Fjällbacka. Camilla Lackberg
Читать онлайн книгу.się, słysząc własne słowa. Wyraźnie sprawiały jej satysfakcję. Stojąca za nią Laine bladła coraz bardziej.
Solveig mówiła teraz trochę ciszej, a w jej głosie słychać było szyderstwo:
– Coś taki zgryziony? Przecież kiedyś lubiłeś, jak ci szeptałam do ucha sprośności, podniecało cię to. Pamiętasz? – syczała, podchodząc coraz bliżej.
– Stare dzieje. Nie ma do czego wracać. Masz do mnie jakąś sprawę czy jak zwykle jesteś po prostu pijana i nieprzyjemna?
– Czy mam sprawę? Żebyś wiedział, że mam. Byłam we Fjällbace i wiesz co? Znaleźli Monę i Siv.
Gabriel drgnął. Na jego twarzy malowało się zdumienie.
– Znaleźli te dziewczyny? Gdzie?
Solveig oparła się o biurko i nachyliła do niego. Jej twarz znajdowała się w odległości kilku centymetrów od twarzy Gabriela.
– W Wąwozie Królewskim. Razem z ciałem młodej zamordowanej Niemki. Uważają, że zrobił to ten sam człowiek. A teraz wstydź się, Gabrielu. Wstydź się, że wystawiłeś własnego brata, krew z twojej krwi, kość z kości. Nigdy nie mieli przeciw niemu najmniejszego dowodu, ale w oczach ludzi był winien. Złamało go wytykanie palcem, szepty za plecami. Wiedziałeś, że tak będzie. Widziałeś, że jest słaby, wrażliwy. Nie zniósł hańby, powiesił się, i nie zdziwię się, jeśli na to liczyłeś, kiedy dzwoniłeś na policję. Nie mogłeś znieść, że Ephraim jego kocha bardziej niż ciebie.
Dźgała go palcem w pierś, popychając do tyłu. Przyparła go do ławeczki przy oknie. Dalej nie mógł się już odsunąć. Wzrokiem dawał Laine do zrozumienia, żeby się włączyła i coś zrobiła, ale Laine sterczała jak kołek, gapiąc się bezradnie.
– Mojego Johannesa wszyscy zawsze kochali bardziej niż ciebie. Nie mogłeś tego znieść, prawda? – Nie czekając na odpowiedzi na pytania, które były w istocie stwierdzeniami, Solveig mówiła dalej: – Nawet gdy Ephraim go wydziedziczył, i tak kochał go bardziej. Ty dostałeś gospodarstwo i pieniądze, ale miłości nigdy. Chociaż tyrałeś, gdy Johannes wolał się bawić. Miarka się przebrała, gdy odbił ci narzeczoną, może nie? Wtedy zacząłeś go nienawidzić, prawda? Spotkała cię niesprawiedliwość, ale nie miałeś prawa tak postąpić. Zniszczyłeś życie jemu, mnie i moim dzieciom. Myślisz, że nie wiem, co oni wyprawiają? To twoja wina, Gabrielu. Teraz wreszcie ludzie zrozumieją, że Johannes nie zrobił tego, o co go posądzali. Wreszcie i ja, i chłopcy będziemy mogli chodzić z podniesionymi głowami.
Złość jej przeszła. Z jej oczu popłynęły łzy. Gabriel nie wiedział, co gorsze. Przez chwilę, kiedy szalała z wściekłości, widział dawną Solveig. Miss piękności, narzeczoną, z której był taki dumny, zanim brat mu ją odebrał, jak wszystko zresztą. Kiedy złość ustąpiła łzom, skurczyła się jak przekłuty balon i znów zobaczył przed sobą wrak człowieka, tłustą, zapuszczoną kobietę, marnującą życie na użalaniu się nad sobą.
– Obyś się smażył w piekle, Gabrielu. Razem ze swoim ojcem – wyszeptała, a potem zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.
Gabriel i Laine zostali sami. Gabriel był jak ogłuszony po wybuchu granatu. Zasiadł ciężko za biurkiem i w milczeniu patrzył na żonę. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Oboje bardzo dobrze rozumieli, co znaczy wypłynięcie tej starej sprawy, a właściwie – kości.
Martin sumiennie i z wielkim zaangażowaniem przystąpił do zapoznawania się z Tanją Schmidt – takie nazwisko figurowało w jej paszporcie. Na żądanie policji Liese przyniosła wszystkie rzeczy Tanji, między innymi plecak. Martin przeszukał go bardzo dokładnie. Paszport leżał na samym dnie. Wyglądał na nowy i niewiele w nim było stempli. Tylko z podróży z Niemiec do Szwecji. Albo nigdy nie wyjeżdżała za granicę, albo z jakiegoś powodu miała nowy paszport.
