Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Читать онлайн книгу.wątpliwości co do celowości stworzenia floty dalekomorskiej, dowodząc, że jest niezgodna z naszą siłą narodową. Uważasz, że nasze siły morskie powinny pozostać na wodach przybrzeżnych, gdzie mają wsparcie i osłonę artylerii lądowej. Młodzi zapaleńcy wyśmiewali ten pomysł jako strategię tkwiącego w skorupie żółwia, ale ty upierałeś się przy nim… Skąd więc czerpiesz teraz wiarę w zwycięstwo? Naprawdę myślisz, że drewniane łodzie mogą zatopić lotniskowiec?
– Po odzyskaniu niepodległości świeżo utworzona marynarka wojenna używała drewnianych łodzi do zatapiania niszczycieli nacjonalistów. A jeszcze wcześniej nasza kawaleria niekiedy pokonywała czołgi.
– Chyba nie myślisz poważnie, że takie cuda liczą się jako normalna teoria wojskowa.
– Na tym polu walki cywilizacja ziemska nie będzie musiała postępować zgodnie z utartą teorią wojskową. – Zhang Beihai podniósł palec. – Wystarczy jeden wyjątek.
Wu Yue uśmiechnął się drwiąco.
– Chciałbym usłyszeć, jak zamierzasz zrobić ten wyjątek.
– Oczywiście nic nie wiem o wojnie w przestrzeni kosmicznej, ale jeśli chcesz ją porównać do walki drewnianych łodzi z lotniskowcem, to sądzę, że to kwestia odwagi i wiary w zwycięstwo. Drewniana łódź może przewieźć niewielki oddział nurków, którzy będą czekać na kursie lotniskowca. Gdy okręt wroga się zbliży, zanurzą się, a łódź odpłynie. Kiedy lotniskowiec znajdzie się jeszcze bliżej, przymocują bombę do dolnej części kadłuba i zatopią go… Oczywiście byłoby to niezwykle trudne, ale nie niemożliwe.
Wu Yue kiwnął głową.
– Niezły pomysł. Już go wypróbowano. Podczas drugiej wojny światowej Anglicy zatopili w ten sposób Tirpitza, tyle że użyli do tego małego okrętu podwodnego. W latach osiemdziesiątych, podczas wojny o Falklandy, kilku żołnierzy argentyńskich sił specjalnych przewiozło do Hiszpanii miny dywersyjne i próbowało wysadzić brytyjski krążownik zacumowany w Gibraltarze. Wiesz, co się z nimi stało.
– Ale przecież nie chodzi o małą drewnianą łódź. Tysiąctonową bombę jądrową można zmniejszyć do takich rozmiarów, że wystarczy dwóch nurków, by ją zabrać pod wodę, a kiedy przymocuje się ją do dna lotniskowca, nie tylko zatopi ona lotniskowiec, ale rozerwie go na drobne kawałki.
– Masz niesamowitą wyobraźnię – rzekł z uśmiechem Wu Yue.
– Po prostu wierzę w zwycięstwo.
Zhang Beihai patrzył na Tanga, a w jego źrenicach odbijał się odległy snop iskier tryskających spod spawarki, co sprawiało wrażenie, jakby paliły się w nich dwa małe płomienie.
Również Wu Yue spojrzał na Tanga i zawładnęła nim nowa wizja: okręt nie był już zniszczoną starożytną fortecą, ale prehistorycznym urwiskiem z wydrążonymi w nim wieloma głębokimi jaskiniami, a rozproszone iskry ogniskami migoczącymi w tych jaskiniach.
Po starcie i podczas kolacji Luo Ji powstrzymywał się przed pytaniem Shi Qianga o to, gdzie lecą albo co się właściwie stało, rozumując, że gdyby ten chciał cokolwiek powiedzieć, już by to zrobił. Raz odpiął pas, wstał i wyjrzał przez okno kabiny, chociaż wiedział, że w ciemnościach i tak nic nie zobaczy, ale podszedł do niego Shi Qiang i zaciągnął przesłonę okna, mówiąc, że nie ma tam nic do oglądania.
– Może byśmy jeszcze trochę pogadali, a potem poszli spać? Co pan na to? – zapytał Shi Qiang, wyjmując papierosa, którego – przypomniawszy sobie, że są w samolocie – zaraz szybko schował.
– Spać? A więc to długi lot?
– Czy to ważne? To samolot z łóżkami. Mówię tylko, żebyśmy z nich skorzystali.
– Jest pan odpowiedzialny tylko za przewiezienie mnie do miejsca przeznaczenia, tak?
