Zapisane w pamięci. Ewa Pirce

Читать онлайн книгу.

Zapisane w pamięci - Ewa Pirce


Скачать книгу
intymności.

      Pierwsze, co poczułam, to błogi spokój i ciepło, które dawały mi ramiona tego obcego człowieka. Patrzyłam wprost w niesamowite oczy o niespotykanej niebieskiej barwie. Były zachwycające i przerażające jednocześnie. Atramentowe obwódki tęczówek otulały wzburzone wody kobaltowego oceanu. Jakby muśnięte srebrną poświatą księżyca obrzeża nadawały im tajemniczości. Las rzęs, którym były obramowane, rzucał delikatny cień na lekko zaróżowione policzki.

      Zaparło mi dech w piersiach. Jego twarde jak stal, przyciśnięte do moich pleców mięśnie sprawiły, że na ciele pojawiła mi się gęsia skórka, która tym razem nie miała nic wspólnego ze strachem. Nieśmiało zerknęłam na jego aksamitne, wyglądające na delikatne i miękkie usta koloru dojrzałej truskawki. Zdążyłam zauważyć, że dolna warga była nieco szersza od górnej. Instynktownie zwilżyłam językiem usta, przez co jego nieznacznie drgnęły.

      Natychmiast oprzytomniałam. Odsunęłam się szybko, a cała przyjemność, jaka mnie ogarnęła, uleciała, zastąpiona chłodem.

      – Wszystko w porządku? – zapytał dźwięcznym głosem wybawca.

      Przełknęłam nerwowo gulę, która zaczynała formować mi się w gardle.

      – Tak – odpowiedziałam, nie spuszczając z niego wzroku. – Sądzę, że tak.

      Nieznajomy przeniósł spojrzenie na stojącego naprzeciwko grubasa.

      – A więc co zamierza pan zrobić? – zapytał, przechylając z zaciekawieniem głowę.

      – Ja tylko… – zaczął się jąkać mężczyzna, co mnie zaskoczyło. – To był tylko taki żart – wydukał.

      Wpatrywałam się w niego z otwartą buzią, nie wierząc w to, co właśnie powiedział.

      – To był tylko żart? – powtórzył z niedowierzaniem niebieskooki.

      – Tak, proszę pana. Niewinny żarcik.

      Nieznajomy przeniósł na mnie swoje obłędne oczy. Poczułam się dziwnie skrępowana i zawstydzona. Musiał dostrzec moje emocje, ponieważ uśmiechnął się pokrzepiająco.

      – Czy uważasz, że to było zabawne?

      Rzuciłam szybkie spojrzenie na mojego napastnika – na jego pękatej twarzy malowało się przerażenie – i przełknęłam nerwowo ślinę.

      – Sądzę, że to było… nieporozumienie – odrzekłam cichym głosem.

      – Nieporozumienie? – powtórzył pytająco mój wybawca.

      Nie podobał mi się sposób, w jaki na mnie patrzył. Czułam się jak skarcone przez rodziców dziecko, które zrobiło coś głupiego i nieprzemyślanego.

      – Tak – odparłam pewniejszym tonem. – Nieporozumienie.

      – W porządku – skwitował moje słowa, przenosząc wzrok na gościa, który mnie zaatakował. – Jeśli to było nieporozumienie, to tym bardziej tej pani należą się przeprosiny. – Jego głos był silny i władczy.

      Przerażenie na twarzy grubasa zaczęło ustępować miejsca złości, której nie potrafił zamaskować. Popatrzył na mnie z wyrzutem, zaciskając w pięści wiszące wzdłuż ciała pulchne dłonie.

      – Przepraszam – wyburczał, piorunując mnie przy tym wzrokiem.

      Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie.

      – Zaraz, zaraz. Nie tak szybko, pyszałku – zawołał za nim niebieskooki. – Zrób to jak należy – nakazał.

      Facet zesztywniał.

      – Przecież przeprosiłem – wymamrotał.

      – Spójrz, człowieku, co zrobiłeś z jej sukienką. Nie uważasz, że należy zwrócić pieniądze za zniszczenie? Te kilka plamek u ciebie jest niczym w porównaniu z tym, co stało się z jej ubraniem.

