Åšwiaty równolegÅ‚e. Åukasz Lamża
Читать онлайн книгу.poziomy badań naukowych opisuję też w rozdziale 11 o wysokich dawkach witaminy C). Wyobraźmy sobie, że dwustu pacjentom podajemy identycznie wyglądającą tabletkę, przy czym w stu przypadkach kryje się w niej testowana substancja lecznicza, a w stu pozostałych jest to tylko wypełniacz. Nikomu nie mówimy, co otrzymał – pacjenci są więc „ślepi” na zawartość tabletki. W takim razie autosugestia zostaje skutecznie wyeliminowana z procedury testowej. Aby upewnić się, że podający tabletkę lekarze nie przekazują – świadomie lub nie – pacjentom jakichś sygnałów (na przykład nieznacznie chichocząc, gdy podają placebo, albo aplikując nowy superlek ze specjalnym namaszczeniem), stosuje się ponadto tak zwaną podwójnie ślepą próbę, co oznacza, że ani osoba podająca lek, ani sam pacjent nie wiedzą, z czym mają do czynienia. Podwójnie ślepa próba to od dekad absolutny standard we wszystkich badaniach naukowych, w których może wystąpić efekt sugestii i autosugestii.
Wydaje się więc, że mamy idealny sposób na przetestowanie „efektu kabelka”. Zapraszamy naszych gości na pokaz, chowając za parawanem sprzęt oraz technika, który ma w ustalonym momencie dyskretnie zamienić kable, nigdy nie wychylając zza kotary choćby i czubka głowy. Odtwarzamy następnie wybraną sekwencję utworów, każąc sędziom ocenić jakość brzmienia. Pod koniec testu porównujemy ich uwagi z sekwencją zmian odnotowaną przez technika. Proste, prawda?
Zanim przejdziemy do tematu podwójnie ślepych prób sprzętu audiofilskiego, podam pouczający przykład zastosowania tej metody w innej dziedzinie życia. Tego typu testy wykonuje się bowiem od lat, poddając preferencje konsumenckie, zwłaszcza ekspertów, „próbie ognia”. To znakomita metoda oddzielania efektu psychologicznego od faktycznej różnicy, na przykład smaku! Na celowniku badaczy znalazło się choćby wino – produkt, który ma wiele wspólnego ze sprzętem audio: i tu, i tu występują głęboko oddana sprawie grupa ekspertów, specjalistyczny język o zaawansowanej metaforyce, atmosfera snobizmu i ekskluzywności, a także skrajne różnice cenowe pomiędzy poszczególnymi produktami.
Najsłynniejszą ślepą próbą win był „sąd paryski”23 z 1976 roku. Brytyjski handlarz win Steven Spurrier zaprosił jedenaścioro wybitnych znawców, z czego dziewięcioro z Francji, do oceny jakości dwudziestu win pochodzących po połowie z Francji i z Kalifornii. W latach siedemdziesiątych powszechnie uważano, że wina kalifornijskie są pośledniej jakości w porównaniu z francuskimi. Ku zdziwieniu organizatorów i sędziów w każdej kategorii triumfowały wina kalifornijskie. Francuska guru winiarstwa i redaktorka „La Revue du vin de France” Odette Kahn, która brała udział w teście, była tak oburzona jego wynikiem, że zażądała zniszczenia swojej karty z ocenami! „Sąd paryski” został z humorem opowiedziany w filmie Wino na medal z 2008 roku i na stałe wszedł do historii enologii, jednak metodologia samego testu była raczej niskiej jakości.
Są jednak w literaturze naukowej opisy znacznie bardziej systematycznych eksperymentów. W 2008 roku w czasopiśmie „Journal of Wine Economics” opublikowane zostało spore badanie24 zbierające wyniki 17 podwójnie ślepych eksperymentów, w których wzięło udział łącznie 506 osób, przedstawiwszy 6175 ocen dla 523 różnych win, w cenie 6–600 złotych za butelkę. Wynik? „Osoby, które nie znają ceny [wina], nie oceniają wyżej droższych win”. Po wzięciu pod uwagę całej próbki (wszystkich 506 osób) wykryto wręcz efekt negatywny, to jest badanym nieco bardziej smakowały wina tańsze. Gdy jednak zawęzić próbę do osób określonych jako „eksperci”, występuje pewien efekt pozytywny, choć raczej nieznaczny. Badacze wyrażają siłę tych efektów następująco: gdyby wyobrazić sobie, że smak wina oceniany jest w skali od 0 do 100, to dziesięciokrotny przyrost ceny wiąże się ze wzrostem oceny przez ekspertów o 7 punktów oraz spadkiem o 4 punkty, gdy oceniają amatorzy. Inaczej mówiąc, gdyby typowe wino za 15 złotych eksperci oceniali na, powiedzmy, 60 punktów, to typowe wino za 150 złotych będzie przez nich oceniane na 67 punktów (a amatorzy ocenią je średnio na 56 punktów). Czy są to istotne różnice? Niech każdy oceni w swoim sercu. Dzięki tego typu badaniom mamy jednak przynajmniej do dyspozycji pewną wiedzę o tym, ile jest prawdy w potocznych przekonaniach o tanich i drogich winach.
