Niewidoczni. Jacek Piekiełko
Читать онлайн книгу.opuścić sklep. Wynocha – rzuca jeszcze, ale nikt jej nie słyszy.
Chłopaczek ze szklistymi oczami dodaje:
– Co, żulku, chcesz fajkę? – Wyciąga paczkę w kierunku mężczyzny. – Dwa się wzięły, co?! – Wybucha śmiechem.
Mężczyzna wbija się w jego krocze podeszwą buta. Cała grupa, oprócz poszkodowanego, który zwija się z bólu na podłodze, cofa się. Mężczyzna przeciąga ręką po ladzie, rozsypując jej zawartość. Pudełka ciastek lądują na głowie zaatakowanego.
– Ty, dziadek, powaliło cię? – mówi jeden z chłopaków.
Mężczyzna rzuca się na leżącego, chwyta go za włosy i zaczyna uderzać jego potylicą o brudne płytki. Wtedy reszta doskakuje do napastnika, starając się go odciągnąć od bezbronnego kolegi.
Po długo trwającej szarpaninie do środka wpada dwóch policjantów.
– Ten menel się na nich rzucił – piszczy kasjerka.
Wszystko dzieje się błyskawicznie. Policjanci odciągają mężczyznę, przewracają go na brzuch, dociskając kolanami plecy. Wykręcają ręce, które skuwają z tyłu.
– Leż! – krzyczą, gdy mężczyzna mimo obezwładnienia próbuje się szamotać.
Podnoszą go z podłogi.
– Co się tutaj wydarzyło? – pyta jeden z funkcjonariuszy.
Każdy z grupy próbuje coś powiedzieć.
– Spokój! Po kolei – rozkazuje policjant, odwracając się w stronę kasjerki. – Jak było?
– Nie zapłacił za alkohol i zaatakował tego chłopaka – zeznaje dziewczyna, wyświadczając przysługę klientom.
– Panie władzo, ten gość jest jebnięty. Wybił mi zęba. – Chłopak spluwa na podłogę.
– Dobra, bierz go do radiowozu. Wyciągajcie dowody osobiste.
– Tak było? – pyta drugi policjant. – Dlaczego go zaatakowałeś?
Mężczyzna podnosi głowę. Jest wyższy od wszystkich. Uśmiecha się, odsłaniając nierówne zęby.
– To tylko niewinna sprawa, panie władzo – wyjaśnia. – Nieporozumienie. Lekki wpierdol.
– Tak? W taki sposób rozwiązujesz problemy?
– Nie… zwykle załatwiam to w bardziej zdecydowany sposób.
– Mamy żartownisia… Pogadamy na komendzie.
– Robiłem gorsze rzeczy.
Na moment zapada cisza. Wszyscy spoglądają na mężczyznę, wyczuwając, że ma coś ważnego do powiedzenia. Brzmi poważnie, a to, co mówi, sprawia, że zgromadzeni w sklepie zamierają.
– Możesz mnie aresztować, ale za coś innego.
– Słucham?
– Ja… zabiłem człowieka.
***
Ręce drżą mu z przerażenia. Nigdy wcześniej nie znajdował się w sytuacji podbramkowej. Wie, że to chwilowy stan i zaraz odzyska spokój ducha. Wciąż ma przewagę nad śledczymi. Pomimo poważnych komplikacji wyprzedza ich o krok.
Wypadek pokrzyżował cały jego misterny plan. Nalot na starą hutę również sprawił, że musi przenieść się w inne miejsce. Ma nadzieję, że policjanci skupią się na zatrzymanym, który wymieniał w sieci nielegalne treści pornograficzne. Był blisko, na terenie huty, a on wiedział o jego istnieniu i niecnym procederze. Zastanawiał się, czy z jego powodu nie będzie miał problemów, ale przewidział podobny scenariusz. Teraz czyny tego człowieka są parasolem ochronnym dla jego działalności. Nie spodziewał się jednak, że organy ścigania pójdą tropem „diamentów pamięci”. Uznawał to za bezpieczny proceder i wiele się nauczył z tej idei, którą jednak udoskonalił. Poszedł znacznie dalej. Tyle że za dużo złego nagromadziło się na jednym metrze kwadratowym.
