Oko proroka. Władysław Łoziński

Читать онлайн книгу.

Oko proroka - Władysław Łoziński


Скачать книгу
target="_blank" rel="nofollow" href="#n74" type="note">74 na Turków chodził, z Nalewajką75 i z Sahajdacznymi! On był prawą ręką Sahajdacznego Konaszewicza76, okiem w głowie był u niego. Czarne Morze go zna i sam sułtan wie o nim, i baszowie turscy trzęśli się przed nim ze strachu! On Synopę77 złupił i Archiokę78 z dymem puścił, i Oczaków79; z Konaszewiczem Warnę spalił80 – niedawno, ledwie dwa roki temu! Z Lachami chodził na Turków; hetman Żółkiewski go znał i hetman Chodkiewicz; pan Koniecpolski prawie go za brata i towarzysza miał, tak jego lubił. Ale nie ten wasz Koniecpolski, pan Samuel, tylko ten drugi, p. Stanisław81, choroszy82 pan i rycerska krew, co go Turcy pod Cecorą w jasyr wzięli! I to całe nieszczęście, że go wzięli! Pan Stanisław Koniecpolski byłby ojca mojego od Turków pewno wykupił; pan to praworny, hojny i sam żołnierz wielki; ale cóż, sam on teraz w nieszczęściu; kto wie, czy jeszcze żyje, może go już Turcy w Czarnej Wieży udusili, może na haku wisi, jak kniaź Dymitr83 sławnej pamięci!

      – A czemuż wy, Semen, nie ratujecie ojca? – pytam Kozaka.

      – A co by ja tu był u was robił, gdybym ojca ratować nie chciał! A po co mnie było wybierać się tu, aż pod Sambor? Ja Kozak wolny, nieposłuszny, nigdym ja panom nie sługiwał, a tak przecie wziąłem służbę u pana Samuela Koniecpolskiego, dlatego że to Koniecpolski, bom sobie tak dumał, że on mi ojca wykupi z rąk pogańskich, bo go także zna i wie o nim; od swego krewniaka wie i od innych panów rotmistrzów wie. Ale to już nie taki pan, jak Stanisław, i nie taki żołnierz, choć z jednego rodu i z jednej krwi. Ot, jak to powiadają: z jednego drzewa krzyż i łopata! Czekałem na niego i doczekać się go nie mogłem: byłbym przecie czekał jeszcze dłużej – ale Bóg mi dał w ręce Kara-Mordacha i już teraz nikogo nie potrzebuję. Wiem ja już, co robić, i jak ojca ratować!

      – A macie pewność, że wasz ojciec żyw jeszcze między Turkami? – pytam Semena. – Może już zabit!

      – Zabit! – woła na to Semen. – Turcy go pewnie nie zabili! Oni radzi, że go żywego mają, aby najdłużej: oni go sobie na wagę złota kładą. Trzeba ci wiedzieć, że mój ojciec to sławny puszkarz; głośny po świecie, hen, na całą Ukrainę. Drugiego takiego nie znaleźć, chyba w niemieckich krajach.

      Chciałem się pytać Semena, co to jest puszkarz, bo wtenczas tego nic wiedziałem, ale on jak gdyby zgadł, że tego nie rozumiem, rzecze dalej:

      – Albo wiesz, co to jest puszkarz? Pewnie nie wiesz! Ot, co, piętnasty rok chleb je, a durny, o puszkarzu nic słyszał! Ale o armatach słyszałeś, o działach, jako wy w Polszcze nazywacie? Puszka a działo to jedna rzecz. Mój ojciec umie koło armat chodzić, jak nikt nie umie… Jak nastawi, wymierzy, wyceluje, wypali, to kula ani na piędź nie chybi; jak chce komu urwać głowę, to urwie jak nic. Ja tak z łuku strzelić nie umiem, jak mój ojciec z puszki! Jego kule słuchają; tam każda leci, kędy ją poszle, jak Kozak z listem. Ale to jeszcze nie wszystko, chociaż to bardzo wiele. Mój ojciec sam umie puszki robić. Umie on ulać ze spiżu taką okrutną armatę, że chłop w nią wlezie, a jak z niej strzelą, to ziemia się trzęsie, a kula z niej wieże i mury wali, w kupę kamieni je obraca. On i dzwony lać umie, a jakie! Jak zadzwonią, to jakoby ze szczerego srebra były; jak się rozhuczą, to aż się serce raduje; głos po polach i stepach milami płynie, do nieba bije… bam! całe powietrze gra i śpiewa! Może kiedyś usłyszysz taki dzwon, co go ojciec lał, albo zobaczysz taką puszkę jego roboty; czemu nie? U Nalewajki była jedna, wzięli ją wasi do Krakowa. A na każdej puszce i na każdym dzwonie napisano ładnymi bukwami: OPANAS – bo memu ojcu Opanas na imię. To jakże takiego majstra Turcy by zabijali? On żyje, ale gdzie? Bóg zna. Może w Chocimiu, może w Benderze, może w samym Stambule koło puszek robić musi, na pożytek pogan, a na zgubę i kozacką, i laszą84. Ale ja go znajdę, koniecznie znajdę, jak Bóg na niebie! Teraz już wiem, jak, i mam, czego mi trzeba.

