Morawiecki i jego tajemnice. Tomasz Piątek
Читать онлайн книгу.w podwarszawskich Szeligach, gdzie przemawiał na tle europejskich symboli. Powiedział: „Jesteśmy bijącym sercem Europy. My dzisiaj inspirujemy Europę”.
WICEPREMIER OD OMIJANIA SANKCJI?
Jak Morawiecki zacieśniał więzi z Białorusią. Omijanie sankcji w handlu z Rosją. Zbliżenie z Mińskiem to zbliżenie z Moskwą. Polskie pieniądze w kieszeni Łukaszenki?
Zdumiewający spektakl – tym bardziej że Mateusz Morawiecki nie tylko odrywa nasz kraj od Europy, lecz także świadomie przeciera mu ścieżki ku Eurazji.
Wspomniałem, że Morawiecki już jako wicepremier zacieśniał nasze związki gospodarcze z Białorusią. Czy tylko z Białorusią? Przyjrzyjmy się bliżej tej sprawie.
W październiku 2016 r. wicepremier Morawiecki pojechał osobiście do tego kraju, w którym panuje postsowiecki autorytaryzm. Spotkał się z białoruskim dyktatorem Aleksandrem Łukaszenką i premierem Andriejem Kabiakouem. O wizycie tej obszernie informowały kontrolowane przez PiS polskie media państwowe. Pozwolę sobie zacytować relację Polskiego Radia:
„Rozmawiano o gospodarce […]. Polski wicepremier podkreślił, że jego wizyta w Mińsku, w czasie której spotkał się także z Aleksandrem Łukaszenką i premierem Andriejem Kabiakouem, była «pełna nie tylko gościnności, ale też konkretów».
– Jest wola rozwiązywania problemów, widziałem ją w trakcie każdego z tych spotkań – powiedział […].
Wicepremier Mateusz Morawiecki wskazał też, że […] ze względu na położenie geograficzne i sytuację polityczną Polska i Białoruś «mogą być znakomitymi partnerami w tranzycie i w handlu z ogromnymi obszarami gospodarczymi […]. Polska może pomóc Białorusi wchodzić na rynki unijne, zaś Białoruś Polsce – na rynki Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej”122.
O jakie „ogromne obszary gospodarcze” miałoby chodzić? Rzecz jasna, o Rosję, która jest największym członkiem wspomnianej Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (poza nią należą do niej Kazachstan i Białoruś). O Rosję, która po napaści na Ukrainę została objęta sankcjami przez Zachód. W odwecie sama też objęła państwa zachodnie sankcjami ekonomicznymi, co boleśnie odbiło się na jej gospodarce i na życiu Rosjan. Ich kraj importował wiele produktów spożywczych – także tych codziennego użytku – które nagle stały się trudno dostępnymi dobrami na rosyjskim rynku. Rzecz jasna, imperialna duma nie pozwoliła Putinowi odstąpić od odwetu. Ale w sukurs Rosji przyszła Białoruś. Kraj ten zaczął pomagać Rosjanom w omijaniu ich własnych sankcji. Zachodnie produkty sprowadzone na Białoruś etykietowano jako białoruskie – i jako takie miały już prawo wjazdu do Rosji. Czy ten proceder miał na myśli Morawiecki? Czy o tym rozmawiał z Łukaszenką? Wszystko na to wskazuje. Włącznie ze wzmianką, która pojawiła się w oficjalnej wypowiedzi białoruskiego dyktatora, który chwalił Polaków za podjęcie rozmów: „Jestem przekonany, że jest to potrzebne zwłaszcza teraz, kiedy jesteście m.in. pod embargiem rosyjskim”.
Przypomnijmy, co w tym czasie działo się na Ukrainie. Gdy polski premier z białoruskim dyktatorem i ministrami rozmawiali o opisanym procederze, Rosja umacniała się na zagarniętym Krymie, a prorosyjscy separatyści dewastowali zagarnięty wschodnioukraiński Donbas. Zachód miał nadzieję, że trudności gospodarcze skłonią władcę Kremla, Władimira Putina, do wycofania się z agresji. Tymczasem Morawiecki z Łukaszenką pokątnie sabotowali te nadzieje i starania.
Co ciekawe, trzy dni po wizycie Morawieckiego z Łukaszenką spotkał się premier Rosji, Dmitrij Miedwiediew123. Czy Łukaszenko przedstawił mu ustalenia, które poczynił z Morawieckim?
Dodajmy jeszcze, że wizyta Morawieckiego przetarła szlak marszałkowi Karczewskiemu, który dwa miesiące później, w grudniu 2016 r., również udał się na Białoruś, by spotkać się z Łukaszenką124. Po powrocie Karczewski zadziwił Polki i Polaków. Publicznie, a nawet oficjalnie oświadczył, że Łukaszenka to „ciepły człowiek”.
