Turbopatriotyzm. Marcin Napiórkowski
Читать онлайн книгу.przyjaźni i partnerstwa, że dalsza współpraca także będzie przebiegać w duchu wzajemnego szacunku dla tożsamości i historycznej wrażliwości. Potem jest obiektywnie i o białych, i o czarnych kartach wspólnych dziejów:
Uznajemy i potępiamy każdy indywidualny przypadek okrucieństwa wobec Żydów, jakiego dopuścili się Polacy podczas II wojny światowej. Z dumą wspominamy heroiczne czyny licznych Polaków, w szczególności Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów53.
Choć oczywiście w deklaracji zadbano o podkreślenie, że struktury Polskiego Państwa Podziemnego w żaden sposób nie były zaangażowane w kolaborację podczas eksterminacji Żydów – przeciwnie, stworzyły systemowe mechanizmy pomocy ofiarom.
Prawdziwy dyplomatyczny skarb znajdziemy jednak dopiero na koniec:
Oba rządy z całą mocą potępiają wszelkie formy antysemityzmu oraz dają wyraz swemu zaangażowaniu w zwalczanie jakichkolwiek jego przejawów. Oba rządy odrzucają również antypolonizm oraz inne negatywne stereotypy narodowe54.
Gdyby nie fakt, że konferencja odbyła się za pośrednictwem łącza elektronicznego – więc premier Morawiecki nigdzie nie podróżował – można by śmiało powiedzieć, że to właśnie dzięki temu zapisowi wrócił z negocjacji z tarczą. Być może straciliśmy przepis pozwalający skuteczniej karać tych, którzy pomawiają Naród Polski o współudział w Zagładzie – mógł powiedzieć – ale za to zdobyliśmy na piśmie potwierdzenie, że istnieje coś takiego jak antypolonizm. Bo największy problem turbopatriotów z antypolonizmem zawsze był taki, że gdziekolwiek się zwrócili, słyszeli, że coś podobnego w przyrodzie nie występuje.
To nie jest książka o antypolonizmie, tylko o turbopatriotyzmie. Bardziej od faktów interesuje mnie tu obraz świata przedstawiany przez polityków i publicystów, który staram się raczej opisać i zrozumieć, niż oceniać i konfrontować z rzeczywistością. Wydaje mi się jednak, że w tym miejscu warto powiedzieć wyraźnie, że z punktu widzenia badań nad kulturą antypolonizm jest faktem. Antypolskie uprzedzenia i stereotypy istnieją i mają się doskonale w wielu miejscach na świecie. Wydatnie przyczyniła się do tego imigracja – i ta starsza, na przykład do USA, i ta całkiem świeża, na przykład na Wyspy Brytyjskie. Antypolonizm – podobnie jak inne formy uprzedzeń wobec narodów, grup etnicznych, ras, klas, płci czy religii – przybiera różne formy. Od popularnych w USA „Polish jokes” (żartów o Polakach), przez cyniczne wykorzystywanie w debacie publicznej figur takich jak „polski hydraulik” zabierający pracę, aż po mowę nienawiści, a nawet akty przemocy. Jeżeli wierzymy, że ze słowami trzeba postępować ostrożnie, bo język ma moc kształtowania rzeczywistości, to niemieckie reklamy w „dowcipny” sposób nawiązujące do stereotypu Polaka złodzieja nie powinny nas bawić dokładnie tak samo jak kawały o „głupich blondynkach” czy „chciwych Żydach”55. Jednoznacznych przykładów antypolonizmu w najgorszej formie od kilku lat dostarczają też spory polityczne wokół brexitu. W ogniu kampanii na Wyspach pojawiały się obraźliwe, antypolskie graffiti, ulotki z hasłami w rodzaju „dość polskich szkodników – opuśćmy UE”. Odnotowano także przypadki agresji56.
Problem z turbopatriotycznym rozumieniem antypolonizmu nie polega więc w żadnym razie na tym, że widzi się coś, czego nie ma. Dotyczy natomiast dwóch bardzo konkretnych kwestii.
