemia miała się właśnie podnosić z dziesięcioleci kryzysu środowiskowego, aby zwiększyć aktywny handel z koloniami. A tak naprawdę wszyscy chcieli tylko, żeby paru polityków zaczęło się wadzić.

      Ale to nie szkodzi. Jak długo będą się zajmować drobiazgami, mogła pracować nad poważnymi sprawami.

      Sekretarz generalny Li, mężczyzna o szerokiej twarzy, z bujnymi wąsami i spracowanymi dłońmi robotnika, odchrząknął.

      – Jeśli pani pozwoli – odezwał się. – Zawsze będą ludzie obawiający się zmian. I to dobrze. Zmiany należy obserwować, moderować i kwestionować. Jednak to konserwatywne podejście nie powinno hamować postępu ani blokować nadziei. Ziemia to pierwszy i najprawdziwszy dom ludzkości. Gleba, z której wszyscy wyrośliśmy, niezależnie od tego, w jakim układzie teraz mieszkamy. Ziemia zawsze, zawsze będzie kluczowa dla większego projektu, jakim jest ludzkość we wszechświecie.

      Dobra mina do złej gry. Ziemia świętowała olbrzymi kamień milowy swojej historii, a dla niej była to może trzecia na liście ważności rzecz w jej kalendarzu na dzisiaj. Ale jak powiedzieć planecie, że historia ją porzuciła? Lepiej przytakiwać i uśmiechać się, ciesząc się chwilą i szampanem. Kiedy będzie po wszystkim, wróci do pracy.

      Przeszli przez wszystkie spodziewane pytania: czy renegocjacje umów celnych będą nadzorowane przez Drummer czy byłego prezesa Sanjraniego, czy Związek Transportowy pozostanie neutralny w nadchodzących wyborach na Nowej Katalonii, czy rozmowy dotyczące statusu Ganimedesa będą prowadzone na Lunie czy Medynie. Pojawiło się nawet jedno pytanie o martwe układy – Charona, Adro i Narakę – gdzie pierścienie wrót prowadziły do czegoś znacznie dziwniejszego niż układy planetarne w ekostrefie gwiazd. Sekretarz generalny Li zbył to pytanie, co jej nie przeszkadzało. Martwe układy wzbudzały w niej dreszcze.

      Po zakończeniu sesji pytań i odpowiedzi Drummer pozowała do mnóstwa zdjęć z sekretarzem generalnym, przedstawicielami najwyższych władz stacji i celebrytami z planet – ciemnoskórą kobietą w błękitnym sari, bladym mężczyzną w garniturze, parą komicznie identycznych mężczyzn w złotych smokingach.

      Jakiejś jej części to też sprawiało przyjemność. Podejrzewała, że satysfakcja, jaką odczuwała, obserwując Ziemian walczących o pamiątki ze spotkania z szefową Pasiarzy, nie świadczyła o niej dobrze w jakiś niesprecyzowany, duchowy sposób. Dorastała w świecie, w którym ludzie jej pokroju nie byli traktowani poważnie, ale przeżyła dość długo, by koło fortuny wyniosło ją powyżej ziemskiego nieba. Wszyscy chcieli się przyjaźnić z Pasem teraz, gdy termin ten oznaczał coś więcej niż chmarę na wpół wyeksploatowanych kawałków kosmicznego śmiecia między Marsem a Jowiszem. Dla dzisiaj urodzonych dzieci Pas był czymś, co łączyło całą ludzkość. Dryf semantyczny i zmiana polityczna. Ale jeśli najgorsze, co z tego wynikało, to jej złośliwa satysfakcja, mogła z tym żyć.

      Vaughn czekał w małym przedpokoju. Miał twarz pobrużdżoną w sposób, którego nie powstydziłoby się małe pasmo górskie, ale w jego przypadku wcale nie wyglądało to źle. Jego garnitur uszyto w stylu przywodzącym na myśl skafandry próżniowe. Elementy opresji przekształcone w modę. Czas leczył wszystkie rany, choć nie tyle zmazywał blizny, co je ozdabiał.

      – Ma pani godzinę do rozpoczęcia przyjęcia, proszę pani – powiedział, gdy Drummer usiadła na kanapie i rozmasowała sobie stopy.

      – Zrozumiano.

      – Mogę coś pani zaoferować?

      – Szyfrowaną wiązkę kierunkową i


Скачать книгу