      – A to obdarliście pewnie Żyda Mordacha, Semen – zawołałem – macie teraz dużo złota na wykup…

      – Obdarł, nie obdarł – mówi Kozak – miał, psi syn, na sobie trzos pewnie pełny dukatów; nie wziąłem ani jednego. Ja szukał czego innego i tak Bóg dał, żem znalazł. I dlatego nie dbałem już o jego pieniądze.

      – A co to było? – pytam.

      – Patrzcie owo, skąd ty taki wziął się ciekawy! To było coś, co więcej warte złota, niżby go był mógł udźwignąć na sobie Kara-Mordach, choć widziałeś, jaki chłop! To było to, co zgubiło mego ojca!

      – A mówiliście, Semen, że ojca nie co innego zgubiło, tylko zdrada żydowska.

      – Ale zdrada z tego poszła, że ojciec miał to, na co Żyd był łakomy jak wilk na barana, a czego kupić nie mógł, bo ojciec wiedział, co to warte. Widzisz bo, mołojczyku, u nas tak się dzieje: Idzie Kozak na wyprawę, na chadzkę, czajkami płynie na turskie brzegi, pali grody i zamki, łupi miasta, zabiera Turkom wielkie skarby – każdy z mołojców wraca z bogatą zdobyczą, ale cóż, kiedy zdobyczy sprzedać nie umie, a czasem i nie może. Jak zdobył gotowe pieniądze, aspry85, lewki86, piastry87, czerwone złoto88, to rzecz łatwa: na pieniądze nie trzeba kupca. Ale jak z chadzki wrócą z drogim towarem – z złotogłowiem, kobiercami, koralami, naczyniem złotym i srebrnym, bo naród turski bogaty i w zbytkach się bardzo kocha – co z tym robić? Sprzedać. A komu Kozak sprzeda? Niechże sam próbuje pójść z tym do miasta albo do dworu, między kupcy czy między pany – oho, dobrze się wybrał! To właśnie tak, jakby własną głowę na targ poniósł. A skąd to masz, a kędyś zrabował? a kogoś zabił? Odbiorą, kijem napędzą, i to najlepszy jeszcze koniec: rad bądź Bogu i dziękuj, że cię do tarasa89 nie dadzą, na męki nie wezmą, abyś prawdę wyśpiewał, a czasem i nie powieszą! A przecież to Kozak szablą zdobył, i na kim? Na psim synu, na poganinie, niewiernym wrogu Chrześcijaństwa: a przecie Kozak krwią swoją zapłacił, krzywdy się tylko pomścił, bo ano, ile to narodu, ile złota, ile srebra z cerkwi świętych nie biorą Turcy i Tatarzy! Czy to sprawiedliwość? Ale cóż robić, tak ono już jest. Tedy rad nierad Kozak musi sobie zachodzić z Żydem, z Ormianinem, z Wołochem, co na takie kupno łakomy, ale najczęściej z Żydem. Tak i z tym Kara-Mordachem bywało. Po każdej chadzce przyjeżdżał szelma do nas i kupował; za byle co kupował, dziesiątej, setnej części tego nie dał, co rzecz warta, ale ojciec niegłupi, wiedział, co za skarb rzadki ma, że i sto takich Żydów wytrząść, a tyle grosza nie wytrzęsiesz. O jedno Mordachowi chodziło, jak diabłu o duszę, a tego dostać nie mógł. Zwabił ojca niby do bogatego kupca, co jakoby z Moskwy umyślnie przyjechał, przedni sługa carski. Ten pewno kupi, dla samego cara gosudara do Kremla kupi. Mój ojciec znał z dawien dawna Mordacha, handlował z nim długie lata, uwierzył. Pojechał z Żydem na granicę wołoską, wpadł w zasadzkę, Mordach zabrał mu wszystko, co było przy nim, a samego Turkom wydał i jeszcze zapłacić sobie kazał, bo im puszkarza naraił, jakiego na świecie szukać… Ot, widzisz, tak to było.