Tu należy dodać, że istnieje grupa ekspertów od polityki międzynarodowej, którzy Polsce i Zachodowi zalecają zbliżenie z białoruskim reżimem. Zbliżenie to miałoby pomóc Łukaszence wyrwać się spod wpływów Putina. W tym celu należałoby więc przymknąć oczy na brutalność i korupcję dyktatora z Mińska… Koncepcja ta pozornie wygląda na „cynicznie zdroworozsądkową”. Czasem warto oswoić mniejszego wroga, aby pokonać lub osłabić większego. Ale czy Łukaszenkę da się oswoić? Czy da się go przeciągnąć na polską, europejską, zachodnią stronę? To bardzo wątpliwe. Częścią zachodniego świata są zachodnie standardy cywilizacyjne i ustrojowe. Gdyby zastosować je na Białorusi, Łukaszenka musiałby stanąć przed sądem za swe zbrodnie. Zatem żadnego prawdziwego, cywilizacyjnego zbliżenia z Zachodem Łukaszenka nie chce. Chce tylko zarabiać na swojej pogranicznej pozycji – z korzyścią również dla Putina. To prawda, że między Łukaszenką a Putinem od dziesięcioleci tli się ambicjonalny konflikt. Ale za wiele interesów i podobieństw łączy obu dyktatorów, ich reżimy, ich ideologie i ich zwolenników, żeby Zachód mógł faktycznie przeciągnąć Łukaszenkę na swoją stronę. Nie wiemy, co zrobi Putin: czy ostatecznie podporządkuje sobie Łukaszenkę, czy wymieni go na nowego, bliższego sobie satrapę, czy pogodzi się z narowami swego białoruskiego kolegi. Na pewno jednak Putin uczyniłby wszystko, by zablokować ewentualną prozachodnią zmianę kursu Łukaszenki. A takie blokowanie byłoby tym łatwiejsze, że również sam Łukaszenka wcale nie chce ulegać zachodnim wpływom.
Dlatego zbliżenie z Łukaszenkowską Białorusią to zbliżenie z Putinowską Rosją. Rozmawiając z Łukaszenką i jego ludźmi o euroazjatyckim „handelku wbrew embargu”, Morawiecki sprzeniewierzył się interesom Polski i Zachodu. Zdradził też zaufanie, jakie w 2016 r. część ukraińskich prozachodnich elit wciąż próbowała pokładać w naszym kraju.
W świetle tych konkluzji rzućmy jeszcze okiem na pierwszą część zacytowanego wcześniej komunikatu Polskiego Radia o wizycie Morawieckiego u Łukaszenki:
„Białoruski premier poprosił Polskę o wsparcie jej kandydatury do Światowej Organizacji Handlu, a także zaproponował kupno energii elektrycznej z budowanej w Ostrowcu elektrowni atomowej. Resort rozwoju ocenił w swoim komunikacie, że wizyta urzędników i polskich biznesmenów w Mińsku to nowe otwarcie w relacjach Białorusi i Polski. Polskie przedsiębiorstwa mogą wziąć udział w procesach prywatyzacyjnych na Białorusi – oświadczył wicepremier Mateusz Morawiecki w poniedziałek w Mińsku, podsumowując posiedzenie Polsko-Białoruskiej Międzyrządowej Komisji ds. Współpracy Gospodarczej.
Być może będziemy brali udział w procesach prywatyzacyjnych na Białorusi, zostaliśmy do tego zaproszeni. Będziemy o tym rozmawiać w Polsce z przedsiębiorcami, to także jest szerokie pole do współpracy, które się tutaj otwiera – powiedział Morawiecki, który z białoruskim wicepremierem Michaiłem Rusym kierował pracami komisji”125.
Jeśli chcemy się uniezależnić od Putina, to lepiej kupować białoruską energię niż rosyjską! – powie wyznawca „zdroworozsądkowego cynizmu”. Niestety, w takim rozumowaniu brak jednak zdrowego rozsądku. Skoro Mińsk jest w przeważającej mierze zależny od Moskwy, to zastąpienie rosyjskich paliw białoruską energią atomową w bardzo niewielkim stopniu zmniejszyłoby nasze uzależnienie od Kremla.
Więcej: skoro Mińsk jest w przeważającej mierze zależny od Moskwy, to polskie inwestycje raczej go z tej zależności nie wyzwolą. Przeciwnie: każda polska firma, która inwestuje na Białorusi, staje się mniej lub bardziej zależna od kaprysów Łukaszenki, pośrednio też Putina. Każdy polski inwestor na Białorusi musi drżeć przed jednym i drugim tyranem. Gdyby liczba polskich inwestorów
122
123
124
125