Na szczycie. K.N. Haner

Читать онлайн книгу.

Na szczycie - K.N. Haner


Скачать книгу
Treya już od dawna do mnie należą, Simon. Jaja Seda też i uważaj, by twoje nie dołączyły do tej kolekcji – rzuciłam mu wredne spojrzenie. Posłał mi pocałunek w powietrzu i oblizał wymownie usta, Trey tego nie zauważył.

      – Okej, możemy iść – powiedział w końcu i wyszliśmy na taras. Usiedliśmy obok siebie nad basenem.

      – Skąd wiedziałeś, co się wczoraj wydarzyło? – zapytałam wprost.

      – Zadzwoniłem do Krisa, od razu mi powiedział o Jacku. Więc domyśliłem się, co się stało, bardzo się wkurwiłem, bo pomyślałem…

      – Wiem, ja też myślałam, że się z nim przespałam. Tak mi powiedział rano.

      – Wiem, dosypał ci czegoś, Reb. To zboczony psychopata! Mógł ci zrobić krzywdę!

      – Obrzygałam go i się zniechęcił.

      – Obrzygałaś go?

      – No! – Trey się uśmiechnął.

      – Moja szkoła, zawsze ci powtarzam: albo kop w jaja, albo się zrzygaj na zboczeńca!

      – To nie było zamierzone, alkohol i to, co mi dosypał, stworzyły jakąś mieszankę i mnie zemdliło.

      – I całe szczęście, nie chcę nawet myśleć, jak to się mogło skończyć. – Ścisnął mocno moją dłoń.

      – Nie sądziłam, że Jack jest do tego zdolny – powiedziałam szczerze.

      – Ja też, zawsze się koło ciebie kręcił, ale myślałem, że jest niegroźny. A tu proszę! Takie ziółko.

      – Nic nie pamiętam, jedyne co, to jak przysiadł się w barze i postawił mi drinka. Potem mam jedną czarną dziurę.

      – Nigdy więcej się tak nie wymykaj, całą noc cię szukaliśmy, Reb.

      – Wiem, przepraszam. Nie wymknęłam się, po prostu musiałam pomyśleć, pobyć sama.

      – Pojechałaś na plażę, by pomyśleć?

      – Tak.

      – Zawsze chodzimy tam razem – spojrzał z wyrzutem.

      – Byłeś zbyt zajęty piciem piwa i pogaduszkami z Simonem, żeby zauważyć, że cię potrzebuję.

      – Reb, ja…

      – Dlaczego opowiadasz mu o mnie?

      – Co?

      – Gadałeś z Simonem na mój temat, powiedziałeś mu, że lubię ostrych facetów.

      – Nie chciałem.

      – Powinnam ci za to skopać tyłek! Simon jest wredny, nie gadaj z nim za dużo.

      – Moim zdaniem jest spoko.

      Rzuciłam mu wymowne spojrzenie.

      – Próbował mnie zaciągnąć do łóżka.

      – Co? Kiedy?! – aż pisnął.

      – Nieważne, po prostu mu nie ufaj.

      – Nie ufam mu, po prostu dobrze się bawimy.

      – Chyba zbyt dobrze, nie trzeźwiejesz, odkąd się tu wprowadziliśmy, a tak naprawdę od koncertu.

      – Nie przesadzaj.

      – Nie przesadzam, wczoraj nawet nie zauważyłeś, że wyszłam!

      – Nikt nie zauważył!

      – Ale to ty jesteś moim przyjacielem, Trey… Martwię się o ciebie.

      – Niepotrzebnie, wiem co robię! – oburzył się tak słodko, jak tylko on potrafi.

      – Co to była za akcja po koncercie?

      – Jaka akcja?

      – Widziałam was w busie, w bzykalni, w piątkę.

      – W czym? – skrzywił się.

      – W sypialni na końcu busa, spałeś tam z Simonem, Nickim i dwiema dziewczynami…

      – Zabawiliśmy się trochę… – spojrzał zażenowany.

      – Domyślam się, ale to do ciebie niepodobne.

      – Przecież widziałaś mnie w trójkątach.

      – To nie był trójkąt, i Trey… dwie laski na trzech facetów! Czy ty masz pewność, kogo posuwałeś?

      – One mi tylko obciągnęły… – Wywróciłam oczami, bo on nic nie rozumiał. Nie wyglądało to najlepiej.

      – Obiecaj, że będziesz uważał w trasie.

      – Zawsze uważam, Reb.

      – Będziesz dymał ich fanki?

      – Jeśli znajdą się jakieś chętne i godne mojego fiuta… – uśmiechnął się psotnie.

      – Więc przyznajesz, że jesteś bi? – nie wiem, dlaczego się uśmiechnęłam.

      – Oczywiście, że jestem. Wiesz, kiedy to sobie uświadomiłem?

      – Kiedy ci obciągały? – Trey się roześmiał.

      – Nie, w momencie, kiedy byłem w tobie.

      – Trey…

      – Naprawdę, wiem, że między nami nic nigdy nie mogłoby być, nie mógłbym cię krzywdzić, sypiając z innymi facetami. Ja nie nadaję się do monogamicznego związku i tylko to mnie powstrzymuje, by się z tobą ożenić.

      – Kocham cię, Trey, ale jak brata, którego nigdy nie miałam. Jesteś przystojny, seksowny… cholernie seksowny, ale nie dałabym zniszczyć naszej przyjaźni związkiem. To by wszystko popsuło.

      – Wiem, mała…

      – Kocham też Seda, jako mojego faceta. – Trey spojrzał na mnie.

      – Nie wiem, czy jestem gotów się tobą dzielić.

      – Ja się dzieliłam tobą każdej nocy, której posuwałeś kogoś w swojej sypialni.

      – Mówiłaś, że ci to nie przeszkadza.

      – Bo nie przeszkadzało, jeśli tylko ty jesteś szczęśliwy, ja też jestem.

      – Byłem szczęśliwy tę jedną chwilę, gdy byłem w tobie, naprawdę wiele sobie wtedy uświadomiłem, wiesz?

      – Chcesz mnie zawstydzić?

      – A to w ogóle możliwe? – uśmiechnął się słodko.

      – Najwidoczniej. – Dotknęłam swoich płonących policzków.

      – Nie wierzę! – Jednym ruchem wsunął mnie na swoje kolana, zaskoczony moją reakcją.

      – Oj, cicho! Nikt nie może się dowiedzieć! – roześmiałam się.

      – Jesteś taka urocza, jak się rumienisz, chyba nigdy tego u ciebie nie widziałem!

      – No widzisz, jednak mnie wcale tak dobrze nie znasz, Trey…

      – Sed to cholerny szczęściarz, mam nadzieje, że ma tego świadomość.

      – Jestem pewna, że ma.

      – I ten ślub to tak naprawdę? Za dwa i pół tygodnia?

      Pokiwałam głową.

      – Jakieś przygotowania? Wesele?

      – Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.

      – Ślub za dwa tygodnie, a wy nie macie nawet listy gości? – uniósł brew.

      – No nie, w sumie to ja nic nie wiem. Nawet nie znam dokładnej daty.

      – Ich pierwszy koncert


Скачать книгу