Wyspa Camino. Джон Гришэм
Читать онлайн книгу.ale zawsze wracał do indiańskiego wodza, brał książkę i czytał dalej. Twierdził, że pochłania średnio cztery tygodniowo, i nikt w to nie wątpił. Jeśli starający się o pracę sprzedawca nie czytał co najmniej dwóch, nie miał najmniejszych szans.
Tak czy inaczej, wizyta Noelle Bonnet okazała się wielkim sukcesem, jeśli nawet nie finansowym, to ze względu na trwały wpływ, jaki wywarła na Bruce’a i Bay Books. Zauroczenie było wzajemne, intensywne i błyskawiczne. Po szybkiej, a nawet skróconej kolacji poszli do jego mieszkania na fantastyczny seks. Udając chorą, Noelle odwołała pozostałą część trasy promocyjnej i została w mieście cały tydzień. Trzeciego dnia Bruce zaprowadził ją do nowego domu i z dumą pokazał swoje trofeum. Noelle była zachwycona. Światowej klasy antykwariuszce, dekoratorce wnętrz i marszandce widok siedmiuset pięćdziesięciu metrów kwadratowych pustej powierzchni i ścian za fasadą wspaniałego wiktoriańskiego domu zaparł dech w piersi. Wędrując od pokoju do pokoju, natychmiast zaczęła snuć wizje tego, jak każdy z nich powinien być pomalowany, wytapetowany i umeblowany.
Bruce rzucił kilka skromnych propozycji – tu duży telewizor, tam stół bilardowy – lecz nie zostały przyjęte przychylnie. Artystka, której podarowano nagle bezkresne płótno, pracowała pełną parą. Następny dzień spędziła tam samotnie, mierząc, robiąc zdjęcia albo po prostu siedząc na wielkiej pustej podłodze. Natomiast on doglądał księgarni do cna zadurzony, choć odczuwał także pierwsze wstrząsy nadchodzącego koszmaru finansowego.
Nakłoniła go, żeby zrobił sobie wolny weekend, i polecieli do Nowego Orleanu. Tam oprowadziła go po swoim stylowym, choć zagraconym sklepie, gdzie wszystkie stoły, lampy, łoża z baldachimami, szezlongi, skrzynie, kufry, dywany, komody i szafy nie tylko miały bogatą historię i pochodziły z Prowansji, ale wprost doskonale pasowały do wnętrza jego nowego domu. Spacerowali po Dzielnicy Francuskiej, jadali w ulubionych bistrach Noelle, spotykali się z jej znajomymi, mnóstwo czasu spędzali w łóżku i po trzech dniach Bruce wrócił do domu sam, wyczerpany, lecz po raz pierwszy w życiu zakochany. Do diabła z pieniędzmi! Noelle Bonnet była kobietą, bez której nie mógł żyć.
Tydzień później przed wiktoriańską rezydencją Bruce’a zaparkowała wielka ciężarówka i już następnego dnia Noelle zaczęła dyrygować ekipą specjalistów od przeprowadzek. Bruce krążył między księgarnią i domem, obserwując ich z wielkim zainteresowaniem i odrobiną przerażenia. Zagubiona w swoim świecie artystka ganiała z pokoju do pokoju, co najmniej trzy razy przestawiając każdy mebel i za każdym razem dochodząc do wniosku, że potrzeba ich więcej. Niedługo po odjeździe pierwszej ciężarówki przed domem stanęła druga. Wracając do księgarni, Bruce wymamrotał do siebie, że w sklepie przy Royal Street w Nowym Orleanie pewnie mało co zostało. Noelle potwierdziła jego domysły przy kolacji i poprosiła, żeby poleciał z nią do Francji, tylko na kilka dni, na kolejną przygodę z zakupami. Bruce odmówił, ponieważ miał spotkanie z ważnymi autorami i musiał doglądać interesu. Tej nocy po raz pierwszy spali w nowym domu, na olbrzymim łożu z kutego żelaza, które kupiła pod Awinionem, gdzie miała małe mieszkanie. Każdy mebel, każdy dodatek, każdy dywanik, garnek i obraz miał swoją historię, a miłość Noelle do staroci była zaraźliwa.
Wczesnym rankiem następnego dnia, pijąc kawę na werandzie, rozmawiali o chwilowo niepewnej przyszłości. Noelle mieszkała w Nowym Orleanie, Bruce na Camino i wyglądało na to, że ani ona, ani on nie palą się do stałego związku, który wymagałby przeprowadzki. Sytuacja stała się niezręczna, więc szybko zmienili temat. Bruce przyznał, że nigdy nie był we Francji, i zaczęli planować wakacje.
Wkrótce potem Noelle wyjechała i przyszedł pierwszy rachunek – wraz z napisanym pięknym charakterem pisma liścikiem, w którym nadmieniała, że rezygnuje z marży i sprzedaje mu wszystko po kosztach własnych. „Dzięki Ci, Boże, za małe cuda”, wymamrotał. A ona już wkrótce leciała do Francji po nowy towar!
