Niszcz powiedziała. Piotr Rogoża

Читать онлайн книгу.

Niszcz powiedziała - Piotr Rogoża


Скачать книгу
głosy uniwersalną przypowieść o złej kobiecie. Rozumiemy się jak nikt, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Polewamy kolejkę. I następną. I znowu. Nie wiadomo kiedy przysiada się Dorota, nie zwracamy na nią większej uwagi, zajęci opowiadaniem sobie własnych krzywd. Słowa wypadają z ust jak klocki w tetrisie, coraz szybciej, coraz trudniej je do siebie dopasować. Polewamy kolejkę. I następną. I znowu.

* * *

      Wreszcie świat jest stroboskopem, rozpada się na pojedyncze kadry. Chryste, jak to możliwe? Otworzyliśmy trzecią flaszkę.

      Dorota kręci głową. Nagle okazuje się, że czynnie uczestniczy w rozmowie. Ciekawe, od jak dawna.

      – Tyle to chyba nie chciałam wiedzieć – mówi.

      Śmiejemy się we troje. Patrzę na Dorotę, tak jak postanowiłem wcześniej. Teraz jest najpiękniejsza na świecie, choć kontury ma nieostre. Waham się, czy wypada zaprosić ją do mnie. Chcę o to zapytać, ale widzę, że wyjmuje telefon. Własny głos dobiega z dziwnej oddali.

      – Co robisz?

      Pokazuje Dawida, który właśnie zasnął przy stole. Dochodzi trzecia w nocy. Muszę wyjść do toalety, nie jest łatwo, śmieję się sam z siebie, jak bardzo się upiłem. Gdy wracam, Dorota prowadzi słaniającego się na nogach Dawida do wyjścia.

      – Odstawię go do domu, nie może w takim stanie wyjść sam. Siedź, Sajmon. Zamówię ci ubera.

      Kręcę głową, nie chcę pomocy. Jakoś sobie poradzę.

      7

      Leżę na łóżku w ubraniu. Włączone światło kłuje w oczy, deszcz bębni głośno o uchylone okno. Nabieram do płuc powietrza i powolutku wypuszczam. Czuję w ustach paskudny posmak, do tego okropnie zdrętwiała mi ręka. Zbieram się w sobie i wstaję, omal nie upadam. Chryste, jeszcze jestem pijany.

      Muszę się dobrze skupić, żeby sobie przypomnieć, jak dostałem się do mieszkania. Ostatecznie to chyba accountka Monika zamówiła mi taksówkę, na pewno próbowałem zrobić to sam, ale bezskutecznie. Sięgam po telefon, leży na szafce przy łóżku. Ostatnie połączenie wykonywałem przed czwartą. ECO Taxi. Z niepokojem przeglądam listę wybieranych numerów – na szczęście nie próbowałem dzwonić do Eweliny. Nie wysłałem też nikomu esemesów, nie pisałem na Messengerze, nie robiłem żadnych durnych zdjęć.

      Przez godzinę doprowadzam się do porządku. Piję wodę, łykam magnez, jem jajecznicę. Żołądek pulsuje bólem, jakbym wczoraj zamiast piwa i wódki wlewał w siebie wrzącą lawę.

      Otwieram laptopa, wchodzę na Facebooka. Widzę, że zostałem otagowany na kilku zdjęciach – jak się okazuje, niewyraźnych i zbyt ciemnych. Wczorajsza nasiadówa Cremè de la Creation wygląda jak spotkanie klubu dyskusyjnego, do którego przyjmowani są wyłącznie ludzie nudni i nieciekawi. Fotorelacja z konwersacji prowadzonych w różnym stadium upojenia, najmniej efektowne obrazki w historii mediów społecznościowych. Kurtuazyjnie lajkuję je wszystkie.

      Jakby zwabiona moją aktywnością, zaraz odzywa się Dorota.

      Jak tam, głowa na swoim miejscu? :)

      Bywało lepiej.

      No tak. Wczoraj z Dawidem naprawdę popłynęliście, ty to jeszcze, ale szefo zalał się naprawdę do odcięcia.

      Tak było.

      Na koniec bałam się, czy nic mu się nie stało. Bełkotał już nie jak pijany, tylko jak człowiek po wylewie. Odstawiłam go pod same drzwi, ledwo dałam radę.

      Przechodzi trudny czas.

      Oj tak. Ty dotarłeś bezpiecznie do domu?

      Dzięki, jakoś się udało.

      Przez chwilę się waham, ale jednak pytam:

      Straszne głupoty wczoraj gadałem?

