Farma lalek. Wojciech Chmielarz
Читать онлайн книгу.na okazję jego przyjazdu wyciągnięto z piwnicy i wstawiono w kącie pokoju.
– Kuba, ja jestem przestępczość zorganizowana. Zabójstwa i takie tam to twoja działka.
Mortka uśmiechnął się lekko i założył dłonie za głowę.
– Dwie dziewczynki w tym samym wieku, obie zaginęły w tajemniczych okolicznościach… Dużo podobieństw. Niebezpiecznie dużo. Ale wiesz, może się okazać, że matka zadzwoni do nas za godzinę i powie, że Marta właśnie wróciła do domu.
– Pewnie masz rację. Po prostu… Kurwa, nudzę się tutaj, rozumiesz? To jest taka dobra nuda, tęskniłem za tym, kiedy byłem w Biurze, ale trochę od tego mi odbija. Ta sprawa z Adelą… Wiesz, że niektórzy gliniarze mają obsesję w związku z nierozwiązanymi sprawami?
– Wiem – odpowiedział i pomyślał, że przez podobną obsesję znalazł się w Krotowicach.
– Ja mam trochę tak z tą cygańską dziewczynką. Po prostu chcę wiedzieć, co się z nią stało. Rozumiesz?
Nagle Lupa machnął ręką. Nie czekając na odpowiedź, poszedł przeglądać zalegające mu na biurku dokumenty. Mortka milczał, zaskoczony tym szczerym wyznaniem. Przypatrywał się koledze. Lupa wyglądał tak, jakby miał ochotę kogoś uderzyć.
Rozległo się pukanie do drzwi.
– Wejść! – krzyknął Lupa.
Drzwi otworzyły się i ujrzeli głowę młodego policjanta, a dopiero za nią pojawiła się reszta ciała. Mortka, który nawet nie próbował się nauczyć imion i nazwisk pracujących z nim kolegów, kojarzył go tylko z jednego wieczoru w knajpie, kiedy grali razem w rzutki. Mortka przegrał wtedy.
– Przepraszam, panie komisarzu, ja à propos tej dziewczynki, której mamy szukać.
– Co z nią? – zainteresował się Mortka.
– Tego… Znam ją, niedaleko mieszkamy, więc skojarzyłem nazwisko. I tego, mam taką koleżankę, wczoraj się z nią widziałem. Piwo piliśmy z jej chłopakiem, nie… Zadzwoniłem teraz do niej, żeby tak pogadać o tym, co robimy dzisiaj, i…
– Kurwa, Marcin, przejdziesz w końcu do rzeczy? – rzucił zirytowany Lupa.
– No, ta moja koleżanka to wczoraj tę Martę widziała. Była na porannym spacerze z psem i widziała, jak dziewczynka wsiadała do czarnego bmw, terenowego takiego.
– I co dalej?
– Nic. Odjechali. W stronę Strugi Zdrowia, wie pan – teraz młody policjant zwrócił się w stronę Mortki – tego spa, co je wybudowali kilka lat temu.
– To bmw… Jaki model?
– Panie komisarzu, ta moja koleżanka to dziewczyna jest. Dobrze, że chociaż wiedziała, że to bmw było – wyjaśnił, uśmiechając się pod nosem.
– A numery rejestracyjne?
– Nie przyjrzała się, pytałem.
– Nawet nie wie, czy były lokalne, czy skądinąd?
Młody pokręcił przecząco głową.
– Szkoda – mruknął Mortka.
– Mogę sprawdzić w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, ile mamy zarejestrowanych w okolicy czarnych terenowych bmw – zaproponował policjant.
Mortka spojrzał pytająco na Lupę, który z kolei odpowiedział mu tym samym. Komisarz zrozumiał, że to on, a nie miejscowy kolega ma prowadzić tę sprawę. Westchnął cicho pod nosem.
– Dobrze. Słuchaj, młody. – Zwrócił się do wciąż stojącego w drzwiach policjanta. – Przygotuj nam ten wyciąg z CEPiK, ale najpierw pojedź do tej swojej koleżanki albo wezwij ją tutaj, spisz zeznania. Postaraj się dowiedzieć jak najwięcej o tym samochodzie i o samym zdarzeniu: gdzie stała ta dziewczynka, skąd ją widziała… – Przerwał na chwilę. – Nie zapisujesz tego?
