Pokusa ZŁA. M. Robinson
Читать онлайн книгу.się ignorować wybuch siostry.
– Och… Mmm… Idziemy na imprezę do Tony’ego.
– Ja również. – Uśmiechnął się. – Może pójdę z wami. Wkrótce wyjeżdżam i miło byłoby spędzić razem czas.
Otworzyłam szeroko oczy.
– To znaczy spędzić czas z wami obiema – wyjaśnił, odchrząkując.
– W ten sposób mój brat próbuje ci przekazać, że chce się z tobą całować i trzymać za ręce – wyjaśniła Christine, uśmiechając się przez szyberdach mojego auta. – Zdecydowanie powinniście to zrobić, a potem niech będzie ślub, jego parówka w tobie, dzieci, a my będziemy szwagierkami.
Potrząsałam głową, śmiejąc się.
– Boże, czy ty nie masz żadnych zahamowań?
– Ja tylko staram się przyśpieszyć proces. Robicie to już siedem lat, Brooke, pozwól mu w końcu umoczyć! – Spojrzała na Landona. – Kocham cię. – Posłała buziaka w powietrze i wsiadła do mojego auta, by kontynuować inspekcję.
– Mnie się podoba ten pomysł – stwierdziłam.
Uniósł brew ze zdziwionym wyrazem twarzy.
– Nie! To nie tak… Nie pomyślałabym, że… Chcę powiedzieć… My… Idziemy tam… To znaczy, nie… – Westchnęłam.
Stłumił chichot.
– Jesteś naprawdę urocza, kiedy się denerwujesz. Mnie też się podoba. Co powiesz na to, żebyśmy przyjechali po ciebie około ósmej? Może być?
Skinęłam głową, uśmiechając się.
Gdy wracałam do domu, czułam motylki w brzuchu na myśl o zbliżającej się nocy i nigdy, nawet w najśmielszych snach, nie wyobrażałam sobie, jak to się może skończyć.
– Czy wciąż bierzesz te leki? – spytała moja mama, kiedy zamykałem drzwi lodówki.
– Mmm hmm…
– Czemu więc wyglądasz, jakbyś nie spał?
– Czy próbujesz mi w miły sposób powiedzieć, że wyglądam jak gówno?
– Devon…
Zaśmiałem się.
– Wszystko w porządku, mamo, po prostu uczę się do egzaminów.
Przekrzywiła głowę.
– Może w takim razie nie powinieneś wracać do domu w każdy weekend.
– Ja chcę wracać do domu w każdy weekend. Brakuje mi was.
– Wiem, ale musisz nauczyć się żyć własnym życiem. Nie chciałbyś poznać jakiejś ładnej dziewczyny? Masz już dwadzieścia pięć lat, a jeszcze nigdy nie miałeś dziewczyny. Zaczynam się martwić.
– Może on jest gejem? – włączyła się Lauren, moja młodsza siostra, wchodząc do kuchni.
– Nie, jest zbyt męski jak na geja – skwitowała Alexis, podążająca za nią moja druga siostra.
– Dziękuję za wotum zaufania, dziewczyny – odparłem.
– Nie ma za co – powiedziała Alexis.
– A gdzie jest Liv? – spytałem.
– W szkole, przygotowuje się do nadchodzącego spektaklu – wyjaśniła mama.
– Faktycznie – przytaknąłem. – Wspominała coś o tym. – Ugryzłem kęs kanapki i wówczas Lauren wyrwała mi ją z ręki, po czym uciekła do salonu.
– Dzięki za kanapkę! – zawołała.
– Gówniara! – wrzasnąłem w odpowiedzi.
– Devon! – skarciła mnie mama, na powrót zwracając na siebie uwagę.
Alexis była zajęta pisaniem na nowym telefonie, który dla niej przywiozłem. Wszyscy jej znajomi mieli komórki, a ja nie chciałem, żeby odstawała. Pragnąłem zapewnić im normalne dzieciństwo, jakie mi nie było dane.
– Rozumiem cię, mamo, ale ja naprawdę nie mam czasu. Praca, szkoła, rodzina… Nie wcisnę już nic pomiędzy.