– Na co pan narzeka? My będziemy musieli lecieć z powrotem! – Shi Qiang uśmiechnął się szeroko, jakby był z siebie niezwykle zadowolony. Kąśliwy humor zdawał się sprawiać mu przyjemność. Potem jednak spoważniał. – O tej podróży wiem niewiele więcej niż pan. Poza tym nie mogę panu jeszcze nic powiedzieć. Niech się pan nie przejmuje. W miejscu przekazania będzie ktoś, kto panu wszystko wyjaśni.
– Od paru godzin staram się domyślić, co tu jest grane, ale przychodzi mi do głowy tylko jedno możliwe wyjaśnienie.
– Niech pan mi je przedstawi i zobaczymy, czy ja też tak samo myślę.
– Ta kobieta była zwykłą osobą, a więc znaczy to, że ktoś z jej rodziny albo znajomych musi być ważną osobistością.
Luo Ji nic nie wiedział o jej rodzinie, tak jak o rodzinach swoich wcześniejszych kochanek. Nie interesowały go takie sprawy i jeśli któraś z nich coś o nich mówiła, szybko o tym zapominał.
– Kto? A, ta pańska kochanka? Wyrzuć ją z głowy, człowieku, tym bardziej że i tak cię nie obchodziła. Albo jeśli chcesz, możesz postarać się porównać jej nazwisko i twarz z jakimiś znanymi osobami.
Luo przeprowadził w umyśle różne porównania, ale do nikogo nie pasowała.
– Luo, człowieku, potrafisz blefować? – zapytał Shi Qiang.
Luo zauważył, że zwraca się on do niego według pewnego schematu. Kiedy żartował, mówił „chłopcze”, ale kiedy stawał się poważny, był on dla niego „człowiekiem”.
– A muszę przed kimś blefować?
– Oczywiście… No to może powiem ci, jak to robić? Oczywiście ja też nie jestem w tym mistrzem. Moja praca to raczej tropienie przekrętów. Nauczę cię paru sztuczek stosowanych podczas przesłuchań. Mogą ci się przydać, kiedy będziesz się starał zorientować, o co w tym wszystkim chodzi. Naturalnie to sztuczki najbardziej podstawowe, powszechnie stosowane. Bardziej skomplikowane trudno jest wyjaśnić. Zaczniemy od najłagodniejszej metody, która jednocześnie jest najprostsza, od listy. Sporządza się całą listę pytań, zadaje się je po kolei podejrzanemu i zapisuje się jego odpowiedzi, a potem powtarza się te pytania od początku i ponownie zapisuje odpowiedzi. Jeśli trzeba, pytania można zadawać wielokrotnie i porównywać zapisy odpowiedzi, żeby się przekonać, czy podejrzany nie kłamie w jakiejś sprawie, bo wtedy odpowiedzi będą za każdym razem inne. To prosta metoda, ale nie patrz na nią z góry. Nie poradzi sobie z nią nikt, kto nie przeszedł odpowiedniego przeszkolenia, a więc najskuteczniejszym sposobem obrony przed nią jest zachowanie milczenia.
Mówiąc to, Shi Qiang bawił się machinalnie papierosem, ale potem go odłożył.
– Niech pan zapyta załogę, czy można tu zapalić. Przecież to lot czarterowy, więc powinni pozwolić – zasugerował Luo Ji.
Podczas przemowy Shi Qiang tak się podekscytował, że wydawał się trochę urażony tym, iż Luo mu przerwał. Luo przyszło do głowy, że mógł mówić poważnie. Jeśli nie, to by znaczyło, że ma dziwne poczucie humoru. Shi Qiang wcisnął czerwony guzik interkomu obok kanapy i Xiao Zhang powiedział mu, że może robić, co chce, więc obaj zapalili.
– Następna metoda jest tylko w połowie tak łagodna. Może pan dosięgnąć popielniczki – jest schowana, musi pan tylko ją wyciągnąć. O, właśnie tak. Tę metodę nazywa się czarno-białą. Wymaga współpracy kilku osób i jest trochę bardziej skomplikowana. Najpierw przychodzą źli gliniarze, w większości przypadków co najmniej dwóch, i są wobec ciebie naprawdę niemili. Niektórzy znieważają cię słownie, inni fizycznie, ale wszyscy zachowują się podle. Kryje się za tym pewna strategia – chodzi nie tylko o to, żeby cię przestraszyć, ale także, co ważniejsze, żebyś poczuł się osamotniony, żebyś myślał, że cały świat