W Trójkącie Beskidzkim. Hanna Greń
Читать онлайн книгу.mało mnie nie utopiłaś – wysapał z wyrzutem. – Kto ci powiedział? Pewnie Ender. To do niego podobne, zawsze był wrednym sukinsynem.
– Nie potwierdzam, nie zaprzeczam – odparła enigmatycznie, pomna przyrzeczenia złożonego Konradowi. – Żałuję tylko, że dopiero teraz poznałam tę ksywę.
– To wcale nie jest ksywa – oburzył się i znów podniósł butelkę do ust. Tym razem pił ostrożnie, obawiając się ponownego ataku ze strony wody mineralnej. – Tylko kilka osób nazywa mnie tym kretyńskim przezwiskiem. Gdyby sprzedał ci to ktoś od nas, już dawno byś mnie tak nazywała, czyli musiałaś je poznać dopiero co. Jedyną osobą, która mogła ci o nim powiedzieć, jest Ender, a właśnie z nim rozmawiałaś kilka dni temu. No, przyznaj się, że to Konrad sypnął.
– Do niczego się nie przyznam! Nie bez rozmowy z moim adwokatem!
Benita zrobiła minę zatwardziałego przestępcy, zdecydowanego milczeć za wszelką cenę, potem włączyła nagranie i chwyciła myszkę.
– Chcesz to dalej oglądać? Po co?
– Facet nie po to zapłacił stówę za informacje, żeby się po nie nie zgłosić. Przyszedł tam po raz drugi i to właśnie chcę zobaczyć – wyjaśniła nieco opryskliwie.
Rysiek posłusznie przechylił się w stronę monitora, o nic już nie pytając, choć zdziwiła go nagła zmiana jej nastroju. Znał Herrerę na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie ma tendencji do wpadania w huśtawki emocjonalne. Coś musiało jej przyjść do głowy, powodując gwałtowne pogorszenie humoru, tylko że, mimo usilnych starań, nie mógł się domyślić, o co mogłoby chodzić.
– Popatrz, wchodzi Podżorski – zwrócił uwagę Benity na rozpoznawalną dzięki poprzednim oględzinom sylwetkę. Odczytał czas i zerknął na notatki Herrery. – Dokładnie siedem minut po wyjściu mięśniaka. Zapisać?
– Zapisz. To może być ważne.
Podczas gdy Forman uzupełniał notatkę, policjantka przesunęła nagranie do chwili, gdy Podżorski wraz z kuzynką wyszedł z lokalu. Wyjęła koledze z ręki długopis i zapisała czas.
– Po co ci tak dokładna chronologia? – Aspirant w końcu nie wytrzymał, ciekawość zbyt go zżerała.
– Potem ci powiem – burknęła niecierpliwie, pochłonięta obserwacją. – Lepiej się skup, żebyśmy niczego nie przegapili.
Długi czas nie działo się nic interesującego. Ludzie wchodzili i wychodzili, lecz byli to zwykli klienci, w większości młodzież. Gdy Benita była już pewna, iż przegapiła wejście mięśniaka, na nagraniu pojawiła się krępa sylwetka, zmierzająca od strony parkingu w kierunku drzwi do pubu.
– Jest! – krzyknęła równocześnie z Formanem i kliknęła pauzę. Szybko odczytała godzinę, czując jednocześnie podekscytowanie i obawę.
Rysiek skrupulatnie odnotował czas ponownego pojawienia się ciekawskiego klienta, a widząc pytające spojrzenie koleżanki, domyślił się, w czym rzecz, i szybko policzył.
– Trzydzieści cztery minuty i siedemnaście sekund od wyjścia Podżorskiego i Bielawy. Oglądamy dalej?
– Nie ma sensu. To, o której teraz wyjdzie, nic nam do sprawy nie wniesie.
Odjechała z krzesłem od biurka i wbiła palce we włosy, niszcząc doszczętnie już i tak mocno nadwyrężoną fryzurę. Przymknęła oczy, pogrążając się w myślach.
Forman obserwował ją w milczeniu. Widocznie myśli nie były przyjemne, na twarz kobiety bowiem wypłynął ponury grymas. Wyglądała teraz jak ktoś, kto musi zmierzyć się z niezbyt wdzięcznym, lecz nieuniknionym zadaniem.
– O co chodzi z tą osią czasu? – spytał ostrożnie, gdy otworzyła oczy.
