Romeo i Julia. Уильям Шекспир

Читать онлайн книгу.

Romeo i Julia - Уильям Шекспир


Скачать книгу
cię przyjmie, głos ojca w tym względzie

      Jej pozwolenia echem tylko będzie.

      Daję dziś wieczór, na który niemało

      Gości sprosiłem; gdyby ci się dało

      Być jednym więcej, w nader miły sposób

      Zwiększyłbyś przez to zbiór miłych mi osób.

      W biednym mym domu, jednocześnie z nocą,

      Takie dziś gwiazdy ziemskie zamigocą,

      Że od ich blasku blask niebieskich zblednie.

      Uciechy, młodym ludziom odpowiednie,

      Podobne do tych, jakie kwiecień sprawia,

      Gdy w starym progu zimy się pojawia;

      Takie uciechy, w całej swojej mocy,

      Wśród hożych dziewic staną się tej nocy

      Udziałem twoim w domu Kapuletów.

      Przyjdź, przejrz i wybierz sobie z tych bukietów

      Kwiat najpiękniejszy. I mój tam kwiat luby

      Wejdzie do liczby, choć nie do rachuby.

      Idźmy. (Do sługi). A wasze obejdź w krąg Weronę,

      Wynajdź osoby tu wyszczególnione

(oddaje mu papier)

      I powiedz każdej, że mój dom otworem

      Na ich usługi stanie dziś wieczorem.

(Wychodzą: Kapulet i Parys)

      Służący. Mam wynaleźć osoby tu wyszczególnione: to się

      znaczy, według tego, co tu napisano… A cóż tu napisano?

      Oto: że szewc ma pilnować łokcia, a krawiec

      kopyta; rybak pędzla, a malarz więcierza. Jakże wynajdę

      osoby tu wyszczególnione, kiedy nie mogę wynaleźć

      środka na wyczytanie tego, co osoba pisząca tu wyszczególniła?

      Kazano mi jednak; muszę się udać do

      uczonych. Oto jacyś ichmoście; może mi poradzą.

(Wchodzi Romeo i Benwolio)

      Benwolio. Tak, bracie, płomień spędza się płomieniem,

      Ból dawny nowym leczy się cierpieniem;

      Kręć się na odwrót, gdy masz zawrót głowy;

      Klin wyrugujesz, klin wbijając nowy;

      Zaczerpnij nowej zarazy do łona,

      A jad dawniejszej niewątpliwie skona.

      Romeo. Liść pokrzywiany wyborny jest na to.

      Benwolio. Na cóż to, proszę?

      Romeo. Na oparzeliznę;

      Spróbujno tylko.

      Benwolio. Powiedz mi, Romeo,

      Czyś ty oszalał?

      Romeo. Nie, nie oszalałem,

      Lecz wpadłem w gorszy stan niż szalonego.

      W loch się dostałem, jestem pastwą głodu,

      Chłost i mąk. – Dobry wieczór, przyjacielu.

      Służący. Nawzajem, panie. Czy umiesz pan czytać?

      Romeo. Niestety! umiem w moim przeznaczeniu

      Czytać niedolę.

      Służący. Tego się bez książki

      Można nauczyć; ale ja się pytam,

      Czy pan pisane rzeczy umie czytać?

      Romeo. Małej mi rzeczy do tego potrzeba,

      To jest znać tylko język i litery.

      Służący. Słusznie pan mówisz, bądźże zdrów i wesół.

(Chce odejść)

      Romeo. Czekajno wasze, umiem czytać. (Czyta).

      »Sinior Martino, jego małżonka i córki. Hrabia Anzelm

      ze swemi pięknymi siostrami. Siniora wdowa po Witruwiuszu.

      Sinior Placentio i jego miłe siostrzenice. Merkucyusz

      i jego brat Walenty. Mój brat Kapulet z małżonką

      i córkami. Moja śliczna siostrzenica Rozalina.

      Liwia, sinior Valentio i nasz kuzyn Tybalt. Lucjusz

      i nadobna Helena.«

      Wspaniałe grono! (Oddaje kartę). Gdzież oni przyjść mają?

      Służący. Owdzie.

      Romeo. Gdzie?

      Służący. Do naszego pałacu, na wieczerzę.

      Romeo. Do czyjego pałacu?

      Służący. Mojego pana.

      Romeo. W istocie, powinienem się był przedewszystkim

      spytać, kto nim jest.

      Służący. Oznajmię to panu bez pytania: moim panem

      jest możny, bogaty Kapulet; jeżeli panowie nie jesteście

      z domu Montekich, to was zapraszam do niego

      na kubek wina. Bądźcie weseli.

(Wychodzi)

      Benwolio. Na tym wieczorze Kapuleta będzie

      Bożyszcze twoje, piękna Rozalina,

      Obok najpierwszych piękności werońskich.

      Pójdź tam i okiem bezstronnem porównaj

      Jej twarz z obliczem tych, które ci wskażę:

      Wnet nowe bóstwo ślad dawnego zmaże.

      Romeo. Gdyby rzetelny mój wzrok tak fałszywe

      Miał dać świadectwo, łzy stańcie się żarem!

      Wy, zalewane wciąż, a jeszcze żywe

      Przezrocza, spłońcie pod kłamstwa nadmiarem!

      Zatrzeć jej wdzięki! Nigdy wszechwidzące

      Równej piękności nie widziało słońce.

      Benwolio. Wielbisz ją, boś ją jedną na oboich

      Ważył dotychczas szalach oczu swoich;

      Lecz umieść na tej wadze kryształowéj

      Obok niej inną, którą ci gotowy

      Będę dziś wskazać, a ręczę, że owa

      Nieporównana w kąt się przed tą schowa.

      Romeo. Pójdę tam, ale z obojętnem okiem,

      Jednej wyłącznie poić się widokiem.

(Wychodzą)

      SCENA III

Pokój w domu Kapuletów(Wchodzi pani Kapulet i Marta)

      Pani Kapulet. Gdzie moja córka? Idź ją tu przywołać.

      Marta. Na moją cnotę! jużem ją wołała.

      Julciu! pieszczotko moja!


Скачать книгу