Randka w ciemno. Diana Palmer

Читать онлайн книгу.

Randka w ciemno - Diana Palmer


Скачать книгу
tylu kawałkach rozpryskującego się szkła zranienia były nie do uniknięcia – wyjaśniła pani Pibbs. – I tak nie jest źle, moja droga. Żyjesz. Dobrze, że zapięłaś pas, bo w przeciwnym razie i dla ciebie mogłoby się to skończyć tragicznie.

      – Pani Pibbs… – Danie drżały wargi – moja mama… czy to trwało długo?

      – Zmarła natychmiast, jak nam powiedzieli ratownicy – odparła z westchnieniem pielęgniarka. – Dobrze ci radzę, nie rozpamiętuj okoliczności wypadku, tylko odpoczywaj. Wspomnienia zbledną, rany się zagoją. Tyle że potrzeba na to czasu. – Wyraźnie posmutniała i dodała: – Dano, straciłam matkę, mając piętnaście lat. Wiem bardzo dobrze, jak to boli, ponieważ wciąż mi jej brak. Wierz mi, żal mija, podobnie jak żałoba.

      – Gdybym nie pozwoliła jej prowadzić! – wybuchła zrozpaczona Dana i z oczu znowu popłynęły jej łzy. – To wszystko moja wina!

      – Nie, kochanie, nieprawda. Ciężarówka, która w was uderzyła, zignorowała znak STOP. Gdybyś siedziała za kółkiem, też doszłoby do wypadku. – Pani Pibbs podeszła do łóżka i nietypowym dla siebie, serdecznym gestem odgarnęła z twarzy Dany zmierzwione włosy. – Kierowca ciężarówki wyszedł z wypadku cało, ma zaledwie kilka draśnięć. Jakiż los jest niesprawiedliwy, prawda?

      – Tak – mruknęła Dana.

      – A tak na marginesie… Jenny zapowiedziała, że później do ciebie zajrzy. Pytała o ciebie panna Ena.

      Mimo wręcz przygniatającej ją rozpaczy Dana nie mogła się nie uśmiechnąć. Panna Ena parę dni wcześniej przeszła operację pęcherzyka żółciowego i była zmorą wszystkich pielęgniarek. Dziwnym trafem poczuła sympatię do Dany.

      – Proszę jej powiedzieć, że w piątek wieczorem będę w pracy – odparła Dana – o ile nie ma pani nic przeciwko temu.

      – To zależy od tego, jak się będziesz czuła – zauważyła rzeczowo pani Pibbs. – A co do pogrzebu, to zaczekamy, aż doktor Willis cię zbada i orzeknie, czy możesz wziąć w nim udział. Powinnaś być przygotowana na to, że może ci nie pozwolić.

      Dana znowu się rozpłakała.

      – Ale ja muszę! – powiedziała przez łzy.

      – Przede wszystkim powinnaś dojść do siebie – odrzekła pani Pibbs. – Zajrzę do ciebie później. Jestem bardzo zajęta, ale sprawdzę, jak się czujesz. Doktor Willis powinien niebawem cię odwiedzić.

      Zatrzymała się przy drzwiach i z niepokojem popatrzyła na jasnowłosą głowę Dany, bezsilnie opadającą na poduszkę. Coś jest nie w porządku, pomyślała. Ojciec Dany nie krył niepokoju, kiedy mu oznajmiła, że córka nie chce się z nim widzieć. Dodał, że nie zamierza nalegać, a Dana sama upora się z zaistniałą sytuacją.

      Czy rzeczywiście dziewczyna zdoła stawić jej czoło? – zastanawiała się pani Pibbs.

      Doktor Willis pojawił się u Dany po półgodzinie i wkrótce potem zawieziono ją na prześwietlenie. Do końca dnia przeprowadzano rozmaite badania i sprawdzano wyniki, a wieczorem przekazano jej werdykt lekarski.

      – Nie ma mowy o pogrzebie – oznajmił na koniec doktor Willis podczas zwyczajowego obchodu lekarskiego. – Bardzo mi przykro, lecz ze wstrząśnieniem mózgu nie wolno igrać. Dostałaś potężne uderzenie w głowę. Nie mogę ryzykować i pozwolić ci za wcześnie wstać.

      – To może udałoby się przełożyć pogrzeb na późniejszy termin? – spytała z nadzieją w głosie Dana.

      Doktor przecząco pokręcił głową.

