Żona bankiera. Cristina Alger

Читать онлайн книгу.

Żona bankiera - Cristina  Alger


Скачать книгу
co zatrzymuje kolejkę.

      – Musisz się uspokoić – Grant położył jej dłoń na ramieniu, mocno je ściskając. – Jesteś zmęczona. Przykro mi, że lecimy tak późno. Nie byłem jednak w stanie zdobyć biletu na żaden wcześniejszy lot.

      Marina cicho jęknęła.

      – Och, jak mi dobrze. Lubię, kiedy masujesz moje ramiona.

      – Na jutro rano zapisałem nas w hotelu na masaż dla par. Ale ponieważ nie zdążymy na niego, poprosiłem Rachel, żeby zarezerwowała dla nas sesję masażu w mieście. Pomyślałem, że relaksacyjny masaż dobrze ci zrobi po długim locie.

      Marina zmrużyła oczy i popatrzyła na Granta z udawaną podejrzliwością.

      – Czy ty w ogóle masz jakieś wady?

      – Czy mam wady? Co to za pytanie?

      – Mówię poważnie. Musisz mieć przecież jakiś feler. Jesteś przystojny, bystry i zabawny, prawdopodobnie jesteś najsympatyczniejszym mężczyzną na ziemi. Po prostu musisz mieć jakiś feler.

      Grant zaśmiał się.

      – Mam mnóstwo wad.

      – Na przykład?

      – Jestem mocno owłosiony.

      – To akurat mi się podoba. Jesteś jak zwierzątko, które można głaskać.

      – Praktycznie co wieczór zjadam przynajmniej dwie gałki lodów.

      – To również jest miłe.

      – Pracuję za dużo.

      – Co ty nie powiesz?

      – Powinienem więcej ćwiczyć.

      Marina pokręciła głową.

      – Faceci, którzy dużo trenują, robią się nudni. A ty jesteś doskonały. Masz idealną sylwetkę i najbardziej kształtne pośladki, jakie kiedykolwiek widziałam.

      – Szkoda, że ich nie widziałaś, kiedy służyłem w marines.

      – Widziałam. Jeden raz. Chciałam, żebyś mnie zaprosił na randkę. Pamiętasz?

      – No, przesuń się – Grant klepnął ją w pupę. – Kolejka się ruszyła.

      Marina poklepała go również i mrugnęła. Poprawił się jej humor, znów czuła się szczęśliwa. To Grant tak na nią wpływał. Zdjęła torebkę z ramienia i położyła ją na ruchomej taśmie prowadzącej do skanera.

      Torba Granta przesunęła się pierwsza przez skaner. Marina obserwowała, jak jej narzeczony wkłada po kontroli buty i chowa laptop z powrotem do torby. Para za nimi wyłożyła do kontroli swój bagaż i oboje młodzi ludzie skierowali się do właściwej bramki. Marina zmarszczyła czoło. Kolejka przesuwała się, a ona nie mogła dostrzec swojej torebki.

      – Excusez moi – zwróciła się do kontrolera obsługującego skaner. – est mon sac?

      – Nie denerwuj się, zaraz ją zobaczysz – Grant zapewnił Marinę i objął ją ramieniem.

      Ale ona zignorowała go. Podeszła bliżej do maszyny.

      – J’ai besoin mon sac – powiedziała, tym razem głośniej.

      Poczuła, że ktoś położył na jej ramieniu ciężką dłoń. Za nią stał, z surowym wyrazem twarzy, funkcjonariusz policji.

      – Madame – powiedział i błysnął odznaką Police Nationale. – Pozwoli pani ze mną.

      Grant zrobił krok do przodu.

      – Jakiś problem? – zapytał.

      Policjant patrzył na Marinę.

      – Musi pani pójść ze mną.

      Marina wzięła głęboki oddech. Ludzie dookoła zaczęli się jej przyglądać.

      – Spokojnie – powiedziała do Granta. – Jestem pewna, że to nic poważnego.

      – Idę z tobą – postanowił Grant.

      – Jeśli pan sobie życzy… – powiedział policjant.

      Grant chwycił dłoń Mariny. Oboje w milczeniu ruszyli za funkcjonariuszem. Otworzył przed nimi białe drzwi, wyprowadzając ich ze strefy bezpieczeństwa, a później przeszli kilkanaście metrów korytarzem. Wreszcie mężczyzna wskazał im wąską ławkę.

      – Proszę tutaj poczekać – powiedział do Granta. – A panią poproszę ze mną – dodał, zwracając się do Mariny.

      Grant trzykrotnie uścisnął dłoń Mariny, co w ich języku znaczyło: kocham cię.

      Marina uścisnęła go dwa razy: kocham cię strasznie.

      – Nic się nie martw – powiedziała głośno.

      – Za czterdzieści minut powinniśmy wchodzić na pokład samolotu – odezwał się Grant, bardziej do policjanta niż do Mariny.

      Uśmiechnęła się do niego, chcąc mu pokazać, że jest spokojna. Idąc za policjantem do małego pokoiku, zaczęła rozważać w głowie możliwe scenariusze. Mogło być tak, że cała sytuacja zaistniała w wyniku jakiejś pomyłki, ale możliwe było również to, że losowo wyznaczono ją do dodatkowej kontroli. Być może przez pomyłkę włożyła do bagażu podręcznego coś, co zaalarmowało ochronę – na przykład cążki do paznokci albo dezodorant w aerozolu.

      Miała jednak przeczucie, że ma to związek z pendrive’em, który znajduje się w jej torebce. Gorączkowo starała się przypomnieć sobie instrukcje, jakie przekazał jej kontakt. Hasło brzmiało: russell1. Pendrive zawierał prywatne materiały. Fotografie. Nic związanego z pracą.

      – Proszę, niech pani usiądzie – powiedział policjant, wskazując na niewielki stolik i stojące przy nim metalowe krzesła. – Ktoś zaraz do pani przyjdzie.

      Wypowiedziawszy te słowa, wyszedł z pokoju.

      Marina usiadła na krześle i skrzyżowała dłonie na stoliku. Zegar nad jej głową głośno odmierzał sekundy. „Za trzydzieści siedem minut wezwą nas na pokład samolotu”, pomyślała. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, starając się uspokoić.

      – Bonsoir, pani Tourneau. – Marina aż podskoczyła. Do pokoju wszedł niski mężczyzna w okularach z drucianymi oprawkami, ubrany w trochę zbyt obszerną marynarkę. Pod pachą lewej ręki miał notes, a w drugiej trzymał jej torebkę. – Nazywam się Antoine Fournier. Jestem z Police Nationale.

      Marina wstała i uśmiechnęła się, gdy wymieniali uścisk dłoni.

      – Z pewnością zastanawia się pani, dlaczego się tu znalazła.

      – Tak, oczywiście.

      – Pani Tourneau, w jakim celu przyjechała pani do Paryża?

      – Aby uczcić zaręczyny.

      – Zatem nie przyjechała pani w celach zawodowych?

      – Nie.

      – Kiedy po raz ostatni rozmawiała pani z Duncanem Sanderem?

      Marina pospiesznie zajęła miejsce na krześle.

      – Kilka dni temu do mnie zatelefonował. Rozmawialiśmy wtedy przez kilka minut.

      – O czym?

      – Życzył mi udanego pobytu we Francji.

      – Nie rozmawialiście o pracy?

      – Nie. Jestem na urlopie. Duncan również wziął ostatnio dłuższy urlop.

      – Oczywiście, wiadomo pani, że Duncan Sander został zamordowany krótko po rozmowie z panią?

      – Tak. Dlatego wracam do


Скачать книгу