Marzenia się spełniają. Jennie Lucas
Читать онлайн книгу.Co śpiewałaś?
– To stara piosenka z Appalachian.
– Piękna – przyznał, podchodząc tak blisko, że mógł jej dotknąć. – Ty także.
Zarumieniła się, a jej malinowe usteczka rozchyliły się bezwiednie, zapraszająco.
Sięgnął po nią. Wiedział, kto był winien. Pragnął jej, więc ją wziął. Nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Gdyby choć przez sekundę pomyślał, powstrzymałby się. Miał zasadę, by nie sypiać z podległymi mu pracownicami.
Ale nie tylko tę zasadę złamał. Hallie nie tylko była jego pracownicą. Była też dziewicą. W ogóle się z takimi nie spotykał. Nie bawił się kobietami, które mogły pomylić seks z miłością i sprawiać później kłopoty.
Zorientował się, że była dziewicą, jak tylko ją pocałował. Drżała w jego ramionach, czuł jej wahanie, jej wstydliwość i niedoświadczenie. Wiedział, że nikt wcześniej nie dotknął tej niewiarygodnej kobiety.
Ale to go nie powstrzymało. Po raz pierwszy wszystkie jego honorowe zasady wzięły w łeb. A już szczególnie, gdy zwolnił ją za to, że się z nim przespała. Oczywiście nie ten powód podał w kadrach. Ale dla Hallie to było jasne. Dla jej prawnika najwyraźniej też.
Teraz miał poważną trudność z tym, by się skupić na myśleniu o prawnikach, i marzył tylko o tym, żeby znów trzymać ją w ramionach. Przez rok robił wszystko, co mógł, by o niej zapomnieć. Teraz wiedział, że okłamywał sam siebie.
– Dlaczego tu jesteś? – ponowił pytanie.
– Przyszłam, bo muszę ci powiedzieć…
Jej drżący głos zamilkł. Spojrzała na niego, a on musiał się mocno powstrzymywać, by nie ulec pokusie i nie wziąć jej znów w ramiona, pocałować i sprawdzić, czy jej usta smakują tak samo, jak pamiętał. Przyciągała go jak magnes.
Ten jeden raz mu nie wystarczył. To było stanowczo za mało. Chciał więcej. Nie pomagało też, że patrzyła na niego, jakby była w nim zakochana. Jakby chciała więcej niż jego ciała. Czy jego pieniędzy. Ale seks i pieniądze to wszystko, co mógł dać kobiecie. Więc odesłał ją, a potem jeszcze długo tęsknił za jej ciepłym i miękkim ciałem, jak za zakazanym owocem. Pierwsza rzecz, jaką rano zrobił, to polecił ją zwolnić. Dla jej własnego dobra. I jego też.
Ale nigdy nie przestał jej pragnąć.
– Powiedz, czego potrzebujesz.
– Muszę ci coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego.
– To już mówiłaś.
Może, gdyby przespał się z nią jeszcze raz… Przestań! Nakazał sobie.
Hallie znów się zawahała, przygryzając wargę. Czy świadomie tak go kusiła?
– To nie jest dla mnie łatwe – wyszeptała.
– A więc może ja to powiem – zaproponował. – Wiem, dlaczego tu jesteś.
– Wiesz? – spytała osłupiała.
– Nigdy nie zrealizowałaś czeku.
– Czeku? – spytała zaskoczona.
– Tego, który dostałaś z odprawą.
Odwróciła wzrok.
– Nie. Podarłam go i wyrzuciłam.
– Bo wiedziałaś, że będziesz mogła poprosić o więcej.
Spojrzała na niego badawczo.
– Mogę? Dasz mi pieniądze, jeśli poproszę? Dlaczego?
– Mam powiedzieć to na głos? – spytał, a potem przyciągnął ją gwałtownie do siebie, dotykając jej bioder.
– Co ty wyprawiasz?
– Sprawdzam, czy masz mikrofon.
– Puść mnie – wyszeptała.
Opuścił ramiona i cofnął się.
– Jak się nazywa twój prawnik? – spytał zimno.
– Mój prawnik?
– Nie udawaj. Rozmawiałaś przecież z prawnikiem. Wiedziałaś, że będę chciał uniknąć skandalu. Wcale nie jestem z tego dumny.
– Z czego? – spytała, jakby nie rozumiejąc.
– To nie byłoby dobre dla mojej firmy, gdybym został oskarżony o molestowanie seksualne.
– Ach! – wykrzyknęła zaskoczona.
Nie mógł przestać myśleć o tym, jak by to było, gdyby na tym biurku, zadzierając jej sukienkę… Musiał się jej pozbyć, zanim znów zrobi coś, czego będzie potem gorzko żałował.
– Powiedz ile.
– Ile?
– Ile chcesz pieniędzy.
– Chcę… tyle samo, ile wtedy.
– Sto tysięcy dolarów? – spytał z niedowierzaniem.
– Już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Daję ci moje słowo.
Cristiano nie mógł uwierzyć, że prosiła o tak mało. O wiele mniej, niż by zapłacił, gdyby zdecydowała się na proces. Mniej, niż płacił swoim prawnikom na miesiąc. Czy to jakaś pułapka? A może doradzał jej najgorszy prawnik pod słońcem?
– Będziesz musiała podpisać klauzulę poufności – ostrzegł.
– Podpiszę wszystko, co zechcesz – zapewniła błagalnie, co jeszcze bardziej wzmogło jego podejrzenia.
– I oświadczenie, że zwolniłaś się na własną prośbę.
Tego ranka, gdy postanowił się jej pozbyć, skontaktował się z kadrami, aby sprawdzić jej akta. Szukał uzasadnienia, ale kadry nie miały zanotowanego najmniejszego przewinienia. Nigdy się nie spóźniała, chętnie brała nadgodziny i zastępstwa za koleżanki w dni świąteczne.
Dlaczego więc teraz zgodziła się na sto tysięcy? Na tej sprawie mogła przecież ugrać miliony. Z trudnością się powstrzymywał, by jej nie powiedzieć, jaki zły interes ubiła. Ale jego celem było pozbyć się jej, zanim wyrządzi więcej szkód – osobiście czy zawodowo.
– W porządku. – Podszedł do biurka i szybko napisał tekst oświadczenia, który podsunął jej do podpisu.
– Lepiej, jeśli będziemy trzymać prawników z dala od tego i zaoszczędzimy sobie mnóstwo czasu i pieniędzy. Podpisz i dostaniesz czek.
– Najpierw czek – powiedziała zdecydowanie.
– Co? – zaśmiał się. – Nie ufasz mi?
– Nie. Wiem już, kim naprawdę jesteś.
– Co masz na myśli? – parsknął.
– Uwiodłeś mnie. A potem wyrzuciłeś z pracy, by przypadkiem się ze mną nie spotkać.
Miała rację. I nienawidził jej za to.
– A teraz wiemy już, kim i ty jesteś, prawda? – zauważył lodowatym tonem. – Kobietą, która zrobi wszystko, by dostać sto tysięcy dolarów.
Oburzenie, które malowało się na jej twarzy nagle zgasło.
– Tak – przyznała cicho. – Chyba tak.
– W porządku.
Wyjął książeczkę czekową, wpisał sumę i podał jej.
– Dziękuję – wyszeptała. – Nie wyobrażasz sobie, ile to dla nas