Dream again. Mona Kasten

Читать онлайн книгу.

Dream again - Mona Kasten


Скачать книгу
Podczas analizowania kontraktu z agentem, podczas poszukiwania mieszkania, gdy noc po nocy w kółko przeliczaliśmy pieniądze...

      – Fatalnie. – Głos Cama wyrwał mnie z zadumy.

      – Później utrzymywałam się z mniejszych rólek – ciągnęłam i starałam się sprawiać wrażenie, że tak to po prostu działa w tamtym świecie. – Byłam statystką na planie wielu seriali, dostałam też małą gościnną rolę w kilku odcinkach serialu dla nastolatków. Zeszłego lata dostałam angaż w teatrze. To też było super.

      – Dawniej zawsze powtarzałaś, że nawet końmi nie zaciągną cię do teatru.

      Znieruchomiałam.

      Odwróciłam się powoli. Blake stał w progu kuchni i przyglądał mi się. Patrzył na mnie równie zimnym wzrokiem jak kilka godzin temu, gdy przyjechałam, ale tym razem naprawdę mnie dostrzegał. Lustrował mnie wzrokiem od stóp do głów. Jakby dopiero teraz do niego docierało, że naprawdę tu jestem i że nie zniknę. Kiedy dotarł wzrokiem do mojej twarzy, ledwie zauważalnie zmarszczył czoło.

      Szybko uciekłam wzrokiem i ponownie zajęłam się guacamole. Dosypałam odrobinę za dużo soli i odchrząknęłam.

      – Dawniej też sądziłam, że przez kolejne pięć lat będę grała Sadie Nelson i tym samym zapewnię sobie miejsce w historii Hollywood – odparłam sucho.

      Nie wiedziałam, czy odgłos, który wydał Blake, to pogardliwy śmiech czy jeszcze bardziej pogardliwe prychnięcie.

      – No proszę, widać, jak szybko wszystko może się zmienić.

      Zacisnęłam zęby tak mocno, że zazgrzytały. Przed oczami stanęły mi sceny z przeszłości. Wpatrywałam się wtedy w obłażącą tapetę, gdy rozmawiałam z nim przez telefon.

      – Co się stało? – Znowu miałam jego głos w uszach.

      – Wszystko się zmieniło, Blake.

      Powiedział to celowo, tego byłam pewna. Mimo to, a może właśnie dlatego, wzbierało we mnie napięcie. Nie powinnam do tego dopuścić. Kiedy pracowałam i wchodziłam w rolę, przychodziło mi to z łatwością. W tej chwili oddałabym wszystko, żeby to potrafić. Niestety teraz kosztowało mnie dwa razy więcej pracy i koncentracji, by zachować niewzruszoną minę.

      – Co właściwie młoda aktorka robi w Woodshill? – Otis przerwał napięcie. Zdjął patelnię z kuchenki.

      Weź się w garść, zaklinałam się w duchu i skupiłam na tym, by oddychać przeponą, żeby się uspokoić.

      – Jak to co? – zapytałam z szerokim sztucznym uśmiechem. – Stęskniłam się za starszym bratem.

      Ezra oderwał wściekłe spojrzenie od Blake’a i spojrzał na mnie spod wysoko uniesionych brwi.

      – Podczas naszej rozmowy miałem raczej wrażenie, że straciłaś dach nad głową.

      Przewróciłam oczami.

      – To też. Ale naprawdę się za tobą stęskniłam.

      Ponieważ na razie miałam tu mieszkać, musiałam się liczyć z tym, że chłopcy poznają przynajmniej część mojej historii. Poniosłam klęskę jako aktorka i straciłam mieszkanie; to wystarczająco przykre i smutne, żeby nie zadawali dalszych pytań i nie chcieli wiedzieć niczego więcej. W każdym razie miałam nadzieję na tyle delikatności z ich strony. Jeżeli od razu wyłożę część kart na stół, nie będą chcieli zobaczyć całej talii.

      – Moim zdaniem dobrze, że chcesz tu teraz zamieszkać. Woodshill zapewne nie jest tak super jak Hollywood, ale przekonasz się, że tutaj także można spokojnie żyć – zapewnił Otis.

      Postanowiłam, że od dzisiaj będzie moim nowym najlepszym przyjacielem. Ezra wspominał, że Otis to jego najfajniejszy współlokator, ale teraz dowiedziałam się, że potrafi rozładować napięcie w trudnej sytuacji.