Ma tylko nadzieję, że tak szybko nie znajdą laboratorium. Do tego czasu uda mu się przygotować cały proces. Miejsce powrotu, czy też dla innych wiecznego zapomnienia, już ma. Czasami je odwiedza, by przyjrzeć się efektom dotychczasowej pracy. Napełnia go pozytywnymi myślami. Czuje się wtedy umocniony. Nabiera sił, by skończyć opus magnum. Będzie o nim głośno… Oj tak… Do zakładu karnego, w którym najprawdopodobniej się znajdzie, przybywać będą pielgrzymki ciekawskich dziennikarzy, empatycznych świrów i wyznawców idei, którą zapłodni umysły najbardziej parszywych istot chodzących po tej ziemi. Ted Bundy, Kuba Rozpruwacz, Wampir z Zagłębia, Rzeźnik z Rostowa, Jeffrey Dahmer, Ottis Toole, Henry Lee Lucas, Breivik – zamierza wkrótce dołączyć do tej galerii sław. Jednak wierzy, że nie zasłuży na pogardę. Wręcz przeciwnie, niektórzy docenią sposób, w jaki działa, a jego modus operandi trafi do podręczników kryminalistyki.
Niedawno przeczytał książkę o seryjnych mordercach i doszedł do konkluzji, że większość motywacji do zbrodni ma źródło w zaburzeniach seksualnych. Zło staje się dziedziczne, jest wypadkową pedagogiki oraz kompulsją determinowaną przez dotychczasowe otoczenie i relacje. Zapisał takie zdanie w notatniku. Utożsamiał się z poznawanymi teoriami, niemniej jednak stronił od wiwisekcji własnego umysłu, a na pewno odżegnywał się od wypaczonych zachowań seksualnych. Teraz jednak spogląda na śpiącą na boku Sylwię, dostrzega bliznę po usunięciu pary żeber, ale spostrzega też, jak zmieniła się jej sylwetka. Po operacji z dziewczyny zamieniła się w kobietę. Ta metamorfoza sprawia, że on nie widzi już ograniczeń, by…
Czuje suchość w gardle i jednocześnie obrzydzenie do siebie. Próbuje skupić się na czymś innym. Żądza jej ciała sprawia, że upodabnia się do tych zwierząt, o których pisze cały świat. On tak nie chce. Jeszcze musi zaczekać. Skoro był cierpliwy tak długo… Sam wybierze odpowiedni moment. Obiecał sobie, że nie będzie czerpał z tego satysfakcji. Ten czyn ma ją zbrukać, a poprzez to dotknąć do żywego jej ojca. Dlatego też przeprowadził operację; nie mógł zrobić tego z dzieckiem, a widział w niej dziecko, teraz zaś jawi mu się jako kobieta, bardzo ponętna, skazana na jego łaskę…
Przykrywa Sylwię staranniej kołdrą, po czym nachyla się, by sprawdzić jej cichy oddech. Przesuwa dłonią po jej włosach, gładząc je jak pieska. Liczył, że po nieszczęśliwym wypadku dziewczyna utraci pamięć. Wtedy wszystko byłoby zdecydowanie łatwiejsze. W zepsutym planie ta jedna rzecz mogła niespodziewanie wyprostować inne. Stało się jednak inaczej, ale dzięki temu znowu są razem i mogą kontynuować proces.
Zostawia ją samą i wychodzi. Rozmyśla, czy nie popełnił błędu z ostatnim ciałem, ale trzeba było uciszyć klapacza. Paplał na prawo i lewo. On z kolei nie mógł się po prostu oprzeć. Zadziałał instynkt, a o następstwa musi martwić się teraz.
Niestety trafił na otyłą osobę. To z kolei rodzi dodatkowe problemy, zwłaszcza z mydłem amoniakalnym, czyli tak zwanym trupim tłuszczem. Jeśli ciało człowieka zawiera sporo tłuszczów, proces rozkładu zostaje zdecydowanie spowolniony. Na to sobie pozwolić nie może. Ma swoje sposoby, ale zmydlenie tłuszczów zaburza standardową pracę. Należy je wytrącić wcześniej, w specjalnie przygotowanych warunkach, z odpowiednio utrzymanym poziomem wilgoci.
Naciąga gumowe rękawiczki, zakłada fartuch i maskę tlenową. Chwyta za skalpel i przygląda się żółtobrunatnej mazi wydobywającej się spod rozciętej skóry brzucha otyłego mężczyzny spoczywającego na stole.
Saponifikacja to proces, który utrwala.
Nie na tym mu zależy.
Jednak trzeba pozbyć się rzeczy trwałej, by rozpocząć dekompozycję.
Spogląda na skafander leżący na żółtej folii termoizolacyjnej.
Będzie miał sporo pracy.
CZĘŚĆ
PIERWSZA