Jezioro Ciszy. Inni. Anne Bishop
Читать онлайн книгу.Pojedzie pani z nami na komisariat, żeby odpowiedzieć na kilka pytań.
– A gdzie jest ten komisariat? – Dobrze, lubię czytać thrillery, nagle więc wyobraziłam sobie, że zostaję wywieziona w jakimś niewiadomym kierunku i przesłuchiwana tak długo, aż przyznam się do wszystkiego, co wymyślą.
– W Sprężynowie. – Oślizgły spojrzał ponad moją głową. – A w tym czasie…
Ktoś złapał mnie za nadgarstek. Aggie przycisnęła się do moich pleców i szepnęła:
– Powiedz im, czego nie wolno im robić w twoim domu. Powiedz to naprawdę głośno.
Nie miałam pojęcia, dlaczego głośne mówienie miałoby być skuteczniejsze niż mówienie normalne, ale zrobiłam to, co zasugerowała – chociażby dlatego, że dzięki temu mogłam nieco zredukować stres.
– Nikt nie może wejść do mojego domu aż do mojego powrotu – niemal krzyknęłam. – Nikt nie może otworzyć mojego samochodu i szukać rzekomych dowodów. Nikt nie może wchodzić do domków i się rozglądać. Nikt nie może zostawiać niczego na moim terenie. Możecie stać sobie na zewnątrz i przyglądać się drzewom, ale to wszystko, co wolno wam zrobić.
Oślizgły zrezygnował z resztek uprzejmości.
– Możemy otrzymać nakaz przeszukania pani domu – powiedział. – Jednak wówczas będzie to wyglądało tak, jakby miała pani coś do ukrycia.
– Dopóki nie będziecie mieli tego nakazu, nie wejdziecie do żadnego z moich budynków. – Czułam się bardzo odważna. Albo bardzo oszołomiona. Nie umiałam jednoznacznie stwierdzić. – A teraz pójdę po torebkę i zamknę dom. Następnie pojadę za wami na komisariat.
– Pojedzie pani z nami i nie wejdzie pani do domu, żeby nie zniszczyć dowodów podczas szukania torebki.
– Stanę przy drzwiach – powiedział oficer Osgood. – Jeśli pani DeVine zostawi otwarte drzwi…
Potem wszystko stało się dziwne.
– Kra!
– Kra! Kra! Kra!
– Przylecieli moi przyjaciele – szepnęła Aggie.
Jedna Wrona. Potem trzy następne. I nagle cały tuzin – wokół domu i na drzewach. Kolejny tuzin zajął pozycje na dachu. Największy jastrząb, albo Jastrząb, jakiego kiedykolwiek widziałam, wylądował na dachu radiowozu Oślizgłego – jestem pewna, że celowo zaczął drapać szponami lakier. Taka ptasia wersja rysowania samochodu kluczem. Gdy na niego spojrzałam, zorientowałam się, że – o ile samochód nie zostanie ponownie polakierowany – ślady będzie łatwo dostrzec z perspektywy ptaka.
Przez drzewa przetoczył się podmuch wiatru, szelest liści zabrzmiał jak gra na złowrogich tamburynach.
Ryknęło coś, co było niewidoczne, ale znalazło się w pobliżu.
– Pani Vicki przedstawiła wam zasady – powiedziała Aggie. Jej głos nie przypominał już głosu zbuntowanej nastolatki. – Wszyscy dopilnują, żebyście wy, ludzie, przestrzegali zasad.
Wy, ludzie. Wyznaczono linię bojową.
– Proszę iść po torebkę – powiedział Oślizgły.
Spodziewałam się, że Aggie będzie cały czas trzymać mnie za nadgarstek, ale ona odwróciła się i pobiegła na tyły budynku. Dostrzegłam jej ubranie i postanowiłam, że później porozmawiam z nią o tym, że gdy mamy gości, powinna zakładać coś więcej niż tylko bawełnianą koszulę nocną. Zwłaszcza jeśli tymi gośćmi są mężczyźni.
Złapałam torebkę, a potem upewniłam się, że drzwi na taras i do kuchni są zamknięte. Gdy znalazłam się w głębi domu, tak że na zewnątrz nie było mnie słychać, wyjęłam telefon komórkowy i zadzwoniłam do Ineke. Zostawiłam na jej poczcie głosowej wiadomość, że śledczy JWK zabierają mnie na komisariat w Sprężynowie; tak przynajmniej twierdzą. Nagrałam wiadomość tuż przed wyjściem, żeby Ineke miała dokładną orientację w czasie. Jeśli Oślizgły zabierze mnie gdzie indziej, czas mojego wyjazdu może być bardzo przydatny. Przy założeniu, że ktoś będzie mnie szukał.
