Nie!. Stanisław Cat-Mackiewicz

Читать онлайн книгу.

Nie! - Stanisław Cat-Mackiewicz


Скачать книгу
istnieć. Rząd francuski z Vichy skapitulował przed nieprzyjacielem, rząd polski wolał ujść za granicę, nie zgadzając się na złożenie broni przez polskie wojsko. Czy fakt ten ma przemawiać za tezą o zniknięciu państwa polskiego na skutek jego „rozpadnięcia się” czy też podboju przez nieprzyjaciół? (cdn.)

      Rozmowa z red. Zygmuntem Nowakowskim

      W dniu 16 lutego 1944 roku w Izbie Gmin minister informacji p. Brendan Bracken, interpelowany w sprawie zamknięcia „Wiadomości Polskich”, oświadczył, że wyjątki z artykułów tego pisma były „szeroko używane przez propagandzistów niemieckich” i że nie po to marynarze brytyjscy wożą papier poprzez ocean, aby „dać cudzoziemcom w tym kraju sposobność pomagania propagandzistom niemieckim w sianiu niezgody”.

      Na temat powyższego oświadczenia pana ministra informacji mieliśmy następującą rozmowę z red. Zygmuntem Nowakowskim.

      – Przede wszystkim, czy pan wie – rozpoczął p. Nowakowski – że rozmawia pan z więźniem z Tower? Siedzę w Tower, jak Maria Stuart, jak Boga kocham. Właśnie słyszeliśmy o tym przez radio niemieckie.

      – Wynika z tego, że nie tylko artykuły „Wiadomości” są wykorzystywane przez nieprzyjaciela dla propagandy, ale też zarządzenia ministerialne – odpowiadam.

      – Właśnie. Zresztą nie byłoby to pierwsze więzienie w moim życiu. Przy końcu tamtej wojny byłem więziony przez Austriaków, siedziałem w obozie koncentracyjnym w Witkowicach pod Krakowem. Były to inne czasy. W więzieniu tym napisałem pracę doktorską. W czasie wojny obecnej dwaj bracia moi siedzieli w więzieniach niemieckich, jeden z nich zmarł w Oświęcimiu, drugi, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, więziony był w Oranienburgu razem ze swymi kolegami. Moja bratowa urodziła dziecko w więzieniu. W czasie wojny objeżdżałem Amerykę z odczytami o okrucieństwach niemieckich. Każdy numer „Wiadomości”, jak każdego innego pisma polskiego, zawierał mnóstwo materiału propagandowego antyniemieckiego, co jest zresztą zrozumiałe i naturalne, gdyż kraj polski jest bardziej od innych krajów europejskich prześladowany przez Niemców.

      – A jednak spotkali się panowie z zarzutem omalże współdziałania z propagandą niemiecką.

      – Muszę się przyznać, że nigdy w czasie snu najgorszego nie śnił mi się zarzut podobny. Sądziłem, że nasze pismo jest narzędziem walki z Niemcami, należy do narzędzi wojny przeciw Niemcom. Zarzut, że propagandziści niemieccy wykorzystywali moje artykuły, również mnie dziwi. Przede wszystkim znam tylko jeden wypadek, a mianowicie zacytowanie mego artykułu o swobodę słowa przez wydawanego przez władze niemieckie „Gońca” w Krakowie. Zacytowanie tego artykułu nie mogło przynieść Niemcom wiele korzyści, obrazował on stosunki prasowe w Wielkiej Brytanii, przynosił echo dyskusji politycznej wśród wolnego społeczeństwa korzystającego ze swobód konstytucyjnych. Poza tym, któż może się ustrzec od wykorzystania jego zdań przez propagandę niemiecką? Goebbels i jego ajenci wykorzystują w celu propagandowym nawet przemówienia premiera Churchilla i innych członków rządu brytyjskiego, a w tej liczbie i p. Brendana Brackena, nie mówiąc już o artykułach prasowych. Nasza prasa, to jest tak samo angielska, jak polska, jak prasa innych narodów zjednoczonych, czyni to samo w stosunku do niemieckich wodzów i niemieckiej prasy. Było tak i będzie zawsze, od kiedy istnieje i istnieć będzie propaganda podczas wojny.

      A wreszcie, to, co p. Brendan Bracken nazywa sianiem niezgody pomiędzy sojusznikami, jest tylko powściągliwą obroną praw naszego narodu wobec niczym niepohamowanych ataków prasy sowieckiej.

      Gdzież mamy się bronić, jeśli nie w kraju naszego alianta i w kraju tradycyjnej swobody słowa?

      B.

      Notatki polemiczne

      Uwaga na czasie. Za czasów dawnej Rzeczypospolitej rząd państwa składał się w równej ilości z ministrów Korony i Litwy. Za niepodległego państwa polskiego w okresie 1919–1939 nikomu nie przychodziło do głowy formować rządu na podstawie reprezentacji prowincjonalnej, ale były to czasy, w których także nikt nie myślał o zgodzie na linię demarkacyjną lub o wymianie czy oddawaniu naszych terytoriów. A jednak w tych rządach zasiadali zawsze przedstawiciele Ziem Wschodnich w dostatecznej ilości, na siedmiu premierów za rządów marszałka Piłsudskiego czterech pochodziło z Wilna, ze Lwowa lub z Kresów Wschodnich. Sejm i senat posiadały w swym łonie tylu przedstawicieli Ziem Wschodnich, ilu na nie wypadało z liczby ludności. Emigracyjna Rada Narodowa członków urodzonych na terenie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego posiada tylko dwóch, z których jeden wzdycha do wspólnej z Rosją suwerenności państwowej, a więc rzecz jasna nie może być uważany za wyraziciela przekonań politycznych Ziem Wschodnich, a raczej za postać ekscentryczną. W rządzie stosunek jest jeszcze bardziej skandaliczny. Na trzynastu ministrów tylko jeden jest przedstawicielem Ziem Wschodnich, a jest nim p. Romer, żywy przykład, do czego prowadzą konsekwencje linii politycznej Pertinax–Stroński. Innymi słowy: Ziemie Wschodnie od trzech lat stanowią główne zagadnienie naszej polityki, ale udział przedstawicieli tych ziem w rządzie i nawet w Radzie Narodowej prawie równa się zeru.

      Są to fakty, na które mało dotychczas zwracało się uwagi. Ale gałąź nauki, którą nazwijmy psychologią wypadków dziejowych, zainteresuje się zapewne tymi faktami.

      To, że w naszym rządzie nie ma przedstawiciela Ukraińców ani Białorusinów, stanowi osobny bolesny rozdział.

      Minister Kot. Na czarnej liście rządu sowieckiego znalazł się także minister Kot. Wygląda to na tragikomiczne qui pro quo. W polskim Londynie ciągle się słyszy o p. Kocie jako o zwierzchniku p. Litauera, protektorze osób, pism czy klik prosowieckich. Kariera polityczna ministra Kota usprawiedliwia trawestację przysłowia: Oto się taki narodził, który wszystkim nie dogodził.

      Przypisy


Скачать книгу