Cicha noc. Małgorzata Rogala
Читать онлайн книгу.Włożył lateksowe rękawiczki, zaadresował kopertę i zapakował do niej kartkę z wydrukiem. Znaczka nie musiał przyklejać, bowiem list zamierzał wrzucić do skrzynki tak jak poprzednio, bez pośrednictwa poczty. W sobotę. Miał nadzieję, że pierwsza przesyłka zasiała w policjantce niepokój, a druga solidnie go wzmocni. Jej strach sprawiał, że jego przewaga rosła. Podszedł do okna i przez kilka minut obserwował przechodzących ludzi, a później pomyślał o Górskiej. Nie miała pojęcia, co dla niej szykuje, ale był pewny, że zrobi jej prawdziwie świąteczną niespodziankę.
Monotonny głos kobiety, która stała na podwyższeniu w auli, wywoływał trudną do opanowania senność, którą wzmagał widok wyświetlanego na wielkim ekranie obrazu pełnego cyfr. Próbując zabić nudę ciągnącego się jak guma do żucia przedpołudnia, wracał myślami do poranka i z trudem hamował wybuch śmiechu. Zawsze wyrównywał rachunki, bez względu na to, z kim miał do czynienia. Fakt, że ktoś wykonywał zawód policjanta, nie stanowił żadnej przeszkody.
* * *
Maja podeszła do okna, żeby sprawdzić temperaturę powietrza, i zatrzymała wzrok na postaci nowego gospodarza domu, który od niedawna dbał o czystość i porządek wszystkich kamienic otaczających kwadratowe podwórko. Centralne miejsce małego dziedzińca zajmował stary trzepak, z którego czasem korzystali mieszkańcy i nigdy nie bawiły się na nim dzieci. Dziewczyna stwierdziła, że chyba należy do ostatniego pokolenia „trzepakowych wisielców” i uśmiechnęła się, patrząc na świąteczne dekoracje, którymi mężczyzna, ubrany w spodnie, kraciastą koszulę i pikowaną kamizelkę, właśnie ozdabiał odrapaną, metalową konstrukcję. Odkąd zajmowała mieszkanie w jednym z budynków, nikt nigdy nie upiększał podwórka przed świętami; zmiana zaszła w tym roku prawdopodobnie wraz ze zmianą władz wspólnoty mieszkaniowej, więc w serce Mai wstąpiła nadzieja, że może na małym placu pojawi się też bożonarodzeniowe drzewko, a światła lampek ocieplą przygnębiający widok za oknem.
Krzycka obserwowała jeszcze przez kilka minut dekorowanie dziedzińca i twarze zaciekawionych, podobnie jak ona, mieszkańców, a później wróciła na kanapę. Wzięła telefon, otworzyła folder z nagraniami i przez kilka minut oglądała krótkie filmiki. Poprzedniego wieczoru jeden z nich nagrała na płytę, a rano wysłała przesyłkę za pośrednictwem kuriera. Adresat już powinien odebrać prezent i niedługo do niej zadzwonić. Maja odłożyła aparat i podeszła do szafy, gdzie na wieszakach wisiała jej skromna garderoba, powiększona o kilka sztuk nowej odzieży i dwie pary butów, które kupiła po wygraniu programu. Zanim podjęła decyzję i wybrała zestaw odpowiedni na wieczorne przyjęcie, zadźwięczał wyczekiwany dzwonek komórki.
– Co to, kurwa, ma znaczyć?! – zabrzmiało w słuchawce, zanim Maja otworzyła usta.
Zakomunikowała krótko i konkretnie, czego chce, a w odpowiedzi usłyszała:
– Chyba cię popieprzyło, głupia dziwko.
– Obrażanie mnie nic ci nie da, a tylko niepotrzebnie przedłuża to, co nieuniknione – odparła spokojnie i znów podeszła do okna. – Masz czas do popołudnia, bo potem muszę przygotować się na przyjęcie.
– A jak nie, to co?
– Filmik trafi do członków twojej rodziny, każdego po kolei. I nie tylko ten, mam ich kilka, jeden lepszy od drugiego.
Po drugiej stronie zaległa cisza, zakłócana jedynie ciężkim oddechem rozmówcy.
– Dobrze – padło wreszcie. – Ale jak zobaczę, że kręcisz się w pobliżu mojej rodziny, przysięgam, że zabiję.