Wróciła do Nowego Orleanu trzy dni przed uderzeniem huraganu Katrina. Podczas kataklizmu nie ucierpiał ani jej sklep w Dzielnicy Francuskiej, ani mieszkanie w Garden District, jednak miasto odniosło śmiertelne rany. Noelle zamknęła drzwi na klucz i uciekła na Camino, gdzie czekał Bruce, żeby ukoić ją i uspokoić. Oglądali ten horror wiele dni, w telewizji: zalane ulice, unoszące się na wodzie ciała, plamy ropy, paniczną ucieczkę połowy mieszkańców, ogarniętych paniką ratowników i nieudolnych polityków.
Noelle wątpiła, czy kiedykolwiek wróci do rodzinnego miasta. Nie była pewna, czy chce.
Zaczęli nieśmiało rozmawiać o przeprowadzce. Ponieważ połowa jej klientów pochodziła z Nowego Orleanu, a ona przebywała teraz na wygnaniu, martwiła się o interesy. Na szczęście druga połowa była rozsiana po całym kraju; Noelle miała ugruntowaną reputację i wysyłała antyki w różne miejsca. Jej stronę internetową odwiedzało mnóstwo zainteresowanych, jej książki cieszyły się dużą popularnością, a większość jej wielbicieli była poważnymi kolekcjonerami. Dzięki łagodnym perswazjom Bruce’a w końcu uznała, że mogłaby przenieść firmę na wyspę i nie tylko ją odbudować, ale także świetnie dawać sobie radę.
Półtora miesiąca po huraganie wynajęła niewielki lokal przy Głównej, trzy domy od księgarni. Zamknęła antykwariat przy nowoorleańskiej Royal Street, a jego pozostałości przewiozła na Camino. Kiedy nadszedł transport świeżego towaru z Francji, nowy sklep, Prowansja Noelle, otworzył podwoje i wydano huczne przyjęcie – z szampanem i kawiorem – podczas którego Bruce pomagał zabawiać gości.
Przy okazji przyszedł jej do głowy pomysł na kolejną książkę: transformacja jego nowego domu stopniowo wypełnianego prowansalskimi antykami. Zrobiła mnóstwo zdjęć, kiedy był zupełnie pusty, a teraz chciała udokumentować jego triumfalną metamorfozę. Bruce wątpił, czy sprzedaż książki pokryje koszty jej wydania, ale co tam! Noelle chciała, Noelle miała.
Po pewnym czasie rachunki przestały przychodzić. Kiedy nieśmiało poruszył ten temat, z teatralnym dramatyzmem wyjaśniła, że daje mu rabat rabatów, największy z możliwych: siebie! Dom należał do niego, ale wszystko, co w środku, będzie wspólne.
W kwietniu 2006 roku spędzili dwa tygodnie w południowej Francji. Wykorzystując mieszkanie Noelle w Awinionie jako bazę wypadową, jeździli od wioski do wioski i od targu do targu, jedli rzeczy, jakie widywał jedynie na zdjęciach, pili mnóstwo niedostępnych w Stanach lokalnych win, zatrzymywali się w urokliwych hotelikach, podziwiali widoki, przesiadywali z jej znajomymi, no i oczywiście kupowali antyki. Bruce, wieczny badacz, zanurzył się w świat rustykalnych prowansalskich mebli i artefaktów i już wkrótce potrafił samodzielnie wypatrzyć dobrą okazję.
W Nicei postanowili się pobrać. Natychmiast, tu i teraz.
Rozdział 3
WERBUNEK
Pięknego wiosennego dnia pod koniec kwietnia Mercer Mann szła niespokojnie przez kampus Chapel Hill na Uniwersytecie Karoliny Północnej. Umówiła się na szybki lunch z zupełnie obcą kobietą, ale tylko dlatego, że ta zaproponowała jej pracę. Z obecnej – Mercer była kontraktową wykładowczynią literatury na pierwszym roku anglistyki – miała wylecieć za dwa tygodnie z powodu cięć budżetowych, które wprowadziły władze stanowe zdominowane przez urzędasów sfiksowanych na punkcie podatków i ograniczania kosztów własnych. Usilnie starała się o przedłużenie umowy, lecz nic z tego nie wyszło. Tak więc wkrótce miała stać się kobietą bezrobotną, zadłużoną i bezdomną. Nakład wyczerpany – miała trzydzieści jeden lat, była singielką i… cóż, jej życie nie układało się tak, jak to sobie zaplanowała.
Pierwszy mail, jeden z dwóch od nieznajomej, niejakiej Donny Watson, przyszedł poprzedniego dnia i nie mógł być bardziej ogólnikowy. Pani Watson podała się za konsultantkę,