Wybór Crossa. Sylvia Day

Читать онлайн книгу.

Wybór Crossa - Sylvia Day


Скачать книгу

      4

      – Coś taka chmurna, słoneczko? – zapytał Cary niskim głosem. Aby uniknąć choroby lokomocyjnej, zaraz po starcie łyknął dramaminę, więc był zaspany. Wpatrując się w kursor migający na ekranie laptopa, zastanawiałam się, którą z możliwości wybrać. Zaręczeni czy To skomplikowane? Ponieważ Poślubieni także się nadawało, pomyślałam, że odpowiednie będzie Wszystko, co powyżej.

      Zabawnie będzie to potem wyjaśniać.

      Rozejrzałam się po luksusowej kabinie prywatnego odrzutowca Gideona i zobaczyłam, że mój najlepszy przyjaciel leży rozwalony na białej skórzanej kanapie, z rękami wyciągniętymi za głowę. Wysoki i smukły, dobrze się prezentował w podkasanej koszuli i opadających bojówkach, odsłaniających zachwycający brzuch z imponująco ukształtowanymi mięśniami, dzięki któremu firma Grey Isles sprzedawała dżinsy, bieliznę i inne męskie ubrania.

      Cary z wielką łatwością przystosował się do wszelkich luksusów wynikających z niezmiernego bogactwa Gideona. Natychmiast wygodnie usadowił się w ultranowoczesnej i elegancko wyposażonej kabinie samolotu. Nawet tak swobodnie ubrany, doskonale pasował do lśniącej stali i szarego dębu.

      – Usiłuję zaistnieć w mediach społecznościowych – odrzekłam.

      – Ooo. – Cary usiadł z pełną wdzięku gibkością. Natychmiast oprzytomniał. – Wielki krok naprzód.

      – Tak. – To przez Nathana się ukrywałam, bojąc się, że może mnie odnaleźć. – Najwyższy czas. Czuję się, jakbym… Nieważne. Po prostu, już czas.

      – Pewnie. – Oparł łokcie na kolanach i złożył dłonie jak namiot. – Ale dlaczego jesteś taka skwaszona?

      – Mam wiele do przemyślenia. No wiesz, czym się tutaj powinnam podzielić. Nie muszę się już obawiać Nathana, ale Gideon jest pod nieustanną obserwacją.

      Myśląc o Gideonie, zaczęłam szukać jego profilu społecznościowego. Pojawił się z małym niebieskim znaczkiem, z którego wywnioskowałam, że wszystko zostało zweryfikowane. Na widok jego zdjęcia w czarnym garniturze z kamizelką oraz moim ulubionym krawacie poczułam gwałtowną tęsknotę. Fotograf uchwycił go na dachu, z niewyraźnym zarysem Manhattanu w tle. Gideon był wyraźnie widoczny i pełen życia. Wydawał się jeszcze bardziej bystry i energiczny niż w rzeczywistości. Patrzyłam w jego oczy, zatapiając się w ich niewiarygodnym błękicie. Czarne, lśniące niczym jedwab włosy pięknie otaczały jego doskonałą twarz upadłego anioła.

      Czyżbym robiła się romantyczna? Ale o jego wyglądzie można by pisać sonety. Że nie wspomnę o zawartym pod wpływem chwili małżeństwie.

      Kiedy zrobiono to zdjęcie? Zanim się poznaliśmy? Gideon miał na nim nieprzejednane, dalekie spojrzenie, które sprawiało, że wydał mi się jakimś niemożliwym do spełnienia marzeniem.

      – Jestem mężatką – wypaliłam, odrywając wzrok od najwspanialszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek widziałam. – Żoną Gideona, oczywiście. Bo kogóż innego mogłabym poślubić?

      Cary zamarł, a ja dodałam:

      – Chcesz wiedzieć, kiedy?

      Wytarłam dłonie o spodnie do jogi. Nie powinnam mu tego mówić, gdy jego umysł jest zamroczony lekiem przeciw chorobie lokomocyjnej, ale chciałam sobie ułatwić sprawę.

      – Gdy wyjechaliśmy razem w zeszły weekend. To była ucieczka.

      Cary milczał przez długą, ciężką minutę. A następnie zerwał się na równe nogi.

      – Żartujesz sobie ze mnie?

      Raul się obejrzał. Od niechcenia i nieśpiesznie, ale obrzucił nas czujnym spojrzeniem. Siedział w najdalszym kącie, niezwykle dyskretny, jak na takiego rzucającego się w oczy faceta.

