Kruger. Tygrys. Tom II. Marcin Ciszewski

Читать онлайн книгу.

Kruger. Tygrys. Tom II - Marcin Ciszewski


Скачать книгу
kiwnął głową. Nie chciał przeżywać ponownie tego samego. Linia frontu okazała się ściśle obsadzona. Podróż koleją to był dobry pomysł.

      – Łapówka?

      – I dobra legenda – uzupełnił Mentor.

      – Ma pan pomysł, dokąd pojedziemy? – zapytał Krüger.

      Szumski wiedział, czego dotyczy pytanie. Ucieczka stanowiła tylko pierwszy etap. Celem najważniejszym pozostawało odszukanie Eweliny. Sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej sztywny kartonik o wymiarach siedem na dziesięć centymetrów. Z wykonanego ołówkiem realistycznego szkicu patrzył mniej więcej trzydziestoletni mężczyzna o śmiałym spojrzeniu, gęstych brwiach i modnie zaczesanych blond włosach.

      W ciągu ostatnich dwóch tygodni, gdy tylko poczuł się lepiej, na własną rękę próbował dokładniej zorientować się w sytuacji. Po pierwsze, odtwarzając sekunda po sekundzie przebieg napadu, wykonał portret pamięciowy napastnika. Już pierwszy sprawdzian, wykonany na sąsiedzie z dołu, Brykczyńskim, potwierdził rzetelność rysunku. Brykczyński rozgadał się, snując swoje teorie na temat zniknięcia Eweliny i tajemniczego mężczyzny. Mentor jeszcze tego samego dnia ruszył w miasto. Korzystając z sieci swoich nieoficjalnych kontaktów, rozpuścił informację, że poszukuje człowieka ze szkicu. Nagroda pieniężna za wiadomość o miejscu pobytu była znaczna; po dziesięciu dniach przyniosła wymierny rezultat.

      Mentor starał się również dowiedzieć, co na temat porywacza wie policja, ale tu poniósł całkowite fiasko. Nikt nie znał jego prawdziwego nazwiska, nikt nawet o nim nie słyszał. Jedynym wymiernym efektem akcji było potwierdzenie, że władze na razie nie interesują się właścicielami firmy Szumski i Wspólnicy.

      – Kto to?

      – Porywacz. Człowiek, który mnie zaatakował. Gdy już doszedłem do siebie, starałem się przypomnieć sobie szczegóły. Nie było to proste, wtedy wszystko wydarzyło się szybko… Ale stopniowo dokładałem detal po detalu. Myślę, że ten portret jest dość wierny.

      – Świetnie. – Krüger cmoknął z podziwem. – Wiemy, jak ta swołocz wygląda.

      – Nie tylko. Wiemy również, jak się nazywa.

      Krüger spojrzał na niego pytająco.

      – Iwan Piotrowicz Kolcow.

      Krüger zbladł. Wbił oczy w Mentora, człowieka, który go w ogromnej mierze uformował. A także, mimo dzielącej ich ostatnio różnicy zdań, człowieka, któremu ufał. Potem przeniósł spojrzenie na szkic, jakby chcąc utrwalić w pamięci każdy szczegół fizjonomii porywacza.

      – Jest pan pewien? – zapytał zduszonym głosem.

      – O ile można być czegokolwiek pewnym na tym najgorszym ze światów – westchnął Mentor. Doskonale był świadom, co czuje młody podopieczny. Porywacz siostry i syn mordercy rodziców… Nie trzeba było wielkiej wyobraźni, by stwierdzić, że pogoń będzie zawzięta i prowadzona przy użyciu wszelkich dostępnych metod.

      – Jak pan się tego dowiedział?

      Szumski spojrzał na Krügera i wzdrygnął się mimowolnie. Chłopak był wściekły, znajdował się na krawędzi wybuchu. Ciemne oczy patrzyły wprost w twarz rozmówcy.

      – Mam swoje kontakty w mieście. Stworzyłem ten portret, rozpuściłem wici. Po tygodniu dowiedziałem się, że być może kelner w hotelu George będzie miał dla mnie coś ciekawego. Poszedłem i pogadałem z nim. Istotnie, dowiedziałem się ważnych rzeczy.

      – Kolcow zatrzymał się w George’u?

      – Tak. Stamtąd udawał się na wycieczki po mieście. Podobno znikał na całe dnie. Kelner twierdzi, że wyglądał, jakby czegoś szukał.

