Na szczycie. K.N. Haner

Читать онлайн книгу.

Na szczycie - K.N. Haner


Скачать книгу
największą szansę w życiu. Szansę, którą ja zaprzepaściłam. Perspektywa powrotu do klubu nawet trochę mnie ucieszyła. Znowu będę niezależna. Tylko co powie na to wszystko Sed?

      Zeszłam na dół z nadzieją, że casting się już skończył. Niestety… W kuchni zobaczyłam długonogą, piękną, seksowną, opaloną brunetkę, która cała w skowronkach podpisywała właśnie papiery. Sed podniósł na mnie wzrok, jakby pytał mnie o zdanie, czy się nadaje. Jeśli chodzi o wygląd, to bije mnie na głowę, w umiejętnościach zapewne też.

      – Skarbie, to jest Jenna – przedstawił mi dziewczynę, która wyglądała całkiem sympatycznie.

      – Cześć – machnęłam ręką i uśmiechnęłam się blado. – Jestem Rebeka.

      – Przykro mi, że przez ten wypadek nie będziesz mogła zatańczyć. Obiecuję, że zastąpię cię najlepiej, jak potrafię – uśmiechnęła się przyjacielsko, ukazując szereg białych licówek. Miała naprawdę śliczny uśmiech.

      – Nie wątpię – odpowiedziałam bez entuzjazmu, a dziewczynie od razu zrzedła mina. – Przepraszam na chwilę – dodałam i uciekłam z kuchni. Nie zniosę tego. Cholera! To wszystko przez Simona! Mam ochotę go teraz zabić. Zobaczyłam, że leży w basenie na materacu, i resztką silnej woli opanowałam się, by go nie utopić. Wyszłam jednak na taras, by złapać powietrza.

      – Co tam? – zapytał jakby od niechcenia.

      – Nic. Sed wybrał nową dziewczynę na moje miejsce… – łzy napłynęły mi do oczu. Simon to zauważył i zsunął się z materaca do wody, po czym podpłynął do mnie.

      – Uważasz, że to moja wina, prawda? – Wyskoczył na brzeg basenu i usiadł obok.

      – Nie zaprzeczę. Jestem na ciebie strasznie zła.

      – Może nie uwierzysz, ale nie chciałem, by to się tak skończyło. Przeraziłem się, kiedy wpadłaś w ten stolik.

      – Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że nie pójdę z tobą do łóżka? – spojrzałam na niego mokrymi oczami.

      – Po wczorajszym będę miał to na względzie.

      – Nie, Simon, nie na względzie. Po prostu przyjmij to do wiadomości! Nie. Prześpię. Się. Z. Tobą. Nigdy!

      – Będziesz inaczej mówiła, jak mój kutas się w tobie znajdzie!

      – Mój Boże! – Wepchnęłam go do basenu z wściekłością.

      – Jesteś słodka, gdy się złościsz! – krzyknął, wynurzając się w wody.

      – Nie jadę z wami w trasę, więc nie będziesz miał okazji, by mnie uwieść, Simon. – Odwróciłam się i chciałam odejść.

      – Co?! – Aż wyskoczył z basenu i podbiegł do mnie. – Nie jedziesz? Dlaczego?

      – Bo nie mam po co, Jenna zajęła moje miejsce.

      – To tylko na chwilę, na pierwsze występy, aż się wygoisz – spojrzał na moje udo.

      – Nie, zdecydowałam, że nie jadę.

      – Przeze mnie? – zapytał jakoś tak smutno. Dziwne. Bardzo dziwne.

      – Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Simon.

      – Nie chciałem, byś rezygnowała, naprawdę.

      – Trudno w to uwierzyć. – Zapadła niezręczna cisza.

      – Przepraszam – wydusił z siebie po chwili. Uniosłam brwi, bo tego się nie spodziewałam.

      – Za co mnie przepraszasz?

      – Że wpadłaś przede mnie na ten stolik. Nie chciałem, by stała ci się krzywda.