      – Stan twojej cioci na to nie pozwala – powiedział otwarcie, a musiał wiedzieć, co mówi, gdyż Helen była jego pacjentką. – Jest załamana. Mandy była jej siostrą, poza tobą jej jedyną żyjącą krewną. Im prędzej będzie po wszystkim, tym lepiej.

      – Ale ja muszę być obecna podczas pogrzebu – upierała się zrozpaczona Dana.

      – Zdaję sobie z tego sprawę i rozumiem, dlaczego to jest dla ciebie tak istotne – rzekł łagodnie doktor Willis. – Dobrze wiesz, że najważniejsza jest dusza, ciało to tylko powłoka, a dusza twojej matki jest już u Boga.

      Te słowa niosły pociechę, ale nie złagodziły żałoby Dany.

      Doktor Willis ujął jej nadgarstek, aby zmierzyć puls. Zajrzał również w jej oczy.

      – Mam wezwać Dicka, żeby przyszedł i porozmawiał z tobą? – spytał skończywszy badanie, mając na myśli pastora.

      – Tak, proszę. – Dana skinęła głową. – To będzie dla mnie duże wsparcie. Czy ciocia Helen mnie odwiedzi?

      – Nie dzisiaj. Musiałem jej podać leki uspokajające. Obie przeżyłyście ogromny wstrząs. A gdzie jest Jack? Spodziewałem się zastać go przy tobie.

      – Mój ojciec ma nową rodzinę, którą musi się zajmować – odparła z goryczą Dana.

      – Przecież jesteś jego córką, należysz do rodziny – zauważył doktor Willis.

      – Akurat. Od czasu rozwodu nawet do mnie nie zadzwonił, podobnie gdy wyprowadziłam się z domu. Nie zainteresował się również, jak mi idzie w szkole pielęgniarskiej. – Dana nie kryła rozgoryczenia.

      – Rozumiem.

      – Nie rozumie pan. – Utkwiła wzrok w białym prześcieradle. – Wiem, że stara się pan pomóc, ale sama muszę się uporać z sytuacją, w jakiej się znalazłam.

      Lekarz przytaknął.

      – Jeśli będę mógł w czymś pomóc, to możesz na mnie liczyć. Znam twoją rodzinę od dawna.

      – Tak, dziękuję, doktorze. – Dana się uśmiechnęła.

      – Zatrzymamy cię tutaj dwa albo trzy dni, w zależności od tego, jak szybko będzie następować poprawa – wyjaśnił doktor Willis. – Chciałbym móc zaaplikować ci coś, co uśmierzyłoby twój ból po stracie matki, ale to może uczynić tylko Bóg.

      Nazajutrz rano w pokoju Dany zjawiła się ciocia Helen ubrana w drogi niebieski kostium. Na głowie miała ażurowy kapelusz, na szyi szyfonowy szal i jak zwykle wyglądała elegancko. Była bardzo podobna do swojej siostry, ale wyższa i szczuplejsza oraz znacznie bardziej emocjonalna.

      – Och, kochanie! – zawołała, rzucając się ku Danie, którą natychmiast owionął zapach drogich perfum. – Och, kochanie, jakie to dla nas obu straszne. Biedna Mandy!

      Dana, która z wolna zaczynała dochodzić do siebie, znowu się rozpłakała.

      – Ciociu Helen, ona była tak bardzo nieszczęśliwa i załamana – powiedziała przez łzy.

      – Mówiłam jej, że nie powinna wychodzić za tego mężczyznę. Ostrzegałam ją, ale nie chciała mnie słuchać. – Piwne oczy Helen były pełne łez. – Kiedy mi oznajmiła, że się rozwodzą, wiedziałam, że nie będzie już z nami długo. Nie była na tyle silna, żeby żyć samotnie.

      – Tak. – Dana otarła łzy chusteczką. – To wszystko stało się tak szybko. Ona piła, zanim przyszłam i…

      – Wiem, kochanie – przerwała jej Helen. – Powiedz mi, dlaczego pozwoliłaś jej prowadzić? Nie zdawałaś sobie sprawy, jak to się może skończyć?

      Dana poczuła, że blednie.

      – Tak, ale…

      – Powinnaś była po prostu odebrać jej kluczyki. – Helen patrzyła oskarżycielskim wzrokiem na Danę. – Dlaczego, na Boga, pozwoliłaś jej usiąść za kierownicą?

      Dana nie była w stanie zdobyć się


Скачать книгу