Zdjęcie było zaskakująco dobre. Martin ocenił, że twarz miała przyjemną, chociaż nieco pospolitą. Brązowe oczy, brązowe włosy, nieco dłuższe niż do ramion. Metr sześćdziesiąt pięć wzrostu, normalnej budowy ciała – cokolwiek by to miało znaczyć.
Poza tym w plecaku nie było nic ciekawego. Kilka zmian bielizny, kilka sfatygowanych książek w kieszonkowych wydaniach, przybory toaletowe, papierki po słodyczach. I absolutnie nic osobistego. Zdziwiło go to. Powinna chyba mieć ze sobą jakieś zdjęcia – rodziny albo chłopaka, albo chociaż notes z telefonami. Fakt, obok ciała znaleźli torebkę. Liese potwierdziła, że Tanja miała czerwoną torebkę. Zapewne rzeczy osobiste trzymała właśnie w niej. Ale torebka była pusta. Napad rabunkowy? Może morderca zatrzymał jej rzeczy na pamiątkę? Martin oglądał kiedyś na Discovery program o seryjnych mordercach, dla których zatrzymanie rzeczy ofiar było nieodłączną częścią rytuału.
Wziął się w garść. Na razie nic nie wskazuje na seryjnego mordercę. Lepiej porzucić ten pomysł, bo utknie na dobre.
Zaczął zapisywać w punktach, co ma zrobić. Przede wszystkim skontaktować się z niemiecką policją. Przymierzał się już do tego, ale przeszkodził mu Tord Pedersen. Następnie szczegółowo przepytać Liese, a na koniec zabrać Göstę na kemping i trochę się rozejrzeć. Sprawdzić, czy Tanja rozmawiała tam z kimś. Chociaż będzie lepiej, jeśli Göstę wyśle tam Patrik. To on jest uprawniony do wydawania takich poleceń. Martin nie. Tak się składa, że sprawy posuwają się znacznie szybciej, kiedy przestrzega się procedur.
Ponownie wybrał numer niemieckiej policji i tym razem udało mu się uzyskać połączenie. Nie można powiedzieć, że rozmawiał swobodnie, ale odkładając słuchawkę, był prawie pewien, że udało mu się przekazać najważniejsze informacje. Obiecali zadzwonić, gdy zdobędą więcej danych. Przynajmniej tak zrozumiał. Jeśli kontaktów z kolegami z Niemiec będzie więcej, trzeba będzie zatrudnić tłumacza.
Uzyskanie informacji z zagranicy może zabrać mnóstwo czasu. Martin pomyślał, że chciałby mieć w pracy takie łącze internetowe, jakie miał w domu. Tymczasem z uwagi na niebezpieczeństwo ataku hakerów w komisariacie nie było nawet nędznego modemu. Zanotował w pamięci, żeby w domu poszukać Tanji Schmidt w niemieckiej książce telefonicznej, jeśli oczywiście jest w sieci. Z drugiej strony, o ile sobie dobrze przypominał, Schmidt jest jednym z najczęstszych niemieckich nazwisk, więc szanse miał niewielkie.
Musiał czekać na informacje z Niemiec, a tymczasem mógł przystąpić do kolejnego punktu. Najpierw zadzwonił na komórkę Liese. Chciał się upewnić, czy jeszcze jest we Fjällbace. Nie musiała wprawdzie zostać, ale obiecała, że wstrzyma się kilka dni z wyjazdem, żeby mogli z nią porozmawiać.
Dla niej ta podróż z pewnością straciła wszelki urok. Z zeznań, jakie złożyła przed Patrikiem, wynikało, że zdążyły się z Tanją prawdziwie zaprzyjaźnić. Teraz Liese siedzi samotnie w namiocie na kempingu w Sälvik, bo jej przypadkowa towarzyszka została zamordowana. A może i jej coś grozi? Takiego scenariusza Martin nie brał dotąd pod uwagę. Trzeba o tym pogadać z Patrikiem, gdy wróci do komisariatu. Mogło przecież być tak, że morderca zobaczył dziewczyny na kempingu i z jakiegoś powodu zwrócił uwagę na obie. Ale jak by się to miało do szczątków Mony i Siv? Od razu się poprawił: Mony i prawdopodobnie Siv. „Nie należy uznawać za pewnik czegoś, co jest tylko prawie pewne”, powiedział przy jakiejś okazji jeden z wykładowców w szkole policyjnej, i Martin starał się przestrzegać tej zasady.
Zastanowił się i stwierdził, że nie wierzy, żeby Liese coś groziło. Można po raz kolejny przyjąć, że tak jest, ale najprawdopodobniej została zamieszana w tę sprawę przypadkiem, po prostu pechowo wybrała towarzyszkę podróży.
Wbrew wcześniejszym obawom Martin postanowił jednak skłonić Göstę do pracy i poszedł do jego