Satyry. Ignacy Krasicki

Читать онлайн книгу.

Satyry - Ignacy Krasicki


Скачать книгу
wam, ucznie dzisiejsi i przeszli,

      Winszuję, żeście nawet mistrzów waszych przeszli.

      A wam co mam powiedzieć, cnotliwa hołoto[107]?

      Dobrzy! Cierpieć wasz podział, ale cierpieć z cnotą.

      Modnej maksym nauki że się nie trzymacie,

      Trzódko mała wśród łotrów, niewiele zyskacie.

      Nie rozpaczajcie jednak. Patrzajcie, jak dalej

      Los tych, których rozpieścił, wesprze i ocali.

      Rzadko się niepoczciwość tak, jak zacznie, kończy,

      A cnota, co się nigdy z chytrością nie łączy,

      Choć jej często dokuczą troski, niepokoje,

      Później, prawda, lecz lepiej wychodzi na swoje”.

      Marnotrawstwo

      „Znałeś dawniej Wojciecha?” „Któż nie znał! Co teraz

      Bez sług, ledwo w opończy[108] brnie po błocie nieraz,

      Niegdyś w karecie, z której dął się i umizgał,

      Takich, jakim jest dzisiaj, roztrącał i bryzgał.

      Ustępowali z drogi wielmożnemu panu

      Lepsi i urodzeniem, i powagą stanu;

      Nieraz ten, który przedtem od filuta stronił,

      Westchnął skrycie natenczas, gdy mu się ukłonił.

      Musiał czcić; czegóż złoto nie potrafi dzielne?

      Niedługo przecież trwały te czasy weselne,

      Na złe wyszła wspaniałość. Przyjaciele kuchni,

      Junacy heroiczni, wzdychacze miluchni,

      Filozof i na koniec, jak pustki postrzegli,

      Z maksymami, z wdziękami, z junactwem odbiegli.

      Został się niedostatek, z nim wstyd dawnej pychy;

      A co niegdyś wystrząsał kufle i kielichy,

      Co szampańskim, węgierskim[109] pyszne stoły krasił,

      Wiadrem potem u studni pragnienie ugasił”.

      „Jak to przyszło?” „Nieznacznie. Łakome są żądze,

      Pełen jest świat oszustów, toczą się pieniądze.

      Zyskał Wojciech szalbierstwem, stracił wszystko zbytkiem;

      A niedługo się ciesząc niecnoty pożytkiem,

      Nawet tego nie doznał, gdy nic nie dochował,

      Żeby zdrajcę, bankruta któżkolwiek żałował.

      To gorsza, kiedy młody dziedzic wielkiej włości

      Zysk zasług przodków swoich, cnoty, poczciwości

      Niszczy, podły odrodek. Znałeś Konstantyna?”

      „Alboż widzieć odrodków u nas jest nowina?

      Znałem go, ale w nędzy”. „Jam znał w dobrym stanie.

      Młodo zaczął wspaniałe swoje panowanie,

      Młodo skończył. Rodzice dzieckiem odumarli,

      Opiekunowie najprzód (jak zazwyczaj) zdarli,

      Dorwał się panicz rządów. Natychmiast do razu[110],

      Jedni z sławy, ci z zysku, a tamci z rozkazu,

      Dworzanie, pokojowi, krewni, asystenci[111],

      Przyjaciele, sąsiedzi i plenipotenci,

      I ta wszystka niesyta stołowników zgraja,

      Co się zyskiem obłudy karmi i opaja,

      Natarli wstępnym bojem. Rad pan wszystkim w domu,

      Wrota jego nie były zamknięte nikomu:

      Niech zna świat, jak pan możny, dzielny i bogaty.

      Grzmią bębny na dziedzińcu[112], na wałach harmaty,

      Żaki prawią perory[113], ksiądz prefekt[114] za nimi

      Drukiem to wyprobował[115], że dzieły wielkimi

      Przeszedł pan przodków swoich, godzien krzeseł[116], tronów,

      Prawnuk Piastów po matce, z ojca Jagiellonów[117].

      »Wiwat pan!« brzmią ogromnym hasłem okolice,

      Dymy z kuchni jak z Etny[118], a sławne piwnice,

      Co dziad, pradziad szacownym napełniał likworem[119],

      Pełne, zgrai ochoczej stanęły otworem.

      »Wiwat pan! niech wiekuje szczęśliwy i zdrowy!«

      Objął sienie, przysionki zapach dryjakwowy[120].

      Wala się, wadzi, wrzeszczy rozpojona tłuszcza,

      Pan rad, w domu każdego do siebie przypuszcza.

      Ten wziął konia z siedzeniem[121], tamten za przysługę

      Nieboszczyka pradziada z lamusu[122] czeczugę[123],

      Ów wlecze złoty dywan, co w skarbcu spoczywał,

      Dywan, co stół naddziada–ministra okrywał,

      Gdy w usłudze publicznej pracował lub sądził;

      Śmieją się z starych gratów, a jak by pobłądził,

      Wyszydzają wiek dawny, nowy rzesza chwali.

