Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł. Ian Douglas

Читать онлайн книгу.

Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł - Ian  Douglas


Скачать книгу
– odparł umysł okrętu, bardziej w formie ogólnych myśli niż słów. – Przesyłam do stanowiska nawigacyjnego.

      – Mam je, admirale – oznajmił komandor Victor Blakeslee. – Wygląda na to, że wszystko idzie zgodnie z planem. Jesteśmy w tym samym miejscu, co ekspedycja Koeniga, plus dwadzieścia lat.

      – Wygląda na to, że przybyliśmy po zawieszeniu broni – zauważył komandor Dean Mallory, główny oficer taktyczny.

      – To dobrze – stwierdził Gray. – Zatem czas płynie chyba w tym samym tempie po obu stronach anomalii. Nie uśmiechało mi się znowu walczyć z tymi sukinsynami.

      – Nie, sir.

      Wokół „Ameryki” gromadziły się kolejne okręty, przeniesione z teraźniejszości do odległej przeszłości.

      – Taktyczny, czy mamy namiar na zwiadowców?

      – Tak, panie admirale! – odparł Mallory. – Kurs zero-zero-pięć na minus dwa-jeden, odległość dwadzieścia sześć tysięcy. Wykrywamy wybuchy atomowe i promieniowanie cząsteczkowe.

      – Kapitan Gutierrez…

      – Wprowadzam nowy kurs, admirale – powiedziała Gutierrez. – Zero-zero-pięć, minus dwa-jeden.

      – Wykonać.

      „Ameryka” ruszyła naprzód, przyspieszając w bąblu grawitacyjnej osobliwości. Pozostałe jedenaście ludzkich okrętów i obcy „Bezimienny” również podążyły za nią. W idealnej sytuacji przodem poleciałby niszczyciel, „Diaz” lub „Mattson”, torując drogę wspólnie z paroma fregatami, ale Gray nie miał czasu na zmienianie szyku swojej małej floty, podczas gdy jedna z jego eskadr myśliwców brała udział w ciężkim starciu ledwie dwadzieścia sześć tysięcy kilometrów dalej. Sądząc po roju obcych jednostek w oddali, standardowe taktyki i tak na niewiele by się zdały.

      – CAG – odezwał się Gray – może pani wypuścić resztę ogarów.

      – Aye, aye, sir. Wypuszczam maszyny – odparła Connie Fletcher.

      – Do wszystkich okrętów – kontynuował Gray. – Strzelajcie bez rozkazu.

      Rozdział trzeci

      29 października 2425

      TC/USNA CVS „Ameryka”

      Mostek flagowy/BCI

      Godzina 5.07 TFT

      Admirał Gray przeniósł się do bojowego centrum informacyjnego „Ameryki”, położonego w wieży dowodzenia lotniskowca, poniżej mostka flagowego i mostka okrętu. Jego fizyczne ciało wciąż było w fotelu na mostku flagowym, ale strumień danych przesyłanych do implantu mózgowego stwarzał perfekcyjną iluzję bycia pokład niżej, w BCI. Projektory holograficzne dawały mu realistyczne, nawet jeśli nie materialne ciało.

      Mallory oderwał wzrok od holograficznego wyświetlacza na środku pomieszczenia.

      – Wirtualny admirał na pokładzie – oznajmił. Gray skinął do niego głową.

      – Co mamy, Dean?

      – Sporo myśliwców Sh’daar, admirale. Czekały, aż przejdzie nasz zwiad, i zaatakowały.

      – Myśliwców Sh’daar?

      – Tak przypuszczamy. Są małe, mają najwyżej parę metrów długości. Nie jesteśmy pewni, ale myślimy, że nie są pilotowane przez organiczne istoty.

      – Czyli AI?

      – Albo są zdalnie sterowane z okrętu matki, którego jeszcze nie wykryliśmy.

      – To mało prawdopodobne. Niszcząc okręt dowódczy, unieszkodliwilibyśmy wszystkie myśliwce.

