Bo trzeba żyć. Apolonia. Ewa Szymańska
Читать онлайн книгу.którego przyrządzenie większości wigilijnych potraw wydawało się w tych stronach prawie niemożliwe. Żydowscy handlarze w długich chałatach i ich kobiety w czarnych chustkach zawiązanych na perukach handlowali w drewnianych kramach, z których część miała nawet daszki z deszczułek. Obok niektórych stoisk stały rozgrzane niemal do czerwoności koksowniki, nad którymi sprzedawcy rozgrzewali zmarznięte ręce. Oprócz bogatszych kupców wokół krążyło też wielu wrzaskliwych przekupniów z towarem trzymanym po prostu w rękach lub przed sobą w płaskich skrzynkach opartych o piersi i podtrzymywanych sznurkami uczepionymi wokół szyi.
Kupujący stanowili równie barwną grupę. Apolonia widziała tu pyskate służące z zamożnych mieszczańskich domów w samodziałowych fartuchach wystających spod kaftanów. Przy kramach rybnych katolickie gospodynie w wełnianych chustkach albo szydełkowych szalach z namaszczeniem wybierały rybę na wigilię przypadającą w tym roku w niedzielę. Dzieciarnia w różnym wieku hałaśliwie oblegała nędzny żydowski kramik oferujący karmelowe kogutki, barwione na różowo, zielono i żółto cukrowe szczypki i twarde jak kamień podłużne cukierki obsypane makiem. Młode łukowianki w modnych „miastowych” kapeluszach i wiejskie dziewczęta w kolorowych szalinówkach ciągnęło z kolei jak magnes stoisko wystawione przed sklepem tekstylnym. W pewnym momencie mignęła jej nawet w tłumie młoda szlachcianka, która w towarzystwie matki i ojca w futrzanej szubie przyjechała na zakupy z jednego z okolicznych zaścianków. Coś jakby igiełka zazdrości zakłuło ją leciutko na widok jej filcowego toczka z woalką, ale szybko odegnała to uczucie, wyobrażając sobie reakcję olendzkich sąsiadek, gdyby wystąpiła w takim nakryciu głowy na przykład na pasterce.
Postanowiła skupić się na zakupach.
Szczerze mówiąc, czuła się trochę niepewnie, bo w zasadzie w swoim trzydziestoletnim życiu niewiele razy miała okazję robić je całkowicie samodzielnie. Zawsze ktoś ją wyręczał albo przynajmniej pomagał: ojciec, bracia, stara Agata czy wreszcie Franciszek. Zresztą w czasach panieńskich nie bardzo jej wypadało chodzić samej po mieście i tylko z rzadka wyrywała się spod czyjejś kurateli. Teoretycznie fakt, że była mężatką, i to, że wojna zmieniła mocno obyczaje, dawał jej sporą swobodę. W praktyce jej doświadczenie w tej kwestii było znikome.
Chodząc między straganami, nie umiała zdecydować się na żaden konkretny zakup, aż wreszcie zniecierpliwiona Wasakowa, która nie tylko zdążyła poczynić zakupy, ale nawet sprzedać przywiezione motki lnu, zaczęła ją poganiać. Przynaglona dość szybko uwinęła się ze śledziami, ale pozostałe zakupy wprawiły ją w lekki popłoch, gdy zaczęła pytać o ceny. Szczególnie zszokowała ją kwota, jakiej w sklepie krochmalnym zażądano od niej za mydło. Nie była w tych sprawach szczególnie oblatana, ale to akurat dobrze pamiętała – przed wojną płaciły z Agatą dwadzieścia pięć kopiejek za funt szarego mydła, teraz taki sam kawałek kosztował prawie dwa ruble! Świece też bardzo podrożały, ale musiała je kupić, bo nafty od dłuższego czasu w ogóle nie było. Zbulwersowana przez chwilę rozważała, czy nie zrezygnować z zakupu cukru, ale w końcu szły święta, a gorzka herbata zupełnie jej nie smakowała. Ostatecznie kupiła dziesięć funtów, płacąc ponad półtora rubla. Zdenerwowana przeliczyła pozostałe pieniądze. Na szyld sklepiku Uszera nawet nie spojrzała.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.