      – Dzięki, Otis.

      – Ja też jestem za tym, żebyś została – zapewnił Cam, kiedy mijał mnie, niosąc talerze i sztućce.

      Otis i Ezra poszli za nim, postawili na stole blachę tacos i miseczki z nadzieniem. A potem usiedli przy stole i zabrali się do jedzenia.

      Nie usiedliśmy jeszcze tylko Blake i ja. Cały czas stał pośrodku saloniku, wpatrzony we mnie, przy czym zadziwiająco nad sobą panował, bo na jego twarzy nie malowały się żadne emocje, poza błyskawicami w oczach.

      – Mamy większość, Blake. Czy ci się to podoba, czy nie, nie pozwolę, żeby moja siostra wylądowała pod mostem.

      Po Blake’u było doskonale widać, co o tym sądzi. Przez dłuższą chwilę przyglądał mi się, a potem powoli podszedł do stołu. Wsparty na kuli, napełnił talerz jedzeniem. Kiedy skończył, pochylił się i postawił go na podłodze. Pchał kulą w kierunku korytarza. Najwyraźniej nie chciał nawet usiąść ze mną przy jednym stole.

      – Naprawdę, stary? – syknął Ezra. Wyglądał, jakby lada chwila miał eksplodować. Tego chciałam za wszelką cenę uniknąć.

      – Już dobrze – rzuciłam i sięgnęłam po talerz z jedzeniem. Wyprostowałam się gwałtownie. – Zjem u sie... W pokoju gościnnym.

      Zanim którykolwiek z nich zdążył zareagować, minęłam Blake’a, przebiegłam przez salonik, już na niego nie patrząc. Gdybym to zrobiła, na pewno zauważyłby, że nie jestem w stanie dłużej zachować kamiennej miny. Nie chciałam, żeby wiedział, jak bardzo mnie ranił swoim zachowaniem.

       3

      Następnego ranka brałam prysznic bardzo wcześnie, zanim którykolwiek z moich współlokatorów wstał.

      Dziwnie się czułam w otoczeniu męskich żeli pod prysznic i szamponów. Zaskoczyła mnie też czystość w łazience – obsesja mojego brata, z której zawsze korzystałam. Nienawidzę sprzątać, a Ezra to istny pedant. Zawsze dba o porządek.

      Wyszłam z łazienki i przez chwilę nasłuchiwałam przy schodach. Na górze panowała cisza. Żadnego ruchu. Skorzystałam z okazji i przemknęłam do pokoju gościnnego, żeby się ubrać.

      Nie tak sobie wyobrażałam mój przyjazd do Woodshill. Pogoda była fatalna, czułam, że to nie jest moje miejsce. Blake dał mi jasno do zrozumienia, że nie powinno mnie tu być. I choć wmawiałam sobie, że jego słowa mnie nie dotknęły, nie potrafiłam nie wracać wspomnieniami wciąż i wciąż do wczorajszego dnia. Cały czas miałam w uszach jego słowa. Prześladowały mnie, gdy się malowałam i suszyłam włosy, gdy szłam do kuchni, żeby przygotować sobie porcję owsianki, nie dawały spokoju, gdy owijałam szyję szalem, naciągałam czapkę i wychodziłam z domu.

      Ezra zostawił mi na stole dwa klucze i liścik z objaśnieniem. Jeden klucz do drzwi wejściowych, drugi do tych z pokoju gościnnego na werandę. Tym sposobem nie będę musiała korzystać z głównego wyjścia, gdyby i to przeszkadzało Blake’owi.

      Z domu do centrum szło się mniej więcej kwadrans. Uzbrojona w tablet i pieniądze, które wygrzebałam z dna walizki, wyruszyłam w drogę. Dzisiaj przygotowałam się na śnieg, włożyłam górskie buty, które czasami nosiłam podczas wędrówek w okolicach Los Angeles. Znowu było przeraźliwie zimno, ale tym razem tak bardzo mi to nie przeszkadzało. Chłód pomagał koncentrować się na otoczeniu, a nie zagłębiać w rozmyślaniach o Los Angeles i Blake’u.

      Rozejrzałam się odrobinę po centrum. Ośnieżone drzewa i urocze stare domki sprawiały bajkowe wrażenie. Okazało się, że kampus uniwersytecki znajduje się bardzo blisko. Niektóre budynki rozpoznałam ze zdjęć, które Ezra wysyłał mnie i rodzicom.


Скачать книгу