Zjadacz czerni 8. Katarzyna Grochola
Читать онлайн книгу.pada! Zmokną jak nic!
Dzwonią? Nie, to telefon tylko.
– To ty, Cyprianie? Miło cię słyszeć. Ach, służbowe spotkanie! Oczywiście. Nie, nie musicie przepraszać, kochanie, to zrozumiałe. Może jutro? Ach, jutro już wracacie? Właśnie dziwiłam się, że wpadliście przed świętami… Interesy? Napiszesz? Nie, nic nie potrzebuję… Tak… I ja również… Tak, przekażę Władzi… A ty pozdrów Oleńkę. Pa, pa!
Władziu, słyszysz? Mój Cyprian cię całuje.
I teraz trzeba to wszystko sprzątnąć. A orzeszki zawilgną. Ciasteczka to mogę do puszki schować, a orzeszki się zmarnują. No trudno… Nawet lepiej… Jakoś… Będą niedługo… Święta za pasem… A może pojadę? Przez te lata to przecież nie mogłam Władzi zostawić… Nikogo nie miała… Z kotem zresztą mowy nie było, oni tam mają półroczną kwarantannę dla zwierząt, kto to widział w cywilizowanym świecie… Kotem Krystyna by się mogła zająć, ma swoje, pytałam. Ale z Władzią do Londynu? Cóż by sobie dzieci pomyślały… Ona zresztą nigdy nie chciała się zgodzić. Kawałka świata nie zobaczyła… Przed samą… przed samym odejściem mówiła, że ten jej Stach, jeszcze jak między nimi dobrze było, chciał jechać na wycieczkę do Związku Radzieckiego. Zakładową, zanim go zwolnili. Ale to drogo… I że ma nadzieję, że tam już go spotka – dobrego – i wtedy jak on powie: Władziu, jedźmy do tego Związku Radzieckiego, to pojedzie… pojadą.
Mówię:
– Władziu, Związku Radzieckiego już nie ma!
A ona:
– W niebie wszystko jest!
No i kawa mi wystygła. Nie lubię zimnej. Zresztą te nerki… Władzia nie byłaby zadowolona… Nie muszę pić kawy. Gdzie ta karteczka? Przepiszę sobie, albo na lodówce powieszę, to w oczy się będzie rzucać.
A ta filiżanka może rzeczywiście da się skleić? Władzia wiedziała, że je lubiłam… Ostatnia pamiątka… Tylko te filiżanki i dzbanuszek… Skleję. Teraz są takie kleje. Może w tym sklepie dla plastyków, gdzie terpentyna?
Do świąt niedaleko, czas tak szybko leci, ani się człowiek obejrzy. Da Bóg, to człowiek doczeka…
***
– Cyprian zadzwoń i Cyprian zadzwoń! No to się trochę spóźnimy. Zadzwoń! Ile razy to można powiedzieć w ciągu paru minut? Wzięłabyś nagrodę w zawodach na powtarzanie tego słowa.
– …
– Gdyby były takie zawody.
– …
– Zawody w powtarzaniu!
– …
– Wiem, że nie ma! Gdyby były, gdyby! A ty nie możesz? Jeśli ci tak bardzo zależy, to ty zadzwoń! Jesteś moją żoną! Ja to ty, ty to ja, my i tak dalej…
– …
– Skąd ty wiesz, że cię nie lubi?
– …
– No to co, że cię nie lubi? Ona nikogo nie lubi. Nie polubiłaby księżnej Diany, gdybym się z nią ożenił!
– …
– Gdybym! Dawno temu! Gdyby żyła! Tryb przypuszczający! Wiem, że nie żyje. Jezu, tak mówię. Żadna nie byłaby dla mnie dobra. Większość matek tak ma. Na jakimś poziomie cię lubi… Nie widziałaś mojego krawata? Tego w bordowe… Dzięki.
– …
– Znasz moją matkę, ma swój świat i nic się nie stanie, jeśli… Już jesteśmy spóźnieni, cholerny krawat! Zawiążesz? Dzięki, dzięki, dzięki.
