Zapisane w pamięci. Ewa Pirce
Читать онлайн книгу.świadomie wybrałem. Takiego życia chciałem i tego zamierzałem się trzymać za wszelką cenę.
Odebraliśmy bagaże z taśmy, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia. W drodze do drzwi kątem oka zobaczyłem tłum gapiów skupionych na czymś, co znajdowało się poza zasięgiem mojego wzroku. Jedynie, co usłyszałem, to podniesiony głos mężczyzny, którego nie byłem w stanie dostrzec. Nie do końca rozumiałem, co mną kierowało, ale poddałem się instynktowi i zawróciłem ku zbiegowisku ludzi.
– Alex, co robisz? – Jeden z moich ochroniarzy zastąpił mi drogę.
– Spokojnie, George. Chcę tylko sprawdzić, o co tyle hałasu – bąknąłem, wymijając go. – Zwykła ludzka ciekawość – rzuciłem przez ramię.
Z każdą sekundą, która przybliżała mnie do miejsca, gdzie zebrała się już całkiem pokaźna grupka obserwatorów, coraz wyraźniej słyszałem złorzeczącego faceta. Kiedy zbliżyłem się wystarczająco, ponad głowami gapiów dostrzegłem obleśnego spaślaka, wrzeszczącego na drobną blondynkę. Nie mogłem zobaczyć jej twarzy, ponieważ była odwrócona do mnie plecami. Widziałem jej mocno zaciskające się na blacie stołu dłonie. Umiałem rozpoznać strach. Nie trzeba być mentalistą, by zauważyć, że dziewczyna tkwiła w szponach przerażenia. Poczułem rosnącą we mnie złość na widok ludzi żerujących na jej krzywdzie. Mężczyźni stali, gapiąc się bezczynnie, a kobiety szeptały między sobą zamiast ratować ją z opresji.
– Co to ma, kurwa, znaczyć? – wymamrotałem pod nosem.
Stojąca obok starsza kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Po chwili wahania przesunęła się do mnie.
– Widzę, że pan nie bardzo zorientowany, więc pomogę – zaczęła. – Otóż mężczyzna w garniturze wylał kawę na dziewczynę, z którą teraz się kłóci. Albo to ona wylała kawę jemu… – Zamyśliła się na chwilę. – Nieistotne. – Machnęła od niechcenia ręką. – Faktem jest, że zniszczyła mu spodnie – dokończyła, bacznie obserwując rozgrywającą się przed nami scenę.
Rozejrzałem się wokoło i zobaczyłem puste, bezmyślne spojrzenia gawiedzi skierowane na znajdującą się pośrodku otaczającego ich kręgu dwójkę ludzi. Nikt nie reagował. Grubas, pięć razy większy od dziewczyny, wyładowywał na niej wszystkie frustracje, a ci popierdoleńcy tylko się gapili.
Dawno nic mnie tak nie wkurzyło. Już zamierzałem przerwać ten cyrk, kiedy poczułem zaciskająca się na moim bicepsie dłoń. Zwróciłem twarz ku osobie naruszającej moją przestrzeń osobistą. Mój wzrok spoczął na spalonej lampami UV dziewczynie o włosach w odcieniu platynowy blond. Zerknąłem na jej dłoń i poraził mnie jaskrawopomarańczowy kolor nazbyt długich paznokci, które przypominały wampirze szpony. Jak można czymś takim podcierać tyłek? Skrzywiłem się w duchu.
Z zamyślenia wyrywał mnie podobny do irytująco skrzeczącej żaby głos. Zlustrowałem dziewczynę wzrokiem, unosząc brwi w niemym zapytaniu.
– Nie przejmuj się nimi – wyjazgotała, opierając na mnie ciężar ciała, przez co uwiesiła mi się na ramieniu. – Jakaś prostaczka nie potrafiła się zachować i tyle. – Zaśmiała się, co zabrzmiało, jakby się krztusiła. – Może wyskoczymy na drinka, Żniwiarzu? Słyszałam o twoim zwycięstwie nad Mauriciem. – Flirciarski uśmiech wykrzywił jej pełne botoksu wargi. – Może je uczcimy? – Zatrzepotała sztucznymi jak jej cycki rzęsami. – Poza tym musisz być bardzo zmęczony. Mogłabym pomóc ci się zrelaksować. Co ty na to?
Powiedziała to w sposób, który w słowniku puszczalskiej zdziry uchodził pewnie ze kuszący. Mnie natomiast wydawał się tak podniecający jak dźwięk przeciągania widelcem po talerzu.
Strzepnąłem jej dłoń ze swojego ramienia i pochyliłem się do jej ucha, usiłując jednocześnie nie oddychać. Wyjątkowo źle działał na mnie mdły zapach jej tanich perfum.
