Na marne. Marta Sapała

Читать онлайн книгу.

Na marne - Marta Sapała


Скачать книгу
Klatki, które od lat walczy o dobrostan zwierząt hodowlanych. Pochodzi z 2016 roku. Informuje, że średnio w chowie klatkowym, w trakcie jednego półtorarocznego cyklu, może umrzeć nawet dziewięć procent niosek. W raporcie przygotowanym przez Jarosława Urbańskiego, socjologa, autora książki Społeczeństwo bez mięsa. Socjologiczne i ekonomiczne uwarunkowania wegetarianizmu, czytam, że śmierć może spotkać do siedmiu procent brojlerów w stadzie w jednym cyklu. Ten cykl trwa około czterdziestu dni. A zdarzają się przecież też sytuacje, które sprawiają, że uśmierca się całe stada. Choćby rok 2017, województwo lubuskie, ptasia grypa, dziewięćset dwadzieścia tysięcy ptaków.

      Ani Stowarzyszenie Otwarte Klatki, ani Urbański nie używają słowa „upadek”.

      Śmierć to śmierć.

      Nawet jeśli jest konsekwencją procesu, który wielkoformatowi hodowcy eufemistycznie nazywają optymalizacją procesu produkcji. Nawet jeśli, jak w wypadku nielegalnych utylizacji, znika z pola widzenia, ucieka ze statystyk, nie trafia do opracowań.

      Wytworzyć najwięcej, jak się da. Docisnąć aż pod górną granicę normy. Eksploatować. Część się straci po drodze, część trzeba będzie wyrzucić na końcu. Może nikt się nie dowie.

      To tylko jedna z okoliczności, która sprawia, że szacowanie rozmiarów tego, co idzie na marne, jest tak trudne. A jest ich o wiele więcej.

Liczby

      1,3 miliarda ton – tyle żywności marnuje rocznie cała Ziemia. Jedną trzecią globalnej produkcji.

      88 milionów ton – Europa.

      9 milionów ton2 – Polska, jedna z liderek. Piąte miejsce w Unii Europejskiej.

      Liczby nie do wyobrażenia, alarmujące, liczby, które szokują – tak lubimy o nich mówić.

      Żeby skuteczniej przemawiały do wyobraźni, można je ze sobą kontrastować albo uciekać się do porównań. W narracji, która krąży po świecie od czasu pierwszej próby globalnego podsumowania zjawiska, podjętej w 2011 roku przez Organizację Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (Food and Agriculture Organization of the United Nations, FAO), pojawia się mnóstwo efektownych chwytów.

      Że 222 miliony ton żywności, które rokrocznie do śmieci delegują Europa i Stany Zjednoczone, to cała jadalna produkcja subsaharyjskiej Afryki. Albo inaczej: cztery i pół dolara, które codziennie, wraz z jedzeniem, wyrzuca do kosza przeciętny Amerykanin, to dość, by wyżywić całą rodzinę z któregoś z miejsc na mapie globalnego Południa.

      Że 1,7 miliarda ludzi na świecie boryka się z otyłością (to też marnotrawstwo, twierdzą niektórzy eksperci), podczas gdy prawie miliard mieszkańców Afryki i Azji walczy ze skrajnym niedożywieniem i głodem. Żeby wyjaśnić, w jaki sposób jedno łączy się z drugim, trzeba by zahaczyć o sprawy związane z neokolonializmem, globalizacją oraz spekulacją cenami żywności, choć w gruncie rzeczy nie trzeba. Liczby i tak robią wrażenie.

      Dobrze działają też obrazy. Nasze mózgi lubią sznury zeschniętych kajzerek oraz wypełnione zjełczałą oliwą baseny. Dziewięć milionów ton, które ze statystycznego rozdania przypada Polsce, można zapakować do dwustu dwudziestu tysięcy kolejowych wagonów.

      Michał Misiak, psycholog społeczny z Uniwersytetu Wrocławskiego, który bada sądy moralne o wyrzucaniu jedzenia:

      – Obrazy pomagają nam zbliżyć się do skali zjawiska, ale też zapamiętać dane. Zwłaszcza jeśli uruchamiają gwałtowne emocje, takie jak obrzydzenie, które wywołuje silne reakcje fizjologiczne. Łatwiej zapamiętać górę zapleśniałego chleba niż wagę pieczywa marnowanego rocznie w Polsce. Emocje wspomagają ten proces.

