Kurier z Teheranu. Wojciech Dutka

Читать онлайн книгу.

Kurier z Teheranu - Wojciech Dutka


Скачать книгу
widział przecież, że Wielka Brytania i Francja nie zrobiły wiele, aby zatrzymać Hitlera i Mussoliniego w Hiszpanii.

      – Materiały będą na pana czekały spakowane w kasie pancernej, do której klucze będzie miał tylko pan. Odbierze je pan od naszego podoficera łącznikowego chorążego Kalińskiego, którego już pan poznał. Nie podlega pan nikomu oprócz mnie i naczelnego wodza. Wykonuje pan misję o specjalnym znaczeniu. Proszę pamiętać, że pod żadnym pozorem te materiały nie mogą wpaść w ręce wroga. Dokładnie tak brzmi rozkaz. Nie precyzuję, kto będzie tym wrogiem.

      Smoleński nie mógł wiedzieć, jak zachowają się Sowieci, w razie gdyby Hitler napadł na Polskę.

      Mokrzycki wstał. Nie zostało mu nic do dodania, przełożony wyraził się dostatecznie jasno.

      – Czy to wszystko, panie pułkowniku?

      – Nie. Minister Beck chce z panem skonsultować układ niemiecko-sowiecki. Proszę być przygotowanym na każde pytanie. Od czasu wojny w Hiszpanii uchodzi pan za jednego z najzdolniejszych analityków wywiadu. Gdybyśmy mieli takich ludzi jak pan w Związku Sowieckim, moglibyśmy wydrzeć wiele tajemnic NKWD.

      – Czego mam się spodziewać po ministrze?

      – Pełnych gaci strachu – odrzekł pułkownik, nie owijając w bawełnę. – Siedzi u niego ambasador francuski Noël. Chciałbym, aby utarł pan nosa temu gościowi. Proszę jednak nie przekraczać granicy dobrego smaku.

      Smoleński podał mu rękę. Ściskając ją, Mokrzycki zauważył, że była mokra od potu. Pułkownik też się bał. Po chwili Mokrzycki uświadomił sobie, że klęska militarna nie jest wcale najgorszą rzeczą, jaka może spotkać Polskę wystawioną na pastwę dwóch najbardziej krwiożerczych reżimów totalitarnych w dziejach. Polska mogła zostać pożarta. Jadąc do pałacu Brühla na spotkanie z ministrem Beckiem, hrabia Mokrzycki postanowił uświadomić mu to za wszelką cenę.

       *

      W drodze do ministra Mokrzycki pokonał tę samą trasę co zwykle. Z tą różnicą, że ze względu na mundur i przydział służbowy do kontrwywiadu nikt go tym razem o nic nie pytał. Atmosfera w MSZ była przygnębiająca, nawet sekretarki, które zazwyczaj rzucały przystojnemu Mokrzyckiemu ukradkowe spojrzenia, teraz wyglądały na zupełnie pogubione. Mokrzycki poszedł prosto do gabinetu ministra.

      Beck siedział za swoim wspaniałym biurkiem w stylu Ludwika XVI. W popielniczce znajdował się stos niedopałków – minister zaczął palić bardzo mocne papierosy. Mokrzycki przepisowo stuknął obcasami oficerskich butów i zauważył, że na kanapie rozsiadł się wygodnie ambasador francuski Leon Noël, znany Mokrzyckiemu z prasy. Hrabia miał nosa do ludzi, których spotykał na swojej drodze. Teraz postanowił się przyjrzeć Francuzowi. Był to pięćdziesięcioletni mężczyzna o miłej powierzchowności, z włosami zaczesanymi brylantyną, o głęboko osadzonych oczach i ciemnych brwiach. Nosił się elegancko, ubrany był w popielaty garnitur uszyty u dobrego krawca w Paryżu. Jednak Mokrzycki wyczuwał w nim węża. Nie miał na to żadnego dowodu, poza swoim nosem do ludzi.

      – Pan minister chciał mnie widzieć – powiedział.

      Beck podniósł wzrok na Mokrzyckiego. Wstał, uścisnął mu dłoń i wskazał miejsce obok ambasadora francuskiego. Ten nie ruszył się z miejsca, aby przywitać się z hrabią. Nie lubię ludzi niemających taktu – pomyślał Antoni. Było oczywiste, że rozmowa będzie prowadzona po francusku. Mokrzycki radził sobie doskonale w tym języku, podobnie jak w angielskim, niemieckim, hiszpańskim i rosyjskim.

