W Trójkącie Beskidzkim. Hanna Greń

Читать онлайн книгу.

W Trójkącie Beskidzkim - Hanna Greń


Скачать книгу
po pubie, jakby oczekiwała, że znajdzie tam coś, co uwolni ją od konieczności odpowiedzenia na to pytanie. Herrera domyśliła się powodów zdenerwowania uczynnej i jak dotąd bardzo szczerej kelnerki.

      – Pani Beato, mnie naprawdę nie obchodzi, ile godzin tygodniowo pani pracuje i jak szef się z panią rozlicza. Nie jestem z PIP-u, tylko z policji, a pani jest doskonałym świadkiem. Rzadko kiedy mam do czynienia z tak spostrzegawczą osobą. Zadałam to pytanie dlatego, że chcę się dowiedzieć, czy jest możliwe, że ta para bywała tutaj wówczas, gdy pani nie było w pracy. Tylko tyle. Rozliczenia godzin pracy personelu mnie nie interesują.

      – Pracuję codziennie od pięciu tygodni. Koleżanka poszła na chorobowe, a szef dobrze płaci. Oszczędzam na czesne – wyjaśniła, uśmiechając się nieśmiało. – I przez ten okres oni nie rzucili mi się w oczy. Naprawdę mam wrażenie, że byli tu tylko raz. Zapamiętałabym ją, bo była taka… Nie umiem tego określić, ale sposób, w jaki się poruszała, zachowywała… Nie miała wystrzałowych ciuchów ani nie była jakoś wyjątkowo ładna, ale miała to coś. Pomyślałam nawet, że chciałabym być taka jak ona.

      – No dobrze. Proszę mi jeszcze opowiedzieć o tym Jonaszu. Spotykał się tu z kimś?

      – Nie, zawsze siedział samotnie. Parę razy widziałam, że ktoś do niego zagadał, ale on raczej nie miał ochoty na towarzystwo. Wyglądało to tak, jakby spławiał intruza, jakby nie chciał z nikim rozmawiać.

      – Czyli samotnik. Ciekawe – taki młody facet i żadnej dziewczyny?

      – Nigdy go z żadną nie widziałam, ale gejem chyba nie był, bo za chłopakami też się nie oglądał.

      – Wygląda na mniej więcej dwadzieścia lat. Jak pani myśli, uczeń czy student?

      – Sądzę, że student. Kiedyś widziałam go z książką, to było coś o psychologii.

      – No cóż, to na razie byłoby wszystko – stwierdziła Benita, podnosząc się z krzesła. Potem przypomniała sobie coś, co od początku nie dawało jej spokoju, toteż usiadła z powrotem, postanawiając rozwiać wszelkie wątpliwości.

      Gdy rozmawiała z Beatą po raz pierwszy, zaskoczyła ją dokładność relacji kelnerki. Miewała już do czynienia z ludźmi spostrzegawczymi ponad przeciętność, ale nie aż tak. Poza tym jak dziewczyna mogła zapamiętać wypowiedziane przy jednym ze stolików słowa, skoro w tym czasie obsługiwała innych gości? To było dziwne, wręcz nieprawdopodobne. Podejrzewając konfabulację, teraz otwarcie wyraziła swe wątpliwości. Beatka zarumieniła się aż po korzonki włosów i przyznała do podstępu.

      Inny klient poprosił ją o podsłuchanie rozmowy Podżorskiego z Bielawą, bardzo mu zależało, by poznać jej treść. Twierdził, że mężczyzna jest mężem jego siostry, regularnie zdradzającym ciężarną żonę. Naiwna kelnerka uwierzyła, zwłaszcza że poparł prośbę stuzłotowym banknotem.

      Krzątała się przy sąsiednim stoliku, symulując sprzątanie, nie mogła jednak przedłużać tego w nieskończoność. Na parapecie w pobliżu stolika obserwowanej pary położyła telefon z włączonym dyktafonem. Stąd ta dokładna wiedza.

      – Może pani sama posłuchać, bo jeszcze nie skasowałam – dokończyła cicho. – Błagam, niech pani nie mówi o tym szefowi! Jeśli się dowie, na pewno mnie zwolni.

      Herrera, zapewniwszy o dyskrecji, wysłuchała nagrania, które rzeczywiście niewiele wnosiło do sprawy. Mimo to skonfiskowała kartę, obiecując zwrócić natychmiast po skopiowaniu zapisu.

      – Mam do pani prośbę – zakończyła, wstając po raz drugi. – Gdyby pojawił się tutaj facet od podsłuchu lub ten od obserwacji UFO, proszę do mnie zaraz zadzwonić, a jeżeli z jakichś względów nie mogłabym odebrać, proszę zadzwonić do sierżanta Szota lub starszego aspiranta Formana. Zapiszę pani numery telefonów.