      Liczne przodków portrety wyrzucono z sali[124],

      Natychmiast, że zbyt wielka, ścieśniają gmach[125] stary:

      Cztery z niej gabinety[126] i dwa buduary[127],

      Że w nich były Starego dzieje Testamentu,

      Nie cierpiano szpalerów[128] jednego momentu,

      Wziął je sąsiad za wyżła, a za dwie papugi

      Zyskał zbroję złocistą[129] w zamian sąsiad drugi.

      Od czasów nieboszczyka jeszcze jegomości

      Płaczą w kącie z szafarzem[130]


Скачать книгу

<p>107</p>

cnotliwa hołoto — w ten sposób nazywa tu Krasicki, zapożyczając ironicznie terminu ze słownika filutów, ogół szlachty realizującej czynnie program obozu reform.

<p>108</p>

opończa — obszerny płaszcz bez rękawów, służący szczególnie na czas słoty.

<p>109</p>

szampańskim, węgierskim — wina szampańskie i węgierskie należały do najdroższych i pojawiały się na stołach tylko bardzo zamożnej szlachty i magnatów.

<p>110</p>

do razu — od razu.

<p>111</p>

asystent — tu: dworzanin, członek świty.

<p>112</p>

Grzmią bębny na dziedzińcu — za wzorem dworów magnackich zwyczaj utrzymywania własnego wojska rozprzestrzenił się tak bardzo, że ambicją prawie każdego szlachcica posesjonata było posiadanie własnych żołnierzy, których funkcje ograniczały się do czysto reprezentacyjnych, jak np. dawanie ognia w czasie uczt, oddawanie honorów panu i jego gościom w czasie wizyt.

<p>113</p>

Żaki prawią perory — powszechnie przyjętym zwyczajem na prowincji były popisy uczniów szkół, zwłaszcza jezuickich i pijarskich, przed panem, który był ich protektorem. Wygłaszane na cześć pana wiersze to przede wszystkim panegiryki.

<p>114</p>

ksiądz prefekt — nauczyciel w szkole zakonnej, często będący równocześnie zarządzającym drukarnią. Drukarnie prowincjonalne za czasów saskich i jeszcze w początkach panowania Stanisława Augusta należały przeważnie do zakonów.

<p>115</p>

wyprobować — dowieść.

<p>116</p>

krzeseł — urzędu senatorskiego.

<p>117</p>

Prawnuk Piastów... — aluzja do manii wywodzenia przez szlachtę fantazyjnych genealogii, zwłaszcza od władców obcych, głównie starożytnych, i polskich.

<p>118</p>

Etna — czynny wulkan na Sycylii.

<p>119</p>

likwor — płyn, trunek. W Panu Podstolim Krasicki pisze: „iż te trunki, które ojcowie nasi po prostu nazywali gorzałką, potem wódką, my teraz ochrzciliśmy likworami”. (I. Krasicki, Pisma wybrane, t. III, s. 246).

<p>120</p>

zapach dryjakwowy — tu: zapach starego wina. W liście pisanym z Berlina 17 II 1796 prosi Krasicki brata Antoniego, by przysłano mu wina: „starego, wytrawionego, driakwią pachnącego, choćby i 100 dukatów kosztowało, beczkę lub dwa antały”. (I. Krasicki, Pisma wybrane, t. IV, s. 310).

<p>121</p>

siedzenie — siodło, kulbaka.

<p>122</p>

lamus — niewielki budynek, zazwyczaj zabezpieczony od ognia, służący jako skarbiec, ale częściej będący składem rupieci lub spiżarnią.

<p>123</p>

czeczuga — krótka szabla tatarska, używana w Polsce w XVII w.

<p>124</p>

Pan Podstoli opowiada swemu gościowi o podobnym wydarzeniu: „Aż mi łzy stanęły w oczach, gdym postrzegł z sali wyrzucone portrety owych zawołanych w ojczyźnie mężów, przodków jego [modnego kawalera]. Pytałem się więc troskliwie, gdzie ich myślał pomieścić. Odpowiedział, iż te obrazy bardzo były już stare, zakopciałe, [...] stroje dziwackie, z brodami, wąsami, czuprynami, w ferezjach jak stangreci; kazał więc ich wyrzucić. Tknięty do żywego, tylem wymógł, iż rozkazał ich szukać; znaleziono pod strychem”. (I. Krasicki, Pisma wybrane, t. III, s. 326).

<p>125</p>

gmach — pokój, komnata.

<p>126</p>

gabinet — pokój męski do przyjmowania gości.

<p>127</p>

buduar — ozdobny pokoik kobiecy.

<p>128</p>

szpaler — ozdobne obicie ścian, gobelin.

<p>129</p>

złocista — pozłacana.

<p>130</p>

szafarz — klucznik, sługa doglądający gospodarstwa domowego.