– Nie rzucałabym takich gróźb przez telefon – ostrzegła Maja. – Skąd wiesz, czy nie nagrywam tej rozmowy? – spytała, zawieszając głos. – O siedemnastej w centrum. Tam, gdzie ostatnio.
– Nie zdążę.
– Zdążysz.
* * *
Gdy Agata weszła do barku U Mamusi, Kinga już na nią czekała, popijając colę z wysokiej szklanki i nie odrywając oczu od wyświetlacza smartfona. Kąciki jej ust poruszały się w uśmiechu, policzki były zarumienione, a stopa wystukiwała rytm melodii, która płynęła przez słuchawki do jej uszu. Agata omiotła ją spojrzeniem, przypomniała sobie treść wczorajszej rozmowy telefonicznej i w myślach postawiła diagnozę, którą Kinga głośno potwierdziła, oświadczając na jej widok:
– Poznałam chłopaka i chyba jestem zakochana.
– Chyba? – Górska uniosła brwi, walcząc z rozbawieniem. – Jaką chcesz zupę?
– Pomidorową. Ty też?
– Tak.
– To dobrze – odetchnęła dziewczyna – bo już zamówiłam. A co do zakochania, tak myślę, ponieważ teraz jest inaczej niż zazwyczaj. I poza tym on jest inny, szanuje mnie, nie tak jak tamci wszyscy, którzy myśleli tylko o jednym.
– Po czym to poznajesz? – zainteresowała się Agata.
– No wiesz, całowaliśmy się i… Takie tam różne rzeczy. – Kinga spłonęła rumieńcem. – I wtedy powiedziałam mu, że nigdy jeszcze tego nie… no wiesz, powiedziałam, że jestem dziewicą. – Wciągnęła powietrze do płuc, a potem zrobiła wydech. – I on nie wydziwiał, że mam skończone osiemnaście lat i nigdy nie spałam z chłopakiem, tylko przyjął to normalnie, że rozumie i do niczego nie będzie mnie namawiał, dopóki sama nie będę chciała.
– No fakt, brzmi nieźle.
– No widzisz. A teraz myślę, że…
– Przyszła pora, że chcesz, tak? – domyśliła się Górska i podeszła do bufetu, żeby odebrać miski z zupą.
– Tak – potwierdziła Kinga. – Wiesz, pojedziemy zobaczyć jarmark. – Zanurzyła łyżkę w dymiącej zupie. – Dawid powiedział, że to część prezentu gwiazdkowego dla mnie. Jego siostra mieszka w Wiedniu i możemy u niej przenocować – dodała, przełknąwszy. – Pojadą też z nami jego znajomi. No i wiesz, jak tam będziemy razem, pewnie zrobi się romantycznie i może dostaniemy osobny pokój. W każdym razie chciałabym… żeby był moim pierwszym.
– Nie potrzebujesz mojego błogosławieństwa. – Agata uśmiechnęła się, jedząc z apetytem. – Jesteś pełnoletnia, sama podejmujesz decyzje, a rozumu ci nie brakuje. Jeżeli tego chcesz… To twoje ciało, nikt poza tobą nie może o nim decydować. O antykoncepcji nie muszę ci przypominać?
– Nie, nie. – Kinga pokręciła głową. – Byłam u lekarza.
– A co twoja mama powiedziała na ten weekendowy wypad?
– Trochę się krzywiła, wiesz, jaka jest mama. Wciąż uważa mnie za małą dziewczynkę i próbuje chronić.
– Jesteś najmłodsza, trafiłaś się rodzicom dość późno, wychowywali cię trochę jak jedynaczkę, pewnie dlatego. Może zaproś Dawida do domu, jak go poznają, będą spokojniejsi.
– Chciałam, ale nie wyszło. On pracuje w korpo, a w weekendy ma zajęcia na uczelni, sama rozumiesz.
– No tak, rzeczywiście. A nie prosisz o sprawdzenie go w bazie? – Agata znów się uśmiechnęła.
– W tej kwestii bez zmian. – Kinga odwzajemniła uśmiech. – Nazywa się Dawid Iwański. Sprawdzisz?
– Sprawdzę. A jakiś rysopis podasz? Albo zdjęcie? Pstrykaliście sobie selfie?
– Selfie nie, ale coś tam mam. – Kinga wyjęła telefon. – Jak go poznałam w klubie i później tańczyliśmy, Dominika zrobiła nam fotkę. Jest trochę niewyraźna, bo w sali było ciemnawo, no i z odległości, ale zawsze to coś. Zobacz.
Agata obejrzała zdjęcie.
–