Dłużniczka milionera. Dani Collins
Читать онлайн книгу.sercem przyglądała się jego twarzy, szukając reakcji na to, co widział przed sobą.
Dante nie miał pojęcia, na co patrzy. Wciąż był zaślepiony pożądaniem. Ta kobieta działała na niego tak podniecająco, że niemal stracił nad sobą kontrolę podczas zwykłego pocałunku. Przeszła od ostrożnej i zaskoczonej do chętnej i entuzjastycznej, by ostatecznie pogrążyć się w tym, co wydawało się bezwarunkową kapitulacją.
Słowo klucz: wydawało się.
W ostatniej chwili przypomniał sobie, kim naprawdę jest Cami, i nie pozwolił, by pożądanie wzięło nad nim górę. Przez następne dziesięć minut stał na deszczu, odliczając minuty z podświadomą nadzieją, że mu się sprzeciwi. Zastanawianie się, co się stanie, jeśli będzie musiał wrócić do jej mieszkania, wcale nie pomagało mu się uspokoić.
Równo po dziesięciu minutach wyszła przed dom, ubrana w krótką spódniczkę i luźny sweter, pod którym wyraźnie rysowały się pełne piersi. Wieczorny wietrzyk mierzwił jej rozpuszczone włosy, a seksowne kozaki pluskały w kałużach, gdy szła w jego stronę.
Gdy tak stała przed nim, trzymając telefon w drżącej dłoni, zastanowił się, jakim cudem udało mu się od niej oderwać. Czy to onieśmielenie było częścią jej gry? Nie mógł sobie pozwolić na myślenie, że naprawdę ją pociąga… choć wszystko na to wskazywało.
– I? – zachęciła.
– I co? – Dante wsunął palec pod brzeg jej rękawa.
Cami wyrwała rękę.
– Rozpoznajesz tę sumę?
– Nie.
– Co miesiąc jest taka sama. Kto zajmuje się twoimi finansami?
– Moja księgowa. Ale gdybyś wysyłała mi pieniądze, wiedziałbym o tym. – Mówiąc to, Dante otworzył drzwi SUV-a.
– Ale…
– Potrzebujesz pomocy przy wsiadaniu? Znowu zaczyna padać.
Cami prychnęła niecierpliwie i wsiadła do samochodu.
– Zapytaj ją – zażądała, kiedy Dante usiadł za kierownicą. – Zapytaj księgowa.
Dante spojrzał na nią z irytacją. Naprawdę próbowała mu coś udowodnić? Czy może po prostu uparcie trzymała się swojej strategii?
– No dobrze. Daj mi to. – Wyciągnął rękę po jej telefon.
Cami pospiesznie cofnęła dłoń.
– Po co mam ci go dawać?
– Chcę zrobić zrzut ekranu i wysłać go do siebie. Prześlę to księgowej. – Zerknął na zegarek. – Hm, teraz jest u niej druga w nocy. Pewnie śpi.
Cami niechętnie podała mu telefon. Dante zrobił zrzut ekranu i wpisał numer. Brzęk dzwonka w jego własnej kieszeni potwierdził, że zdjęcie zostało wysłane.
Przez następne kilka minut jechali w niechętnej ciszy.
– Spodziewam się, że będziesz miła dla mojej babci – odezwał się wreszcie Dante.
– Jestem miła. Dla przykładu, kiedy spotykam kogoś, kto potrzebuje pomocy, udzielam mu jej.
– Wstrzymam się od komentarza na ten temat. – Faganowie byli egoistyczni, chciwi i obłudni.
Cami zamilkła na dłuższą chwilę.
– Zdajesz sobie sprawę, że to nie ja ukradłam twój wynalazek, prawda? – odezwała się w końcu, kiedy podjechali na pod hotel.
Dante przejechał pod imponującą kolumnadą i zatrzymał samochód na parkingu. Obrócił się do Cami.
– Ale odniosłaś korzyść.
Przez jej twarz przemknęło coś, co mogło być grymasem wstydu. Jednak zanim zdążyła odpowiedzieć, parkingowy otworzył jej drzwi. Dante wysiadł ze swojej strony i okrążył samochód, by podać mężczyźnie kluczyki. Poprowadził Cami w stronę lobby.