Dopilnowałam, by oficer Osgood widział, jak zamykam drzwi wejściowe zarówno na zamek, jak i na zasuwę. Upewniłam się, że Oślizgły zobaczył, jak wkładam klucze do dużej torebki, którą zabrałam ze sobą.
– W skrytce w banku mam kopie dokumentów rozwodowych, ugody i aktu prawnego, zgodnie z którym przyznano mi Kłębowisko. I nie, nie dam wam klucza do mojej skrytki, żebyście mogli zabrać mi wszystkie te dokumenty. – Wreszcie zaczęło do mnie docierać, że coś jest bardzo nie w porządku, łącznie z obecnością martwego człowieka na mojej ziemi.
– W takim razie podjedziemy tam po drodze – powiedział Oślizgły z taką miną, jakby wymagało to nadrobienia wielu kilometrów, choć bank znajdował się tuż obok komisariatu. Jeśli zaparkujemy na ulicy Głównej, aby przejść z miejsca do miejsca, nie będzie musiał nawet przestawiać samochodu.
– Kra!
– Kra! Kra! Kra!
Nie miało znaczenia, czy Wrony uznawały cel mojej podróży, czy próbowały mnie przed czymś ostrzec. Miałam blisko dwa tuziny opierzonych świadków, którzy wiedzieli, gdzie powinnam się znaleźć za kilka minut.
Gdy Oślizgły i jeden z bezimiennych detektywów z drugiego samochodu eskortowali mnie do pierwszego nieoznakowanego radiowozu, rozejrzałam się wokół. Nie potrafiłam jednak powiedzieć, czy Aggie znajdowała się wśród Wron, które nas obserwowały. Gdyby nie wynajęła u mnie jednego z domków, nie miałabym nawet takiego wsparcia. Wtedy nikt nie wiedziałby, co się ze mną dzieje.
ROZDZIAŁ 7
Aggie leciała nad Jeziorem Cisza tak szybko, jak mogła. To było złe. To było bardzo, bardzo złe. Gdyby po prostu zjadła miękką gałkę oczną, zamiast przynosić ją do domu, żeby ją podgrzać, ludzcy policjanci nie robiliby problemu pani Vicki, bo nie dowiedzieliby się o martwym człowieku. Ale pani Vicki zobaczyła gałkę oczną i zrobiła to, co należało zrobić wedle ludzkich zasad. A teraz ma z tego powodu kłopoty.
Wronia Straż będzie pilnować Kłębowiska, będzie nawet atakować ludzi, którzy nie będą chcieli przestrzegać zasad pani Vicki. Ale ludzcy policjanci mieli broń, która czyniła z nich wyjątkowo niebezpieczną rasę, tak więc Wronia Straż nie stanowiła dostatecznej obrony. Sama Wronia Straż nie wystarczyła. Poza tym nie znała wszystkich ludzkich zasad. Ale Aggie znała kogoś, kto zna ludzkie zasady i być może zechce pomóc.
Leciała nad jeziorem, aż wreszcie dotarła do Stróżówki. Wylądowała w najwyższym punkcie wielopoziomowego tarasu, który rozciągał się w tylnej części budynku, zmieniła się w opierzoną, ale prawie ludzką postać, a potem zebrała się na odwagę i zapukała do drzwi.
ROZDZIAŁ 8
Grimshaw zastanawiał się, czy jest na tyle głodny, by narazić się na pytające spojrzenia i wścibskie pytania, gdy wejdzie na lunch do miejscowej jadłodajni Wchodź i Bierz. Przepytała go już Ineke Xavier, gdy spytał o pokój do wynajęcia. Początkowo nie chciała mu wynająć ostatniego pokoju – jeden z tych, które miała w ofercie, był miejscem zbrodni, a pozostałe zajął detektyw Marmaduke Swinn ze swoimi ludźmi z JWK – jednak kiedy zrozumiała, że Grimshaw do nich nie należy, ulokowała go w pokoju z prywatną łazienką, którego nie udostępniła tamtym.
Nie wiedział, co takiego zrobił Swinn, że nie zasłużył na najlepszy pokój, i nie obchodziło