No dobrze, jak to więc jest z tym sprzętem audiofilskim? Problem z przeprowadzeniem tego typu badań polega wyłącznie na tym, że niezbędne jest znalezienie… chętnych do wzięcia w nich udziału. Tymczasem recenzenci sprzętu muzycznego, wychwalający zalety wymrażanych kabli, konsekwentnie odrzucają wszelkie tego typu propozycje. Raz prawie udało się przeprowadzić solidnie kontrolowane, naprawdę duże badanie tego typu – miała je zorganizować James Randi Educational Foundation, organizacja non profit zajmująca się weryfikowaniem różnego rodzaju irracjonalnych twierdzeń (o Jamesie Randim będzie jeszcze mowa w rozdziale 9 o strukturyzacji wody) – jednak w ostatniej chwili wycofał się producent sprzętu audiofilskiego Pear, który miał dostarczyć kable25.
Dziś doszło już do tego, że sama idea przeprowadzania naprawdę rzetelnych testów, wykluczających możliwość autosugestii, znalazła się na celowniku – o czym będzie mowa poniżej. Wskutek rosnącej podejrzliwości środowiska większość dostępnych w literaturze podwójnie ślepych prób przeprowadzono na względnie niewielkich próbkach sędziów. I są one jednak pouczające. Omówmy może bliżej parę z nich.
13 listopada 2004 roku w Oakland w Kalifornii przeprowadzono test z udziałem piętnastu członków Bay Area Audiophile Society (BAAS) – organizacji zrzeszającej kalifornijskich audiofilów26. Eksperyment zorganizowali dziennikarze muzyczni pracujący dla Secrets of Home Theater and High Fidelity, serwisu internetowego zajmującego się wysokiej jakości sprzętem muzycznym. Testowano kable zasilające Nordost Valhalla (w chwili pisania tego tekstu Nordost Valhalla 2 kosztuje w jednym z polskich sklepów internetowych 22 249 złotych) przez porównanie ich z tanim kablem kupionym w supermarkecie. Przypomnijmy – mowa o kablach zasilających, których jedyną rolą jest dostarczenie prądu do urządzenia. Użyto protokołu ABX, co oznacza, że najpierw podpina się jeden kabel (A), następnie drugi (B), po czym losowo albo A, albo B, badani zaś mają zapisać na kartce, czy ich zdaniem za trzecim razem wpięto kabel A, czy B. Krótko mówiąc, badani mieli wykazać się najmniejszą wyobrażalną perceptywnością – usłyszeć, czy jest jakakolwiek różnica pomiędzy zwykłym kablem z supermarketu a sprzętem o najwyższej jakości i cenie.
Bezpośrednio po teście, jednak przed podaniem wyniku badanych poproszono ponadto o wypełnienie krótkiej ankiety, w której zostali zapytani, czy warunki testu były ich zdaniem zadowalające ze względu na cel badania i czy słyszeli różnicę między kablami. Tylko jedna osoba uznała, że warunki testu były złe, a nikt z badanych w odpowiedzi na pytanie drugie nie zaznaczył opcji: „Nie usłyszałem żadnej różnicy”. Cóż, wyniki testu zadały kłam temu drugiemu przekonaniu: odsetek poprawnych identyfikacji kabla wyniósł… czterdzieści dziewięć procent – dokładnie tak samo sprawiłyby się generator liczb losowych albo grupka szympansów. Najlepszy spośród piętnastu audiofilów uzyskał wynik siedemdziesiąt procent, czyli wciąż mieszczący się w granicach tego, czego powinniśmy się spodziewać po czysto przypadkowych strzałach.
Opisano kilka testów tego typu, które spełniają minimalne wymogi metodologiczne – wszystkie prowadzą do tej samej konkluzji: ludzkie ucho, nieuprzedzone przez mózg co do ceny i jakości kabla zasilającego, nie jest w stanie usłyszeć różnicy między zwykłym egzemplarzem, na przykład takim dodawanym gratis do wieży stereo, a kablem z górnej półki. Audio Society of Minnesota przeprowadziło dość starannie zaprojektowaną próbę27, w której spośród czterech kabli „audiofilskich”, kosztujących powyżej tysiąca dolarów każdy (oznaczonych literami B, C i D), umieszczono jedno „zgniłe jajo” – kabel z supermarketu za trzy dolary (kabel A). Uczestników poproszono o ocenę kabli parami, co dało siedem osobnych testów. Głosowało czterdzieści osób. W żadnym przypadku, w którym zestawiono „zgniłe jajo” z produktem audiofilskim, nie było jednoznacznej różnicy preferencji. Przykładowo, kabel z supermarketu najgorzej wypadł w teście numer sześć, gdy zestawiono go ze srebrnym kablem z teflonową powłoką,