Miłość warta miliony. Diana Palmer
Читать онлайн книгу.Chodź, przedstawię ci Barta. Zaręczam, że to rozwiąże twoje problemy. Tak mi przykro, Fay.
– To nie twoja wina. Widocznie taki już jest mój los – odparła opanowanym głosem, mimo że na jej twarzy ciągle malował się smutek.
– Bezczelny typ! – mruknęła Abby, rzucając wymowne spojrzenie pod adresem wysokiego mężczyzny w smokingu. – Gdyby J.D. nie był taki potwornie zarozumiały, nie miałabyś tych problemów. O, jest Bart! – Rozpromieniła się, ciągnąc Fay za sobą. – Bart!
Słysząc swoje imię, szczupły, wyglądający na znudzonego blondyn o wesołych niebieskich oczach podszedł do Abby i ciepło się z nią przywitał. Widząc zaś stojącą obok Fay, przyjrzał się jej z ciekawością i nieskrywanym zachwytem.
– Proszę, proszę, greckie boginie znowu w modzie. Młoda damo, czy zaszczycisz mnie walcem, zanim wrócisz na Olimp?
– Fay York, nasza nowa pracownica – przedstawiła ją Abby. – A to jest Bartlett Markham, prezes stowarzyszenia hodowców.
– Miło mi. – Fay podała mu rękę. – Domyślam się, że wiesz absolutnie wszystko o hodowli bydła.
– Wychowałem się na ranczu. Wprawdzie pracuję w biurze rachunkowym, ale moja rodzina nadal prowadzi dużą hodowlę krów rasy Santa Gertrudis.
– Niewiele mi to mówi, ale każdego dnia dowiaduję się nowych rzeczy – roześmiała się Fay.
– Bart, zostawiam Fay pod twoją opieką – powiedziała Abby. – Tylko trzymaj ją z daleka od Langleya. Ubzdurał sobie, że Fay chce go usidlić.
– Naprawdę? – Bart uniósł brwi. – Nie wolałabyś zapolować na mnie? Zapewniam, że jestem o wiele cenniejszą zdobyczą. No i przed randką ze mną nie musiałabyś się szczepić.
Insynuuje, że w przypadku J.D. należy to zrobić. Pewnie chodzi mu o szczepienie przeciwko wściekliźnie, na wypadek gdyby mnie ugryzł, pomyślała zjadliwie.
– Skoro tak, wpisuję cię na listę ginących gatunków – zażartowała.
– To dla mnie zaszczyt – odparł ze śmiechem. – Zatańczymy? – zapytał, spoglądając w stronę orkiestry.
– Chętnie. – Podała mu rękę, a on poprowadził ją na parkiet. W sali rozbrzmiewała wolna, tęskna melodia.
Fay doskonale wiedziała, gdzie w tej chwili znajduje się J.D. Langley. Pomyślała, że faktycznie musi mieć w głowie jakiś radar. Na wszelki wypadek starała się nie patrzeć w jego stronę.
On zaś natychmiast ją zauważył. Jakżeby nie, skoro tańczyła z jego śmiertelnym wrogiem. Ze swego miejsca pod ścianą obserwował każdy jej ruch, widział więc, z jaką gracją podąża za swoim partnerem. Nie spodobał mu się sposób, w jaki Markham ją obejmuje, ani jej reakcja.
Nie chodziło bynajmniej o to, że pragnie jej dla siebie. W końcu jest jeszcze jedną nieznośną babą, na dodatek debiutantką, i to dziesięć lat od niego młodszą. Taka kobieta nie jest mu do niczego potrzebna, co zresztą dał jej wyraźnie do zrozumienia.
Tamtego wieczoru, kiedy się poznali, bardzo niechętnie zostawił ją i poszedł w swoją stronę. Musiał przyznać, że podobała mu się jak żadna inna kobieta. Nie mógł jednak pozwolić sobie na związek z dziedziczką ogromnej fortuny. Dobrze wiedział, że jego przeznaczeniem jest samotność, dlatego musi odrzucić ten smakowity kąsek. Jeśli bywał brutalny, realizując swój plan, to tylko dlatego, że według niego tak było lepiej dla obu stron.
Uznał, że Fay jest zbyt delikatna i miękka dla mężczyzny takiego jak on. Na dodatek nie miał nic, co mógłby jej zaoferować, a to na pewno złamałoby jej serce i zraniło duszę. Pozostaje jeszcze kwestia złej sławy, jaką okrył się dawno temu jego ojciec. Popełnione przez rodzica błędy sprawiły, że Donavan nie mógł pokazać się publicznie w towarzystwie żadnej zamożnej kobiety. Choć sam zarzucił Fay, że na niego poluje, miejscowi plotkarze uznaliby, że jest odwrotnie. Zaraz ktoś powiedziałby: patrzcie, oto kolejny pazerny Langley złapał bogatą żonę. Na myśl o tym aż jęknął.
Złościło go, że Fay tańczy z Bartem Markhamem, ale przecież nie mógł jej tego zabronić. Żałował, że w ogóle skorzystał z zaproszenia na tę uroczystość.
Zniechęcony podszedł do bufetu i nalał sobie whisky.
– Naprawdę polujesz na Donavana? – dopytywał się tymczasem Bart.
– Pochlebia sobie, opowiadając takie rzeczy – odparła wyniośle.
– Tak też myślałem. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
– Nie rozumiem.
Bart zrobił wdzięczny obrót, dopasowując krok do szybszego rytmu melodii.
– Po śmierci matki Donavana jego ojciec, Rand Langley, wpadł w finansowe kłopoty i groziła mu utrata rancza. Moja ciotka była wtedy młodą dziewczyną. Wprawdzie nie grzeszyła urodą i była bardzo nieśmiała, ale za to miała jeden poważny atutu: niewiarygodne bogactwo. Ponieważ była panną na wydaniu, Rand Langley zagiął na nią parol. Tak długo ją podchodził, aż mu uległa, więc żeby nie hańbić rodziny, ciotka zdecydowała się wyjść za niego za mąż. Była w nim szaleńczo zakochana. Niemal całowała ziemię, po której stąpał. W końcu jednak dowiedziała się, dlaczego Rand się z nią ożenił. Nie potrafiła się z tym pogodzić. Popełniła samobójstwo.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.