      – Chcę pogadać z tym kelnerem. Zawróćmy.

      – Wilku, nie ma takiej potrzeby.

      – Niech pan każe woźnicy zawrócić. Albo sam to zrobię.

      – Nie ma takiej potrzeby, mówię ci – powiedział Mentor, podnosząc nieco głos. – Naprawdę nie powinieneś się pokazywać w miejscach publicznych. Musisz jak najszybciej zniknąć z miasta. Zresztą… niczego więcej się nie dowiesz. Przeprowadziłem dość dokładne rozeznanie, możesz mi wierzyć.

      Krüger patrzył na niego przez chwilę, a potem wzruszył ramionami. Szumski wzdrygnął się ponownie. Znał tego chłopaka dobrze, miał na niego ogromny wpływ, w dużej mierze ukształtował jego osobowość. Ale za nic nie chciałby stanąć mu na drodze.

      – Właściciel hotelu to mój dobry znajomy – podjął temat. – Zjadłem z nim kolację. Wyjaśniłem, że mam z Kolcowem dawny zatarg, sprawę honorową, w sumie nic poważnego. Szukam go, bo nieoczekiwanie zjawił się w mieście, a ja tę moją sprawę chciałbym doprowadzić do końca, i to satysfakcjonującego obie strony.

      Krüger roześmiał się złowieszczo.

      – Sądzę – powiedział niemal wesoło – że kiedy go spotkam, tylko jedna strona będzie usatysfakcjonowana. I nie mam na myśli Kolcowa.

      Szumski postanowił nie zwracać uwagi na pasję słyszalną w głosie Krügera.

      – Więc właściciel powiedział mi, że Kolcow mówi świetnie po polsku oraz sprawia wrażenie człowieka dobrze wychowanego, inteligentnego i sporo wiedzącego o świecie. Płacił gotówką i wyglądał na zamożnego.

      – Jest zamożny, bo jego ojciec ukradł majątek mojego ojca.

      – Wilku, nie o tym mowa. – Mentor po raz pierwszy stracił cierpliwość. – Skup się. Mówię, że Kolcow jest inteligentnym, wyrachowanym przeciwnikiem i nie powinieneś go lekceważyć. Zdołał wytropić ciebie i uprowadzić Ewelinę. Ma pieniądze. Umie zachowywać się dyskretnie. Znalezienie go będzie trudne. A pokonanie jeszcze trudniejsze. Wokół wojna. Samo wydostanie się z miasta będzie nie lada sztuką.

      Krüger spojrzał na Mentora.

      – Myśli pan, że on wie, kim jestem? – zapytał.

      – Zastanawiałem się nad tym – odparł Szumski. – I choć nie mam dowodów, sądzę, że porwanie nie było zbiegiem okoliczności.

      – Co nim powodowało? Przecież nic mu nie zrobiłem.

      – To akurat nie jest trudne do zgadnięcia. Jego ojciec wyrządził ci kolosalną krzywdę: zabił rodziców, pozbawił majątku. Po pierwsze, możesz się zemścić. Zemsta to silna motywacja, stara jak świat. Nie wiem, czy są silniejsze. Po drugie, mógł założyć, że pewnego dnia dowiesz się o majątku i będziesz chciał go odzyskać. Wtedy Iwan Kolcow stanie się naturalnym celem. On ma twoje pieniądze i nie odda ci ich dobrowolnie. Pieniędzy, nawet zdobytych nielegalnie, niełatwo się pozbyć, wiesz o tym dobrze.

      – Uderzył prewencyjnie? Przecież to nie ma sensu. Mógł mnie zabić i wtedy ewentualnie porwać Ewelinę.

      Mentor przytaknął. Tak powinna wyglądać najprostsza, najbardziej oczywista ścieżka postępowania. Obawiał się jednak, że plan Kolcowa może być znacznie bardziej wyrafinowany i dolegliwy dla ofiary. Zwłaszcza jeśli pomysłodawca wiedział, jak wielkim uczuciem brat darzył siostrę.

      Przypuszczenia te zostawił jednak dla siebie.

      – Pytanie jest inne – mruknął.

      – Skąd o mnie wiedział?

      – Właśnie. Jakim cudem znalazł cię po tylu latach.

      Krüger zamyślił się. Nic nie przychodziło mu do głowy.

      – Dowiemy się. Nim go zabiję, odpowie na kilka pytań. Niech pan powie, gdzie jedziemy.

      – Do


Скачать книгу