Sekret wyspy. Dorota Milli

Читать онлайн книгу.

Sekret wyspy - Dorota Milli


Скачать книгу
racji.

      – To wszystko omówimy na naszych wspólnych spotkaniach – zaznaczyła Lili.

      – Czasem fajnej jest we własnym gronie. Jak za dawnych lat, jak na wyspie. – powiedziała Wiki. Taki układ podobał jej się najbardziej.

      – Co do wyspy, będziemy musiały na nią iść, tym razem nie odmówimy Edwinowi. Alwina jest już gotowa, a ja mam to za sobą i ty, Wiki, będziesz miała – Lili zapewniła, wiedząc, jak przyjaciółka się przed tym wzbrania. – Skoro o Edwinie mowa… Podobno wypłynęliście razem w rejs?

      – Czy naprawdę w tym mieście nic nie uchowa się w tajemnicy? – Wiki spojrzała na twarze sióstr, niestety dziewczyny bawiły się lepiej od niej.

      ***

      – Chciałam spytać Gajdę o Natana i o to, co powiedział mu doktor – przyznała Wiki ze skruchą. – Tak, nie wytrzymałam.

      – Może i ja za dużo gadam, ale lepsze to niż twoja nieposkromiona ciekawość. – Alwina zaśmiała się.

      – Temat jest wrażliwy, ale może ma wpływ na sprawę – broniła się Wiki.

      – Jaki ma niby wpływ? – nie dowierzała Lili.

      – Jeszcze tego nie wiem, ale może, gdy poznam wszystkie fakty, będzie mi łatwiej połączyć kropki – improwizowała. – Gajda jednak okazał się bezużyteczny.

      – Tyle czasu sam na sam i go nie przekonałaś? – Teraz Lili zaczęła się śmiać. Razem z Alwiną patrzyły na Wiktorię z rozbawieniem.

      – Widzę, że świetnie się bawicie moim kosztem. – Wiki pokręciła głową. – Wyrzucił mnie za burtę. Próbował utopić. To tyle, jeśli chodzi o nasze polepszające się stosunki i współpracę.

      – Chciałabym wiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się na łodzi. – Lili, znając przyjaciółkę i jej dosadne komentarze, mogła być pewna, kto tu zawinił. – Konserwator raz chciał ci złoić tyłek po tym, co mu powiedziałaś.

      – Tylko prawdę, a nawet gdyby chciał to zrobić, musiałby mnie najpierw złapać.

      – Edwinowi nie miałaś gdzie uciec – wtrąciła Alwi.

      – Myślałam, że jesteście po mojej stronie.

      – Jesteśmy, ale wiemy, co czego jesteś zdolna, by postawić na swoim. – Lili z uśmiechem poklepała przyjaciółkę po ramieniu.

      – Dość o Gajdzie. Powiedzcie lepiej, po co mnie tu zwabiłyście, wiedząc, że mam masę pracy i obowiązków. Tak się dla was poświęcam, lecę na złamanie karku, a zostaję zaatakowana.

      – I to ja jestem gadułą. – Alwi kiwnęła Lili głową, dając znać, że już czas.

      – Chodzi o powód, dlaczego proboszcz Wincent chodził na wyspę. – Lili spoważniała, a jej uśmiech zniknął. Musiały się rozliczyć z dawnych decyzji, tych złych, podjętych w popłochu i strachu.

      – Sekret wyspy musi…

      – Dlaczego chcecie do niego wracać? – wtrąciła Wiki ze spokojem, choć temat popsuł jej humor. W końcu to była jej decyzja, to ona namówiła przyjaciółki, by wróciły na wyspę i zabrały to, co proboszcz ukrywał.

      – Chcemy wiedzieć, skąd go miał. Jak trafił w jego ręce? Trochę poszperałyśmy. – Lili skupiła się na meritum sprawy z zaraźliwą ekscytacją, pragnąc rozwikłać zagadkę.

      – Rozmawiałam z proboszczem Backiemi i doktorem. – Alwinie aż oczy się zaświeciły z podniecenia.

      – Zaraz, chwileczkę… Po kolei. – Wiki pokręciła głową, chcąc odpędzić nieprzyjemne myśli. Po twarzach widziała, że o powstrzymaniu przyjaciółek nie może być mowy, obie zapaliły się do odkrycia kolejnej tajemnicy, obie były przeciwko niej. – Co dokładnie odkryłyście?