      Spojrzałam na sukienkę, żeby szybko ocenić swój wygląd. Miał rację, była kompletnie zniszczona.

      Grubas zaczął głośno sapać. Unikałam jego wzroku, ale na całym ciele czułam mordercze spojrzenie, które mi posyłał. Ból, jaki odczuwałam do tej pory, z każdą minutą stawał się coraz silniejszy.

      Zamierzałam odejść, kończąc to przedstawienie, kiedy grubas zaczął machać mi przed nosem pięćdziesięciodolarowym banknotem.

      – Czy to wystarczająca kwota za zniszczoną sukienkę? – zapytał mój obrońca, przyglądając mi się uważnie.

      Spojrzałam na mężczyzn, poruszając głową w zaprzeczeniu.

      – To za dużo – powiedziałam zgodnie z prawdą. Kupując ją w niewielkim butiku w Nashville, nie zapłaciłam więcej niż dziesięć dolarów.

      Wyraźnie zadowolony z przebiegu sprawy gbur odsunął dłoń z banknotem, by na powrót ukryć go w portfelu. Nieznajomy zrobił krok do przodu i wyrywał zielony papierek, zanim ten zdołał go schować.

      – Ale przecież… – zaczął, zbulwersowany, jednak zamilkł, napotkawszy surowy wzrok potężnego przeciwnika.

      – Spieprzaj – warknął, nie zadając sobie nawet trudu, by ponownie na niego spojrzeć.

      Rozejrzałam się nerwowo i dopiero teraz do mnie dotarło, jak dużą publiczność zgromadziliśmy wokół siebie. Ludzie stali w niedalekiej odległości, osaczając nas z każdej strony. Moje zdziwienie było tym większe, że niektórzy z nich robili nam zdjęcia. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam, było upublicznienie mojego wizerunku. Szybko sięgnęłam do włosów i zsunęłam z nich gumkę, pozwalając, by opadły mi na ramiona i stworzyły naturalną zasłonę wokół twarzy.

      – Proszę – powiedział łagodnie nieznajomy, wsuwając mi banknot do ręki.

      Kiedy tylko nasze dłonie się zetknęły, zadrżałam, zaskoczona dziwnym mrowieniem, które pozostawił po sobie w miejscu, gdzie nasze ciała się połączyły.

      Spojrzałam na jego zapierające dech w piersi oblicze.

      – Czy mogę poznać twoje imię? – wyrwało się z moich ust. Zaskoczyło to nie tylko jego, ale i mnie.

      Przyglądał mi się przez kilka długich sekund z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

      – Naprawdę?! – zapytał, zdziwiony i rozbawiony moim pytaniem.

      Zdezorientowana i zmieszana jego odpowiedzią, zaczęłam się zastanawiać, o co może mu chodzić.

      – Przepraszam, jeśli zadałam niestosowne pytanie – zreflektowałam się. – Zależało mi jedynie na poznaniu imienia mojego bohatera i… – Ucięłam, ponieważ w moich uszach rozbrzmiał głośny śmiech.

      Stałam jak wryta, rozważając, czym tak bardzo go rozśmieszyłam. Jego zachowanie było bardzo niegrzeczne, co z kolei spowodowało, że zaczęłam się denerwować.

      – Przepraszam, aniołku – wysapał między salwami śmiechu. – Różnie już mnie tytułowano, ale bohaterem nazwano po raz pierwszy. – Wziął głęboki, uspokajający oddech i wyciągając w moim kierunku dłoń, dodał: – Alexander O’Dell. Ale nikt nie zwraca się do mnie pełnym imieniem. Nie lubię tego. Mów mi po prostu Alex.

      – W porządku, Aleksie. – Uformowałam usta w nieznaczny uśmiech. – Ja jestem Eva – powiedziałam po chwili wahania, chwytając go za rękę.

      Po raz kolejny poczułam wywołane jego dotykiem dreszcze. Wpatrywałam się w jego twarz, czując magnetyczne przyciąganie. Przez głowę przeszła mi szybka i ulotna myśl: Jak by to było poczuć jego usta na swoich?

      Nagły błysk flesza przypominał mi, gdzie się znajduję. Odsunęłam się szybko i splotłam ze sobą palce, starając się ukryć zażenowanie.

      Alex


Скачать книгу