– Właśnie o to się martwię. – Westchnęła. – Devon, przejąłeś rolę głowy rodziny po śmierci taty i tak bardzo, jak to doceniam… chciałabym zobaczyć cię szczęśliwego i ustatkowanego.
– Jestem. – Uśmiechnąłem się. – Jestem szczęśliwy, mogąc się wami opiekować. Mamo, wiesz, że sama nie dałabyś sobie rady. Ubezpieczenie taty pokryło tylko część wydatków, a masz jeszcze dwa czesne do opłacenia. Już teraz pomagam z Lauren… Więc czy możemy skończyć tę rozmowę? Wszystko w porządku. Śpię. Przyrzekam – skłamałem.
Nigdy nie śpię, nawet po lekach. Odstawiłem je już dawno temu.
– A jak z terapią? Nadal rozmawiasz…
– Mamo! Przestań się martwić. Robię wszystko, co trzeba. Naprawdę.
– Okej. Kocham cię, skarbie. Jestem mamą, moim obowiązkiem jest się martwić.
– Jesteś wspaniałą mamą i kocham cię za to. – Uśmiechnąłem się. – Proszę. – Podałem jej kopertę z gotówką. Otworzyła ją, by zaraz odrzucić w moją stronę.
– Nie! Już wystarczająco zapłaciłeś, nie potrzebuję tego.
Wywróciłem oczami. Nie rozumiałem, dlaczego ona zawsze tak robi. To tylko wszystko przedłużało, a i tak za każdym razem stawiałem na swoim.
– Kup sobie zatem coś ładnego. Może dziewczyny czegoś potrzebują? Czy u Alexis nie zbliża się przypadkiem uroczystość wręczenia dyplomów? To jej ostatni rok.
Przytaknęła.
– Więc widzisz, że jednak to się na coś przyda. A w zeszłym tygodniu w barze dostałem naprawdę niezłe napiwki. Nie martw się więc o mnie, bo mam pieniądze. Te są dla ciebie – powiedziałem, lecz nadal patrzyła na mnie badawczo.
Pracowałem w barze koło kampusu UF, gdzie harowałem przez większość dni. W tym semestrze kończyłem studia magisterskie z biznesu. Przez ostatnie parę lat odłożyłem wystarczająco dużo pieniędzy, by z okazji ukończenia studiów kupić Alexis auto. Jeszcze tylko muszę powiedzieć o tym mamie. Wiedziałem, że nie przyjmie tego zbyt dobrze, więc wciąż odkładałem tę rozmowę.
Mój ojciec umarł, gdy miałem szesnaście lat, i od tego czasu pomagałem mamie, jak tylko mogłem. Byłem wdzięczny losowi, że skurwiel jest już pod ziemią. Oby gnił w piekle, gdzie jego miejsce. Stałem się głową rodziny i nigdy nie patrzyłem wstecz. Przepełniała mnie duma, że mogę się nimi opiekować. Były wszystkim, co mi pozostało. Moja mama przez długie lata cierpiała, o czym nigdy nie rozmawialiśmy. Moje siostry i ja też zawsze unikaliśmy tego tematu.
To tak, jakby umierając, zabrał ze sobą wszystkie prawdy i tajemnice. W związku z tym była też moja terapia. Nie znosiłem jednak chodzenia na nią i siedzenia z całkowicie obcym mi człowiekiem, który gówno o mnie wiedział, udającym jedynie troskę, by otrzymać zapłatę za wyznaczone sześćdziesiąt minut. Przestałem tam chodzić lata temu, lecz nie chciałem jeszcze bardziej niepokoić mamy. Już od czterech lat mówię jej tylko to, co chce usłyszeć.
Przez większość czasu potrafię się odciąć od przeszłości, tylko nie we śnie. Nieważne, jak bardzo się staram, zawsze mnie dopada…
Prześladuje mnie i drwi.
– Devon, kochanie, co ja bym bez ciebie zrobiła? – Mama przytuliła mnie mocno. Objąłem ją.
– Na