      – Po co ten cholerny pośpiech? – warknął Cary.

      – Po prostu… tak się złożyło. – Nie potrafiłam tego lepiej wytłumaczyć. Ja także uważałam wtedy, że to zbyt wcześnie. Nadal tak mi się wydawało. Ale tylko Gideona mogłam pokochać tak bez reszty. Żadnego innego mężczyzny. Uświadomiwszy to sobie, wiedziałam, że będzie dla mnie odpowiednim mężem. Zwlekanie ze ślubem byłoby tylko odraczaniem nieuniknionego. A Gideon potrzebował mojej obietnicy, że będę jego na zawsze. Mój zadziwiający mąż, któremu tak trudno było uwierzyć, że może być kochany. – Nie żałuję.

      – Na razie. – Cary złapał się za głowę. – Jezu, Eva. Nie wychodzi się za mąż za pierwszego lepszego faceta, z którym łączy cię coś poważnego.

      – To nie tak – zaprotestowałam, unikając wzrokiem Raula. – Przecież wiesz, co do siebie czujemy.

      – Pewnie. Każde z was z osobna jest niespełna rozumu. Razem tworzycie istne wariatkowo.

      – Będziemy się docierać. To, że nosimy obrączki, nie znaczy, że przestaliśmy nad sobą pracować.

      Cary opadł na fotel naprzeciwko mnie.

      – Co go skłoniło do tego, by tak szybko się ożenić? Przyssał się do ciebie i postawił na swoim. Teraz się nie uwolnisz od tych jego psychotycznych snów i huśtawki nastrojów.

      – Zaraz, zaraz – powiedziałam nerwowo, czując, że w jego słowach jest ziarno prawdy. – Nie wkurzyłeś się, gdy ci powiedziałam, że się zaręczyliśmy.

      – Bo myślałem, że poczekacie ze ślubem jakiś rok, aby Monika mogła to zorganizować. Może półtora roku. Żebyście zaznali trochę wspólnego życia.

      Pozwoliłam mu zrzędzić. Lepiej, że dogaduje mi na wysokości dziesięciu kilometrów, niż gdyby miał to robić gdzieś w miejscu publicznym, gdzie słyszałby nas cały świat.

      Pochylił się. Jego zielone oczy płonęły.

      – Będę miał dziecko, ale się nie żenię. Wiesz dlaczego? Bo jestem zanadto pokręcony i zdaję sobie z tego sprawę. Nie mam zamiaru zabierać pasażera na tę wariacką przejażdżkę. Gdyby on cię kochał, myślałby o tobie, o tym, co jest dla ciebie najlepsze.

      – Miło mi, że cieszysz się moim szczęściem, Cary. To dla mnie wiele znaczy.

      Powiedziałam to sarkastycznie, ale szczerze. Miałam przyjaciółki, które powiedziałyby mi, że mam cholerne szczęście. Ale Cary był mi najbliższy, bo zawsze walił prawdę prosto z mostu, nawet wtedy, gdy rozpaczliwie pragnęłam, by owijał w bawełnę.

      Cary jednak dostrzegał wyłącznie ciemne strony mego małżeństwa. Nie rozumiał, że Gideon wniósł do mego życia światło. Akceptację i miłość. Bezpieczeństwo. Gideon zwrócił mi wolność, ofiarował życie bez panicznego strachu. Ślubując mu wierność, odpłaciłam mu za to wszystko.

      Wróciłam do profilu Gideona, przewijając stronę. Najnowszą wiadomością był link do artykułu o naszych zaręczynach. Nie sądziłam, że sam go zamieścił; był zbyt zajęty, by zawracać sobie głowę czymś takim. Ale uznałam, że wyraził na to zgodę. Dał już przecież do zrozumienia, że jestem wystarczająco ważna, by dzielić się prywatnymi wiadomościami o mnie na tym jego, bądź co bądź, biznesowym profilu.

      Gideon był ze mnie dumny. Był dumny z tego, że mnie poślubił, taką nieuporządkowaną, mającą za sobą wiele nieodpowiednich związków. Cokolwiek myśleli o tym inni, ja wiedziałam, że to ja jestem wygrana.

      – Psiamać! – Cary przygarbił się w fotelu. – Czuję się jak dupek.

      – Skoro tak uważasz… – mruknęłam, klikając, aby zobaczyć inne zdjęcia Gideona.

      I to był błąd. Wszystkie zdjęcia zamieszczone przez jego administratora do spraw mediów społecznościowych


Скачать книгу