      Podziękowała uczynnej dziewczynie, zostawiła jej swoją wizytówkę i wyszła. Idąc na parking, rozmyślała o młodym mężczyźnie obserwującym „interesujący obiekt”. Co kryło się pod tym określeniem? Człowiek czy zjawisko? I kim, do cholery, mógł być facet zainteresowany treścią rozmowy Podżorskiego z Bielawą?

      Wróciwszy na komendę, wezwała Michała, chcąc podzielić się z nim świeżo zdobytymi informacjami. Po chwili dołączył do nich Forman, przecierając zmęczone oczy. Nie przynosił dobrych wieści.

      Pomimo wpisywania różnych słów kluczowych nie znalazł w bazie nic, co można by powiązać z zabójstwem Katarzyny Bielawy. Nie ufając sztucznej inteligencji, jak miał zwyczaj określać systemy komputerowe, dodatkowo wysłał e-maile do wszystkich komend powiatowych z prośbą o sprawdzenie, czy w podległych im jednostkach nie odnotowano przypadku zabójstwa wykazującego podobieństwa do cieszyńskiej sprawy.

      Michał również poniósł porażkę. Wydrukował całkiem niezłe zdjęcie chłopaka i przeszedł się po pokojach, zakładając, że jeśli młodzieniec wszedł kiedyś w konflikt z prawem, to któryś z policjantów może go rozpoznać. Nie udało się, postanowił więc ruszyć w miasto. Zamierzał odwiedzić miejsca, gdzie najczęściej spotykała się młodzież, licząc, że tam z pewnością natrafi na któregoś z jego znajomych.

      Właśnie miał wyjść, gdy wróciła Herrera. Po wymianie informacji zmienił plany i postanowił zacząć od wizyty na uniwersytecie, a Benita i Forman po raz kolejny uruchomili nagranie z kamery przed pubem, by odszukać twarz ciekawskiego klienta. Kelnerka opisała go dość dokładnie, toteż policjantka uznała, że powinni poradzić sobie sami, bez ciągania dziewczyny na komendę.

      Kiedy na ekranie pojawiły się drzwi pubu, włączyła pauzę i zwróciła się do kolegi:

      – Szukamy faceta koło czterdziestki. Ostrzyżony na pałę, niezbyt wysoki, za to napakowany sterydami mięśniak.

      – Skąd wiesz, że sterydami? – spytał Rysiek, dosuwając krzesło do jej biurka.

      – Tak powiedziała Beatka. Że to musi być od sterydów, bo od zwykłych ćwiczeń na siłce muskulatura jest zupełnie inna – odparła Benita, sadowiąc się wygodnie. – Podobno ma dziwny nos, taki jakby rozklepany, i dziary na prawym przedramieniu, trochę powyżej nadgarstka. Nóż z trzema kroplami skapującej krwi i napis „I love blood”.

      – Milutko. Informacja o tatuażu teraz nam się nie przyda, nie przy tej rozdzielczości, no i nie wiadomo, czy w ogóle wystawi łapsko do kamery. Ale jak już go zidentyfikujemy, to dzięki dziarom zyskamy pewność.

      Herrera skinęła głową i ponownie uruchomiła film, nie wypuszczając myszki, by móc w każdej chwili zastopować nagranie. Forman jeszcze bliżej przysunął krzesło, potem pochylił się w stronę monitora, by lepiej widzieć.

      Interesujący ich człowiek pojawił się przed Podżorskim. Przyszedł od strony parkingu, przed wejściem rozejrzał się wkoło, dzięki czemu mogli dokładnie obejrzeć jego twarz. Gdy zniknął w drzwiach, Rysiek oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na koleżankę.

      – To jakiś bandzior. Te ruchy, poza wielkiego macho, wyraz twarzy… Niestety nie znam tej mordy, czyli on nie jest stąd.

      – Jesteś pewien?

      – Całkowicie. Większość naszych znam osobiście, a o takim nigdy nie słyszałem. Zobacz, wychodzi! Długo mu nie zeszło w tym pubie.

      Benita znów zastopowała nagranie, sprawdziła czas i odnotowała na kartce.

      – Pięć minut. Nie przyszedł tam na piwo. Załatwił sprawę z Beatką i wyszedł. Myślę, że nie chciał być widziany przez Podżorskiego. Wiesz, co to oznacza?

      – Że Podżorski go zna! – Forman uśmiechnął się z satysfakcją. – A zatem, droga komisarz Herrera, będziesz musiała ponownie spotkać się z przystojnym gangsterem i poprosić, żeby zidentyfikował dla ciebie to wydziarane indywiduum.

      – No


Скачать книгу