      – To było nasze zabezpieczenie, ale nigdy się tego nie pozbyłam. Towarzyszyło mi przez dziesięć lat, choć marzyłam, żeby się tego pozbyć – zaczęła Lili. – Tajemnica śmierci proboszcza nie jest jedyną zagadką, więc zaczęłam zdawać pytania i szukać odpowiedzi w sieci i bibliotece.

      – I co znalazłaś?

      – Nic konkretnego, ale jeden element wciąż się powtarzał. Największy ośrodek sanatoryjny wybudowany przez bankiera z Berlina. W tamtych czasach zyskał wielką sławę, bogaci kuracjusze zjeżdżali z każdego zakątka świata. Dziwnów zyskał miano „Perły Bałtyku”.

      – I tworzył niejedną miejscową legendę o tym, jacy zamożni goście go odwiedzali – rzuciła Wiki, tracąc początkowy zapał. – Większość to plotki i bujdy.

      – Może, ale w każdej plotce jest ziarno prawdy – przyznała Lili.

      – Proboszcz Bacek też mi trochę opowiedział – pochwaliła się Alwi.

      – Staliście się przyjaciółmi? – rzuciła z ironią Wiki, dobrze pamiętając dzień, w którym przyjaciółka zaprosiła księdza do „Kotwicy”.

      – Nie, ale jesteśmy na dobrej drodze.

      – Pięknie i radośnie, ale nie bierzesz pod uwagę, że to on mógł być mordercą starego proboszcza i zabrać mu złoty krzyż, który tak dumnie prezentował na szyi. – Wiki uparcie uważała, że to by było najlepsze rozwiązanie. Nie przepadała za księdzem Backiem, poza tym miał możliwość, sposobność i motyw. Spełniał wszystkie wymagane warunki.

      – Nie biorę! Ksiądz nie ukrywał, że był krzyżem zafascynowany. Miałam wrażenie, że wie coś więcej, przyznaję, że poczułam się nieswojo, gdy podejrzliwie na mnie popatrzył. Jakby wiedział, że nie chodziło tylko o krzyż.

      – Ale nie wygadałaś się?

      – Przecież wam przysięgałam. – Alwi pamiętała każde słowo przysięgi, jaką złożyła przed przyjaciółkami na wyspie. Nie tylko dotyczące ich siostrzanej więzi, lecz także o sekrecie wyspy. – Ksiądz Bacek nie ma krzyża, jestem tego pewna. – Zignorowała prychnięcie Wiki. – Poszukuje go, ale nie znalazł dobrego tropu, napotkał ścianę, więc odpuścił.

      – Szkoda, że się o nią nie rozbił. – Wiki nie zamierzała wierzyć w słowa księdza.

      – Jesteś dla niego niesprawiedliwa, to dobry człowiek.

      – Człowiek, dobrze, że to podkreślasz. Człowiek z wadami i zaletami, z błędami, które może popełnić mimo tego, że jest proboszczem.

      – Podejrzewa, że to ty zabrałaś krzyż. – Alwina nie miała zamiaru wchodzić w dyskusje z Wiki, której i tak nie przekona do swoich racji.

      – Co takiego?! Na pewno po to, żeby od siebie odciągnąć uwagę. Słabe zagranie. Nawet mnie to nie dziwi. – Wiki była zła. Wyrzuty sumienia zaczęły ją palić, nie powiedziała siostrom wszystkiego o tamtej nocy. Wpadła w panikę, bo jeśli wikary wtedy ją widział, dlaczego ona nie widziała jego? Miała przecież doskonały punkt obserwacyjny. – To na pewno on jest zabójcą, miał motyw. Chyba nie wierzycie w jego oskarżenia?

      – Oczywiście, że nie. Broniłam cię i zapewniłam, że nie zabrałaś krzyża. Razem opuściłyśmy wtedy wyspę. – Alwi rozpuściła swoje długie kręcone włosy i ponownie związała. Odrastającą grzywkę zaczesała na bok. Przestała już zwracać na nią uwagę, gdyż porzuciła dawny zwyczaj odmierzania czasu do kolejnej podróży na podstawie długości grzywki. Nigdzie się nie wybierała. – Ksiądz Bacek wspomniał o remoncie kościoła sprzed wielu lat, kiedy to odkryto wartościowe przedmioty, jakieś monety… Krzyża nie było w spisie.

      – Mógł być, a później zniknąć. Proboszcz Wincent umiał zachachmęcić.

      – Ksiądz Bacek


Скачать книгу