Dream again. Mona Kasten

Читать онлайн книгу.

Dream again - Mona Kasten


Скачать книгу
tego powinnam się teraz trzymać. Patrzeć przed siebie. Nie w tył.

      Odczytałam z tablicy za kontuarem hasło do darmowego wi-fi, wpisałam je w odpowiednie okienko na wyświetlaczu tabletu i zalogowałam się na moje konto na eBayu. Była to chyba jedyna platforma, z której wiadomości nie przyprawiały mnie o ataki paniki, wręcz przeciwnie, sprawiały radość. Także tym razem. Ktoś zainteresował się moim laptopem.

      – Alleluja – mruknęłam i odpisałam szybko.

      Typ chciał obniżyć cenę. Podałam moją propozycję z nadzieją, że ją łyknie. Jeżeli nie, i tak mu sprzedam, ale wolałam przynajmniej spróbować. Nie da się ukryć, że potrzebny mi był każdy cent. Cała gotówka, jaką dysponowałam, to kilka dolarów, które ukryłam w walizce. Na koncie już miałam debet. Co prawda Ezra nie oczekiwał, że dorzucę się do czynszu, ale chciałam się dołożyć przynajmniej do puli na jedzenie i wydatki mieszkaniowe.

      Wstawiłam nowe ogłoszenia, oferowałam na sprzedaż dwie torebki i szpilki od Louboutina, które mama kupiła mi na premierę Twisted Rose. Na samą myśl, że będę musiała wysłać je w świat, zrobiło mi się niedobrze. Szybko upiłam łyk kawy, żeby zabić gorzki smak.

      Wysłałam ogłoszenia, a potem przeglądałam oferty pracy, żeby się przekonać, co pod tym względem Woodshill ma do zaoferowania. Deprymująca odpowiedź brzmiała: niezbyt wiele. Oczywiście było sporo ogłoszeń skierowanych do osób po studiach albo z wieloletnim doświadczeniem. Niestety, nikt nie szukał niespełnionej dziewiętnastoletniej aktorki bez matury.

      Otworzyłam właśnie ogłoszenie restauracji fastfoodowej, gdy na eBayu pojawiła się nowa wiadomość. Odpowiedział facet zainteresowany moim laptopem.

      Sorry, więcej nie zapłacę.

      Chciało mi się ukryć twarz w dłoniach i płakać. Naprawdę potrzebowałam tych pieniędzy. Jeżeli będę oszczędna, wystarczą mi na miesiąc, może nawet dwa. Co prawda nie będzie mnie stać na oddzielne mieszkanie, ale będę mogła coś dorzucić chłopakom. Z ciężkim sercem przyjęłam propozycję.

      Z ponurą miną mieszałam łyżeczką w karmelowym macchiato i rozglądałam się po kafejce. Było jeszcze wcześnie, ale i tak było tu sporo studentów, którzy wpadli na kawę albo śniadanie. Obserwowałam przyjaciółki pochylone nad stolikiem. Wydawały się takie beztroskie. W tym momencie ogarnęło mnie nieodparte przekonanie, że wszystko w życiu spieprzyłam.

      Gdybym nie pojechała do Los Angeles, przyjechałabym tutaj z Ezrą.

      Gdybym nie pojechała do Los Angeles, nie byłabym teraz w takim dole.

      Poczucie beznadziei było tak przejmujące, tak bolesne, że przez chwilę byłam jak sparaliżowana. Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam tak myśleć, ale nie mogłam nad tym zapanować. To wszystko było zbyt świeże.

      Jeżeli nie chciałam do reszty zwariować, musiałam się czymś zająć. Sięgnęłam po telefon i przeglądałam listę kontaktów, aż znalazłam numer Everly. Szybko wystukałam wiadomość.

      Cześć, tu Jude, dziewczyna, która wczoraj napadła cię w kawiarni. Wiszę ci kawę. Masz czas i ochotę?

      Wysłałam ją bez namysłu.

      Nie chcąc co chwilę sprawdzać, czy Everly odczytała i odpisała, przeglądałam różne ogłoszenia na eBayu i zastanawiałam się, co jeszcze mogłabym robić. Jeśli chodzi o sprzątanie, nie mogłam się równać z Ezrą, ale byłam mistrzynią prasowania. Może ktoś szuka pomocy domowej? Otworzyłam kolejne ogłoszenie i zabierałam się do pisania, gdy mój telefon pisnął cicho. Natychmiast odczytałam odpowiedź Everly.