Po pierwsze, turbopatriotyzm traktuje antypolonizm użytkowo. Nie jako coś po prostu godnego potępienia, z czym należy walczyć, lecz jako swego rodzaju „kapitał moralny”, który powinniśmy wykorzystywać niczym kartę przetargową, angażując się w „rywalizację ofiar”57. Kto cierpiał i cierpi bardziej? Kto jest bardziej szykanowany i dyskryminowany? Komu należy się więcej współczucia, być może także wyrażonego w twardej walucie reparacji? „Skala antypolonizmu, który ujawnił się przy okazji całego tego zamieszania wokół ustawy o IPN-ie, jest bez porównania większa w środowiskach żydowskich niż skala antysemityzmu w Polsce” – przekonywał na przykład wicepremier Jarosław Gowin, stosując jak gdyby biblijną zasadę drzazgi i belki58. Antysemityzm przestaje być problemem, jeżeli antypolonizm przerasta go skalą o rząd wielkości. Niemcy nie mają prawa wtrącać się w kwestię naszej energetyki, praworządności, lasów czy czego tam jeszcze, bo przecież mordowali Polaków i burzyli polskie miasta. A Niemcy pouczający Polaków w kwestii walki z antysemityzmem to już szczyt wszystkiego. Rozpoznanie antypolonizmu nie prowadzi zatem w ramach turbopatriotycznej wizji świata do większej wrażliwości na cudze cierpienia, lecz przysłania skomplikowane i często niejednoznaczne mechanizmy współczesnej polityki, zastępując je prostą logiką: wycierpieliśmy najwięcej, więc najwięcej nam się należy.
Po drugie, antypolonizm przedstawia się często jako uniwersalny klucz do całej historii, zmieniając go z kategorii socjologicznej w teorię spiskową. Tak rozumiany antypolonizm łączy się doskonale z obsesją niepodległości, w perwersyjny sposób sycąc zarazem naszą potrzebę uznania i potrzebę cierpienia. To kolejny przykład turbopatriotycznej rozkoszy odczuwanej z powodu bólu. Skoro nie jesteśmy najmocniej lubiani ani najbardziej szanowani, to może przynajmniej będziemy tymi, których nienawidzi się i dyskryminuje najintensywniej. W ten sposób o antypolonizmie od lat mówiły autorytety polskiej skrajnej prawicy – Stanisław Michalkiewicz czy zmarły w 2017 roku Bogusław Wolniewicz. Tak opowiada się o nim na antenie Radia Maryja, pisze na prawicowych portalach.
O antypolonizmie pisze dziś wielu autorów, ale najważniejszym chyba teoretykiem tego pojęcia pozostaje Jerzy Robert Nowak. To fascynująca postać. Urodzony w roku 1940 historyk i publicysta, pierwotnie specjalizujący się w historii Węgier. W biogramie na jego oficjalnej stronie internetowej można przeczytać, że „po 1989 roku prof. J. R. Nowak odegrał większą niż ktokolwiek inny w Polsce rolę w ukazywaniu zagrożeń antypolonizmu i przełamywania tabu wokół problematyki żydowskiej”. I nie jest to czcza przechwałka. Nowak jest w tematyce antypolonizmu, zwłaszcza żydowskiego, publicystą niezwykle płodnym.
Od lat cierpliwie walczy też o uznanie w polityce. W 1989 roku kandydował do Senatu pod hasłem „Demokracja naszym wzorem – Robert Nowak senatorem”59, cztery lata później próbował sił w wyścigu do Sejmu z list Porozumienia Centrum, w roku 2001 kandydował z Ligi Polskich Rodzin, a w 2005 roku z własnej partii Dom Ojczysty, którą już rok później wykreślono z ewidencji. Niezrażony Nowak wkrótce spróbował ponownie, powołując do życia Ruch Przełomu Narodowego. (Pojęcie „przełomu narodowego” zapożyczył wprost z ideologii przedwojennej Falangi). Obecnie współpracuje z Ruchem Narodowym, z którego list startował w 2018 roku do Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Żadna z tych prób nie zakończyła się sukcesem.
Znacznie lepiej idzie Nowakowi pisanie. Ma już na koncie imponujący zbiór kilkudziesięciu książek. Większość z nich ukazała się nakładem niszowego wydawnictwa MaRoN. (Tak się składa, że to zarazem pseudonim, pod którym teksty Nowaka publikowano w „Tygodniku Solidarność”).
Na początku lat dziewięćdziesiątych Nowak współpracował z Jarosławem Kaczyńskim, ale dziś publicznie wyraża swoje rozczarowanie rządami PiS. W swojej krytyce jest znacznie łagodniejszy niż wielu przedstawicieli Ruchu Narodowego, potępia jednak działania Kaczyńskiego takie jak odsunięcie od władzy Antoniego Macierewicza czy Jana Szyszki albo uczynienie premierem „bankstera Morawieckiego”60.
A jego zdanie słychać coraz głośniej, bo dzięki zręczności
53
Tamże.
54
Tamże.
55
56
Zob. np. K. Lyons,
57
Pojęcie „konkurencji” czy „rywalizacji” ofiar omawia szerzej J. M. Chaumont,
58
Jarosław Gowin, wypowiedź w programie
59
Zob. J. Bralczyk,
60