Nie odpowiedziała. Przysunęła do siebie kartkę z notatkami i wpatrzyła się w nią, analizując punkt po punkcie. Mruczała coś pod nosem, jakby potakiwała własnym myślom.
– Chciałam sprawdzić prawdopodobieństwo mojej teorii. No i wyszło, że to jest możliwe. – Ze złością rzuciła długopis na biurko. – Żeby to jasny szlag trafił!
– Jesteś wściekła, bo twoje domniemanie może być słuszne? – Rysiek nie umiał ukryć zdziwienia, ale też nigdy dotąd nie spotkał się z podobną sytuacją. Śledczy na ogół wpadają w złość, gdy ich koncepcja sypie się w gruzy, a nie odwrotnie. – Co to za teoria i czemu to takie złe, że może być prawdziwa?
Benita wyjęła mu z ręki butelkę ustronianki, zrobiła kilka łyków i głośno odetchnęła. Potem pochyliła się ku niemu, jakby w obawie, że ktoś może ich podsłuchać.
– Słuchaj, wymyśliłam to tak…
W miarę jak mówiła, Formanowi rysował się hipotetyczny przebieg zdarzenia. Miała rację. Teoria, choć bardzo pokrętna, była całkiem prawdopodobna.
– Słodki pierdolony jeżu! – jęknął na wpół z podziwem, na wpół ze zgrozą. – Aleś wymyśliła! Wszystko pasuje, tylko wiesz co? Nie zgadza mi się motyw. Dla faceta z taką kasą spadek po Bielawie to nędzne grosze. Nie sądzę, by opłacało mu się dla nich zabijać.
– Może go szantażowała, groziła, że ujawni jakiś sekret, mogący zaszkodzić jego wizerunkowi lub bezpieczeństwu? Zobaczymy, co powie w trakcie przesłuchania.
– Masz zamiar go oficjalnie wezwać? Nie lepiej najpierw porozmawiać prywatnie, tak jak ostatnio?
– Ani myślę się z nim pieprzyć! – krzyknęła, nie mogąc się pogodzić z tym, że poprzednio tak łatwo dała się omamić gładkim słówkom i spojrzeniu czarnych oczu.
– Nie namawiałem do seksu – zauważył Forman, robiąc zgorszoną minę. Przez chwilę patrzyła oszołomiona, nie mogąc pojąć, skąd nagle taka uwaga. Potem przyszło zrozumienie i wybuchnęła głośnym śmiechem, a aspirant jej zawtórował.
Nowe podejrzenia5
5 sierpnia 2014
Rafał Bielawa wyglądał na około czterdzieści pięć lat. Herrera wiedziała, że miał dopiero czterdzieści, ale postarzał go przesadnie elegancki ubiór i grymas na twarzy, wyrażający lekceważenie i lekkie znudzenie. Mężczyzna pozował na angielskiego dżentelmena, lecz zdaniem policjantki wyglądał jak nadęty, arogancki buc.
Usiadł na wskazanym mu krześle, ustawiając je tak, by znaleźć się frontem do mężczyzn siedzących przy biurku Szota. Benitę ostentacyjnie zlekceważył, nie poświęcając jej nawet spojrzenia.
– Nie rozumiem, po co musiałem tu przyjść – odezwał się nabrzmiałym pretensją głosem. – Przecież już rozmawialiśmy.
– Potrzebujemy zeznania do protokołu – wyjaśnił Michał.
– No dobrze, w takim razie niech pan zaczyna. Tylko proszę o pośpiech, jestem dziś trochę zajęty. Mam nadzieję, że pańska sekretarka potrafi szybko pisać, bo naprawdę nie dysponuję dzisiaj czasem.
– Obawiam się, że będzie pan musiał go znaleźć – powiedziała Benita, lekko się uśmiechając. Mizoginiczne zachowania Bielawy mocno ją śmieszyły.
– Pani opinia mnie nie interesuje.
– A powinna, bo to właśnie ja prowadzę śledztwo w sprawie zabójstwa pańskiej żony. Komisarz Benita Herrera – przedstawiła się i z satysfakcją odnotowała jego zaskoczenie. – Na początek proszę mi powiedzieć, co pan robił trzydziestego pierwszego lipca między ósmą a dziesiątą wieczorem.
– Przecież już to mówiłem!
– Więc nie powinien pan mieć problemów z powtórzeniem. Słucham.
Nie