– Zapamiętam, panie komisarzu.
– Lepiej zapisz.
Policjant gestem pokazał mu, że nie ma długopisu. Mortka porwał jeden ze swojego biurka i rzucił go funkcjonariuszowi. Potem kazał mu wziąć czystą kartkę ze stosu papieru do drukarki.
– A więc tak… – Przerwał, żeby młody policjant miał czas rozpisać długopis, opierając kartkę o ścianę. – Jak najwięcej o samochodzie. Kolor, rejestracja, model, typ silnika. Wiem, mówiłeś, że to dziewczyna, ale masz ją o to pytać, może sobie coś przypomni. Potem kierowca. Czy go widziała, a jak tak, to jak wyglądał, jak się zachowywał, czy go zna. Gdzie pojechali. I tak mówiłeś, że pojechali do tego spa, ale masz ją pytać, jasne?
– Tak, panie komisarzu.
– To dobrze. Zorientuj się też, gdzie ona była, skąd wracała, dlaczego zwróciła uwagę na samochód. Poradzisz sobie?
– Jasne, że tak.
– To oddawaj długopis i spadaj.
Policjant niemal podbiegł do biurka Mortki, odłożył długopis i opuścił pokój.
– Dycha, że się zjebie – rzucił z uśmiechem Lupa.
Usłyszeli, jak chłopak zbiega po schodach, ale ponieważ nie doszły ich odgłosy upadku, założyli, że dotarł na dół bezpiecznie.
– A my co zrobimy? – zapytał Lupa.
– Pojedźmy do Strugi Zdrowia i rozejrzyjmy się za tym samochodem. Lepszego tropu nie mamy.
Krętą drogą, która z każdym kilometrem gubiła asfalt, a zyskiwała wyboje, wyjechali z miasteczka i zanurzyli się w posępny górski las. Mortka oparł głowę o szybę i spod wpół przymkniętych powiek patrzył na mijane stoki, drzewa celujące koronami w błękit nieba i głazy, które jakby tylko czekały na okazję, żeby się stoczyć lawiną, miażdżąc wszystko, co spotkają na drodze.
W końcu zza zakrętu wyłonił się ośrodek spa – stylizowany na górskie schronisko dwupiętrowy hotel z wielkim parkingiem i z umieszczoną na tarasie restauracją. Ozdabiały ją rozłożone parasole z nazwą jednego z popularnych browarów, a z rozpalonego grilla unosił się pionowo w górę siwy dym.
Lupa zatrzymał samochód i wysiedli. Natychmiast doszedł ich zapach pieczonych kiełbasek i karkówki. Mortka poczuł, że cieknie mu ślina, i uświadomił sobie, że od śniadania nic nie jadł. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że najwyższy czas coś przekąsić.
– Szukamy tego samochodu? – zapytał Lupa.
– Tak, tak – odpowiedział Mortka i zerknął tęsknie w stronę tarasu, gdzie brzuchaty facet w żółtej koszulce odbierał od kucharza dwa talerze pełne ociekającego sokami mięsa i grubych pajd chleba.
Zamiast jeść, przeszli wolnym krokiem wzdłuż parkingu, przypatrując się uważnie samochodom. Dominowały kilkuletnie volkswageny passaty i srebrne skody octavie. Terenowe, czarne bmw x5 znaleźli mniej więcej w połowie drogi. Mortka wyciągnął notatnik i spisał numery rejestracyjne. Litery na tablicy informowały, że auto zostało zarejestrowane we Wrocławiu.
– Sprawdzisz to? – poprosił Lupę.
Policjant kiwnął głową i sięgnął po telefon komórkowy. Mortka tymczasem upewnił się, czy nie ma innego samochodu terenowego tej marki na parkingu. Nie było. Poszedł do hotelu.
Spodziewał się, że wnętrze będzie urządzone w stylu górskim, z dużą liczbą ciupag i głów upolowanych zwierząt na ścianach, ale został przyjemnie zaskoczony. Recepcja była jasna, przestronna, pomalowana na łagodną żółć, a na podłodze lśniły czyste