      – Wezwałem pana, podporuczniku Mokrzycki – rzekł Beck po francusku – żeby przyjrzeć się wspólnie podpisanemu dziś paktowi niemiecko-sowieckiemu. Jest on dla nas sporym zaskoczeniem, ale pan ambasador Noël jest zdania, że przeceniamy ten traktat.

      – Naturalnie – odparł dyplomata. – Polska ma podpisany sojusz z Francją i Anglią, i to sojusz tak silny, że nic nie może go złamać. Wystarczy spojrzeć na potencjał wojskowy naszych trzech armii, żeby wiedzieć, że Niemcy nie mogą wygrać tej wojny. Wiedzą to i nie zaryzykują. Pamiętają o laniu, jakie odebrali w dziewięćset osiemnastym.

      Mokrzycki popatrzył na ambasadora Francji z politowaniem.

      – Rzeczywiście nie mamy czego się bać – powiedział ironicznie znakomitym francuskim Mokrzycki. – Francja też podpisała z Hitlerem układ w Monachium, prawda, panie ambasadorze?

      Mokrzycki wiedział, jak wsadzić szpilę Francuzowi. Z lubością obserwował, jak ten po jego słowach z niecierpliwością zmienił pozycję na kanapie.

      – Pan podporucznik chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką potęgą jest Francja – odparł ambasador.

      – Przeciwnie, zdaję sobie sprawę z jej potencjału. Ale doświadczenie, jakie zdobyłem, obserwując z dwóch stron wojnę domową w Hiszpanii, podpowiada mi, że to nie Francja ani Anglia rozgrywają teraz politykę Europy, ale Hitler i Stalin. My jesteśmy tylko pionkami w tej grze.

      – Zaskakuje mnie pan – rzekł zimnym tonem Beck.

      – Wiem, że rozmawiał pan z pułkownikiem Smoleńskim. Rzeczywiście, w kontrwywiadzie nie przewidzieliśmy tego traktatu. Uważam jednak, że ma on niezwykłe znaczenie, dużo ważniejsze, niż teraz myślimy.

      – Dlaczego go podpisali? – zapytał Beck, godząc się z tym, że Mokrzycki nie będzie mówił po jego myśli. Jako jeden z niewielu polityków sanacyjnych cenił sobie taką postawę.

      – Bo siebie wzajemnie potrzebują. W Hiszpanii widziałem Niemców i Sowietów skaczących sobie do oczu, ale podobieństwa między ich reżimami na poziomie praktycznym są zastraszające.

      – Co pan mówi? – wtrącił Noël niezadowolony ze słów polskiego oficera.

      – Mówię nie o wymiarze ideologicznym, ale praktycznym. Policja polityczna, wróg ideologiczny, wszechwładza partii i przywódca. To są cechy wspólne tych reżimów, które teraz stały się sojusznikami – powiedział twardo Mokrzycki.

      – Co pan proponuje? – zapytał Beck.

      – Trzeba przeanalizować ten traktat. – Mówiąc to, hrabia wpadł na pewną myśl i zwrócił się do Francuza: – Czy francuski wywiad ma wiadomości o tym dokumencie? Czy zdobyliście kopię tekstu?

      Ambasador Noël wyglądał na poważnie zakłopotanego.

      – Nie wiem – odparł bezradnie. – Muszę zapytać w Paryżu.

      – Dlaczego pan o to pyta? – Beck zwrócił się do Mokrzyckiego.

      – Przeczucie, panie ministrze – odparł Polak. – Taki traktat między dwoma bardzo ekspansywnymi reżimami musi nieść określone konsekwencje polityczne, gospodarcze i wojskowe.

      – Co pan sugeruje?

      – Czy jesteśmy pewni, że oprócz oficjalnego traktatu o nieagresji nie podpisano jeszcze jakiegoś innego dokumentu, nieznanego opinii publicznej?

      Na te słowa Beck zareagował:

      – Jest pan pierwszym oficerem, który mówi dziś do rzeczy! Musimy się tego dowiedzieć. Natychmiast zadzwonię do marszałka Rydza-Śmigłego z prośbą o wydanie dyspozycji wywiadowi. To będzie pana zadanie. Pułkownik Smoleński powie panu, do kogo się odezwać – zakomenderował Beck. – Ale zanim pan odejdzie, hrabio, chcę przekazać panu niezwykle ważny dokument.

      Mokrzycki dobrze znał ministra. Sanacyjny dygnitarz do perfekcji opanował sztukę robienia wrażenia.

      Minister przeszedł na język polski, którego Noël nie rozumiał.

      – Otrzymuje pan upoważnienie o najwyższym uprzywilejowaniu ze względu na materiały wywiadowcze, jakie pan będzie wiózł.

      Pokazał Mokrzyckiemu dokument


Скачать книгу