      Chwilę Semen milczał i chmurno przed siebie patrzał, jakby dumał nad tym, co się stało, i nad tym, co się jutro stać może, a nagle zawołał:

      – Dosyć tego gadania;


Скачать книгу

<p>75</p>

Seweryn Nalewajko a. Semen Nalewajko (ukr. Северин Наливайко; zm. 1597) – ataman kozacki, przywódca powstania przeciwko Rzeczypospolitej 1595–1596, pokonany przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego i ścięty. [przypis edytorski]

<p>76</p>

Petro Konaszewicz-Sahajdaczny herbu Pobóg (ukr. Петро Конашевич-Сагайдачний; 1570–1622) – hetman kozaków rejestrowych, uważany za jednego z najwybitniejszych wodzów kozackich. [przypis edytorski]

<p>77</p>

Synopa – miasto portowe w Turcji, ok. 650 km na wsch. od Stambułu. [przypis edytorski]

<p>78</p>

Archioka – prawdopodobnie Ortaköy, dziś dzielnica Stambułu. [przypis edytorski]

<p>79</p>

Oczaków – miasto portowe, dziś na terenie Ukrainy; założone w starożytności jako kolonia Miletu; w XV-XVIII w. bywało pod panowaniem polskim i tatarskim. [przypis edytorski]

<p>80</p>

z Konaszewiczem Warnę spalił – w latach 1613–1620 Kozacy pod wodzą Konaszewicza-Sahajdacznego złupili i spalili porty tureckie nad Morzem Czarnym: Warnę (dziś Bułgaria), Synopę (w środkowej części Turcji), Oczaków (dziś Ukraina) i podpalili i splądrowali nawet przedmieścia samego Stambułu. [przypis edytorski]

<p>81</p>

Stanisław Koniecpolski herbu Pobóg (1591–1646) – hetman wielki koronny, kasztelan krakowski, uważany za jednego z najwybitniejszych polskich dowódców. Brał udział w wielu walkach z Tatarami i Turkami, spędził trzy lata w niewoli w Stambule, wykupiony, był głównodowodzącym w wojnie przeciw Szwecji. Był bardzo ceniony przez króla i szlachtę, a do Kozaków odnosił się z ostentacyjną pogardą, co wywoływało ich nienawiść i szacunek jednocześnie. [przypis edytorski]

<p>82</p>

choroszyj (ukr. хороший) – dobry. [przypis edytorski]

<p>83</p>

Dymitr Wiśniowiecki Bajda (zm. 1563) – kniaź ukr., wódz kozacki, przywódca wielu wypraw łupieskich przeciwko Turkom i Tatarom. Uważany za jednego z założycieli Siczy Zaporoskiej, bohater kozackich pieśni. W 1563 r. próbował wpływać na wybór hospodara wołoskiego, wpadł w pułapkę i został przewieziony do Stambułu, a tam stracony. Według podań ludowych, powieszony na haku za żebro, jeszcze przez trzy dni strzelał z łuku do swoich oprawców i nawet zranił samego sułtana. [przypis edytorski]

<p>84</p>

laszy (daw. ukr.) – polski. [przypis edytorski]

<p>85</p>

aspry – daw. drobne monety tureckie. [przypis edytorski]

<p>86</p>

lewki – monety z wizerunkiem lwa, bite w wielu krajach (dziś nazwę lew, лев, nosi waluta Bułgarii). [przypis edytorski]

<p>87</p>

piastry (z wł. piastra: blaszka) – drobna moneta w krajach Bliskiego Wschodu. [przypis edytorski]

<p>88</p>

czerwone złoto, częściej czerwony złoty – dukat, polska moneta ze złota, warta ok. 5 złotych srebrnych. [przypis edytorski]

<p>89</p>

taras (tu daw.) – więzienie, loch (por. zatarasować). [przypis edytorski]