– Dokąd my idziemy…? – zapytała, widząc przed sobą windę.
Dante popędził ją niecierpliwym gestem.
– Zatrzymało się tutaj kilku moich pracowników – odparł, gdy drzwi się za nimi zamknęły. – Nie mogą zobaczyć nas razem w restauracji.
– Och, ale mogą zobaczyć, jak prowadzisz mnie do pokoju? Tutejsza obsługa mnie zna. Może nie chcę, żeby uznali, że jestem prostytutką? Pomyślałeś o tym?
– Nie – odparł, wzruszając ramionami. Choć to byłoby całkiem ciekawe, móc zaprosić ją na noc i robić z nią wszystko, na co będzie miał ochotę. Podniósł wzrok i ujrzał, że jej policzki pokrył delikatny rumieniec. Lekko rozchylone usta wyglądały nad wyraz zapraszająco…
W tej chwili drzwi się otworzyły, wyrywając go z zamyślenia. Cami obróciła się i pospiesznie opuściła windę. Po kilku krokach obejrzała się na Dantego. Odejście z godnością nie było takie proste, kiedy nie wiedziała, w którą stronę iść.
– Apartament babci jest w tę stronę. – Dante gestem wskazał kierunek.
Zanim ruszyli dalej, niespodziewanie złapał ją za ramię.
– Nie będziesz wspominać o swoim ojcu – powiedział, patrząc jej prosto w oczy. – Nic nie wie o tej sprawie.
Jego ton sprawił, że Cami przeszedł dreszcz. Jakby lubiła o tym rozmawiać! Ścisnęło ją w gardle, ale nie wiedziała, co powiedzieć. Nie mogła uwierzyć, że zgodziła się tu przyjść.
Krótko skinęła głową i wysunęła ramię z jego uścisku.
Pokojówka wpuściła ich do apartamentu, informując, że pani Ferrante rozmawia przez telefon i chwilowo nie może do nich dołączyć. Zaprosiła ich do stołu i zaproponowała coś do picia.
Cami rozejrzała się po apartamencie. Okna były zasłonięte, ale wiedziała, że roztacza się za nimi wspaniała panorama gór. To był jeden z najlepszych pokoi w hotelu. W gazowym kominku płonął sztuczny ogień, a niewielki stół był zastawiony porcelaną, kryształami i świeżymi kwiatami.
Po kilku minutach niezręcznej ciszy Bernardetta wyłoniła się z sypialni. Była niską, pulchną kobietą o ciepłym uśmiechu i schludnie uczesanych siwych włosach. Od razu przeprosiła, że przy ostatnim spotkaniu nie użyła angielskiego.
– Nic się nie stało. Była pani zdenerwowana. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło – powiedziała Cami i pozwoliła, by Bernardetta serdecznie pocałowała ją w oba policzki. Następnie kobieta równie czule przywitała się z Dantem.
– Dziękuję, że ją przyprowadziłeś. Jesteś dla mnie taki dobry. – Poklepała go po policzku jak małego chłopca. Potem usiadła na fotelu i gestem zachęciła Cami, by usiadła obok Dantego na kanapie naprzeciwko.
– Bóg pobłogosławił mnie dużą i kochającą rodziną – powiedziała Bernardetta. – To dlatego nie mogłam od razu was przywitać. Przez cały dzień ani na chwilę nie odłożyłam telefonu! Właśnie rozmawiałam z Arturem, kuzynem Dantego. Chciał wiedzieć, czy czuję się lepiej. Twoje imię wydało mu się znajome – dodała, zwracając się do Cami. – Wiesz coś o tym?
Cami pokręciła głową.
– Nie znam żadnego Artura.
Bernardetta zmarszczyła brwi.
– Pytał, czy Cami to zdrobnienie od Cameo.
– Tak, ale nie wydaje mi się, żebyśmy się poznali. Chyba że… dziesięć lat temu mieszkałam we Włoszech. W Alpach, nie na Sycylii.
Dante