      – Tak, sir. Bardziej prawdopodobne jest, że działają jako wielka rozproszona sieć komputerowa.

      – Czyli cały rój jest jedną inteligencją?

      – Być może, admirale.

      – Czy jest jakaś szansa na to, że to część automatycznego systemu obronnego strzegącego AGTR?

      – Rozważamy tę możliwość, admirale – powiedziała kobieta, unosząca się z jego perspektywy do góry nogami. Gdy na nią spojrzał, przed oczami wyświetliły się jej dane. Komandor porucznik Tonia Evans, świeżo przeniesiona na „Amerykę”. – Działają jak taki system.

      Uśmiechnął się.

      – A jak działałby automatyczny system obronny kosmitów? – spytał. – Chcę wiedzieć, dlaczego nie zaatakowały nas, gdy pierwszy raz przeszliśmy przez anomalię.

      Zmarszczyła brwi.

      – Nie wiadomo, sir.

      – Sh’daar mają z czego się tłumaczyć. Zawieszenie broni nie obejmowało atakowania nas bez powodu.

      Nie żeby Sh’daarowie koniecznie rozumieli ten traktat tak samo jak ludzie. Każda taka umowa między fundamentalnie różnymi umysłami zostawiała spore pole do nieporozumień czy błędnych interpretacji.

      Mimo wszystko „nie atakujcie nas” powinno być dość jasne – pomyślał Gray.

      – Na pewno jesteśmy w dobrym czasie? – spytał.

      – Dwa razy sprawdziliśmy pozycje gwiazd, admirale – odparł Mallory. – Na pewno jesteśmy jakieś osiemnaście do dwudziestu trzech lat po tym, jak znaleźliśmy się tu po raz pierwszy.

      Dobrze. Trafiliśmy w cel temporalny. Więc co się dzieje, do cholery? – zastanawiał się Gray.

      Być może atak na grupę bojową był skutkiem tego, jak Sh’daarowie rozumieli warunki traktatu: jeśli ludzie wścibią nos w Chmurę N’gai osiemset siedemdziesiąt sześć milionów lat w swojej przeszłości, dostaną w mordę. Jeśli tak właśnie było – jeśli nie chcieli, żeby ludzie wtrącali się w ich epokę – musieli pokochać to, co tym razem Ziemianie mieli im do zaoferowania.

      Co oznaczało, że zawieszenie broni było dość krótkotrwałe.

      – Cel w zasięgu – oznajmił Mallory. – Ognia…

      Z głównych baterii „Ameryki” wystrzeliły promienie, do których dołączyły lasery i rakiety z reszty okrętów. Rój wrogich jednostek zaczął się gromadzić i ruszać w stronę grupy bojowej, podczas gdy stumegatonowe wybuchy rakiet „Black Demons” rozrywały na strzępy ich największe skupiska. Inne eskadry myśliwców także zaczynały włączać się do walki: VF-31 „Impactors” i VFA-215 „Black Knights”.

      Czwarta eskadra, która dopiero niedawno dołączyła do pozostałych – VFA-190 „Ghost Riders” – trzymała się na tyłach, zapewniając ochronę grupie bojowej.

      Gray słyszał rozmowy między pilotami, które mieściły się między chłodnym profesjonalizmem a gorącą ekscytacją.

      – Impactor Jeden, zmieniam kurs…

      – Cel namierzony… Fox Jeden!

      – Knight Trzy! Knight Trzy! Masz dwóch na szóstej!

      – Nie mogę ich…

      „Ameryka” zatrzęsła się. Coś uderzyło w lotniskowiec.

      – Trafienie w osłony – stwierdził Mallory. – Krwawimy…

      Według raportu o uszkodzeniach straty były niewielkie. Kilkaset tysięcy litrów wody wylało się w próżnię i zamarzło w lśniące bryły lodu. Nanoboty naprawcze już łatały dziurę.

      – Tu „Mitchell”! – odezwał się inny głos. – Jesteśmy pod ciężkim ostrzałem… uszkodzenie głównego napędu… tracimy zasilanie…


Скачать книгу