      Emotikonka szczerzy się w radosnym uśmiechu. Po niej pojawia się wiadomość:

      No, nasłuchałam się trochę o tej Ewelinie, ale nie narzekam, sama chciałam. Straszna z niej suka. Za to jej siostra musi być super. Gośka, nie?

      No, Gośka. Przepraszam.

      Spoko, Sajmon, widać, że musiałeś się wygadać.

      Nie bardzo pamiętam, co dokładnie mówiłem. No ale co mogłem mówić? Przez chwilę milczymy oboje, wreszcie Dorota zmienia temat.

      Kojarzysz newsy o tej zaginionej dziewczynie, Joli Kaczmarek?

      Wysyła mi link do artykułu, który czytałem wczoraj.

      Kojarzę.

      To starsza siostra mojej koleżanki z roku, Beaty. Mieszkały razem od niedawna. Jola dopiero co się rozwiodła, zaczynała życie od nowa.

      Masakra.

      Beata wariuje, ich rodzice wariują.

      Nie dziwię się.

      Z ciekawości szukam jej na Facebooku. Znalezienie tej konkretnej Joli Kaczmarek chwilę zajmuje, ale udaje się, rozpoznaję od razu – to jej zdjęcie profilowe wykorzystano w artykule. Profil jest zamknięty, mogę zobaczyć tylko podobne do siebie profilówki i kilka zdjęć w tle: czarno-białych, pseudoartystycznych kadrów. Zdjęcie, które zna już pewnie cała Polska, zostało zamieszczone w lipcu i zebrało osiemdziesiąt dwa lajki.

      Mam nadzieję, że odnajdzie się cała i zdrowa.

      Jej facebookowy profil nazywa się yolandi.kaczka. Ciekawe, czy ma też konto na Instagramie. Szukam użytkownika o takiej nazwie – i bingo, okazuje się, że yolandi.kaczka prowadzi także insta. Tu dla odmiany profil jest otwarty. Założyła go rok temu, doczekała się niecałej setki followersów, opublikowała sześćdziesiąt zdjęć. Selfie, zdjęcia jedzenia, miejska architektura, standardowa instagramowa zupa, przyprawiona najbardziej oczywistymi hasztagami. Konto, jakich na Instagramie tysiące. Patrzę na ostatnie opublikowane zdjęcie. Jola uśmiecha się melancholijnie do swojego iPhone’a na tle okna, za oknem pada deszcz, filtr oblewa kadr ciepłą sepią. Podpis – Like tears in rain, hasztagi: #jesień, #autumn, #październik, #october, #warszawa, #warsaw, #polishgirl. Opublikowała je tydzień temu, a więc tuż przed zaginięciem.

      A jeśli jednak nie odnajdzie się żywa, jeśli jej zwłoki zostaną wyłowione wiosną z Wisły? Pozostaną zdjęcia na Instagramie, zbiór chwil oprawionych w ramki banalnych tagów.

      Właśnie tak, dziewczyno. Właśnie tak. Wszystkie te chwile znikną w czasie jak łzy na deszczu.

      Dorota znika z Messengera. Sprawdzam pocztę. Na LinkedIn od wczoraj czeka zaproszenie od Anny Zofii Karwińskiej z firmy Regnum Lucidum. Akceptuję w ciemno. Loguję się na portal – jak się okazuje, Karwińska wysłała mi tam również bezpośrednią wiadomość.

      Dzień dobry, Szymonie, reprezentuję firmę Regnum Lucidum. Jesteśmy stosunkowo młodą, ale bardzo ambitną agencją marketingową. Aktualnie prowadzimy rekrutację na stanowisko copywritera. Twoje doświadczenie zawodowe pozwala przypuszczać, że szukamy właśnie Ciebie. Jeśli byłbyś zainteresowany zmianą pracy i dołączeniem do zespołu zajmującego się ciekawymi, niestandardowymi projektami, bardzo proszę o przesłanie CV na adres [email protected]. Super, gdybyś w treści mejla zawarł swoje oczekiwania finansowe. Pozdrawiam serdecznie, Anna Karwińska

      Ze zdjęcia profilowego patrzy na mnie poważna kobieta, starsza o kilka lat. Jest senior project managerem, ma tyle pozytywnych referencji, że trzeba przewijać stronę.

      Czyżby raz w życiu uśmiechnęło się do mnie szczęście? Jeszcze dobrze nie wytrzeźwiałem po pożegnaniu z Cremè, a tu proszę.

      Regnum


Скачать книгу