– Spieprzaj poszukać innego fiuta, ja swojego nie znalazłem na śmietniku –wyszeptałem, odsuwając się od niej.
Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, najwyraźniej nie wierząc w to, co usłyszała.
– Skurwiel – syknęła ze złością. – I wcale nie jesteś taki dobry!
– Nie tak jak ty w innych sportach. – Puściłem do niej porozumiewawcze oczko, przez co jej twarz przybrała odcień intensywnej purpury.
– Pieprz się!
– Z pewnością nie z tobą, Barbie – odparłem spokojnie.
Bez słowa odwróciła się na pięcie i odeszła, przepychając się przez tłum, który znacznie zgęstniał.
Wiedziałem nawet, co było przyczyną takiego stanu rzeczy. A raczej kto. Ja. Rozpoznano mnie, aparaty poszły w ruch, lampy błyskowe migotały mi przed oczami. Odwróciłem się, kręcąc głową w niezadowoleniu. Zamierzałem zakończyć to przedstawienie. Kiedy grubas usłyszał mój donośny głos, jego rozbiegany wzrok przeskoczył z dziewczyny na mnie. W momencie, gdy zobaczył mnie w pełnej okazałości, na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie zmieszane ze strachem. Wiedział, kim jestem.
Odsunął się szybko, wypuszczając dziewczynę z uścisku, a ta straciła równowagę. Natychmiast rzuciłem się w jej kierunku i chwyciłem ją na chwilę przed zderzeniem z ziemią. Kiedy tylko nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, poczułem żar, który autentycznie palił mnie od wewnątrz. Zesztywniałem, czując fale prądu, biegnące ku mnie od jej drobnego ciała.
Anioł – pomyślałem.
Była zachwycająca. Wielkie niebieskie oczy w kształcie migdałów, w których tańczyły miliony jarzących się zachwycającym blaskiem diamencików, poraziły mnie swoją niepowtarzalnością. Długie ciemne rzęsy były niczym kurtyna chroniąca ukryte w nich klejnoty. Głęboko chowający się ból i strach, które wychwyciłem, zakopane pod powierzchnią doskonałości, osnuwały je tajemnicą. Nieduże wiśniowe usta kusiły delikatnością, a bursztynowe kropeczki rozsiane na małym, nieco zadartym nosku dodawały jej pięknej twarzy słodyczy i nieopisanego uroku.
Wyczułem, jak na mnie zareagowała. Jej mięśnie napięły się w kontakcie z moim torsem. Przez dłuższą chwilę patrzyła na moje usta w taki sposób, jakby chciała mnie pocałować. Jej tęczówki pociemniały, wpatrywała się we mnie z nieodgadnionymi emocjami w oczach. Oddychaliśmy w tym samym tempie, dzieliliśmy ze sobą powietrze, złączeni niewidzialną nicią porozumienia. Była to niesamowita, pełna niezwykłej intymności chwila. Nigdy nie czułem czegoś podobnego.
Jak szybko powstała nasza więź, tak szybko została przerwana. Możliwe, że również poczuła, co się między nami wydarzyło. Poderwała się nagle i odsunęła ode mnie. Nieco oszołomiony, przeniosłem wzrok na stojącego przede mną chama. Jego waleczność i zacięcie zniknęły. Teraz zdawał się być potulny i usłużny. Czułem nieodpartą pokusę, by solidnie przyłożyć mu w twarz. Powstrzymałem się jednak, żeby nie wywołać jeszcze większego widowiska. Poza tym wokoło nas kręciło się zbyt wiele motłochu wyposażonego w kamery i aparaty, z których i tak już robili użytek. Dopiero pseudodziennikarze i szmatławce z pracującymi w nich hienami miałyby używanie, gdyby jakiś mój wyskok ujrzał światło dzienne.
W najbardziej kulturalny sposób, na jaki mogłem się zdobyć, poprosiłem go o przeproszenie dziewczyny. Gdyby nie jego wcześniejszy atak i próba wyłudzenia od niej pieniędzy – bo inaczej tego nazwać nie można – zapewne tylko kazałbym mu się wynosić. Ale nie zamierzałem mu odpuścić tego, jak ją upokorzył. Jego zdziwienie i wzburzenie ubawiły mnie po pachy, kiedy powiedziałem, że ma zwrócić dziewczynie pieniądze za poplamioną kawą sukienkę, która nie nadawała się już do użytku.
Zastanowił mnie pewien szczegół w jej wyglądzie. Na dworze panował upał, a ona, oprócz nóg od kolan w dół, miała zakryte całe ciało. Po co zakładać w taki skwar sukienkę z długim