      – I tak bym pewnie z wami nie wytrzymała, może tak będzie lepiej, przynajmniej będę czuła mniejsze rozczarowanie, bo nie posmakowałam jeszcze życia w trasie.

      – Naprawdę go kochasz?

      Spojrzałam na niego.

      – Tak, kocham.

      – Pojedziesz z nami, gdy powiem, że dam ci spokój?

      – Simon…

      – Pojedziesz?

      – To nie o to chodzi. – A może właśnie o to? Może boję się, że któregoś razu nie dam rady go odepchnąć. Na samą myśl o jego języku ścisnęło mnie na dole.

      – Nie rób mu tego, on bez ciebie nie wytrzyma – zaskoczyły mnie jego słowa.

      – Od kiedy cię obchodzi, co on czuje?

      – Od zawsze.

      – Jak pieprzyłeś Karę, też o nim myślałeś? – zmrużyłam oczy.

      – Kara nie jest kobietą dla niego. Dobrze, że przejrzał na oczy i ją zostawił. I cieszę się, że się do tego przyczyniłem. Ona go niszczyła, nie chodziło już o to, że dawała dupy na prawo i lewo.

      – A o co?

      – On potrzebuje takiej jak ty. Widzę, że jesteś inna i nie dziwię się, że Sed stracił dla ciebie głowę. Wybacz, że byłem takim sukinsynem, że traktowałem cię jak…

      – Jak dziwkę?

      Uśmiechnął się ironicznie.

      – Myliłem się, teraz to wiem.

      – Myślisz, że te słowa wystarczą, bym zapomniała o tym wszystkim?

      – Nie. Wiem, że nie. Nie ufasz mi i dobrze, nie jestem materiałem na kumpla czy przyjaciela, szczególnie dla ciebie.

      – Nie zawiedź go, Simon. Nie zawiedź Seda, on traktuje was jak braci. Zespół to dla niego wszystko.

      – Ty jesteś dla niego wszystkim, Reb.

      – Więc uszanuj to i daj nam spokój. Nigdy się z tobą nie bzyknę, chyba że Sed będzie tego chciał.

      Simon posłał mi ten swój psotny uśmiech.

      – Wiesz, że lubi takie zabawy?

      – Nie, nie wiem, ale zaczynam się domyślać. Na razie niczego mi nie proponował.

      – Zgodziłabyś się? – zapytał.

      – Musiałabym to przemyśleć. – Nie wiem, dlaczego się zawstydziłam.

      – We dwóch moglibyśmy przenieść cię w inny wymiar przyjemności.

      – Nie wątpię. – Moje policzki płonęły.

      – Więc nie zaprzeczysz, że wczoraj też to czułaś? – uśmiechnął się zadowolony.

      – Czułam twój kolczyk.

      – Drżałaś.

      – Powinieneś być do tego przyzwyczajony.

      – Pomyśl o tym, Reb, ja i on, głęboko w tobie. – Jezu! Moja cipka znowu mimowolnie się zacisnęła.

      – Jeszcze tydzień temu byłam dziewicą, Simon. Nie sądzę, bym była gotowa na takie ekscesy… – zamknęłam mu usta. Szczęka mu opadła i nie wydusił już z siebie ani słowa. Odeszłam zadowolona z mojego małego zwycięstwa. Weszłam do kuchni, gdzie Jenna właśnie zbierała się do wyjścia.

      – Powodzenia – krzyknęłam za nią. Nie zachowałam się najładniej, dąsając, jak nastolatka i wychodząc w pół słowa. Odwróciła się i pomachała, po czym wpadła w ramiona faceta, który stanął w progu. To jej chłopak. Fala ulgi zalała moje ciało, bo może chociaż jedna dziewczyna nie ulegnie czarowi Simona. Oprócz mnie. Sed wyłonił się z kuchni z niepewnym wyrazem twarzy.

      – Co


Скачать книгу