      Skalę marnotrawstwa żywności można też zobrazować na zasadzie efektownego kontrapunktu: 95–115 kilogramów rocznie na głowę Europejczyka, 6–11 kilogramów na przeciętnego mieszkańca afrykańskiego Sahelu. Samo słowo „Afryka” – zbadano to – użyte w żywnościowym kontekście, już uruchamia poczucie winy.

      Albo kalorycznie: energetyczny bilans żywności w trakcie jej podróży z pola do żołądka kurczy się o ponad połowę. Pięćdziesiąt siedem procent wyprodukowanych kalorii nigdy nie dostarczy energii żadnemu z ludzkich mitochondriów.

      Można przeliczać zmarnowaną jadalną masę na ziemię potrzebną do jej wyprodukowania, wodę, ludzką pracę, dwutlenek węgla oraz metan, PKB i co komu podpowiada wyobraźnia.

      Problem w tym, że wartości, których używa się, żeby opowiadać o tym, jak świat marnuje żywność, nie mają pokrycia w rzeczywistości.

      Są przeterminowane.

      A do tego nikt ich dokładnie nie policzył.

Filary

      Z treści raportów próbujących oszacować skalę żywnościowego marnotrawstwa w Europie i na świecie można wyłuskać kilka powtarzających się określeń:

      assessments – oceny;

      assumptions – założenia;

      estimates – szacunki;

      hypotheses – hipotezy;

      oraz uncertainties – niepewności.

      Gdy w fachowych tekstach pojawia się słowo „data”, to na ogół w zestawie z wyrażeniem „lack of”. Czyli – brak. Brak metodologii, definicji, danych. Albo brak porozumienia.

      – Jest takie słowo w języku angielskim, które najlepiej obrazuje stan wiedzy na temat marnowania żywności na świecie – podsumowuje Dominika Jarosz, aktywistka z organizacji Feedback w Wielkiej Brytanii, która od 2009 roku eksploruje wszystkie możliwe pola związane z marnowaniem żywności na świecie. Spotykamy się w 2017 roku, podczas szczytu World Food Summit w Kopenhadze. – To „guesstimates”.

      Czasownik guess oznacza zgadywanie, rzeczownik estimates – szacunki.

      Niemal wszystko, co wiemy na temat tego, co i w jakich ilościach wyrzucamy, to poszlakowe zgaduj-zgadula.

      „Wyniki naszych badań powinny być interpretowane z ogromną ostrożnością”3 – podają autorzy raportu FAO, jednego z trzech filarów współczesnej opowieści na temat żywnościowego marnotrawstwa. To z niego pochodzi informacja o 1,3 miliarda ton żywności marnującej się na całej Ziemi i rozbicie tej liczby na każdy z kontynentów.

      Drugim filarem jest dokument Komisji Europejskiej z 2010 roku. Źródło informacji o dziewięciu milionach ton zmarnowanej żywności w Polsce; wynik, który daje nam piąte miejsce we Wspólnocie.

      Trzeci filar to podsumowanie stworzone przez ekspertów skupionych wokół unijnej platformy FUSIONS (Food Use for Social Innovation by Optimising Waste Prevention Strategies), powołanej do życia w 2012 roku. Prace nad nim trwały przez cztery lata; ma blisko sto stron i jest najeżony słowem „niepewność”4. Lubią go przedstawiciele sieci handlowych, bo zgodnie z opracowanym przez FUSIONS modelem rozkładu odpowiedzialności, handel ma najmniej na sumieniu. Odpowiada jedynie za pięć procent strat w Unii Europejskiej. Znacznie mniej niż nieprzyzwoicie nonszalanccy konsumenci (pięćdziesiąt jeden procent) oraz producenci (dwadzieścia jeden procent). Polska znalazła się w gronie sześciu krajów (obok Bułgarii, Cypru, Węgier, Łotwy i Hiszpanii), które nie przesłały do FUSIONS żadnych informacji na ten temat. Raport został zbudowany na podstawie danych z Eurostatu, wyników zebranych od europejskich prymusów (Wielkiej Brytanii, Holandii, Danii) oraz wyobrażeń na temat tego, jak żyje się i marnuje w krajach, które kryją się w statystycznym cieniu.

      Tak właśnie przeskakuje się z niego w pełne światło.

Funkcje

      Danych


Скачать книгу

<p>2</p>

Dokładnie: 8 972 000 ton.

<p>3</p>

Therefore, the results in this study must be interpreted with great caution”.

<p>4</p>

It is clear that the data presented in this study have a relatively high uncertainty due to the limited number of underlying studies of sufficient quality available”.