      Los najwyraźniej postawił na mojej drodze właściwą osobę.

      Czułam się jak oszustka, gdy w tłumie studentów szłam przez teren uniwersytetu w kierunku hali sportowej. Im bliżej, tym więcej osób skręcało w boczne alejki prowadzące do różnych budynków na kampusie. Dwukrotnie poślizgnęłam się na oblodzonym chodniku. Ulżyło mi, gdy dotarłam na miejsce. W środku ściągnęłam prawą rękawiczkę i szukałam w kieszeni komórki, żeby jeszcze raz przeczytać wiadomość od Everly.

      – Jude?

      Odwróciłam się i zobaczyłam ją przy schodach prowadzących w dół. Dzisiaj spięła ciemne włosy. Miała na sobie czarne jeansy i luźną białą koszulę, która przywodziła na myśl lato.

      Uśmiechnęłam się szeroko.

      – Cześć. – Ściągnęłam czapkę z głowy, wsunęłam do kieszeni, potrząsnęłam włosami.

      – Chodź. – Everly skinęła głową na znak, że mam iść za nią. Razem zbiegłyśmy ze schodów. – Dotarłaś bez problemu?

      – Akurat byłam w kawiarni na terenie kampusu – odparłam. – Rozglądałam się po okolicy.

      – Woodshill jest piękne, prawda? Chociaż... Zdaje się, że akurat przyjechałaś z Kalifornii.

      Ujęło mnie, że to zapamiętała. Potwierdziłam ruchem głowy.

      – Na razie bardzo mi się tu podoba. Wygląda na to, że będę musiała spędzać sporo czasu na dworze.

      Posłała mi pytające spojrzenie i otworzyła drzwi do przebieralni.

      – Mogę zapytać, dlaczego?

      – Oczywiście, że możesz. Tak się składa, że mój brat mieszka z moim byłym.

      – O Jezu! Rzeczywiście nie brzmi najlepiej.

      – A i tak starałam się, żeby nie zabrzmiało to zbyt depresyjnie.

      – Ojej. Aż tak źle?

      Zawahałam się. Nie miałam pojęcia, czy rozsądnie mówić wszystko nieznajomej, zwłaszcza że znajdowałyśmy się ni mniej, ni więcej, tylko w hali sportowej, gdzie zapewne Ezra, Blake i pozostali często trenują. Nie wiedziałam, czy Everly zna mojego brata i jego współlokatorów, ale rozsądniej będzie nie wymieniać żadnych imion i nie zdradzać zbyt wielu szczegółów, choć miałam na to wielką ochotę. Ale tak na wszelki wypadek.

      Everly chyba wyczuła moje niezdecydowanie, bo odchrząknęła.

      – Wydajesz się fajna i nietrudno cię lubić.

      Uśmiechnęłam się.

      – To zdecydowanie najmilsza rzecz, jaką słyszałam w ciągu minionych tygodni.

      – Chcę przez to powiedzieć, że choć teraz wszystko wydaje się fatalne, z czasem się ułoży. – Uśmiechnęła się od ucha do ucha.

      – Na pewno – mruknęłam, choć wcale w to nie wierzyłam. Jeśli chodzi o to, co Blake czuł do mnie... Wystarczyło półtora roku, by wszystko się zmieniło. I w najbliższym czasie tak zapewne pozostanie. Jednak w tej chwili nie chciałam o tym rozmawiać.

      Przebieralnie zostały za nami. Teraz stałyśmy w pustej hali. Rozejrzałam się dookoła.

      – Co my tu właściwie robimy?

      Everly podeszła do kantorka i wyjęła pęk kluczy z kieszeni. Otworzyła drzwi.

      – Od początku miesiąca jestem asystentką trenerki cheerleaderek. Zaraz mamy trening i muszę wszystko przygotować.

      – A ja mam ci pomóc?

      – Bingo. – Wręczyła mi wiadro pełne elastycznych taśm, sama podniosła stertę mat. Wyszłyśmy z kantorka, wróciłyśmy do hali.

      – Wydajesz się bardzo młoda, jak na trenerkę – zauważyłam ostrożnie.

      – Nadal studiuję. Ta praca to był właściwie przypadek. – Ledwie to powiedziała, oczy jej rozbłysły.

      Odstawiłam


Скачать книгу