– …
– Wiem, ale ty to robisz lepiej, a jak ja jestem w niedoczasie, to leci mi wszystko z rąk. To spotkanie jest ważniejsze, przecież wiesz, ile od tego zależy. To twój czy mój dzwoni? Podasz mi telefon? Halo? Tak, tak, to ja. Miło panią usłyszeć na ojczystej ziemi. Przylecieliśmy wczoraj, tak, tak. Nie, nie, w hotelu się zatrzymaliśmy. Oczywiście. Zawsze to lepiej nie robić ludziom kłopotu, no i swobodniej człowiek się czuje. To bardzo miłe z pani strony. Ależ oczywiście, to dla nas zaszczyt. Dziękuję bardzo, na pewno będziemy. Nie, nie mieliśmy żadnych planów, z przyjemnością po spotkaniu przyjedziemy…
– …
– Szefowa Carla.
– …
– Nie, nie pójdziemy do matki. I tak byśmy się umęczyli. Ale jeśli nas zaprasza do siebie, to znaczy, że będzie dobrze! Będzie lepiej niż dobrze! Będzie wspaniale! Jest wspaniale! O Boże!
– …
– No oczywiście, że jestem podniecony! Będę się cieszył i dobrze by było, żebyś się cieszyła razem ze mną! Wiesz, co to znaczy? Do niej do domu? To znaczy, że mamy kontrakt w kieszeni! Tutaj! Tutaj! Zobacz, tyle lat, ja jestem spontaniczny, a ty zdystansowana, żeby nie powiedzieć…
– …
– Myszko, nie obrażam cię, po prostu stwierdzam fakt. I to jest właśnie bardzo dobre, bo ja się przecież od ciebie uczę cały czas. Myszko… Nie miałem nic złego na myśli. To dobrze, że jesteś taka, bo ja też dzięki temu stoję na ziemi. Moja Myszka… Wiesz, że wszystko w tobie kocham. I plecki piękne, i ramionka, i udka, i myszkę moją… A ty czasami możesz się ode mnie nauczyć okazywania uczuć. Już jesteśmy spóźnieni, to możemy się jeszcze troszkę spóźnić…
– …
– O, kochana, co to za minka… Chodź tu do mnie, wiesz, że ty jesteś dla mnie najważniejsza. Jedyna. Moja. Moje oczy, moje policzki, moja szyjka piękna i pachnąca… Mogę w ogóle nigdzie nie iść, jak cię trzymam w ramionach. Moja mała Myszka, mój skarb najukochańszy…
– …
– Będę bardzo delikatny, nic się nie zagniecie… O… Ooo… Kochana… tak, moja żona…
– …
– I widzisz? Dobrze ci było? Bo mnie wspaniale. Widzisz, może być dobrze i krótko… Pięknie wyglądasz z tymi rumieńcami…
– …
– Dobrze, zadzwonię. Zadzwonię, powiedziałem. Obiecuję. Zawsze robisz ze mną wszystko, co chcesz… Ale ona się zawsze szykuje tydzień wcześniej, nic to nie zmieni. Od wczoraj pewno ciastka leżą i wilgotnieją.
– …
– Jakie plany może mieć moja matka? Serial o dwudziestej i lekarza w przyszłym miesiącu. Daj spokój, wiesz, jak wygląda jej życie.
– …
– Wcale nie jest samotna, Władzia zastępuje jej cały świat. Ale to dobrze, że ma kogoś, kto się nią opiekuje. Starych drzew się nie przesadza, trzeba pozwolić im żyć, jak chcą. Pamiętasz, jak zadzwoniła, bo kot im schudł? To są problemy starszych pań. A jak zapraszaliśmy…
– …
– No właśnie. Jeśli nie chciała przylecieć choć na parę dni, to co tu mówić o przeprowadzce. I umówmy się, nie moglibyśmy robić tego, co przed chwilą… Myszka też by nie była szczęśliwa, mieszkając z moją matką, prawda?
– …
– Nie traktuję cię jak dziecka, przepraszam, jeśli cię uraziłem, to z czułości… Ale nie oszukujmy się, ty też nie byłabyś szczęśliwa, mieszkając z nią, prawda? Dobrze jest, jak jest.
– …
– Zaraz zadzwonię, mogę spokojnie się ubrać? Daj mi tamtą koszulę, psiakrew, tu jest plama jakaś… Od twojej szminki. Nie tę, tę niebieską…
– …
– Przecież